Podcast – Dziennik Zmian

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Stypendium / Program 2020 - Kultura w Sieci

Projekt podcastowo-blogowy pt. „Pogodny obraz czasu zmian – Dziennik zmian (raczej pogodny stan)” przez trzy pierwsze miesiące istnienia realizowany był w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci

5 maja 2024
Ale serio, no chodź, pokażę Ci szeptuchę... Tu są i sekrety, ale można po prostu skupić się na malowniczej chwili. I też to jest OK. https://youtu.be/MTuyUV6krkY A wszystko przez fotografów, którzy przyjechali do szeptuchy, obfotografować tę podlaską magię. Zatem chodź, pokażę Ci szeptuchę, moją ulubioną, szeptuchę aktywnie działającą, holistyczną w podejściu do człowieka, filozofującą. Bardzo lubię rozmowy z szeptuchą, ( @elakuc @chromosom33 ) cenię te chwile, dłuższe niż ten odcinek oczywiście, tym bardziej, że teraz mamy właśnie wyjątkową sytuację. Na każdym możliwym polu wchodzimy w czas zmian. Przez moment, przy stole w jej kuchni, po malowniczym pozowaniu i flitowaniu ze sferą sacrum zaczęłyśmy się zastanawiać nad odchodzeniem starego gwardii szeptuch i nad wizją tego, co być może, Zatem nie mówimy, nie za dużo, po-fotografować można, sfilmować można. powstało już kilka filmów, w niektórych Ela się pojawia. Czy zdjęcia dotykają tej przestrzeni, w którym zadziewa się proces zmian? W którym pomaga szeptucha? Nie jestem pewna. Ale wiem, że mocna, niesiona na fali tradycji i współczesności szeptucha, będzie wiedziała doskonale, jak i czym działać w tym zmieniającej się rzeczywistości, żeby dobrze się ludziom działo. O! *** Fot. Marek Zubik i Miłka Malzahn
26 kwietnia 2024
To Kobiety z kiedyś cz. 8 - i przy ognisku, sprawdzamy, czy taka stara ta wieś, ta nasza Białowieża? Sztuka pamięci, sztuka rozmowy i motyw tabu. *** Pamięć to fascynujący i skomplikowany proces. Pozwala przyswajać, przechowywać, oraz odtwarzać informacje, inny świat, fantowy tego, co już się wydarzyło. Pamięć c ma moc odtwarzania świata. Tego wewnętrznego ale i zewnętrznego. A tę starą Białowieżę jeszcze trzyma nasza pamięć. Zresztą to dzięki niej uczymy się - także życia, rozumiemy rzeczywistość , budujemy relacje . Zapamiętywanie naszej wspólnej historii to piękny proces, który realnie łączy z przeszłością, https://youtu.be/_-vowVPlv6s Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian W wielu kulturach opowieści, snute we wspólnocie, przy ognisku na przykład - były i są głównym środkiem przekazywania historii. Starsi członkowie rodziny wspólnoty wiejskiej, przekazują młodszym pokoleniom historie o życiu danego miejsca wsi, o wydarzeniach, tradycjach i ludziach. Bezcenne. Żadna książka tego nie zastąpi. chociaż pozornie takie pogaduszki wydają się zwyczajne, codzienne, chaotyczne, ale zaraz zaraz = czy na pewno....? No to siedzimy przy ognisku:ja - autorka, moja Mama Elżbieta - reprezentantka lokalnej starszyzny , cudowna nasza sąsiadka, świetna malarka Barbara Bańka, reprezentantka tzw. młodego pokolenia. (barbarabanka.art) Pogaduszki sobie płynęła wartko i luźno i nastrojowo, aż wreszcie mnie tknęło silnie i pognałam po mikrofon. Dobra chwila polega na tym, że moja. Ale można chwilę zaczarować nieco @ @ @ .*** o proszę o w ten sposób w naszych mózgach tworzyły się nowe połączenia między neuronami (synapsy), tworzyliśmy też to wspomnienie. tej rozmowy przy ognisku. a przy okazji - każde, każdiutkie wspomnienie modyfikuje pewien podzbiór neuronów, zmieniając ich komunikację. a to znaczy, że Podczas rozmowy o wspomnieniach aktywują się różne obszary mózgu. To sprzyja tworzeniu nowych połączeń między neuronami, co może poprawić funkcje poznawcze. taka rozmowa to te ze emocje a to stymuluje pamięć. rozmawiaj. wspominaj. Póki czas. https://open.spotify.com/episode/1RNEzJNrI1130OcRB0FuXI?si=1adc7632e6274006 Pamięć jest kluczem do naszej tożsamości i historii. W tym odcinku, słuchacze będą świadkami, jak opowieści snute przy ognisku ożywiają przeszłość. To nie tylko wrzutka z historii, ale i sztuka budowania relacji.
13 kwietnia 2024
Kobiety z Kiedyś cz. 7 - bohaterką jest pani Zosia ze Zwierzyńca, a rzecz o tym czyli o tym, że... razem - bo... PS. Zdecydowałam, że nie zrobię odcinka cyklu "Kobiety z Kiedyś", który nie będzie jednocześnie historią którą znam, w której jakoś uczestniczyłam, której bohaterki - to moje bohaterki. Mogę oczywiście snuć opowieści o świecie, w którym jestem tylko gościem, ale ostatecznie - takie historie montuje mi się mozolnie, "nie słyszę" tła i głosów wyraźnie. A gdy są to dźwiękowe kadry bliskie mojej pamięci, gdy jest tam też moje wzruszenie - odcinek sam się wymyśla i prawie (sic!), prawie sam się skleja. 🙂 https://youtu.be/_3laeaLc_Sg?si=Em93ZT0878w1U7Mg Zwierzyniec , taki jak w tej opowieści - wciąż pamiętam. To takie drugie miejsce w Białowieży, magnetycznie przyciągające ciekawych ludzi ze świata. Przez lata. Trochę jak #Dziedzinka Simony i Lesza, a jednak inaczej. Pani Zosia ze Zwierzyńca to taka cicha bohaterka tamtych czasów. Ciekawa jestem, czy znasz podobne postaci? **** Zwierzyniec to jest takie miejsce w połowie dogi mirzy Hajnówką, a Białowieżą, postawiono wielki, jak na owe czasy pomnik żubra. pomniku Wykonany ze spiżu, ważył około 4 tony i upamiętniał polowanie cara Aleksandra II Romanowa, to było w 1860 roku. Miejsce – było osadą zwaną zwierzyńcem Historię pomnika warto poznać, a to jest o wiele łatwiejsze niż poznanie niezwykłej historii ludzie mieszkających właśnie tutaj. Trochę na odludziu. Ponieważ to jest kolejna odsłony cyklu kobiety z kiedyś – bohaterką opowieści będzie Pani Zosia ze Zwierzyńca, czlyi Zofia Pirożnikow z domu Szypiłło. Siedzimy sobie Przy stole, z herbata, ogień w kominku, rozmawiamy we trzy (plus kotek – to ważne, bo będzie go słychać, ten kotek z odcinka o kotku) mikrofon trzymam ja, wątki podrzuca moja Mama, Elżbieta a opowieść snuje córka Pani Zosi Ewa Pirożnikow. Te opowieści były barwne i światowe co w czasach PRL-u wcale nie było takie zwyczajne, ale pan Pirożnikow miał biografię, która można by obdarować parę osób. no. W 1939 roku próbował dotrzeć do organizującej się Armii Polskiej we Francji, ale został ujęty na granicy polsko-węgierskiej i skazany przez NKWD na 5 lat łagrów w 1941 był amnestia ięc przyłączył się 6 dywizji piechoty Armii Polskiej w ZSRR, gen. W. Andersa. Z armią przeszedł do Palestyny, później do Anglii. Potem został pilotem RAFU do 1946 roku był w 317 dywizjonie tzw. wileńskim, wchodzącym w skład 131 Skrzydła RAF-u Do Polski przyjechał w 1947 roku i wtedy zaczęły się przygody leśne. Zawsze było o czym opowiadać. Po odejściu Pani Zosi Ewa musiała opuścić dom – od paru lat jest pusty, niszczeje miejsce nie funkcjonuje. Znalazła zaś taką wieść, z 7 LISTOPADA 2011 Rozstrzygnięto konkurs na Zwierzyniec Niedawno rozstrzygnięto konkurs architektoniczny, ogłoszony przez Starostwo Powiatowe w Hajnówce na zagospodarowanie osady Zwierzyniec, leżącej w połowie drogi między Hajnówką a Białowieżą. Informacje można przeczytać na stronie Starostwa . Trudno ocenić projekt, którego nie można zobaczyć, niemniej z uzasadnienia nie płyną zbyt optymistyczne wieści, poza tą, że zwycięzcą jest ten sam zespół, który wygrał projekt na rezerwat pokazowy zwierząt, co daje pewną nadzieję na spójność wyrazu architektonicznego. Zwierzyniec to miejsce historyczne, i dobrze by było, żeby o jego przyszłości współdecydował też urząd konserwatora zabytków. Dzisiaj, poza też już zabytkowym budynkiem z okresu międzywojennego Czasy Pani Zosi ze zwierzyńca też minęły, ale pamięć o tak pięknych, skromnych i potężnych jednocześnie kobietach mam nadzieję, że choć trochę zostanie teraz zachowana. @milka.malzahn
9 kwietnia 2024
Planetarna dyrygentka - wiersz. A dedykuję tę mini opowieść wszystkim tym, którzy nudząc się, rysują na marginesach różne planety, tym, którzy mają choć jedną podkoszulkę z nadrukiem kosmosu i choć jedną sztukę biżuterii z księżycem lub gwiazdką. https://youtu.be/mA45Va9UCHk PS. z ciekawostek, nie mogę go opublikować przez MUGO, gdzie publikuję piosenki 🙂 Ten wiersz to już przesada 🙂 Od: Obsługa treści Temat: Niezgodność z wydaniem "Planetarna dyrygentka. Witamy, nie jesteśmy w stanie obsłużyć Twojego wydania "Planetarna dyrygentka" ponieważ przesyłany plik nie jest utworem muzycznym, a serwisy streamingowe nie zezwalają na wrzuanie tego typu treści. Pozdrawiamy, Zespół MUGO . Cóż, trudno. Ale tutaj - tak. Tutaj możesz zajrzeć w głąb tej nocy. Na wsi swobodnie patrzę w głęboką czerń nieba nie boję się pochłonięcia siatka gwiazd przecież mnie złapie i nie pozwoli dryfować w kosmosie. PS. Jak wyglądają skrzyżowania epicykli? pytanie od Autorki 🙂 Swobodnie patrzę pozwalam wibrować tej siatce drżą planety przed moimi oczami zamykam je pod powiekami. Nadal wirują – wędrują, niepostrzeżenie dla otwartego oka Zamknięte oko – widzi to wyraźnie i wtedy pojmuję: jestem dyrygentką! Podnoszę ręce i maluję im niewidzialne ścieżki chodźcie moje planety krążcie moje planety jestem zahipnotyzowana nie boję się pochłonięcia. Na wsi - wychodzę z domu, swobodnie patrzę tylko po to żeby połączyć kosmos z ziemią w moim ciele.
30 marca 2024
Planety, ach, planety, ale czy to Twój Kosmos? Och, tak. Możesz ułożyć tu swój. Ale czy masz już swoją ulubioną planetę? Ja bym szukała po brzmieniu. Pomogą najprawdziwsze nagrania. NASA. Free licence, oczywiście. Tao oto wędrujemy w kosmosie. Ale żeby nie zachowywać się jak bezmyślny turysta – chwyćmy cienkie nici wiedzy. Bo w sumie – wciąż więcej nie wiemy, niż wiemy o kosmosie. Zaczynamy! Aha, to będą takie trzy części: zanurzenie w muzyce sfer (św. Hildegardę przy okazji, polecam. Serio. Warto sprawdzić); będzie część krótka, acz teoretyczna, potem rozmowa z moją ulubioną malarką Dorotą Roszkowską, która maluje planety. I wystawia. Ostatnio w Białymstoku w „Kwestii Czasu” www.instagram.com/restauracjakwestiaczasu (PS. Zawsze smakowicie!) Potem wiersz. Uprzedzam. To mi, jak nic, zetnie zasięgi, ale przysięgam że Kosmos wymaga poezji. Od każdego z nas. Nie tylko tej napisanej, ale szczere westchnienie zachwytu – to poezja, pokazanie palcem komuś – to iście poetycki gest. Wracając do wiedzy: Planety…. https://youtu.be/pNvTcr8kJc0 W starożytności planety rozumiano jako „gwiazdy błądzące”, które poruszały się po niebie względem stałych gwiazd. Starożytni Grecy i Rzymianie nazywali planety imionami swoich bogów, takich jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Cud, że bogowie okazali się na tyle solidni, że dotrwali do dziś w tych nazwach. https://open.spotify.com/episode/3EUrdqjPeZgQ52NsAD3RSN?si=00cba779a53d464f Oczywiście starożytni nie obawiali się astrologii, wręcz przeciwnie: ustalali zależności, przeliczali trajektorie. A astronomowie, tacy jak Arystoteles, Ptolemeusz i Hiparch, próbowali wyjaśniać ruchy planet za pomocą modeli geocentrycznych, czyli Ziemia w centrum wszechrzeczy, a planety krążyły po złożonych orbitach zwanych epicyklami. Elegancko, ale już nieaktualne. Sto lat temu planety rozumiano już jako ciała niebieskie, okrążające Słońce w modelu heliocentrycznym, - Kopernika, Galileusza i Keplera. A W 1930 roku odkryto Plutona, (polecam historię dzikiego plemienia Dogonów, w Afryce, którzy przed wiekami ustalili, że pluton jest i u zarania dzieją miał się dobrze). Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby przyznać Dogonom racę. Dzikusy, wiadomo. Wiec po odkryciu Plutona uznano za dziewiątą planetę, ale później zdegradowano do rangi planety karłowatej. A potem pojawiły się teleskopy, sondy kosmiczne i satelity, aby badać planety i odkrywać nowe fakty o ich budowie, atmosferze, klimacie, geologii, magnetosferze i księżycach. I wtedy pojawia się Dorota Roszkowska… tadam tadam!!! -powiedziałabym cala w bieli, ale Dorota jest cała w złocie, i chodzi tu o planety! I tak dzięki planetom możemy skomponować swój kosmos, bo kto powiedział, że kosmos nie jest nasz? Calutki. Kto powiedział, że my jesteśmy maluścy, a planety są duże? Kwestia perspektywy. No a teraz wiersz. Dźwięki: NASA oraz freesound.org
26 marca 2024
W czasach pędu i jednocześnie - w czasach ugruntowywania się idei - slow life, potrzebujemy wytchnienia. Podróżowanie jest sposobem na uzyskanie takiej dobrej zmiany dla ciała fizycznego i mentalnego, ale wtedy, gdy nie jest pędem i zaliczaniem atrakcji. Jest szalenie dużo opcji aktywności turystycznych, lecz zauważyłam i zdefiniowałam taką wersję, która wydaje się być skrojona na te czasy. Nie ma pędu, ale są wyzwania. Jest to pomysł bliski odpoczywaniu w stylu flow, lecz oparty jest raczej o potrzebę przeżywania przygody niż o bujania się w hamaku w rajskiej okolicy. Definicję pomogła mi opracować Monika. A nasza rozmowa formująca ideę turystki intuicyjnej brzmi tak: https://youtu.be/X3uGxG9XFZA Turystyka intuicyjna to takie podejście do podróżowania, które opiera się na przypuszczeniach i geograficznych fantazjach. A Monika Piskurewicz (cudowny człowiek kina, tańca i fotografii) a tu udowadnia, że można ograniczyć ruch do nie nazbyt odległych miejsc. Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu. Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże los :). Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to: możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc Większa swoboda i elastyczność Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze). Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu. Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże los :). Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to: Możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc Większa swoboda i elastyczność Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze) Zwiększanie poczucia przygody i satysfakcji z podróży. Niektóre negatywy turystyki intuicyjnej to: Ryzyko utraty czasu, pieniędzy lub bezpieczeństwa (ale bądźmy przytomni!) Brak gwarancji, że podróż spełni oczekiwania i potrzeby (nie ma żadnej gwarancji we wszelkich stylach podróżowania). Trudność w znalezieniu noclegu, transportu lub informacji w niektórych miejscach, jeśli nie ogarniamy booking..etc… Brak możliwości skorzystania z ofert i promocji dla wcześniej zarezerwowanych podróży Turystyka intuicyjna - a co Ci mówi Twoja intuicja? zdjęcie okładki by Monnika Piskurewicz; dżwięki - freesound.org
17 marca 2024
Rodzinny dom to miejsce żywych wspomnień. Prawie każdy. Często zaczyna się od otworzenia albumu ze zdjęciami. Poszukujemy Ewy Wysmułek, która niedawno odeszła, alei tak ...trochę z nami została. *** Ewa, a właściwie Barbara Ewa Wysmułek, dożyła 92 lat, a jej życie posiadało silny, niebanalny Białowieski rozdział. Należała do grona lokalnej młodej inteligencji, która w latach 70tych - 80tych tworzyła dość wyjątkową społeczność . https://youtu.be/ZUJrorAZ-NM Mam przeogromną czułość do tej przeszłości. Wydaje mi się taka... nasza. Podlaska 🙂 taka nasza.. ludzka. I bardzo kobieca. Oto Pani Ewa, która w ogóle była mega kobieca. Odeszła pod koniec grudnia. Zrobiła tu mnóstwo dobrych rzeczy, które właśnie popadają w totalne zapomnienie. Pisała książki np. "Klejnot przyrody. Puszcza Białowieska", czy bajki - polecam archiwa Przekroju, są dostępne online. Tekst Ewy: Czarownica z Dziedzinki bajka - w dziale proza - nr 1550-51 (51-52/1974). Ale jej postać z roku na rok blednie, chociaż była wyjątkowo barwna i szalenie wyróżniała się na tle ówczesnych, tutejszych kobiet. Przeszłość przywołują: moja Mama prof. Elżbieta Malzahn, przyjaciółka dr Ewa Pirożnikow. We trzy, pochylone nad albumem ze zdjęciami wkładamy okulary, wyciągamy lupy i pochylamy się nisko nad zdjęciami. I nad Jej życiem. I - jak to we wspomnieniach - nie mamy stuprocentowej pewności.... PS. miejsca żywych wspomnień, to nie tylko miejsca, ale to my, ludzie - nośniki pamięci. Mam nadzieję, że to wspomnienie zatrzymało, choć na moment, żywy obraz tamtego świata tamtych kobiet. *** zdjęcia z Dziedzinki Lech Wilczek, zdjęcia grupowe - Przemysław Malzahn (najprawdopodobniej). https://open.spotify.com/episode/2VTWhzfPRrcIxCKyrjn0TV?si=36c585a267234a46
3 marca 2024
Lokalne życie polityczne nabiera rumieńców, a czasem się... rumieni. Tak, czy inaczej - za miesiąc wybory. Jestem sercem za akcją "Głosuję na kobiety 2024", bo doprawdy ten klucz wciąż jeszcze wydaje się otwierać jakieś inne drzwi niż zazwyczaj. I do tego mam taką oto historię pewnej historii. Tak dla nieprzekonanych. *** To działo się 4 czerwca 1989, głosowanie w wyborach przyniosło zdecydowane zwycięstwo opozycji solidarnościowej i jednocześnie druzgocącą porażkę komunistycznej władzy. Hen na rubieży, w Białowieży, miała formować się nowa, pierwsza niezależna (ha, ha, ha:) Rada Gminy. Wtedy swoją kandydaturę, po raz pierwszy, zaproponowały kobiety pracujące tu naukowo. Dotychczas to środowisko nie widziało sensu w angażowaniu się w miejscowe rozgrywki PRL-owskiej władzy, ale Solidarność - przynosiła nadzieję. W dużej dawce. Była szansa, by wiele zmienić. Był czas snucia planów. Był czas realizowania marzeń. Kampanię rozpoczęła #SimonaKossak i moja mama - Elżbieta Malzahn. A jak się skończyła ta próba ulepszania świata w puszczańskim środowisku? Tak... proszę posłuchać, to raptem 5 minut. A pouczające  https://youtu.be/bQg7obmQpcM Ale też proszę się nie zniechęcać! Od tamtego czasu - naukowcy i inni "wizjonerzy" podjęli wiele prób zmiany tego świata, nabierali doświadczenia i korygowali kierunek. A teraz ten świat ma chyba dość starych ram. I dlatego można zacząć od tej drobnej zmiany, oddać głos kobietom, w hołdzie tym, które nie miały tej szansy. I jeszcze odcinek poglądowy na dalekie, ale wcale nie takie blade tło toczących się białowieskich sporów https://youtu.be/bQg7obmQpcM Simona Kossak - puszcz imperatorka Simona Kossak Bialowieza Gmina Białowieża #patriotyzmlokalny PatriotyzmLokalny
20 lutego 2024
Miejsce ma znaczenie. A do jego powstania na pewno przyczyniły się Kobiety z Kiedyś. Dotyczy to wszystkich miejsce. Liczyły się: codzienność, praca i odpoczynek. Tak było w Białowieży, tak było gdziekolwiek rzucimy uchem. To jest bardzo uniwersalna obserwacja, ale w tym odcinku powoli przejdziemy się codziennymi ścieżkami białowieżanek z przeszłości. Jak było? Co to za miejsce... tak naprawdę? Czy w Twoim miejscu też...? #kobietyzkiedyś #historia #białowieża #przeszłość #twojemiejsce #refleksja #podcast zdjęcie wsi - encyklopedia.puszcza-bialowieska.eu, inne zdjęcia - rodzinne archiwa Rozmówczyni A teraz rozejrzyj się, miejsce ma znaczenie. To miejsce w którym w tej chwili jesteś jesteś - słuchając - ono ma swoją historię. I jeśli czujesz relację z tym miejscem - to kontynuujesz konkretną historię, historię miejsca niesiesz dalej w sobie opowieści tych, którzy chodzili tymi samymi drogami, mieszkali w tych ścianach, albo tuż obok, zwiedzili okolicę, uprawiali ziemię, szli na front, albo po prostu cieszyli się życiem, lub si nie cieszyli , ale i tak przekazywali emocjonalne kody, rozpoczęte fabuły bycia tutaj - swoim dzieciom i swojemu światu Do tego żywiołu, którym jesteśmy (każdy z nas) zaglądamy poprzez pamięć. ale co my pamiętamy, tak naprawdę? Moja rozmówczyni to Joanna (oficjalnie), a dla mnie Asia, bo chodziliśmy razem do szkół, gadamy od lat o ważnych sprawach. Rodzina Asi mieszka Białowieży od kilku pokoleń, w to bycie tutaj jest wpisana miejsce chociażby pamięć bieżeństwa. Taki spadek po przodkach. Ale tym razem rozmawiamy o kobietach z kiedyś, o mieszkańcach tej wsi, które tkały i tkają białowieską rzeczywistość, sięgamy do czasów młodości jej mamy, do lat 60 tych. Niedawno odeszła mama Asi, ale zostały wspomnienia. Lata 60-te były szczególne, z wielu względów: to wtedy właśnie na wieś przybyły z miast mlode panie zajmujące się nauką. To środowisko było niezwykle malownicze i wyrosło w Białowieży tak jakby z niczego. Nigdy przedtem nie było tu aż tylu zakładów naukowych. I nie wiadomo czy nadal będzie, ale to inna historia. Tymczasem tu były nie tylko kobiety nauki, przynoszące ze sobą inne światy i funkcjonujące trochę inaczej niż dotychczasowi mieszkańcy wsi. W tej opowieści pojawia się też słynny hotel Iwa. Oficjalna nazwa to - Ośrodek Turystyczny „Iwa” funkcjonował w Białowieży od 1968 do 1999. To było takie miejsce nie należące do życia wiejskiego, nie należące do życia naukowego, ani miejskiego jakiegoś. To był szczególny teren, generujący mnóstwo emocji, wydarzeń, wspomnień. Ale o tym kiedy indziej. Dla zarysowanie krajobrazu dodam, żę iwę wybudowano na miejscu rozebranych w 1961 roku ruin dawnego pałacu carskiego. Kraina pamięci… lubię porównanie do tkaniny, tkanej przez ludzi, zamieszkujących to miejsce . Ze wzruszeniem patrzę na misterne wzory istnienia tutejszych kobiet. PS. Po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też pamięć o lęku, skłonność do zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych, trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia – to wnioski z konferencji „Medyczne i społeczne aspekty traumy”, która odbyła się w Katowicach.
21 stycznia 2024
Cenię teatr, piszę rzeczy na scenę, oto czytam "mJAsto", sztukę napisaną po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta! I to dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! A było to tak - lecę sobie i patrzę: I każde miasto, widziane z wysokości lecącego samolotu, wygląda nocą jak podzespoły połączone światłowodami, jak mechanizm służący jakiejś wyższej racji. I to jest prawda. Poza miastem - to stan przejściowy. Nawet jeśli mieszkamy na 'rubieży wszystkich rubież', jakieś miasto odgrywa ważną rolę w naszym funkcjonowaniu. A to duży sklep. A to lekarz. A to kawa na mieście. A to... A to - prowadzi do procesów, które są niezmiernie magiczne. Taka teatralna magia tu To informacja o ludzkim życiu. Miasto – ten żywy organizm, posiada serce, płuca i arterie pulsujące przepływającą krwią, esencją życia – ludzkimi komórkami, oraz sumą i efektem komórek mieszkalnych. W tej sztuce zaczynam opowieść z innej perspektywy i podążam za pewną młoda kobietą, próbującą wpisać się w miasto. Jak wielu z nas. Sztuka nie miała swojej wersji scenicznej, jestem otwarta na pomysły; a została opublikowana w szacownym miejscu https://poledwumiesiecznik.com/?page_id=2375 F Fajnej lektury! mJAsto POSTACIE: Ona Przechodzień Pani Tereska Miasto Kosz na śmieci Zmięty papierek po batonie Świnka Blok Latarnia Drzwi Miotła *** Ach, teatr! Czasem piszę rzeczy na scenę, bo mało kto wie, że jedna ścieżka edukacyjna zaprowadziła mnie onegdaj do dyplomu instruktorki teatralnej . Dramatyzowanie drzemie w mojej naturze, więc to wykorzystuję. Oto fragment sztuki - mJAsto. Czytam, bo miejskość wciąż ewoluuje i warto się temu poprzyglądać, a przy okazji - czytam: starając się powtrzymać "mJAsto" przed śmiercią poprzez nieczytanie. Czytam "mJAsto", bo po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta - co dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! - niczego w mieście nie widzę tak samo. PS. Niniejszym Autorka jest otwarta na współprace z różnymi, cudownymi cenami. PS. zdjęcia robione z punktu widzenia widowni, nie są moimi publicznymi czytaniami, a zachwytem scenicznością i swoistym komentarzem […] miasto to środek do celu, jakim jest pewien określony styl życia. Jako takie, może być odzwierciedleniem tego, co w nas najlepsze. Może być wszystkim, czym tylko zapragniemy. A także może się zmienić, i to diametralnie. „Miasto szczęśliwe”, Ch. Montgomery 2015 PROLOG ONA Mapa jest bardzo, bardzo daleko. Widzę plątaninę linii, kolory niewyraźne. Miasto jest punktem, który jeszcze nie urósł. Urośnie, kiedy się zbliżę. Albo kiedy zbliży się miasto. Jeszcze nie wiem, co się stanie. Wysłałam w jego stronę wyraźne „chcę cię poznać” i nie wiem, jak miasto odpowie. Daję mu czas. Daję sobie czas. Miasto nadal jest kropką. Dlatego to ja robię ruch. Mapa nabiera kolorów, drogi wiją się niespokojnie, drzewa szumią, a tafla wody drży niecierpliwie. Kropka rośnie, gęstnieje i poszerza się. Nabiera głębi i wyskakuje do przodu. Miasto jest nieruchome. Miasto jest niesamowicie aktywne. Chcę je poznać. Chcę do środka. Do miasta. A potem już po swojemu, w stronę siły, w kierunku dobra, ciepła, tego, co napędza miasto i – co wyraźnie czuję – jest też we mnie. Rozpoznanie jest tuż za firanką. Rozpoznanie wymaga jedynie większej ilości światła. Ruszam. Wyruszam. Wstaję. Celuję w sam środek. Wprawdzie moja ambicja napędzana jest strachem i determinacją, ale nie mam powrotu. Opuszczone miasta wydają mi się puste, szare, bez życia. A ja chcę żyć. Chcę urosnąć jak miasto. Chcę sama siebie dopełnić tak, jak potrafiło to zrobić miasto złożone z wielu ludzkich żyć. Miasto musi przecież utrzymać trwałość założeń, budynków i snów mieszkańców. Na to trzeba siły. Nie chcę być już szara, zwykła, skurczona – a barwna, klimatyczna, rozrośnięta i wypełniona życiem. Po brzegi. Chcę, żeby moje brzegi współgrały z granicami miasta.
7 stycznia 2024
Poszukuję współpartnerów do projektu prezentującego życie kobiet w latach 70-tych i 80 tych, w Białowieży. To czas aktywności naukowej prof. Simony Kossak, ale intrygujących kobiet, działających na różnych polach na tej wsi było o wiele więcej. Oto link do 3 pierwszych odcinków: https://www.youtube.com/playlist?list=PLbw7vmM9tf13jfoCMUe_tsY00v4QZSGK5 Kobiety z kiedyś cz. 3 - watki które prowadzą nas do świata nieistniejącego, ale będącego macierzą, bazą, źródłem teraźniejszości. Punkt obserwacyjny to ówczesny Urząd Gminy. Co widzą turyści zwiedzający Białowieżę? No.. umówmy się , przyjeżdżają do puszczy; zanurzają się w dziczy; gapią na żubry bez opamiętania, a potem idą coś zjeść, popatrzeć na kilka zabytków. Pobieżnie zresztą. I tyle. niektórzy widzą Białowieżę w aurze sielskości, do której tej wsi doprawdy dość daleko... Co nie znaczy, że nie było i nie jest ciekawe! Oj było. Oj i jest. O czym świadczy to spojrzenie na lata 70 te i 80 te, ubiegłego wieku, gdy białowieskie kobiety rodziły sobie jak mogli najlepiej. Ważne były rozwijające się zakłady naukowe, ale pora obejrzeć wieś od strony urzędu, tak ważnego jaki była gmina. Kobiety tutaj widziały wieś z innej perspektywy i chociaż tej perspektywy nie mamy na zdjęciach, to w opowieści będzie. Rozmówczyni to niezwykła, wyjątkowa - Pani Teresa. Kobiety z kiedyś cz. 3. Punkt obserwacyjny … na open  SPOTIFY  *** Cóż... widna Białowieża przeszła do historii, rozbudowuje się nieustannie, niekoniecznie stylowo i ładnie. A kobiety też teraz walczą, niektóre odważnie raczej o inne sprawy, niż mąż, co za babami się ogląda. Skądinąd uniwersalny to jest wątek. Ale czy nadal się trzymają razem w ważnych dla siebie spawach? Bo niektóre rzeczy w tamtych czasach no były inne, a niektóre - zupełnie - nie. A kobiety, kolejne pokolenia wciąż niosą w sobie , nawet niekoniecznie świadomie - prawdy, uprzedzenia, ale i siłę, moc, elastyczność i pomysłowość, zaradność swoich poprzedniczek na rubieży w Białowieży PS. czy elementy tych historii nie wydają CI się choć trochę znajome? muz. purple - music dźwiek - freesoud.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/wgodzieznatura Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian  
25 grudnia 2023
Bardzo ważne jest pisanie, super istotny jest prezent i wszystko przez to, że „wielki z maczugą” nie zawsze bywa kumaty. ***  Jest  ogromna różnica pomiędzy świąteczną kartką napisaną własną ręką, a świąteczny GIF-em wysłanym z tejże okazji. Magda Sadłowska, której ufa w tych sprawach bardzo - namawia do codziennego pisania, bo może to wspierać nie tylko mentalne moce człowieka. Och, pisanie to nie tylko sposób na zapamiętywanie informacji, ale też na wyrażanie siebie, uczuć, myśli i emocji, a przy okazji może się pojawić: •  Poprawa pamięci: pisanie odręczne aktywizuje obszary mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie języka, wizualizację i pamięć.  •  Redukcja stresu; •  większa kreatywności. Pisanie - takie - własną ręką, własnych treści - to świetny sposób na zadbanie o siebie. Odcinek z pisaniem, z prezentem, i „tym wielkim z maczugą” - to piękna noworoczna zachęta do.... *** Informacje o Magdzie i kontakt dla chętnych https://partnergia.pl/magda-profil/ Magdalena (Sadłowska) Murawska: terapeutka w nurcie Analizy Transakcyjnej i ACT, trenerka biznesu od 18 lat, zarządzająca firmą doradczo – szkoleniową przez 15 lat, autorka programu szkoleniowego „Psychologia zdrowia dla pracowników. ochrony zdrowia” (w programie uczestniczyło dotąd ponad 400 pracowników ochrony zdrowia). Obecnie prowadzi praktykę psychologiczną dla osób dorosłych i par. *** https://freesound.org/ Purple Planet Music | Romance Of The Isles (purple-planet.com) @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl
5 grudnia 2023
Przedarłszy się przez śniegi, osiągnąwszy Kleszczele, zasiadłam - by posłuchać o społecznej archiwistyce by Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok, Albom PL Zanim pojawią się kadry przedwojnia, zanim Kleszczele ożyją twarzami ludzi z przeszłości - rodzi się głęboka, osiemnastowieczna historia tej historii. Towarzyszę wydarzeniom sprzed tak wielu lat, aż drży mi zasób ludzkiej pamięci w mózgu Potem przyjdzie czas na obrazy, a potem niektóre zapadną mi w serce PS. Według danych statystycznych, przed II wojną światową Kleszczele miały około 3 000 mieszkańców, z czego większość stanowili Żydzi W wyniku wojny i Holocaustu liczba ludności znacznie spadła, a po wojnie miasto zostało zdegradowane do rangi wsi W 2022 roku Kleszczele liczyły 1 075 mieszkańców, z czego 50,9% stanowiły kobiety, a 49,1% mężczyźni Kleszczele są więc jednym z najszybciej wyludniających się miast w Polsce. #foto #historia #podcast @moksir.kleszczele @tozsamosc_kleszczel #kleszczele #jerzykostko #archiwa #podlasie Podlasie Niby proste pytanie: czy jurodiwi tu istnieją, ale nie wiem od czego zacząć? Czasem wydarzają się tak abstrakcyjne spotkania, że padają znienacka pytania – które są w stanie wstrząsnąć światem. A kluczowe pytanie zadał starszy pan, było to w sali domu kultury w Kleszczelach, gdzie odbywało się spotkanie z mieszkańcami, dotyczące postaci przedwojennego i powojennego fotografa. Jego dorobek znaleziono na strychu, w trocinach. A zdjęcia okazały się niesamowite pod wieloma względami. Tego wieczora przywoływano jego historię, historię malutkiej miejscowości na Podlasiu – Kleszczel, spoglądano na twarze mieszkańców sprzed wielu, wielu lat i to było zajmujące.   *** wiem, że tak jak ja mnóstwo osób lubi patrzeć na stare fotografie nie tylko osobiste, rodzinne. Wiem, bo należę do grup facebookowych typu – fotografia przedwojenna...etc... i tam są tysiące ludzie, traktujących te obrazy z przeszłości hm.. rozmaicie. Ale o tym - może innym razem. Tymczasem podczas wartko płynącej opowieści o fotografie Jerzym Kostko i o jego kleszczelowskich modelach i modelkach - nagle z sali padło to pytanie. (zdjęcia Jerzego Kostko znajdziesz na stronie albom.pl)
25 listopada 2023
      Kobiety z kiedyś  - przywołuję. A są to wyjątkowe i czułe podcasty - opowieści z podlaskiej wsi; to podróż między nauką, a prozą życia Białowieży okresu PRL-u. Dla zainteresowanych ekologią: miejsce związane jest z prof. Simoną Kossak, ale fascynujących kobiecych postaci było tu znacznie więcej. Część z nich wciąż dobrze pamiętam.  W szarym lat 70-tych pojawiły się tutaj niesamowicie barwne osobowości, które do dziś mogą być źródłem motywacji do odważnego, twórczego życia.  Kobiety z Kiedyś  - między nauką, a prozą życia (Białowieża) - jest cyklem  powoli nabierającym  kształtu. Spoiwem jest narracja, czas i oryginalne miejsce.                                             Szukam wsparcia, by mogły powstawać kolejne opowieści. przedstawiam  dwa odcinki ( YT są też na Spotify)  Odcinki nie są długie - ok. 15 minut i  mają formę  intymnych, udźwiękowionych rozmów. Mogą stać się  impulsem fajnych zmian  dla współczesnych, kreatywnych kobiet. Mogą też być po prostu piękną, sentymentalną wędrówką.                      Tamten świat definitywnie odchodzi, lecz pozostawia po sobie sporą smugę inspiracji. W tę smugę można wejść za pomocą dźwięku. Magia taka 😉   Będę wdzięczna za współpracę / poradę / podpowiedź.
21 listopada 2023
Czy podoba Ci się Krakanie? A o czym to jest dla Ciebie? Nie kracz nie kracz… ale i tak czasem myślę, że coś wykrakałam. Niedawno nagrywałam w domu rozmowę z Marysią Dek, świetną ilustratorką, polecam jej książki dla dzieci, rozmawiałyśmy o inspiracjach przyrodniczych i nagle, nie krakanie, ale rozszalałe kocię zaburzyło nam człowiecze rozmowy. I to poniekąd było o tym, jak brzmi natura w ludzkim środowisku. https://www.radio.bialystok.pl/w-zgodzie-z-natura/index/id/232268 Wróćmy do krakania. Przemierzając miasto, pod szpitalem, wieczorem weszłam w stado wron, które zaskoczone moim pojawianiem się, bo okolica spokojna, nagle wzleciały w niebo. Kracząc niemiłosiernie. Pod szpitalem, więc od razu zastanowiłam się nad tym jak interpretujemy krakanie z miauczeniem kotka nie ma takiego kłopotu, chociaż określenie, że ktoś nie mówi, a miauczy - nie jest pochlebne, jako miauczenie było synonimem żałości jakiejś…. a krakanie - złowrogie są tu skojarzenia , złowrogie… Krakanie kojarzy się ze złymi przeczuciami i ponurą atmosferą. Wiele kultur i mitologii nadawało wronom symboliczne znaczenie, związane z magią, śmiercią, wojną czy mądrością. Jednak czy krakania musimy słuchać przez filtry cudzych przekonań? Ewentualnie mitów. Swoją drogą - bardzo ciekawych: • Krakanie wron to znak, że jesteś otoczony przez inteligentne i ciekawe zwierzęta. Wrony należą do najbardziej inteligentnych ptaków, potrafią rozwiązywać problemy, używać narzędzi, naśladować głosy i komunikować się ze sobą. • Krakanie wron to znak, że jesteś świadkiem niezwykłych zjawisk przyrody. • Krakanie to znak, że jesteś częścią bogatej historii i kultury ludzkości. Wrony od dawna były obecne w literaturze, sztuce, religii i folklorze wielu narodów i cywilizacji, jako symbole bogów, bohaterów, proroków i poetów. Hejże - Krakanie to także dźwięk pełen życia, mądrości i piękna! PS. W mitologii greckiej wrona była pierwotnie białym ptakiem, który był ulubieńcem boga Apollina. Jednak pewnego razu wrona zdradziła Apollina, donosząc mu o niewierności jego kochanki Koronis. W mitologii nordyckiej kruki były towarzyszami boga Odyna, który nosił je na ramionach. Ich imiona to Hugin (myśl) i Munin (pamięć). Codziennie Odyn wysyłał je do odkrywania świata, a gdy wracały, opowiadały mu wszystko, co się wydarzyło. Krakanie kruków symbolizowało więc mądrość i wiedzę . A legendach celtyckich wrona była związana z boginią Morrigan, która była opiekunką wojny, śmierci i losu. Zaś w folklorze japońskim wrona była uważana za posłańca boga słońca Amaterasu. *** efekty https://freesound.org/ muz. purple-music
20 września 2023
Ostatni dzień lata, to takie wyjście z kadru filmowego. Stało się. Po objeździe konferencji audio (Audionomia 2023 i warsztatów (Bałtyk 2023 by Radio Koszalin). Wspaniale było, ale.... *** Przez kilka ostatnio dni słuchałam reportaży, różnych sporych produkcji audio często nawiązujących do wojny W Ukrainie i do wojen w ludziach. Różnych. Opowieściami się nasiąka i naprawdę nie wiem dlaczego my ludzie, nie jesteśmy ostrożni. Nasączamy się po wręby smutkiem i tragedią, by wiedzieć że są tragedie takie właśnie, by współodczuwać, a potem nie wiadomo jak się pozbierać. To dotyczy też tych, którzy wysłuchują niekończących się żalów rożnych skrzywdzonych znajomych, którzy przychodzą się wygadać. Z winem. Lub bez. Wszystko jest kwestią dawki. I proporcji. No dobrze Jest po teraz siedzę nad morzem. I do dyspozycji mam zbawienny brak opowieści, pustką i sonie piszę wiersz o tym, że ….. o tym że... „Ostatni dzień lata jest właśnie teraz, kiedy wyłuskuję jeden, spokojny dzień z widokiem na morze - spośród wielu pędzących dni z widokami na przyszłość. Nagle niczego nie chcę i nigdzie nie jestem. Siedzę i otumaniona szumem fal tonę w chwilowej bezmyślności. Mewy jak przecinki, szukają na pustym niebie słów, a biała kartka tego dziwnego "teraz" żółknie z nadmiaru słońca. Starzeje mi się.  „Ostatni dzień lata” jest konsekwentną samotnością, wyrastającą na bardzo pulchnym zgiełku. Nie rozmawiam już z nikim, że sobą też nie, bo jedyny przekaz jaki mam, to te kadry - Ostatni dzień lata - jest tu. Już. **** Tak właśnie, ale przypomniałam sobie świetny, stary bardzo debiut filmowy Tadeusza Konwickiego. Rok 1958.dwoje ludzi na pustej plaży. Młody przystojny mężczyzna i nieco starsza piękna kobieta. Spotykają się, nie znają swoich imion, flirtują, ale tak nieporadnie, bo nasączeni wojną, nie potrafią zaufać bliskości. Ona cytuje Różewicza... PS. W filmie “Ostatni dzień lata” z 1958 roku, w reżyserii Tadeusza Konwickiego, na początku filmu pojawia się cytowany fragment wiersza Tadeusza Różewicza “Głosy” (...) Ja wiem nie trzeba tak ja wiem ja wiem ale kiedy przyjaciel wyciągnie rękę zasłaniam głowę jak przed ciosem zasłaniam się przed ludzkim gestem zasłaniam się przed odruchem czułości. On jest morzem entuzjazmu, ale…. To nie przełamuje tych fal. Poza tym mierząc się z wojenną traumą, Konwicki nie odwołuje się do wielkiej historii, a raczej bada, w jaki sposób odcisnęła się w delikatnej materii ludzkich uczuć, jak zwiększyła wzajemną nieufność i położyła się cieniem na relacjach międzyludzkich. - Ten film to Ostatni dzień lata. Można znaleźć legalnie w necie. Czarno biały, klimatyczny obraz. A audio reportaże , których słuchałam - przeważnie w temacie historii, uczuć, traum stukają człowieka w łeb, żeby się uczył skali cierpiana na świecie. Obie ścieżki uważam za OK, ale kurcze, wydolność łba ma tu kluczowe znaczenie. *** Ostatni dzień lata zdobył na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji Grand Prix w kategorii filmów dokumentalnych i krótkometrażowych, a na MFF w Brukseli – Nagrodę Główną dla filmu eksperymentalnego[.  Martin Scorsese uznał film za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii i w 2014 roku wytypował go do prezentacji w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie w ramach festiwalu polskich filmów Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema Konwicki o wpływie literatury Tadeusz Konwicki o wpływie rzeczywistości na literaturę (ninateka.pl) *** Freesound - "seagull echo 140bpm.wav" by Snapper4298 Freesound - "Waves at Baltic Sea shore.wav" by pulswelle fragmenty filmu z filmu via YT, na zasadzie prawa cytatu. @milka.malzahn
5 września 2023
Kotek. Minidokument podcastowy. Leżał na białym pasie po prawej na trasie szybkiego ruchu. Po prostu leżał. Ale kiedy go mijałam podniósł głowę i zrozumiałam, że wciąż żyje. Podjechałam jeszcze kawałek, ale było jasne, że o nim myślę i się martwię, że jakiś kierowca go nie zauważy. I myślę. I myślę. Zrobiłam wtedy manewr miesiąca, wsadziłam przelewające się przez ręce, brudne, ale nieprzejechane kocię do samochodu. Tak przychodzą do człowieka magiczne koty, prawda? U weterynarza oceniliśmy poziom żywotności i wszystkie kocie choroby, po czym Tytus dostał swoje pierwsze pudełko i w nim dzielnie przeżył noc. W tej akcji towarzyszył mi wiersz... Kot w pustym mieszkaniu Wisławy Szymborskiej.  Umrzeć - tego się nie robi kotu. Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu. Wdrapywać się na ściany. Ocierać między meblami. Nic niby tu nie zmienione, a jednak pozamieniane. Niby nie przesunięte, a jednak porozsuwane. I wieczorami lampa już nie świeci. Słychać kroki na schodach, ale to nie te. Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, także nie ta, co kładła. Coś się tu nie zaczyna w swojej zwykłej porze. Coś się tu nie odbywa, jak powinno. Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma. Do wszystkich szaf się zajrzało. Przez półki przebiegło. Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło. Nawet złamało zakaz i rozrzuciło papiery. Co więcej jest do zrobienia. Spać i czekać. Niech no on tylko wróci, niech no się pokaże. Już on się dowie, że tak z kotem nie można. Będzie się szło w jego stronę, jakby się wcale nie chciało, pomalutku, na bardzo obrażonych łapach. O żadnych skoków pisków na początek.   ----------------------------------------------------------------- efekty https://mixkit.co/free-sound-effects
30 sierpnia 2023
Zamknęły się drzwi za Borysem... Za Borysem zamknęły się drzwi ten naszej rzeczywistości. Jakieś trzy lata temu po moim piątym docinku znalazł mnie, namierzył, powiedział, że to najdziwniejszy podcast, jaki w ogóle ostatnio słyszał. I żebym odważnie nagrywała dalej. Żebym przeszła na inną platformę i zabrała się za podcastowanie na poważnie… Prekursor polskiego podkastingu, podkaster, wikipedysta. Borys zrealizował wiele projektów podkastowych, m.in. „Polskie Kolędy”, „Baczyński 2015”, ”Latarnie morskie w Polsce”, „Lasy Warszawy”, „Zamek Królewski na Wawelu”. Jako jedyny polski podkaster otrzymał dwie nagrody European Podcast Awards w 2010 roku w kategorii non-profit oraz w 2012 roku w kategorii profesjonalnej. Otrzymał także nagrodę główną „Kreatura 2021”. Popularyzował audio i podkasting na każym kroku. Stworzył pierwszy w Polsce kurs online o podkastingu, edukował, prowadził warsztaty i webinaria. 
27 sierpnia 2023
A lato było piękne tego roku – 1939, czyli o tym, co nieważne. Jestem skażona tym szkolnym wierszem, który pozwala mi odczuć lato 1939 roku, właśnie tak, tę ciepło, beztroskę przedwojenną i dramat śmierci nad tą sielskością. Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem, prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westarplatte. A lato było piękne tego roku Ta fraza brzęczy mi w głowie, kiedy lato jest piękne tego roku ( mamy 2023) , i jakaś katastrofa wisi w powietrzu - Pieśń o żołnierzach z Westerplatte Konstanty Ildefons Gałczyński, 1939 r. Zatem rok 1939 – jak piękne intensywne znamienne było życie towarzyskiego w owym czasie. U mnie w rodzinie, co odkryłam niedawno rodzina analizowała aferkę miłosną, w którą popadł mój młody naonczas dziadek żbyszek, naonczas piekny i chyba lekko narowisty. Na Zbyszka oko miał Wujek Tytus Ruciński, brat matki, która rozpaczała wczesną wiosną, gdy syn jej, szukając szczęścia pracy i ukojenia po aferze – pojechał w siną dal szukać pracy. I znalazł. W Drohiczynie. Nie wiem, jak tutaj mu poszło z życiem towarzyskim, ale rodzina nie dawała mu zapomnieć o powinnościach, niebezpieczeństwach i niegodziwości obiektu jego uczuć. Wuj pisał o niej w liście do Zbyszka…. List w dźwięku Dla porządku dodam, że to tylko fragment listu, bo Wuj Tyśko rozpisywał się na całe szpalty, często zapędzał w emocje, gubił wątki, stosował pokrętną retorykę i operetkowe metafory . A ha – fragment piosenki, jak nic z jakiejś operetki, ale nie znalazłam źródła.  Takie dylematy miał Wuj Tyśko, ratujący przed nieporządną panną swojego ukochanego siostrzeńca. Do września 39 roku wymieniali listy, z poradami, zaleceniami „jeśli by wojna przyszła” i z plotkami z życia rodziny. A potem Zbyszek walczył na froncie, a potem był w AK, a potem poznał Hankę, moją Babcię, w 1941, ale ich świat właśnie płonął więc wuj Tyśko i jego rady nie znajdowały już zastosowania. I Zbyszek się ożenił, w 42. I życie towarzyskie weszło w inną fazę. A jaką fazę towarzyskiego życie wyczuwamy w tych naszych czasach…? *** Tytus Ruciński, syn Józefa, ur. 1881, ukończył gimnazjum w Stryju i Szkołę Skarbowa we Lwowie, 1906-1919 pracował w Krajowej Dyrekcji Skarbowej we Lwowie, Białej i Zamościu, w 1919 r. służył w Milicji Miejskiej w Zamościu, 1919-20 Komendzie Policji Państwowej w Łasku, 1920 w Zjednoczeniu Producentów Rolnych w Poznaniu, 1921 Intendenturze Morskiej Ministerstwa Spraw Wojskowych Bydgoszcz, 1922-23, Okręgu Łódzkim Policji, 1924-25 Fabryce Konserw Mięsnych Bydgoszcz, 1925 bezrobotny, w 1943 mieszkał w Łańcucie, w 1945 r. pracował w Płockich Zakładach Przemysłowych, w 1948 r. otrzymał rentę inwalidzką. Działał w Sokole, znaleziono świadectwo ślubu: Tytus Ruciński i Władysława Karczyło. Dwudziestoośmioletni Zbigniew Malzahn był człowiekiem małej postury. Miał ciemne, gęste włosy i grube czarne brwi. Na twarzy ozdobionej niewielkimi wąsami i wesołymi oczami często gościł uśmiech. Urodził się w małej wiosce na dalekim Uralu. Po rewolucji bolszewickiej wraz z rodziną zamieszkał w Poznaniu. Edukację pobierał w bydgoskim gimnazjum. Egzamin dojrzałości zdał w Krakowie. Następnie ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, po czym odbył praktykę w 8. Pułku Strzelców Konnych w Chełmnie. Studiował historię i wychowanie fizyczne w Poznaniu. Po studiach został nauczycielem WF w Drohiczynie. W 1939 r. walczył na terenie Lubelszczyzny. Jego oddział skapitulował już w październiku przed sowietami. Uniknął niewoli i przedostał się do Łańcuta, do którego wojenna zawierucha przygnała jego matkę i siostrę. Rodzina Malzahnów zamieszkała u krewnych. W czasie okupacji Zbigniew pracował przy budowie dróg w Łańcucie oraz w tamtejszej szkole handlowej. Udzielał lekcji w ramach tajnego nauczania. W strukturach AK był referentem organizacyjnym i łączności w placówce nr 7 Łańcut-wieś. efekty https://freesound.org/ muz purple.com Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian
11 sierpnia 2023
Czy jesteś dźwiękiem? Jesteś dźwiękiem. Bije Ci serce. Można bębnić. To taka najprostsza prawda, żeby oglądać siebie i innych poprzez słuch, nie wzrok, nie węch. Każdy człowiek brzmi inaczej i oczywiście mamy ograniczone możliwości wsłuchania się, ale przecież się przytulamy i wtedy wiadomo – bliskość ma soje unikalne brzmienie. Czas wgapiania się w urodę zewnętrzną przemija, już wybory miss przechodzą do lamusa (ale retro fraza) - teraz gdy mówimy o pięknie duszy – wróćmy uwagę na to jak wybrzmiewa ktoś inny. Jak ja brzmię. Żeby nie brzmiało to chaotycznie – opowieść z końca świata, gdzie przyciągnęło mnie brzmienie, bo brzmieliśmy tak podobnie, a wspólny mianownik wybijał sobie każdy sam, bębniąc, jednym z miejsc było piękne duże tippi, gdzie wpełzłam z mikrofonem rzecz jasna. Metoda relaksacyjnego masażu dźwiękiem została stworzona przez niemieckiego fizyka i badacza dźwięku Petera Hessa 40 lat temu. Opracował ją na podstawie wieloletnich badań wpływu fal dźwiękowych na ciało człowieka. Peter Hess poznał działanie dźwięku wykorzystywane w kulturze dalekiego Wschodu. Cały wszechświat i my sami jesteśmy stworzeni z dźwięków. Okazuje się, że wierzenia te nie mijają się z prawdą. Badania wykazały, iż każdy ludzki organ wydaje fale dźwiękowe i wchodzi w rezonans z otoczeniem. Zdrowy człowiek słyszy dźwięki w wysokości od 16 do 20 000 Hz, ale najbardziej wrażliwi jesteśmy na dźwięki mieszczące się w przedziale 2000-5000 Hz. Takie też wydają nasze struny głosowe. Justyna Koronkiewicz jest tym dźwiękiem, który mnie pokierował do jej siedziby, można Justynę znaleźć też na FB I teraz proszę: wyobraź sobie, jakim jesteś dziś dźwiękiem. Jak to widzisz, jak to słyszysz. Do brzmień mam ogromny szacunek, bo Dźwięki towarzyszą nam od pradziejów i nawet jeśli te ciche umykają naszym uszom to i tak jesteśmy w stanie odczuć działanie ich drgania. Budujące lub wprowadzające chaos w organizm. Dźwięki dzwonków, gongów, czy różnego rodzaju trąb i fletów, były i są obecne niemal w każdej kulturze i religii tego świata i były używane to rożnych celów. Patrz trąby Jerychońkie. Ale i tak najważniejsze są te dźwięki nam najbliższe: dźwięki ciała, głosu. Najwięcej częstotliwości rezonansów mechanicznych ma serce. A mało kto wie, że nawet gałka oczna „wydaje dźwięk” (o częstotliwości 60-90 Hz), dużo silniejszy niż np. jelita (mające w pozycji siedzącej 3-3,5 Hz). Ciało gra! Wszystko gra. Jesteś w tej grze. I teraz pytanie: czy jako instrument używany przez kogoś czy jako gracz. To ja sobie teraz pobębnię palcami po grasicy, to przyjemny dźwięk i w dodatku zdrowo! *** Lektury: L. Grzegorczyk, M. Walaszek, Drgania i ich oddziaływanie na organizm ludzki D. E. Wasserman, Human Aspect of Occupational Vibration P. Hess, Mosy dźwiękowe zastosowanie w życiu codziennym *** muz i efekty https://freesound.org/people/szegvari miejsce obejrzyj też tu https://www.youtube.com/watch?v=ENkQs0SFEfg @milka.malzahn
5 sierpnia 2023
  Leżał na białym pasie po prawej na trasie szybkiego ruchu. Po prostu leżał. Ale kiedy go mijałam podniósł głowę i zrozumiałam, że wciąż żyje. @dziennikzmian #kot #ratunek #wakacje #refleksja #polskipodcaster #podcast #kociesprawy #cat #odpowiedzialność ♬ Suspense, horror, piano and music box - takaya Podjechałam jeszcze kawałek, ale było jasne, że o nim myślę i się martwię, że jakiś kierowca go nie zauważy. I myślę. I myślę. Zrobiłam wtedy manewr miesiąca, wsadziłam przelewające się przez ręce, brudne, ale nieprzejechane kocię do samochodu. Tak przychodzą do człowieka magiczne koty, prawda? U weterynarza oceniliśmy poziom żywotności i wszystkie kocie choroby, po czym Tytus dostał swoje pierwsze pudełko i w nim dzielnie przeżył noc. “Kotek” jest wśród finalistów w konkursie na miniaturę dźwiękową inspirowaną twórczością Wisławy Szymborskiej.Wieść wspaniała, koteczek wprawdzie właśnie choruje, bo się przeziębił, a jest kotkiem mega energetycznym, ale niedawno przecież ledwo żył wyrzucony przez kogoś przy drodze.  Finał konkursu już 7 października podczas Nocy Poezji w Krakowie. #Kot #znajda #podcast #ratunek #wakacje #magia @dziennikzmian♬ Soft violin and gentle piano music - Yusuke Shimizu https://youtube.com/shorts/DT0l-hf-Dz0?feature=share https://youtube.com/shorts/xTe9rJwco5s?feature=share [video width="1080" height="1920" mp4="https://www.milkamalzahn.pl/wp-content/uploads/2023/08/2023-08-31-193732262.mp4"][/video]
31 lipca 2023
Hej, łączymy - Platon, Annunaki i Marta! Mam wakacje, więc łączę. I nagrywam. Taka sytuacja: wakacje, festiwal, wchodzę do zamkowej kaplicy, a tam – kosmici. Dwoje. Dwie. Dwa. Nie wiadomo czy te istoty akurat zwracają uwagę na płeć, Wiadomo za to, że najpierw pojawiły się w ludzkiej głowie. Konkretnie w głowie Marty. Nieśmiało zaznaczam, że Platon nam przypominał, że wszystko co mamy tu w realu jest reprezentacją tego, co znaleźć można w świecie idei. Nikt nie udowodni, że jakaś idea nie może przejawić się w realu. No. Najpierw przedstawi się Marta – w dźwięku 😉 Teraz pora na skrót z Platona - główne założenia:  Świat  stanowi odbicie prawdziwej rzeczywistości  Rzeczywistość  ziemska stanowi cień wiecznego świata idei.  Miłość zmysłowa jest szczeblem dla miłości nadzmysłowej, czyli pięknej  duszy, idei piękna. Idee, to niezmienne i doskonale pierwowzory wszystkich rzeczy. Poznawanie  to w istocie przypominanie sobie tego, co widziała kiedyś dusza w  świecie idei. A teraz pora przypomnieć,że artyści, tacy zdolni ale i niezwykle wrażliwi na rzeczywistość cieni sprowadzają na ziemię kształty niesamowite, piękne i działające na patrzących. I oto nasza próba wyjaśnienie jak to działa. Jak można ściągnąć na tę planetę kosmitów, zostawić ich w kaplicy i wzruszyć tym sporą grupę człowieczych istot. Rozmowa w dźwięku. Tak, ludzie są niesamowicie wrażliwi. Tak to widzę. Tak to oglądam. Choć zdaje sobie sprawę z istnieniach tych niewrażliwych. Tych mniej oglądam. Zaś pracy Marty obejrzałam oglądać na Zamku Sarny, niedaleko Nowej Rudy, to w ramach festiwalu góry literatury. Martę bez trudni znaleźć można na insta, Martha Mulawa 🎨 (@marthamulawa) | Instagram właśnie się szykuje t do kolejnej kosmicznej kooperacji z białostocką artystką muzyczna Miss God i podejrzewam, że dziewczyny ściągną na Podlaską ziemię różne kosmiczne akcje. Stay tuned. Kosmos by https://freesound.org/ muz https://www.purple-planet.com/
22 lipca 2023
Czy czasem się zastanawiasz: skąd się biorą nasi ojcowie? Mam ochotę powiedzieć, że z szafy. Z kufra. Ze zdjęć. Ale ojcowie biorą się, tak jak i my, z aktywności naszych przodków. Z genów przekazywanych przez pokolenia, z historii, którą i my mamy zapisaną w komórkach. Na pamięć komórkową warto zwrócić uwagę, bo tam są zapisy nie tylko chorób, ale i przeżyć. traum. mam nadzieję, żę silnych radości też. Zatem zaglądam do kufra, zęby sprawdzić skąd się wziął mój Tato. Co miał w komórkach, o czym nie wiem, bo oglądałam go zawsze z perspektywy dziecka, nie wnikając. A teraz nadszedł czas wnikania. I wnikam nie tylko ja. Małgosia Kaszowska opowiada o sobie w dźwięku! https://spotifyanchor-web.app.link/e/lDiK0x7EDBb Kawę dla autorki - stawia się przez https://buycoffee.to/dziennik.zmian ale historia jest tu i teraz . Nie w książkach. W naszych ciałach. Chociaż ksiażki są pomocne. Sposobów przekazywania informacji w ciele z pokolenia na pokolenie jest wiele. Jedną z nich jest łańcuch DNA, inną łańcuch RNA czy poziom białek przekazywanych z pamięcią komórkową w błonie komórkowej z pokolenia na pokolenie. w uproszczeniu, każdy z nas w 1/16 jest pradziadkiem. W jego życiowej historii, w przeżyciach, wartościach, bólach. Prof. Jadwiga Jośko-Ochojska: Oprócz genów dziedziczymy także pozagenowo pamięć o lęku, różne zaburzenia lub skłonność do chorób somatycznych. Szkodliwe czynniki: stres, agresja, lęk, trauma, toksyny, leki, dieta itp., odciskają się piętnem na następnych pokoleniach. Przeżycia naszych przodków pozostawiają w nas ślady.(https://podyplomie.pl/psychiatria/30766,trauma-dziedziczona) Dobre emocje też są w nas. I twierdzę, że to nie tylko historie rodzinne wchodzą tu w rachubę. Bo narodowe doświadczenia, na przykład rozbiorów, mentalnie i fizycznie działając na naszych protoplastów w jakimś stopniu zostały także w nas. I to jest jeden z powodów dla których czytamy biografie obcych nam ludzi, żeby dotknąć odległych traum, emocji radości, w dużym stopniu uniwersalnych. znanych nam. powrót do historii może ważniejszy niż nam się wydaje. I wrócił mój przodek. Pradziadek, który podążał za idą, który pielęgnował swoje rozumienia wolności, które wkleiło się w wolnościowość mojego Taty, które wybiło genem wolności, który uważnie pielęgnuję w sobie. Kady z nas realizował inny trochę wymiar, ale tak - to jest nasz piękny polski temat. I mam to na piśmie. To znaczy - w dokumentach, które właśnie porządkuje i które wzbudzają takie dobre emocje. zatem siedzimy na Podlasiu, nad wielkim starym kufrem pełnym wszystkiego. wyciągamy zdjęcia, listy, pięknie pożółkłe papiery. i rozmawiamy *** o wybrzmeniach rozmaitych jeszcze z Małgosią sobie rozmawiałyśmy i w ogóle - zauważ, że ta fraza w polszczyźnie, że coś wybrzmiewa - pięknie podkreśla rolę dźwięku, rozmowy No dobrze - a teraz pomyśl, że pamięć ważnych nie tylko dla Twojej rodziny spraw, uczuć nosisz po swoim ojcu a on nosił po swoim ojcu , a ten nosił po swoim. Jesteśmy naczyniami pamięci i teraz: albo zatrzymujemy się na historii, albo bierzemy tę informację i spokojnie, w pełni świadomie kształtujemy nasze komórki, żeby pamiętały to, co uznamy za warte zapamiętania i przekazania dalej. A portret pradziadka Władysława jeszcze przez jakiś czas ze mną pobędzie, żebym po swojemu kształtowała te wartości, które i dla niego były warte zachodu. … jeśli uważasz, że ta nasza rozmowa to dobra inspiracja, to możesz autorkę podcastu wesprzeć czarną kawą. Przyda się, bo kufer ze starymi zdjęciami naprawdę jest duży i jeszcze tu nad nim posiedzę. Dziękuję. **** Sound Effect from Pixabay Sound Effect by Liecio from Pixabay Film emirhan bal z serwisu Pixabay
13 lipca 2023
Taka sytuacja: mam wakacje + festiwal = osiem minut w kosmosie. Nieśmiało zaznaczam, że Platon nam przypominał, że wszystko co mamy tu w realu jest reprezentacją tego, co znaleźć można w świecie idei. Nikt nie udowodni, że jakaś idea nie może przejawić się w realu. No. PS. warto posłuchać na sprzęcie, na którym będzie słychać jak dzielnie panoramowałam ten kosmos. Albo na słuchawkach. Dzięki Martha Mulawa Festiwal Góry Literatury 2023 #podcast #kosmici #annunaki Najpierw przedstawi się Marta – w dźwięku 😉 Teraz pora na skrót z Platona: główne założenia Świat stanowi odbicie prawdziwej rzeczywistości Rzeczywistość ziemska stanowi cień wiecznego świata idei. Miłość zmysłowa jest szczeblem dla miłości nadzmysłowej, czyli pięknej duszy, idei piękna. Idee to niezmienne i doskonale pierwowzory wszystkich rzeczy. Poznawanie to w istocie przypominanie sobie tego, co widziała kiedyś dusza w świecie idei. A teraz pora przypomnieć,że artyści, tacy zdolni ale i niezwykle wrażliwi na rzeczywistość cieni sprowadzają na ziemię kształty niesamowite, piękne i działające na patrzących. I oto nasza próba wyjaśnienie jak to działa. Jak można ściągnąć na tę planetę kosmitów, zostawić ich w kaplicy i wzruszyć tym sporą grupę człowieczych istot. Rozmowa w dźwięku.
11 lipca 2023
Zatem: do czego ten śmiech? Cóż... śmiech to klucz do…. ***  Do każdych drzwi istnieje klucz. Nawet gwiezdne wrota mają swoje „abrakadabra”. Wszystko, co zostało stworzone z intencją zamykania – posiada opcje otwierania. Do tego służą klucze. Te takie codzienne przedmioty, których dotykamy najczęściej. Nawet klucz elektroniczny, nawet system czytania siatkówki – to jest klucz. Na swój sposób dotykalny. Większość kluczy ma dopasowanie 1 do 1, ale istnieją klucze uniwersalne. I nie mówię o zestawie młodego włamywacza Mówię o… kluczach niematerialnych, ale skutecznych czary mary -- na scenę wchodzi śmiech *** Odcinek podcastu jako sztuka w galerii! Serio! Odpowiedziałam (radośnie. oraz optymistycznie) na OpenCall | Drzwi Zamknięte - LABA Festiwal | Tarnowskie Góry. I dostałam taką oto odpowiedź " Z radością informujemy, że podesłane przez Ciebie prace pojawią się podczas nadchodzącego wernisażu." -Organizatorzy dorzucili jeszcze na koniec: "Zapraszamy Cię do uczestnictwa w naszych letnich wydarzeniach "LABA" organizowanych na terenie Tarnowskich Góry w te wakacje. Więcej informacji w wydarzeniu: https://www.facebook.com/events/253357120652012/253357150652009/." Cóż - podcast to więcej niż podcast. przynajmniej ten mój, a wystawa 22/07 l 20:00 l Galeria Sztuki “Inny Śląsk” l WERNISAŻ: Wystawa “Drzwi Zamknięte” Śmiech to taka reakcja, która bardzo wpływa na ludzi. Śmiech, fala dźwięku, która naprawdę sporo może; śmiech działa w rejonach, w których tzw. szklany sufit, czy szklane drzwi, nawet jeśli się nagle nie otworzą, to się uchylą, staną się bardziej przepuszczalne. Śmiech – to klucz. Dlatego ludzie się tego uczą. I jak w każdej szkole jest ktoś, kto daje do reki narzędzie. Proszę – oto klucz. Proszę – sprawdź ten klucz w swoich drzwiach. W którychś. W różnych. Otwieraj. Baw się. Niektóre drzwi, sytuacje trudno otworzyć inaczej. Nabycie tego klucza nie jest takie skomplikowane, no słowo! Jak pisał filozof Thomas Carlyle: „W śmiechu jest klucz, którym jesteśmy w stanie rozszyfrować całego człowieka”. Śmiech pomaga przejść przez drzwi, które prowadzą do środka siebie. Poznanie siebie poprzez śmiech to klucz do uniwersum. Pamiętajmy o starożytnej maksymie – poznaj samego siebie, gr. gnothi seauton, łac. nosce te ipsum, maksyma pochodząca od siedmiu mędrców starożytnej Grecji, wyryta na frontonie świątyni Apollina w Delfach, spopularyzowana przez Sokratesa; - mądra, skuteczna, a przy okazji tego wątku filozoficznego, można wymruczeć swoje wątpliwości, zastanawiać się mruczą - ja lubię. Ale wracając do tego co zamknięte: nic nie będzie naprawdę zamknięte jeśli posłużysz się śmiechem. Z takiego punktu widzenia, punktu odczuwania — nawet przebywanie w ciasnej przestrzeni staje się czymś innym. Pamiętam z dzieciństwa, że można się śmiać w ciemnej piwnicy a staje się wtedy mniej straszna. Kiedy i gdzie można było ostatnio słyszeć Twój szczery, głośny śmiech? Twój szczery, głośny śmiech? Twój szczery, głośny śmiech? Twój szczery, głośny śmiech? *** Jogę radości w tej opowieści prowadziła Alina Ananda Kummer / uzdrawiajacewibracje.pl *** muz. https://freesound.org/ @milka.malzahn
8 lipca 2023
Rzecz o zabawie i przyjemności. Jakie to jest bowiem przyjemne! Są dni szare i noce kolorowe. Noce kupały, noce pełni księżyca, noce bezsenne, no…. Mikołaj Bierdiajew: „Noc jest nie mniej cudowna niż dzień, jest nie mniej boska; w nocy gwiazdy świecą jasno i są objawienia, które dzień ignoruje”. Zatem od teraz nigdy przenigdy nie ignorujmy nocy jako swego rodzaju placu ludzkich zabaw, bo ten odcinek jest o życiu towarzyskim. O takim, do którego się tęskni, którego się pragnie. Aktywność towarzyską , można odkrywać nieustannie. Nie ustawać w grillu z pakietem piwnym, nie ograniczać wyobraźni, dobrze jet zacząć od wizji, a przynajmniej tak twierdzi moja znajoma Monika ( poszukajcie jej saunogrodu) 0 Monika sierakowska, bo rozmawiałyśmy niedawno o tym czym i jaka może być zabawa budujemy wizję.  Takie samopoczucie – na wagę złota po prostuję nic dziwnego, że od wieków przydawała się do tego szczypta magii – patrz kwiat paproci, czy coś a skoro o kupalnocce – to Monika ma krąg znajomych i przyjaciół zafascynowanych zesłowiańszcza. Ich świętowanie, to nie grill. Oooj nie! Monika w dźwięku Jakie to jest przyjemne! Właśnie. Można to sobie powtarzać przy każdej adekwatnej okazji Nie tylko w święta słowiańskie, nie tylko przy grach i zabawach przy ognisku. Tak sobie mylę, że przyjemne są rożne niestandardowe aktywności. Zabawa słowem? O – to jest szalenie przyjemne nauka kreatywności - pierwsza klasa. Ostatnio zaglądam na slamy poetyckie, bo tu zabawy słowem mają delikatny wymiar rywalizacji, potrzeba szczypty odwagi.. Jak przy skoku przez palące się ognisko. Bożena Bednarek organizuje różne zabawy i wydarzenia ważne na mieście. I slamy poetyckie i zabawę podczas slamów widzi tak Bożena w dźwięku. I tutaj chyba jest przysłowiowy „pies pogrzebany” swoją drogą - skąd się to powiedzenie w ogóle wzięło, kto szukał miejsce pogrzebania psa. Jakiego psa…? No dobrze zabawa i zamyślenie, zabawa i nieprzysłowiowy pusty śmiech, ale – pełny śmiech, spotkanie towarzyskie, po którym pozostaje nam na długo fala zadowolenia, dopełnienia, przyjemnością. Oj tak – o to chodziło jak mówi Monika – jakie to jest przyjemne świętujmy kiedy tylko się da, świętujmy odważnie, świętujmy dla siebie, dla nich dla nas, bo echo naszego pełnego śmiechu, zadowolenia, radośnie – może kogoś podnieść na duchu , może komuś sprawdzić frajdę, może sprawić, że gdzieś indziej inni ludzie zabiorą się za zabawę. A jeśli macie sprawdzone patenty zabaw. Zostawcie pomysł w komentarzach. Komuś się przyda na pewno. A na koniec Przysłowie perskie Dzień ma oczy. Noc ma uszy. *** efekty https://freesound.org/ muz. purple-music.com
7 lipca 2023
Czy szepty będą nadal sztuką życia, pomocy, alternatywy systemowej, powrotu do tego co naturalne, instynktowne i mistyczne – okaże się za parę lat. Warto uważnie i z czułością dotykać tego tego tematu. Ludzie obawiają się czarnej magii bardziej niż czarnego charakteru, niektórych swoją drogą często popularnych ludzi . A przy okazji - szept wymaga ciszy, nie zgiełku. A Wielkie sprawy wymagaj a wielkich ceremonii, albo odwrotnie. W każdym razie często tak, gdzie nie pomagają systemowe rozwiązania – szepty dają radę. Prawdą jest, że ludzie szukają szeptuch, czasem po omacku, bez wyczucia, bez rozeznania, po to żeby zapytać – ale jak żyć, no jak żyć? Znam szeptuchę, która się naprawdę zna na rzeczy Ela Kuc - szepcze tuż nad Bugiem, i myślę że siła jej małych przekazów ma wytrwałość wody i tak sobie skapuje tym, którzy są otwarci, czujni i potrzebujący. I tak patrzę na te wszystkie publikacje, książki, poradniki, ogłoszenia zdejmowania klątw, rozmaite próby i sposoby podpinania się pod spuściznę kojarzoną z kobiecością, z bliskim kontaktem z naturą, z pogańskim, w rozumieniu nieco bajkowym i rytualnym traktowaniem życia – tak, teraz to jest żywioł. I trend. Na fali pewnego podejścia do feminizmu – także. I dlatego warto porozmawiać z szeptuchą o tym, czym szepty być mogą i jak to wygląda poniekąd od środka. Niedawno zasiadłam przy kawie z szeptuchą i zapytałam... Pogadałyśmy i zadumałyśmy się, bo taka perspektywa wymaga zadumy. Muszę przyznać, że świadomość pewnej błahości codzienności, a jednocześnie możliwości jakie codzienność ze sobą niesie – jest niesamowita. Żeby to odczuć, bo zrozumienie to tylko część przyjemnością dobrze jest sobie o tym porozmawiać. A tymczasem najnowsze dane są takie, że szeptuch w Polsce jest coraz mniej. Moda na szeptuchy ma się dobrze. Widzą to ludzie na Podlasiu, nie wiem gdzie jeszcze - aż tak to jest jasne. Parę lat temu robiłam rozpoznanie tego tematu na Białorusi i wówczas tam to nie była moda, to była praktyka. Piękna zresztą. Ale to inna opowieść. Za to u nas w falach oceanu netu można znaleźć o szeptuchach wszystko. Relacje, filmy niby dokumentalne, artystyczne, horrory, podejrzenia, prasowe doniesienia, poradniki typu: „10 METOD SZEPTUCH DO STOSOWANIA NA CO DZIEŃ.” I opracowania – np. „Jak w XXI wieku funkcjonują podlaskie szeptuchy, które zdrowie, miłość i bogactwo zamawiają u Boga” (Izabela Cieplińska). Wielka sprawa. No... baaaaa. Tak też widzi to badaczka Małgorzata Charyton, która w tekstach o szpeptuchach zwraca uwagę na to, że znikają stąd, bo nasze konsumpcyjne społeczeństwo nie sprzyja takiej aktywności, odczuwalne jest piętno chrystianizacji, no i jest propaganda. Kiedyś szeptuchy były obdarzane szacunkiem, albo bojaźnią, - teraz starsze kobiety nie znajdują swoich następczyń, a chętne młode dziewczyny wystylizowane na malowniczy folklor nie dotykają samego sedna i tajemnicy przykazu. Który bywa skuteczny. Teraz sobie pomyślałam, że to trochę jak z algorytmem – ktoś go pisze, wyznacza cel, nie wiemy dokładnie jak zachodzą procesy, ale to działa. PS kanał YT Ei Kuc UCaENBjZPnogVO1nc_rT8Ywg na FB https://www.facebook.com/ela.kuc muz. https://www.purple-planet.com efekty - https://freesound.org @milka.malzahn ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn
28 czerwca 2023
Tak, tu się pojawi burdel poetycki. I Reykjavik, i oczywiście - ludzie. Maj, pada, wieje… trochę tp słychać. Siedzimy w szklarni, która jest częścią kawiarnia, która jest częścią Domu Nordyckiego (The Nordic House — Reykjavik), który… Tak. to Reykjavik; tak to czysta poezja; tak, poezja; a robią tu i burdele poetyckie, bo sztuka to sprawa ciała, emocji, oraz takie państwowe dobro o czym opowiada Ewa Marcinek - pisarka, poetka do niedawna koordynatorka i kierowniczka projektów w Reykjavík Ensemble, międzynarodowej grupy teatralnej. Jej teksty są publikowane w islandzkich czasopismach, wystawiane na festiwalach i prezentacjach artystycznych wystawach sztuki w Islandii i za granicą. Ale skoro już siedzimy w tej szklarni, w dzień deszczowy podobny do innych dni, to mam śmiałość pytać tylko o kluczowe, życiowe sprawy. A przy okazji ta dekadencka wydaje się dobrze korespondować z sytuacją literatury nie tylko na Islandii. Muszę przyznać, że koncept poetyckiego burdelu brzmi wyzwalająco, wyzywająco i występnie, ale przecież to poezja potrafi zagrzać do walki, do zmian, kruszyć mury i przekraczać granice! Tak było od starożytności. No.. nie każda poezja, lecz teraz sięgamy po poezję, która łączy świat polskie i islandzkim Pijąc kawę w szklarni, pochylamy się nad książką Ewy Marcinek (Polishing Iceland book — Ewa Marcinek) ,żeby połączyć różne przestrzenie… **** post scriptum - poszukiwania inspiracji w Reykjaviku były możliwe z powodu zaproszeniu na 49 edycję International Feature Conference audiodoc , a partnerami tej wyprawy są Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok i Województwo Podlaskie efekty by https://freesound.org/, muz purple-music
25 czerwca 2023
Pytanie: czy zadepczemy ten świat, to nie tylko pytani o to, czy przetrwamy. To także szukanie sensu, wymiaru ludzkiego poczucia natury. I naturalnego poczucia ludzkości. Zatem... *** A przed nami czas piknikowy, oby pogodny i radosny, ale korzystając z tego dobra, które jest nam dostarczane przez przyrodę, przez w ogóle – środowisko naturalne - czy możemy zachowywać się beztrosko i nie włączać myślenia perspektywicznego? Mędrzec chiński żyjący na przełomie IV i III wieku napisał w swoim dziele nie bez przyczyny: „Kto zna działanie przyrody, ten żyję z nią w zgodzie.” A jak dbać o tę zgodę z naturą rozmawiam z Ewą Pirożnikow, która specjalizuje się w botanice i jest związana z Instytut Nauk Leśnych Wydziału Budownictwa i Nauk o Środowisku. Politechniki Białostockiej.
6 czerwca 2023
Konferencja o audio, czyli o tym jak można via audio o tejże konferencji. W tle - Reykiavik. To, co się wydarza, jest sumą faktów, ale ma jeszcze kilka innych znaczeń. Każda akcja posiada potencjał, który nazwanym poezja, chociaż nie chodzi tu o wiersze. Aktywność człowieka odbija się echem nie tylko w tym naszym rozpoznawalnym świecie, w teraźniejszości rządzonej przez logikę. Każde wydarzenie posiada głębię co której nie zawsze dociera się od razu. Zatem - tak, pojechałam na konferencję. I jest tu pewnie jakąś głębię, ale - nie…. nie dotarłam do tego ziarna poezji. Dlatego zacznę od faktów, bo czegoś trzymać się trzeba: Tak to prawda - to Jedno z ważniejszych spotkań poświęconych sztuce reportażu radiowego na świecie. I tak byłam W Reykjavíku na Islandii na International Feature Conference. 49 edycja Pojechałam tam na panel dotyczący rozmów o Ukrainie, z reportażem, który współtworzyła Asia sikorą i z koleżankami po fachu (pozdrowienia dla Dominiki i Oli) bo dobrze jest trzymać rękę pulsie świata audio. zZ Asią miałyśmy panelowe wystąpienie i zaprezentowałyśmy tę opowieść tak dobrze jak tylko byłyśmy w stanie. *** Reportaży do prezentacji - wraz z twórcami było siedem, więc po dwóch godzinach dyskusja nie miała szans się rozkręcić, bo widownia była juz mocno zmęczona. Szkoda. No szkoda. Sama konferencja nie wstrząsnęła moją wyobraźnią.. nie wiem jak to bardziej można… ująć? Każda akcja posiada potencjał, który nazwanym poezja, więc to nie była akcja z wykorzystanym potencjałem; ale ciesze się że zobaczyłam ludzie, którzy zajmują się dokumentem audio na całym świecie. na poważnie. z pełnym zaangażowaniem. Nawet było jedno spotkanie podcastowe. Niewiele nowego dla mnie z niego wynikło, ale usłyszałam jak, że np. w Stanach twórca podcastu trudzi się mając do dyspozycji dwóch dziennikarzy, dźwiękowca i kompozytora. I robi serię.. niskobudżetową. Ciekawą zresztą. Bot love polecam, Diego Senior to robi. To mi się wydaje do teraz szalenie poetyckie… z potencjałem A wracając do Reykjaviku: Polacy , których tam spotkałam żyją spokojnie, chwalą sobie. chwalą bardzo. I mówią, żę miałyśmy pecha z pogodą Zważywszy, żę przez tych 5 dni marzłam, mokłam i wiatr zrywał mi kapturek, z głowy - to tak. Zero pogodowego szczęścia. https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7240044122969574683?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7135047500897420806 *** konferencja; wymiana poglądów; przyszłość audio; w tę przyszłość to wierzę poza konferencyjnie, bo gdybym miała zaufać na bazie tych audycji, które słyszałam - to miałabym szybko porządną depresję. Większość opowieści to straszne, smutne relacje ze stanów bólu i smutku. rozumiem, ale nie mam siły. Szczególnie wtedy kiedy wieje, pada… Kiedy. Każda akcja posiada potencjał, który nazywam poezją — poezji jest stosunkowo niedużo. Czy było warto? Zawsze warto powiedzieć , że się jest, że się nagrywa, że ta część tego kraju gdzie mieszkać brzmi tak uniwersalnie. A poezja? Jest jak była, tylko gdzie indziej. [gallery size="full" ids="5618,5619,5620,5621,5622,5624"]  A godne reprezentowanie Podlasia na International Feature Conference audio doc reykjavik 223 było możliwe dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego. Organizatorami wydarzenia są Islandzkie Radio Ríkisútvarpið (RÚV) oraz Europejska Unia Nadawców (EBU). Reportaż “Melodia Zmian” to produkcja Polskiego Radia Białystok https://www.radio.bialystok.pl/reportaz/index/id/222883 Rain on Windows, Interior, B.wav” autorstwa InspectorJ (www.jshaw.co.uk) z Freesound.org, muz. purple-music.com   Tak, tu się pojawi burdel poetycki. I Reykjavik, i oczywiście - ludzie. Maj, pada, wieje… trochę to słychać. Siedzimy w szklarni, która jest częścią kawiarnia, która jest częścią Domu Nordyckiego (The Nordic House — Reykjavik), który… Tak. to Reykjavik; tak to czysta poezja; tak, poezja; a robią tu i burdele poetyckie, bo sztuka to sprawa ciała, emocji, oraz takie państwowe dobro o czym opowiada Ewa Marcinek - pisarka, poetka do niedawna koordynatorka i kierowniczka projektów w Reykjavík Ensemble, międzynarodowej grupy teatralnej, Jej teksty są publikowane w islandzkich czasopismach, wystawiane na festiwalach i prezentacjach artystycznych wystawach sztuki w Islandii i za granicą. Ale skoro już siedzimy w tej szklarni, w dzień deszczowy podobny do innych dni, to mam śmiałość pytać tylko o kluczowe, życiowe sprawy.   A przy okazji ta dekadencka wydaje się dobrze korespondować z sytuacją literatury nie tylko na Islandii. Muszę przyznać, że koncept poetyckiego burdelu brzmi wyzwalająco, wyzywająco i występnie, ale przecież to poezja potrafi zagrzać do walki, do zmian, kruszyć mury i przekraczać granice! Tak było od starożytności. No.. nie każda poezja, lecz teraz sięgamy po poezję, która łączy świat polskie i islandzkim Pijąc kawę w szklarni, pochylamy się nad książką Ewy Marcinek (Polishing Iceland book — Ewa Marcinek) ,żeby połączyć różne przestrzenie… **** post scriptum - poszukiwania inspiracji w Reykjaviku były możliwe z powodu zaproszeniu na 49 edycję International Feature Conference audiodoc , a partnerami tej wyprawy są Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok i Województwo Podlaskie efekty by https://freesound.org/, muz purple-music **** https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7240864418223901979?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7135047500897420806
23 maja 2023
Po pierwsze - znalazłam się w Reykiaviku na przemiłe zaproszenie, żeby powiedzieć parę słów o konkretnym reportażu.  Zainteresowane tym grono jest wielce szacowne, bo ściągnęła je tu 49 odsłona  International Feature Conference audiodoc 2023. Dziennikarki Polskiego Radia Białystok na spotkaniu twórców radiowych z całego świata w Reykjavíku P0 drugie - znalazłam się w Reykiaviku dzięki Stowarzyszeniu Edukacji Kulturalnej Widok i wsparciu Województwa Podlaskiego (#podlaskie.eu) [gallery size="full" columns="2" ids="5581,5582"] Po trzecie - znalazłam się w Reykiaviku po to, żeby znaleźć nadzieję dla artystycznej audiosfery.   patrzyłam i słuchałam, słuchałam i.. patrzyłam https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7235904787663867163?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7135047500897420806 A co znalazłam...? Niosą się przez świat słowa, dźwięki, historie; niesie się i to co w ten świat wysyłam. Kolejne opowieści dotykają głów i wyobraźni i nasączają ciało. "Słuchaj dzieweczko..." Właśnie. "Gdyby kózka nie słuchała....". Zatem słuchacze - łączmy się, w tych czasach to jest proste i piękne! Audio się liczy 🙂 A reportaż o Hani z Ukrainy, z którą tu przyjechałyśmy z Asią - trafiła w samo sedno. "Melodia zmian" - reportaż Miłki Malzahn i Joanny Sikory (radio.bialystok.pl) *** W Reykiaviku mają moc opowieści splecione z deszczu, wiatru i z krystalicznych przestrzeni. Zatem - podglądam co się da i ćwiczę "pierwsze zdania" w wersji audio https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7236292743658556699?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7096541073715447302 Świat audio w świecie elektro - pora podsumowań i nieoczywistości. Konferencyjna wyprawa po świadomość technologiczną, gdzie.turbina buczy, a wiatr hula jak zwykle. [gallery columns="4" size="full" ids="5588,5593,5589,5590,5591,5592"] droga do zielonej energii nie była już taka zielona, co widać tutaj... https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7237107669880835354 A wszystko się zaczęło w zasadzie dokładnie tak: Wymiana doświadczeń w dziedzinie audio-dokumentu może być zaskakująca, ale ostatecznie: czy zakładamy kask czy słuchawki — najważniejszy jest nośny temat. https://www.tiktok.com/@dziennikzmian/video/7240044122969574683?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7201420204395857414  
12 maja 2023
Speaking aloud about difficult emotions, about invisible convulsions of the heart - is not easy. In fact, it is a very difficult art that only a few have mastered.... What about me? No, I don't think so. 🙂 My language is Polish, so I wonder: is easier to express absolutely sincere, painful emotions in a foreign language.... ? I'm checking it out. P.S. Scientific research shows that when we use a foreign language, our decisions and judgments may be shaped differently than when we use our native language. I reached for the work of moral psychologist dr hab. Michał Białek from the University of Wrocław / Poland, who, as part of a grant from the National Science Centre, studies the so-called foreign language effect.
5 maja 2023
Tajemnicza może być Albania, nawet jesi świadomie uprawiamy “giro, giro” - to i tak najciekawsze jest spoglądanie na ten kraj przez trzecie oko. Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha. Poruszanie się po materii mamy jako - tako opanowane, ale świat ducha - to wciąż zagadka. Każdy z nią sobie radzi jak umie. Indywidualnie, zespołowo, narodowo. Rozumienie duchowej rzeczywistości jest uwarunkowane kulturowo, w jakimś stopniu. Przyglądam się temu, dotykam ducha miejsc, w których bywam ludzi, których poznaję, krajów, które chłonę, czasem w zachwycie, czasem w mniej oczywistych emocjach, ale zawsze w zdziwieniu, żeby tyle jest pomysłów i dróg do tego samego celu.  Rozmawiałam o duchowym obliczu Albanii z różnymi ludźmi, także z mieszkającym tam od 9 lat Robertem Gizą, który żyję wśród Albańczyków, mówi po albańsku, cieszy się ich zaufaniem i dlatego może widzi, że… oni widzą….. Jest w tym więcej niż coś, ale to byłaby rozkmina na dłuższy odcinek. Tymczasem nasza rozmowa miała miejsce na plaży w Orikum, w szumie morza, w odgłosach codziennej pracy sąsiadów zza płotu, a zaczęła się tak: rozmowa w dźwięku to coś jest tym czymś, za czym wielu ludzi tęskni przeogromne. No dobrze, to była taka niby zwykła, ale jednak niezwykła rozmowa o duchowości. Na Albanię można popatrzeć teraz z innej perspektywy. I przy okazji — zalecałabym to dżiro dżiro-chodzenie bez celu. Proste, cudowne i podejrzewam prowadzące co osobistej strefy relaksu, co jest przecież-przestrzenią aktywności ducha, mentalu, tego, co jest, chociaż tego nie widać. Bo kto określi na 100 % czym jest generalnie, nie indywidualnie — relaks? No dla każdego bywa troszkę gdzie indziej. Troszkę inaczej. Wrócę do pierwszego zdania-Nauka już wie, że składamy się z materii i ducha. Arystoteles twierdził, że forma nie może istnieć bez materii. Człowiek, jak każdy byt, składa się z materii i formy. Formę człowieka nazywa Arystoteles duszą. Duszę zaś określa jako wszystko to, co sprawia, że nieożywione pierwiastki chemiczne stają się żywą, czującą i myślącą istotą. Polecam taką lekturę w miarę lekką: tytuł “Związek ducha i materii. Naukowe dowody na istnienie rzeczywistości równoległych” - Danuta Adamska-Rutkowska. A w międzyczasie może… dziro dziro (giro, giro) w Albanii??
24 kwietnia 2023
Tak. To nieco ryzykowne porównanie: Albania i Rzeczpospolita Obojga Narodów, ale takie echo gdzieś tam... szemrze. To nie jest oczywiste echo. trzeba się wsłuchać (słuchać słuchać) i nie zamykać w ramach lekcji historii. Bo nie chodzi o podobieństwo w detalach, ale o pewien background, który badała, podążając za hasłem - życia duchowego w Albanię. Teraz. DZiś. A dziś nie jest ono mocno rozbuchane, było straszliwie tłamszone za rządów Envera Hodży, ale - jest. I ma swoje ciekawe odsłony. Najpierw warto zobaczyć, poczuć to, o czym mówił mi jeden bohaterów mojej podcastowej przygody: I rzeczywiście, do Bektaszytów można dotrzeć w Tiranie, chociaż ich siedziba jest na obrzeżach stolicy. Daleko. Ale można znaleźć drogę Dla chcącego... wiadomo. Przypominając sobie o tym wszystkich i oglądając też zdjęcia Marubiego, z muzeum fotografii w Szkodrze (notabene, bardzo ciekawe miejsce) - widzę tę spokojną otwartość na inne religie. Bez zacietrzewienia. [gallery size="full" columns="2" ids="5847"] I myślę, że kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów była krajem równie spokojnym w tym względzie. Naprawdę mieszkało tu przez wiele lat - wiele różnych narodowości, ale - trzon stanowili Polacy i Litwini, ale żyli tam też : Rusini, Ormianie, Żydzi, Niemcy Tatarzy, a także tak zwana : "ludność napływowa", a zatem : Włosi, Szkoci, Holendrzy a nawet Francuzi. Przez przeszło dwa stulecia wszystkie te narodowości tworzyły ogromny kilkumilionowy organizm państwowy i jakoś to działało. Do czasu, wiemy. Potem spokój był na wagę złota. A skąd to złoto i dla kogo - to już inna opowieść. A tymczasem, próbuję odczuć tę albańską otwartość - docieram do do siedzimy Bektarysztów w Tiranie.by tam usłyszeć”: nie przychodź nie przychodź, nie przychodź! Już tłumaczę - nie była ta fraza skierowana bezpośrednio do mnie. To część ceremoniału bektaszyckiego. Ale po kolei: Przypominam, że to odłam mistyczny islamu, budowany na szamanizmie , ezoteryczne, z elementami chrześcijaństwa także i motywami innych ścieżek duchowych. T Tiranie miałam szansę porozmawiać z babą Mondim, albański przywódcą religijny i ósmy Bektashi Dedebaba tegoż bractwa. rozmowę tłumaczyć Pan Astrit i oto tu jej fragment A 18 lat, symboliczny wiek w którym samoświadomość jakoś już jest wpisana w człowieka. Tak to jest w tej kulturze, ale samoświadome przyjęcie jakiejkolwiek ścieżki na pewno służy rozwojowi człowieka. Czy można się rozwija poza religijnością, cóż - a czy można poza kulturą.. cóż Jednak duchowe ścieżki Albanii prowadzą w jeszcze inne kierunki o których - opowiem już wkrótce.
16 kwietnia 2023
To jest wyjątkowy odcinek, nagrywany w samochodzie, na marginesie poszukiwań duchowości... w Albanii! https://youtu.be/KSWWR4Kw-Ic Tak, tutaj pejzaże mogą budować życie duchowe człowieka! Wystarczy się dostroić. Wystarczy wybrać się chociażby… na przełęcz Llegara. Nie jest to jakieś tajne, mistyczne miejsce, ale znana i popularna atrakcja turystyczna. Trasa trudna, wymagająca, lecz zapierająca dech. Droga, która może przypomnieć, że pejzaż ma moc zmiany człowieka. Chociażby - zmiany nastroju. I chyba wszystko co się dały w tym warunkach - zostało powiedziane; po resztę trzeba wybrać się w trasę osobiście. #Albania #przełęczLlogara #przełęcz #góry #morze Tirana #podróż #podcast #dziennikzmian #refleksje #krajobraz #moc Przełęcz Llogara - to jest niezwykle poruszające miejsce, nic dziwnego, że we wszelkim przewodnikach - nazywana jest najpiękniejszą drogą w Europie, O tym rozmawiałam też z mieszkającym od 9 lat w Orikum Robertem Gizą, który zna przełęcz lepiej niż doskonale. www.3borgroup.com **** Chyba wszystko zostało powiedziane po resztę - trzeba wybrać się w trasę osobiście. *** Richard Louv, autor „Ostatniego dziecka lasu”, zauważa: przyroda jest dla ludzi coraz bliższa abstrakcji niż rzeczywistości. Obserwują ją z ekranu, konsumują odwinąwszy z plastikowej folii, zakładają na siebie po kupieniu w sklepie i… ignorują. Przypłacają to stanem, który Louv określa jako zespół deficytu natury. *** Teoria regenerującego i leczniczego wpływu naturalnego krajobrazu jest wiekowa. Już Hipokrates twierdził że przyroda jest lekarstwem na każdą przypadłość. Zresztą już w starożytnym Egipcie leczono spacerami po ogrodach. W podręczniku „English Gardener” z 1699 r. doradzano, by spędzać wolny czas na aktywnosci w ogrodzie: kopiąc, sadząc i pieląc. I - jak podejrzewam - obserwując piękno natury. Zaś podczas II wojny światowej pionier nowoczesnej psychiatrii Karl Menninger wprowadził ruch ogrodolecznictwa (hortiterapii) w system hospitalizacji weteranów. [gallery size="full" ids="5538,5539,5540"]
14 kwietnia 2023
Durres jest brzydkie, ale jak widać - pięknie będzie. Już na ten sezon.już - tuż, tuż. Można jednak i teraz robić przystanek, wypić kawę na plazy: fale szumią, sprzęt budowlany - szumi. Dość kojąco. Optymizm nasycony słońcem katapultuje mnie dalej..dużo dalej. Za każdym razem! A w podcastach - inne powody katapultacji .I przy.okazji - nucę, choć nie przepadam za tym repertuarem, ale..... sen, sen Wołania coraz mniej W wolny odpływam sen Wołania coraz mniej Adriatyk zamknął się LOMBARD #albania #durrës #plaża #wakacje #adriatyk #wdrodze #podróż [gallery size="full" ids="5526,5528,5527"] Albania na tym etapie to takie: Hej, "poznaj siebie", Jedna z maksym delfickich zeszła z frontonu świątyni Apollina w Delfach i pojawiła się w Tiranie. W rozmowie z Babą Mondim. Wówczas to była darmowa, dobra rada, dla tych, którzy wchodzili na do Delf i pragnęli korzystać z wiedzy wyroczni. Teraz jest dla mnie hasłem otwierającym bektaszyckie światy... https://youtu.be/qDShsoj6MMU Zatem siadam przy Baba Mondim, trochę się denerwuję, bo to jednak "Jego Ekselencja", nasze fotele są daleko, więc wyciągam rękę z mikrofonem jak peryskop. Nad głową szumi nam klimatyzacja. Jest klimat. #Albania #bektashi #BabaMondi #podróż #Tirana podcast Tirana uchodzi za współczesną stolicę bektaszytów. To zdanie ustawiło mi kwiecień. Wyprawa - nieunikniona. https://youtu.be/H14vgjGxsfs Duchowość z gatunku - niepopularnych, oraz nieoczywistych. I próbując umówić się na rozmowę z głową społeczności bektaszyckiej, doszły mnie znienacka słuchy, że właśnie w Tiranie słyszano, iż w Białymstoku są... bektaszyci! Jacyś. Zaskoczenie, ale mistycyzm podlaski rozmaite ma oblicze. Na wszelki wypadek postanowiłam dopytać i przejeżdżając w pewną pogodną niedzielę przez Kruszyniany i Bohoniki, gdzie mieszka społeczność tatarska - zajrzałam w otwarte drzwi meczetu. I wywiało mnie właśnie do Tirany. PS. Czy jesteś ciekaw jakie duchowe wątki wplątały się w te zakątki?
7 kwietnia 2023
W tym mieście ramadan ma akcenty wielkanocne i nikomu to nie przeszkadza. W tym mieście świeci słońce i jest raczej weekendowy vibe niż cokolwiek innego. Miasto się nie narzuca, więc też nie będę niczego manifestować. Jestem. A Wielkanoc w tym sezonie się nie-do-wydarzy. Będzie jajko na pół gwizdka. A wielkie wypasione śniadania będą codziennie. Howgh. Tirana #albania #wielkanoc #wiosna #podróż Wszystko na co spojrzę - brzmi tu patetycznie. Góry wagnerowskie normalnie, pejzaże na smyki i perkusje. Drogi wiją się łagodnie pomiędzy przepaściami śmierci. I to wszystko jest jak najbardziej - w lokalnej normie. Widoki zagryzam kozim serem, nic innego nie miałoby sensu. Poza tym jak pisał Herbert: "niech mnie wydadzą dobre oczy pożerającym krajobrazom słowa co miały chronić ciało niech mi przepaści przyprowadzą“ #albania #krajobraz #góry #poezja #herbert Albania 2023 - relacja PDF Chwilowo jestem tiranką, pod tyranią czasu. Nieco. Podpatruję. Podsłuchuję. #podcast będzie. Chwilowo trzymam się blisko chodników, ale głowa wypatruje gór, sięga dalej; wciąż jeszcze pulsuje brzmieniem języka niepodobnego do niczego innego. Tirana Moja Albania #podróże
29 marca 2023
Tak, szczęka jest ważna, co do tego nie ma wątpliwości, jeśli się o szczęce w ogóle pomyśli. Tylko... kiedy się o szczęce myśli? I dlaczego? Rozważam tę kwestię krótko i obchodząc temat z uwagą. Dokąd mnie to obchodzenie prowadzi, tam zaprowadzę i Ciebie. Ps. Anię można znaleźć, szukają w sieci: "joginka w podróży"  ________________________ Chcesz wiedzieć więcej? Zajrzyj do mnie: facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahn moja strona: https://www.milkamalzahn.pl podcasty: https://anchor.fm/milkamalzahn Radio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chillout Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmian A zakulisowe życie ma swoje radosne ciekawe odsłony, na tym opiera się plotka, na zakulisowowości. Polityczne życie, jak podejrzewam, też dzisiaj się za kulisami, to co na scenie to tylko fasada. I też niejedna szczęka tutaj cierpi. Na pewno. Kwestia zębów mądrości to też problem dotyczący szczęki. Przypadek? Nie sądzę. Co do szczęk – znam wiele sposobów na luz, mogę doradzić – milkamalzahn.pl Szczękoszczęście coraz bliżej – Mariusz Lubomski. Fantastyczna piosenka. https://gra.fm/nowa-plyta-mariusza-lubomskiego.html
12 marca 2023
“Uchodźctwo każde jest inne, ale tak naprawdę jest podobne” - powtarzam po autorce książki, bo brzmi to tak prosto, a jest tak bolesną prawdą. Europa , widziana także jako mentalny kontynent - musi się z tematem zmierzyć, zintegrować, połączyć pamięć indywidualną ze zbiorową, bo wciąż są żywe rodzinne uchodźcze historie (to nagranie z kawiarni ze spotkania z Anetą Prymaką-Oniszk).  Doświadczenia uchodźctwa są mniej egzotyczne, mniej dalekie i mniej nieznane niż nam się wszystkim wydaje. A potem, pod spotkaniu usiadłyśmy przy kominku z Ewą Pirożnikow, współautorka publikacji - “ W cieniu Puszczy Białowieskiej. Ilustrowany przewodnik po międzywojennych dziejach lasu, jego włodarzy i mieszkańców”: - zadumałyśmy się nad kilkoma kwestiami Bohaterki odcinka: dr Ewa Pirożnikow autorka publikacji o historii lokalnej Puszczy białowieskiej i terenów, które obejmowała dyrekcja lasów państwowych w Białowieży Pani Widanow z Białowieży. Aneta Prymaka - Oniszk pisarka. Uchodźstwo to jest temat przeszłego świata, naszych rodzin, ale też aktualnego teraz. To temat przyszłości. To te zimne place przeczesujące nasza włosy wtedy, gdy myślimy, że to zwykły wiatr. Aha - a to wiatr historii. od tego biorą większe kłopoty niż katar. Trzeba mówić o dramatach, które dotknęły ludzi uciekających przed czymś dla nich strasznym, trzeba mówić i pamiętać o powodach, o propagandzie , która towarzyszyła kiedyś uchodźcom. I tak samo niestety -towarzyszy dziś. Po wszystkich stronach wszelkich granic. Ten naszej też. Ile w tej historii jest opowieści o strachu, o roli przypadku i plotki? Ile w tej naszej wspólnej historii jest siły, by pojąć, odczuć wielowątkową prawdę, by przeszło zrozumienie, czego nie warto powtarzać. I żeby to zrozumienie zostało zastosowane. Na nową książka Anety Prymaki-Oniszk bardzo czekam! PS. Warto chodzić na spotkania z ciekawymi ludźmi - live, nie online - i potem z ciekawymi ludźmi sobie porozmawiać. Polecam. dźwięki https://freesound.org/home/ https://www.purple-planet.com/licence-info
6 marca 2023
Są takie dni, gdy jest we mnie takie miejsce, taka szara strefa, nazywana przeze mnie, być może niesłusznie - ciszą, i ona zbyt łatwo chłonie netowy chłam. Jak gąbka. No, czarna dziura.  Niekiedy - gęstniejąca. To miejsce w zasadzie nigdy nie jest ciche i strasznie obciąż system nerwowy, który w trybie alarmowym zastyga, ogranicza ruchy kończyn, na rzecz ruchu gałkami ocznymi. Łapię się na tym, że to ten moment, gdy zaczynam oglądać film, który znam na wylot. Najchętniej stary. Odpowiednio stary, żebym się czuła młoda. Kiedy nie chce mi się ugotować niczego, a chleba już nie ma, a wizyta w sklepie jest nie do przeskoczenia. Chyba że w sklepie online. Ale to na pewno nie z chlebem. Ta szara strefa we mnie, chłonąc chłam, karmi się naprawdę byle informację, byle obrazem, byle sensacją. Potrafi nawet zabawić na pudelku, choć czuje niesmak i obejrzeć “Trędowatą” z 1936 roku biorąc na poważnie rozmarzenie Stefci. Jest to wszystko na tyle okropne, że w przerwie między tik tokami dzwonię po ratunek. Skarżę się na tę ciszę, a odzew mam taki… (odzew do odsłuchania) co taka cisza, co to szare miejsce ma wtedy chłonąć? Zbieram wszystkie pomysły na temat tego, czym zastąpić chłonięcia chłamu z netu? Dobra, jasna muzyka oczywiste, radosne rymowanki Terry Pratchett w każdej wersji książki Borisa Viana chłonąć można zdrową parę, (czyli sauna), albo vapować CBD świeże powietrze, dobrej jakości. Centrum miasta odpada. Nawet parkowwato zielone centrum. Komedie pomogą; zrównoważone jedzenie. Smaczne. Nieszkodliwe pod żadnym względem Miłość (międzyludzka, ale można głaskać kota, jeśli kot pozwoli) słońce (warto sprawdzić poziom witaminy D. ja suplementuję po sprawdzeniu) spacer boso po rosie takie tam. Tam i tu. Tu i teraz. Są takie dni, gdy jest we mnie miejsce, ta szara strefa, nazywana przeze mnie, być może niesłusznie-ciszą, ciszą.... Co w Tobie chłonie netowy chłam?
22 lutego 2023
Pchłę Szachrajkę” jestem w stanie cytować do dziś. Ale to była lektura na której zafiksowałam się tak, jak to czasem robią kilkuletnie dzieci. Znałam każdy wers i chciałam słyszeć tę historię na dobranoc, rano przed wyjściem do przedszkola i po południu.  Przynajmniej zwrotkę. Teraz się zastanawiam: czy pchła była moją guru od relacji społecznych? Oby nie. Ale jej stylem, oraz towarzyską odwagą wciąż się zachwycam. Oto urocza kobieta pozbawiona atutu urody i pochodzenia, która „miała życie ułożone znakomicie” – rządzi swoim światem! I ta poetycka, lekka fraaaaza Brzechwy. Pchła - marzycielka, konfabulantka „ale przy tym Polka” – bohaterka mojej dziecięcej wyobraźni. Ach! Za to niedawno zapytałam o lekturę dzieciństwa moją koleżankę, psycholożkę Magdę Sadłowską (polecam!). I tutaj pojawiła się nieco zwodnicza lektura. …. Pośmiałyśmy się, a ja wychodziłam za mąż za Winnetou mając lat jakoś jedenaście. Ale raczej widziałam go w roli guru, bo to była jedna z książkowych evergreenów mojego Taty, i na półce wciąż jest. Chociaż do Karola Maya nie wracam. Do szachrajki - tak. Co swojąrogą jest ciekawe. Jacy bohaterowie z dzieciństwa wydaja się Tobie dziś aktualni. Na wszelki wypadek odśwież sobie Pchłę szachrajkę. Wersja audio, darmowa, przecudowna sprzed lat, wciąż barwna i cudowna! Czytają: Irena Kwiatkowska, Stanisława Celińska, Edmund Fetting, Wieńczysław Gliński, Joanna Jędryka, Krzysztof Kowalewski, Piotr Loretz, Halina Michalska, Zdzisław Tobiasz, Mieczysław Voit. Jest na youtubie https://www.youtube.com/watch?v=ARDAnemW8vQ *** Szachrajka pijała z wprawdzie herbatki, ja potrzebuję czarnej kawy od czasu do czasu. Można mnie na kawę zaprosić klikjąc w link. Dziękuję. Miłka https://buycoffee.to/dziennik.zmian *** A zaduma nad bohaterami dzieciństwa pojawiła się, bo zapytała mnie o to Agnieszka z Ośrodka "Brama Grodzka-Teatr NN" w Lublinie, współorganizatora projektu - Książka to życie (Book=Life). *** muz www.purple-planet.com
13 lutego 2023
Komu bajkę, komu! Z imieniem dziecka, z inicjałem ulubionego kota, z akcją w miejscu, które lubicie, z bohaterami, którzy sprawią wam frajdę! Bajka dla Twojego dziecka! wyjątkowa, z ulubionym motywem. Bajka wpierająca. Bajka terapeutyczna. Tworzę też bajki dla dorosłych – magiczne, filozoficzne, z życzeniami, z wyznaniami, uczuciowe, miłosne, pocieszające itp. Na urodziny! Na imieniny! Na rocznicę! Na ślub (i odwrotnie). Na prezent. I bez okazji. Tworzę tekst, czyli wersja miniksiążeczki. Albo... audiobook! W formacie mp3, lub jako filmik ze zdjęciami bohaterów, do obejrzenia na YouTube. Taka opowieść może zadziwić Twoje dziecko, albo może być Twoją osobistą bajką na życie, może dyskretnie towarzyszyć przeżywaniu miłości lub smutku, może Cię głaskać wieczorami, albo dodawać energii w ciągu dnia. Może być talizmanem, lub dobrym życzeniem na życie. Możesz ją komuś podarować dla wspólnej radości, albo jako dowód zrozumienia i troski. Kreatywność jest rodzajem magii, która zmienia… nastrój. Zmiana świata wymaga dodatkowej aktywności, ale w moim zawodzie cudowne jest to, że mogę w sposób daleki od schematów wychodzić naprzeciw stanom i potrzebom ludzkim. Na aktualne niepokoje, na brak snu, czy nadmiar snu, dla dziecka, dla dorosłego – cykl bajek. te nagrania zostały zrealizowana dla festiwalu #Literobrazki, w opracowaniu dźwiękowym Marcina Karnowskiego, rysunek – Ola Buk. Jeśli ktoś marzy o własnej bajce (także dla dziecka) – można zamawiać. Na podstawie wspólnie (i zgodnie) ustalonych wytycznych: Tworzę bajkę; Nagrywam tę opowieść; Opracowuję ją dźwiękowo; Dodatkowo mogę zrobić nastrojowy fotopodcast. Ps. Mogę także przeczytać Twoje opowiadanie, Twoją bajkę. A moje materiały dla dorosłych brzmią tak: https://anchor.fm/milkamalzahn ceny zaczynają się od 250 zł, w zależności od długości tekstów (wykreowanie akcji, zapis, redagowanie tekstu) wytycznych dla bajki, dopasowanych do bohaterów, motywów rodzinnych etc. zapotrzebowania na konkretny klimat. nagrań do audiobooka (nagranie lektorskie, studio domowe) montażu  (+ wątki muzyczne) opracowania dźwiękowego opracowania graficznego ............... ................
12 lutego 2023
Piosenka powstała z pół roku temu. Jest wyznaniem. Jest o śmierci. Nie będzie ciężka, smutna, przygnębiająca. Będzie o miłości, oczywiście, jak to piosenki. Kończymy ją powoli, niespiesznie, w przypływach i dopływach kreatywności. Ona od tak dawna gdzieś jest w chmurze przejrzystych idei (Platon!:), więc ściągamy ją w real z uwagą i powoli, żeby się nie ukruszyła. [video width="1080" height="1920" mp4="https://www.milkamalzahn.pl/wp-content/uploads/2023/02/zapowiedz-piosenki.mp4"][/video] #piosenka #śmierć #podcast #muzyka Wojciech Bura
7 lutego 2023

Zdarza się, że jakieś spotkanie, rozmowa, dotknięcie tematu jest falą rozległą jak oceaniczna, a nie bałtyckim, szybkobieżnym ruchem wody. I wtedy jedna rozmowa ma wiele kontaktów. Uwaga - oto pierwszy: poza tym jest też inne opowieść Ania przeszła granicą Ukrainy i Polski - pieszo. Już nie dziecko, jeszcze nie dorosła osoba – zapragnęła znaleźć swoje miejsce na tej niespokojnej Ziemi. Od roku mieszka w placówce wychowawczej na Podlasiu. Opowiada o szybkim dorastaniu w tej krótkiej podróży do nowego domu, do nowych znajomych, języka, nowej szkoły. Ania stała się trochę bardziej dorosła, trochę bardziej ostrożna niż jej polscy rówieśnicy. Trochę mocniej trzyma się realiów. Dojrzewanie jest trudnym procesem i niejeden dorosły go niedokończył, ale Ania - opowiadając o sobie - jest autorefleksyjna. Oto lekcja wyborów z wojną w tle od przedstawicielki pokolenia, które wkrótce zadecyduje o tym świecie. https://www.radio.bialystok.pl/reportaz/index/id/222883 - REPORTAŻ DO ODSŁUCHANIA Każdy z nas parę razy dziennie patrzy w niebo. Czasem - dla relaksu albo z rozmarzenia, z ciekawości, bo coś leci (balon, samolot , pusta szeleszcząca reklamówka, gołąb (podejrzany gołąb) Patrzymy w niebo rozpoznając pogodę, lub obserwując kłębiące się chmury patrzymy w niebo podnosząc oczy na wieść o.. (tu wstaw elektryzującą cię informację) patrzymy z nadzieją, ja mieszkając przy granicy, obserwuję drony, ostatnio pojawiły się nowe, takie ciche) Zerkamy przez okno, szukając w niebieskiej płachcie nieba pocieszenia, wrażenia przestrzeni, gdy ciśnie nas zamknięte pomieszczenie, albo zamknięci ludzie. Niebo, to nie wszechświat, ale odruchowo, kiedy mówimy: wszechświat - szybujemy myślami gdzieś… w górę. Wszechświat to takie niebo, siła wspomagająca, przestrzeń pełna sekretów, ale gotowa spełniać nasze pragnienia. Znam taką niezwykłą nastolatkę, przyjechała do Polski z Ukrainy. Sama. Bez planu, bez znajomych. Teraz w Domu Dziecka czeka na swoją osiemnastkę, żeby zadecydować - co dalej.. Jeszcze jest nieletnia, ale już niedługo. Ania ma niezwykły talent do radzenia sobie z losem. Rozmawia z Wszechświatem i ja się od niej tego nauczyłam. A jej sposób jest konkretnie taki: 
6 lutego 2023
Sto lat…. Ale jakich? Mój bardzo mądry i życiowo ogarnięty kolega Piotrek powiedział mi ostatnio – słuchaj, spotykam się z oznakami starości i naprawdę – po co mamy sobie życzyć po 100 lat? A ponieważ też się spotykam z trudami starzenia - to pomyślałam - no kurcze, czy nie byłoby lepiej od razu dodawać – 100 lat w zdrowiu ( ale niby dlaczego wtedy tylko sto? ) albo – wielu lat szczęścia i innych przyjemnych stanów ciała i ducha… coś takiego a nie zwykłe, suche 100 lat.. i nic. Zdrowie. Na jedną nóżkę. Na drugą. I kolejne cztery nóżki... anglojęzyczne życzenie tak dla przykładu jest bardziej uniwersalne, ale pozostańmy na gruncie naszej tradycji i wymyślmy adekwatne do naszych czasów życzeniowe frazy... ***** Mnogoje lieta się u nas śpiewająca -  ukraińskiej „Mnogaja lita”, która jest wersją bizantyńskiego hymnu liturgicznego[5]. I nie ma takiego przekazu, że drzewiej królom dworzenie sto lat śpiewali. No nie ma, naprawdę. Nie ze względu na autora, bo autor - nieznany. Wg ZAiKSu muzyka i słowa tradycyjne, czyli nie jest to utwór chroniony prawem autorskim. No to.... Niech im gwiazdka pomyślności. aha - Banzai – japońskie hasło, oznaczające dosłownie „10000 lat (dla cesarza)!”. Pora stworzyć nową urodzinową tradycję. Naprawde. Może jak to się dził mówi ładnie – spersonalizowaną. Życzenie bowiem to bardzo poważna sprawa, jakże często się spełniają… przypomnij sobie... *** można kliknąć mi kawę - https://buycoffee.to/dziennik.zmian *** Music by RomanBelov from Pixabay https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com oraz https://uppbeat.io/browse/music/calm
3 lutego 2023
Drzemka ma moc, tak czy nie? Przypomnij sobie to ten moment, gdy odpuszczasz, odpuszczasz wszystko to, co trzeba było zrobić na teraz, ciało się nagle rozleniwia, potrzebuje ciepła, koca, i ciszy. I nie można już negocjować z ciałem. Nadchodzi pluszowa niemoc, z której obudzi się moc. Oto  drzemka. Nie ma idealnego zamiennika, chociaż pojawiają różne sposoby na restart. I może dlatego istnieją wątpiący w moc drzemki.  To nie ja.   Chętnie znikam z tego świata na krótko. Wylogowuję się. I potem  najczęściej niechętnie) - wracam do tego liniowego biegu wydarzeń, w którym uczestniczę na co dzień.  Lubię drzemki. Zresztą większość moich znajomych tak ma. Dopytywałam ostatnio. i....  (cytaty w dźwięku)  A z naukowego punkt widzenia -   Drzemka w środku dnia błyskawicznie usprawnia pracę mózgu. Oczyszcza pamięć krótkotrwałą i robi miejsce na nowe wiadomości. Poza tym poprawia szybkość reakcji i koncentrację. Podpowiadamy, jaka drzemka jest najskuteczniejsza. Specjaliści z NASA dowiedli, że zaledwie 26-minutowa drzemka, którą ucięli sobie piloci w kabinie statku, zwiększyła ich czujność o 54 proc., a o 34 proc. ich wydajność pracy. Do badania wykorzystano rezonans magnetyczny fMRI obrazujący pracę mózgu i na tej podstawie obliczono efekty. Dr Matthew Walker z University of California w Berkeley porównał zmęczony mózg do przepełnionej skrzynki e-mailowej.  Drzemka to.. naprawia. A po drzemce.. kawka? -  https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. Miłka, ziewania i inne efekty - https://mixkit.co/free-sound-effects
26 stycznia 2023
Zaczęło się od takiego maila od Andrzeja:, “Hej Podsumujesz proszę jak wyglądał muzycznie u Ciebie 2022 rok? ” Potem była rozkmina: co to w ogóle znaczy podsumowanie? Na jaką skalę? z Jakim punktem odniesienia. Dlaczego mam podsumowywać, skoro nic jeszcze się dla mnie nie skończyło? summa 1. «w średniowieczu: podręcznik obejmujący całokształt jakiejś dziedziny wiedzy» 2. «utwór artystyczny lub naukowy będący podsumowaniem przemyśleń i doświadczeń autora» summa summarum [wym. suma sumarum] «wszystko razem wziąwszy, podsumowując» Ostatecznie coś do czegoś dodałam żeby coś tu wyszło. A jak wygląda Twoje muzyczne podsumowanie? *** kawa do sumującej https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. www.purple-planet.com
16 stycznia 2023
Las jeszcze milczy do mnie, pluska sobie cicho dołem i bez przekonania powiewa górą. Mogę przycupnąć, żeby odebrać wszystkie sygnały, ale doprawdy - nie ma ich tak znowu dużo. Wbijam się w ostępy, pewna że nie dziabnie mnie komar - ale też nie zainteresuje się mną żaden żywy listek. Żubry zwinęły żagle po sylwestrowych fajerwerkach (tych juliańskich akurat) i zaszyły się jeszcze głębiej. W lesie spotykam milczenie i jest dziś takie jednak moje. @dziennikzmian #woda #rzeka #podcast #organizm #mindfullness #rozważania #polskipodcaster #krajobraz #podlasie ♬ Sound of flowing water (ASMR) 3D sound(938614) - MN Field Record "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć" - to teza z "Traktatu logiczno-filozoficznego" Ludwiga Wittgensteina. To mi milczy ten las . Wiosną się rozgada. Tą prawdziwą:) #las #milczenie #wittgenstein #podcast #Białowieża #puszcza #relaks #mindufullness #minicast Dziś po drugiej stronie mojej ulicy pasły się dwa potężne żubrzyska. Gapiły się na ludzi spokojnie i nie zmieniały żadnych swoich planów. Mają maniery smoków i potencjał pędzącego walca. Dlatego zaparkowałam nie tam, gdzie zwykle i chociaż widuję żubry, to te - oblookałam bardzo dokładnie. Rozpoznam je, jakby zrobiły mi stłuczkę i każę srogo ukarać. Ale teraz się pasą, jak, pardon, ale ... duże krowy A przy okazji - o tym, co żubra ma w nosie, w sensie bakteriolgicznym! https://www.youtube.com/watch?v=Y8lbBzLBAZY @dziennikzmian #żubr #zima #białowieskiparknarodowy #polskipodcast #podcast #polskipodcaster #przyroda #szacunek #podcast ♬ Wind sound effects (Nature, breeze, building wind, etc.) 05 - Rapid Fire Od rana mam zmierzch i obawiam się, że zmierzch ma mnie. Gruba warstwa szarych chmur oddziela błękit nieba od brudnej bieli ziemi. Przesuwam się w przestrzeni "pomiędzy", wciąż liniowo, wzdłuż... lecz z biletem do wszystkich wymiarów tej linii. Pozory mnie wciąż potrafią zmylić, a ciemna ściana lasu wciąż potrafi mnie zatrzymać. Zgadzam się na ten zmierzch ze względu na zimę dnia i nocy. Taki etap. Dziwię się, że mogę go zmieścić omiędzy rankiem, a jasnym środkiem nocy #metafora #zmierzch #las #poezja #wierszempisane #spacer #podcast #Białowieża @bialowieza_nationalpark @dziennikzmian #las #krajobraz #treść #mindfullness #relaks #polskipodcast #poezja #podcast #mądrość #refleksja #impresja ♬ Emotional (Instrumental) - BLVKSHP Autocytat z niewydanej powieści: "Nazywam się Bogna. Jestem bardzo zmęczona ludźmi. Każdy człowiek to wielka, piękna, boska tajemnica, ale przestałam widzieć to piękno. Widzę tylko tajemnice. I to przeważnie mroczne. Robię co w mojej mocy, zapalam dawno wygaszone światła, ale jeśli nikt nie podtrzymuje ognia, to każdy piec w końcu gaśnie. Za dużo wiem. To mnie męczy. Ponieważ wiem, co wiem, robię wszystko, jak należy. A tej jesieni doczekałam się kilku słonecznych dni, które mi powiedziały, że powinnam pojechać. W takich przypadkach nie pytam gdzie. (...)" #jesień #krajobrazypolskie #nastrojowemomenty #podcast #inspiracja #poezja @dziennikzmian #perspektywa #widok #oddech #impresja #mindfulness #poezja #podcast #dlaciebie #odpoczynek #krajobraz #chłonąćciszę #polskipodcast #horyzont ♬ Piano main dark and creepy horror song - ハシマミ @dziennikzmian #krajobraz #iść #chłonąćciszę #spacer #poezja #polskipodcast #mindfulness #jesień #odpoczynek #relaks #impresja #mindfullness #podcast ♬ City After Dark (Jazz Background Music) - rehegoosync
15 stycznia 2023
Jakie lubisz ceremonie?.. ale tak wiesz, szczerze! (można wpisać w komentarzu) *** Siła ceremonii jest niesamowita. (życie towarzyskie cz. 15) Starożytni lubili ceremonialne ceregiele, a i dziadowie nasi słowiańscy to lubili, ale w zasadzie nie o lubienie tu chodzi, ale o korzystanie z siły schematu, chodzi o korzyść karmienia mózgu wydeptanymi ścieżkami neuronowymi. Pomyślałam sobie o tym, bo święta, czy imprezy noworoczne, urodzinowe, imeninowe w sumie są naszpikowane ceremonialnością: od ceremonialnej gościnności - po religijne ceremoniały. W sumie - to tak nam to weszło pod skórę, że lecimy przez te schematy imprezowe na autopilocie. Aha - piszę to pijąc kawę - taką jak zwykle, w tym samym co zwykle kubku, o stałej mocy, jak zawsze - bez dodatków, o określonej porze, w określonym miejscu - moje picie kawy jest ceremoniałem. Małym, codziennym, ale…. czasami na autopilocie zatem tworzymy sobie ceremonię, żeby było miło, żeby było wyjątkowo, żeby ogarnąć swoje życie towarzyskie, ndać mu ramy, być może nawet - znaczenie rozmawiałam ostatnio także o tym, z Joasią Ciborowską Sanchez somelierką, sędzią w konkursach winiarskich, hedonistką fantastyczną…. XXX (rozmowa w dźwięku). Ach, wolność dla wszelkich przyjemności - podoba mi się! Mam zamiar o tym teraz nie zapomnieć . To zadowolenie jest kluczem. a ceremoniał tylko porządkuje miłe przeżycie. Nie może być treścią. i tak sobie o tym mysle jednym okiem szukając ceremoniałów niegastronomicznch - o - o sztandar koła łowieckiego - CEREMONIAŁ SZTANDAROWY POLSKIEGO ZWIĄZKU ŁOWIECKIEGO - i są w opisie ceremoniału: CHWYTY I KOMENDY DLA POCZTU SZTANDAROWEGO Poczet wykonuje chwyty sztandarem na wydawane przez prowadzącego uroczystość komendy, a w czasie ceremonii kościelnych i pogrzebowych samoistnie. Poczet sztandarowy obowiązują postawy: 1) Baczność (postawa zasadnicza), albo, zdrowie wg, indian z dżungli amazońskiej - Ceremonia Kambo" - umieszczenie pod skórą jadu amazońskiej żaby. Wśród rdzennych plemion substancja ta uznawana jest od tysięcy lat za naturalną szczepionkę, i git; ceremonia picia herbaty w chinach - to dopiero odlot stworzony na bazie ludzkiej potrzeby nawilżania ciała od środka; ceremonia podpisywania dokumentu u notariusza po obejrzeniu - Powodzenia Leo Grande - pomyślałam o ceremonii w intymności; albo no… mnóstwo jest tych schematów, ale, jak powiedziała Joasia - wolność, brak ram dla przyjemności - jest kluczem! No to wielu kluczy życzę. PS. a wsparcia mojej ceremonialnej kawie można uczynić korzystając z linka w opisie. Dziękuję. https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. www.purple-planet.com
10 stycznia 2023
Pożegnanie z przeszłością …nie dotyczy już tylko roku. I nie dotyczy jakiejś konkretnej przeszłości. Nadeszła pora pożegnania porządku naszego świata. Bardzo konkretnego. Poza tym - żyjemy w nieporządku już od dłuższego czasu. Czas pożegnać wszelką przeszłość. No już…. Niech znikają spokojnie sentymenty historyczne i myślenie, że hen… kiedyś tam, za króla Ćwieczka, albo za Piłsudskiego, albo za Gierka to było dobrze. Kobiety ładne były. Jedzenie smaczne. Sprawiedliwość jakaś lepsza. Dobrobyt jakiś łatwiejszy (filandia….Filandia (wiersz klasyka). Marcin Świetlicki. ) Było, jak było i żeby to pożegnanie nie trafiło w idylliczny sen o przeszłości, przekazany nam przez ukochanych dziadków próbujących wskrzesić swoją młodość; abo przez pierwsze poruszające filmy, pozostające pod skórą na dłużej…. Cofnijmy się w czasie. Nagrywam ten odcinek w Białegostoku, zatem tutaj się cofam.  W tym mieście w roku 1935…. codzienna prasa donosiła że… …….. XXXX były kłopoty… były wyzwania - wszystko już było. żegnam tamten świat. te emocje, schematy działań, niespokojne, codzienność, było, minęło było minęło, od teraz każdy nowy dzień jest jak nowy rok i tworzę nowe dni z nowych, nieużywanych wątków, fabuł, powiązań, nici danych, uczuć. co chcesz pożegnać/ cokolwiek to jest, zrób to teraz. **** Ps. pożegnania są wyczerpujące, więc mocną czarną kawę możne autorka postawić. Pod linkiem. Dzięki. *** muzyka - https://musopen.org/music
9 stycznia 2023
Pisanie piosenki świątecznej - to nie jest ciastko z kremem, bo nie można przesłodzić, ale i tak musi być kremowo ?. Można sprawdzić, Czy się udało, można nastroić siebie bardziej i bardziej i baaardziej świątecznie ?  A ponieważ nie jestem mistrzynią świętowania to... nadaję rytm i znikam ? Przynajmniej w teledysku ?. Tymczasem tu pięknie wszyscy śpiewają i .... świąteczniejemy sobie radośnie.    
4 stycznia 2023
A jednak – w mediach chodzi o nasze emocje. Klikbajty są ich wyrazem, pośpieszne, impulsywne komentarze. A jednak w meczu – chodzi o nasze emocje, o przychody nie nasze, o stan przegrania, który stanie się naszym,, choć przecież…. Czy o stan wygrania, który i tak zabiera w ilozjoland. Czy wiesz za co płacisz swoim emocjami, co robisz w stanie emocjonalnego rozchwiania? Co i jak myślisz. Dlaczego falujesz z tłumem w rytmie podanym przez kogoś, kogo kompletnie nie znasz? Co tak naprawdę, ale to naprawdę co – z tego masz? No taaak. A tymczasem można sprawić, że zapiję te gorzkie pytania równie gorzką kawą. Link do kawy https://buycoffee.to/dziennik.zmian  ****** Mecze, Aztekowie i iluzjoland. już pierwsze mecze piłki - mniej więcej – nożnej nie były czystą rozrywką. To większy temat był i nie chodziło tylko o ustawione rozgrywki i wielkie pieniądze (czy inny zamiennik walutowy). Dla Majów gra w piłkę była sprawą śmierci i życia. W tej kolejności. W okresie klasycznym, kiedy liczne miasta-państwa bezustannie toczyły ze sobą wojny, zawierały i łamały sojusze, mecze służyły podkreśleniu zwycięstwa nad wrogiem. Jeńcy byli zmuszani do gry ze zwycięzcami, a następnie byli składani w ofierze. Dla Azteków gra w piłkę oprócz aspektu czysto rozrywkowego, jeśli można tak nazwać związany z nią hazard, miała wymiar symboliczny. Po pierwsze, boiska stanowiły bramę do zaświatów. Z tego przejścia korzystali czasem władcy ludów zamieszkujących Mezoamerykę, jeśli polityka nie szła do końca po ich myśli. Czy raczej – by być bardziej precyzyjnym – gdy stawali w obliczu ostatecznej klęski. Ale dość tej historii, choć właśnie to jest źródło bijącego wciąż serca futboli, ba---- to tradycja, nie lekceważyłam tradycji, to hasło otwiera przecież tu wiele ludzkich serc. I czerpie ludzkie emocje. Przypomniałam sobie o tym w zatłoczonym pubie w centrum Glasgow, gdy Anglia przegrała z Francją na jakimś boisku hen w środku pustyni. Tłum, głowa przy głowie, sącząc alkohol, wzdychał w jednym rytmie, zaciskał pięści i wymieniał wieloznacznie pokrzykiwania, pohukiwania, oraz dobre rady skierowane do ekranu. Ludzie na znak podany z tafli tv reagowali konkretnymi emocjami, ich ciała przeżywały stres smutku, stres szczęścia, napięcie w każdym razie – skok kortyzolowy. I w każdym razie – na pewno na znak. Jednocześnie. Sterowany niewidzialną ręką. I nagle pomyślałam sobie, że ten nasz ludzki świat, w którym rzeczy wciąż ostatnio drożeją, ten drożejący świat - tanio sprzedaje emocje. Emocje są swego rodzaju kartą przetargową, ktoś ich bardzo potrzebuje - tak myślę, parząc na jak wiele sposobów jesteśmy stymulowani. Ktoś potrzebuje ludzi wprowadzanych w emocjonalny stan. Nie chcę teraz udawać, że wiem kto oraz czemu- ale wiem, jak skalibrowane są media. I jak w to wpisują się mecze. Dobry news jest tak skonstruowany, że zanim człowiek dowie się, o co chodzi - już pierwsze zdanie wbija się jak kotwica w mózg. I tam przez jakiś czas zostaje. Dobry czy niedobry mecz zabiera patrzących w podróż po cudzych stanach emocjonalnych żeby - wykorzystując neurony lustrzane – wywołać coś podobnego u odbiorców. Bardzo precyzyjnie. A my, odbiorcy, spoglądając znad kieliszków i pokali jesteśmy tacy... ulegli. Gool. Nie gol 😉 I zbliżenie na twarz chłopca na trybunach, który rozpacza. Bo ‘nie gol’ - szczerze rozpacza. I to rozczula od razy. A potem zbliżenie na krzyczącego i wykrzywionego piłkarza, który nie strzelił. A miał strzelić. I życie mu się wali właśnie. Traci fortunę - to na pewno. Powiedzmy sobie szczerze, ale szczerze – dopóki nie widzimy każdej zmarszczki tego piłkarza – to on nas nic nie obchodzi. Ale teraz, po ‘nie – golu’ – ten pan jest w stanie wywołać płacz także u dorosłych. Oczywiście, tego dnia kibice wyszli z pubu smutki, pokonani, jakby każdy z nich naprawdę brał udział w grze, a nie wstąpił do p pubu ze znajomymi, po pracy, a przed kolacją. Emocje, to specyficzne zaburzenie. Mówi się,ze ktoś jest emocjonowany – i nie jest to koniecznie komplement, działać w emocjach – nic dobrego w sumie, istnieje takie określenie nawet – rozchwianie emocjonalne, prawda? *** https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com Bibliografia: 1. Renata Faron-Bartels: Ludzie i bogowie Ameryki Środkowej, Ossolineum, Wrocław 2009 2. Curt Wilhelm Ceram: Pierwszy Amerykanin. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1977 3. Timothy Laughton: Majowie. Życie, legendy i sztuka, National Geografic, Wydawnictwo G+RBA, Warszawa 2002 4. Wojciech Lpioński, Historia Sportu, Warszawa 2012
30 grudnia 2022
Rzym zimą - trzeba jeść???? To jest taka zachęta do potraktowanie kulinariów w sposób wyjątkowy. Można do tego dodać scenografię Rzymu, można wymyślić sobie inne punkty odniesienia. Ta rozmowa niech będzie szeroko pojętą inspiracją. Dla mnie była. Do teraz czuje głód. Głód ciekawego menu. Głód podróży. Nawet małej. Niekoniecznie tam... Ale koniecznie z Basią 😉 basiakaminska.pl wersja podcastowa tej wyprawy     
21 grudnia 2022
Bajka to nie bujda, ale niektórzy opowiadają bujdy piękne, jak bajki inni- bajają o karierze, o miłości, o idealnym życiu, które jest bujdą. Znam takich, którzy traktują bajki niezwykle lekceważąco, jednocześnie uprawiając wiele bajecznych zawodów, albo tworząc niesamowite życiowe opowieści, z krainy fantasy. Albo z krainy horroru.  Co nie jest bez sensu – bo bajki mają okrutne wątki.. zwroty akcji mrożące krew w żyłach, nie po to, żeby mrozić, ale po to żeby wyskoczyć ze strefy komfortu, zmienić punkt widzenia, pojąć coś więcej, szerzej, inaczej. No kto pamięta baśnie Andersena. - opowiadam bajki. I traktuję je poważnie. I lubię zahaczyć bajką o moje własne życie. A są sytuacje, gdy bajam dla innych. Przepraszam za jakość nagrania, ale to testy mikrofonu mnie zawiodły - tu jednak, proszę zauważyć, wyraźnie apeluje o zaniechanie kłótni na rzecz dobrej bajki XXXX i zadziałało. Nad wszystkim jest - JEST – bajka. Za każdym razem inna. Ufam mocy metafory tym razem, małej grupce młodych ludzi opowiedziałam o Sinobrodym. Głównie chciałam przestrzec dziewczęta, by zaglądając do najgłębszych piwnic używały dużej dawki światła samoświadomości, kaganka z zaufaniem do siebie i kilku życiowych zaklęć. Takich zdań – kluczy do własnej strefy ciemności XXX No nie. Młodzież o Sinobrodym nie wiedziała nic. W sumie mogłam tu zatem rozwinąć skrzydła, co doprawdy zrobiłam. Bo uważam, że archetyp ten nie jest wykopaliskowy, wciąż , pod różnymi przebraniami, zdarza się dziewczętom spotykać Sinobrodych. Ale że słuchali mnie też sympatyczni chłopcy, to wersja została poszerzona o pozapłciową uniwersalność tej legendy o żądzach, o obietnicach, o nie słuchaniu intuicji i innych całkiem ciekawych wątkach. Jednak najpierw był wstęp, bo na samym początku to była walka o uwagę, wiadomo. Jak to wżyciu.   XXX Bajki tutaj nie będzie, bo.... bo każda opowieść funkcjonuje w określonych warunkach, dla określonych ludzi tą chwilą. Bajka nigdy nie jest taka sama. Jest wypadkową czasu i relacji Opowiadającej ze Słuchającymi. Na tej linii dzieje się najwięcej i najciekawiej. Ale na tej linii popsuł się mikrofonik. Szukam kolejnego. Nie mniej, ciekawa jestem – jaka jest Twoja własne bajka? Do czego jej używasz? Czy o niej w ogóle pamiętasz. Świat bajki zasila wyobraźni i kawa. Kawę autorka można postawić klikając https://buycoffee.to/dziennik.zmian Dziękuję. muz. purple -planet
18 grudnia 2022
Gdy umierają domy. #202                 Gdy przeszłość patrzy na nas bystrym okiem.., trochę tracimy rezon, ale i tak lubimy – my, ludzie – oglądać stare domostwa, zabytki, umierające domy, dzielnice, światy. Chociażby Pompeje, taka duża turystyczna atrakcja, chociażby siedziby Azteków, chociażby wsie w okolicy Czernobyla. To parę lat temu był hit turystyki..... hm..... wyczynowej. Czy wprawy do slamsów Delhi…. Gdy umierają domy – budzi to w nas niezwykłe emocje, skojarzenia, tęsknoty.  A ty, jak reagujesz na umierający dom? *** Gdy umierają domy, to my, ludzie czujemy jakiś taki żal. Nawet jeśli to nie są nasze domy. Nawet jeśli w nich nigdy nie byliśmy. Nawet gdy nie są piękne. I nigdy nie były! Ale czujemy żal... Dlaczego? Czy to tęsknota za szczęśliwym życiem, które tam sobie wyobrażamy? Czy to pragnienie zatrzymania czasu? Czy to instynkt życia, który odrzuca przemijanie. Czy to strach przed porzuceniem? Ktoś porzucił ten dom, dom porzuca ten świat. Nigdy już tu nie wróci. Gdy widziamy umierający dom na chwilę zatrzymujemy oddech, czasem - przystaniemy, czasem wydarzy się więcej niż westchnienie... znam miasta których biedne dzielnice, opuszczone kwartały  - przyciągają zwiedzających. A w egzotycznych miejscach, w gorącym klimacie, opuszczone przez ludzie miejsca malowniczo zabiera przyroda, natura sprzymierzona z czasem. Ludzie stają w takich  miejscach w zdziwieniu, zachwycie,  tęsknocie, smutku i czym tam jeszcze. Zwiedzamy ruiny zamków, chociażby... Ruiny życie nie lubimy. I bardzo słusznie, ale po po takie mocne, intrygujące, inspirujące wrażenia z umierania domów - można pojechać do Hawany. Pytałam o Hawanę niedawno Martą i Piotra Popławskich . Wprawdzie nie rozmawialiśmy o ruinach, ale nie dało się tematu malowniczego upadku tego miasta pominąć, XXX o hawanie w dźwięku 😉 Lubimy stare  samochody. Lubimy stare domy... jak świat długi i szeroki. Ludzie starych – jeśli mają piękne twarze rzeźbione dobrymi emocjami i wzrok bystry, i mądrość wszystkich sów oraz sfinksów…. Ale – wracam do głównego wątku: gdy umierają domy, to my, ludzie czujemy ciekawe emocje. Tak naprawdę, stawiamy wtedy na życie, na radość, ale...... (ale w dźwięku:). ..... link do mocnej, a nieodzownej kawy - https://buycoffee.to/dziennik.zmian  dziękuję. ***  muz. https://www.purple-planet.com
10 grudnia 2022
Co Ci czyni cisza? banalnie wiem banalnie będzie jak  przyznam się że tęsknię  za ciszą, za taką pustą, ale przytulną wielką halą w głowie, gdzie można być i nic więcej. być i nic więcej/ być i nic więcej być i nic więcej Ale kiedy wpadam do tej hali – i echo oddaje mi mój przyspieszony oddech to… czuję się nie swojo.  Pragnę ciszy. I niepokoi  mnie…. Cisza. Kiedyś, opuściwszy swoją codzienność  - pojechałam po ciszę do Krakowa, spotkałam Roberta Kasprzyckiego, który zna się na dźwiękach prześwietnie a on mi powiedział tak:  XXXX – Robert mówi w dźwięku! I proszę nie wierzyć w tę prostotę Robertowi Kasprzyckiemu. Pochodzenie z jakiejkolwiek gospodarki nie determinuje snobizmu, tak jak i słuchanie Bacha. Są badania powalające traktować to jako pracę kognitywistyczną:) W 1993 r., kiedy trzej naukowcy z University of California odkryli tzw. efekt Mozarta -  czyli udowodnili, że 10-minutowy fragment sonaty tego kompozytora może przyczynić się do wzrostu umiejętności rozumowania czasoprzestrzennego. A stały kontakt z muzyką w zasadzie kształtuje nasze struktury mózgowe. Niektóre rejony w mózgu zawodowego muzyka są po prostu większe, np. spoidło wielkie, łączące obie półkule wpływające m.in. na koordynację ruchów, czy obszary w płacie skroniowym odpowiedzialnym za przetwarzanie bodźców słuchowych. A o wręcz nadprzyrodzonych możliwościach ludzi pracujących  muzyką piesze pięknie w książce „Musicophilia" neurolog brytyjski Olivier Sacks. Aha – o dobrych wpływie muzyki na nasz układ krążenia też są badania. IX Symfonia Beethovena, 169 kantata Bacha oraz arie, takie jak „Nessun dorma" Pucciniego z opery „Turandot" oraz „Libiamo nei lieti calici" Verdiego z „La Traviaty", wpływają na częstotliwość oddychania, aktywność serca i ciśnienie krwi. Jeśli zgodzimy się, że dźwięk jest wibracją i że wibracja oddziałuje na każdą cząstkę naszego istnienia, wówczas zdamy sobie sprawę, że dźwięk słyszą nie tylko nasze uszy (…)mówi dr Mitchell Gaynor, dyrektor Medical Oncology and Integrative Medicine w Cornell Cancer Prevention Center w Nowym Jorku. Poza tym, taka podstawa: przecież pierwotnymi stanami i obiektami ciszy i milczenia, z których wyłania się istota muzyczna, mówiąca i milcząca, śpiewająca i tańcząca są wibracje i szumy kosmiczne i przyrodnicze, głosy i szepty ludzkie oraz ich instrumentalne spontaniczne lub skondensowane ekspresje. Więc co wybierasz. Ciszę, czy dźwięczne dźwięki? W jakiej audioprzestrzeni dzisiaj nabierasz sił? *** kawę można wysłać 🙂  https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz i efekty https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com
27 listopada 2022
Zaczęło się od podejrzenia, że nie mam litości, konkretnie zabrzmiało to tak jak w dźwięku:  I stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą…  Ale co to dokładnie jest… litość? W języku polskiego katolicyzmu mnóstwo jest zlitowania, ulitowania i litościwości, ale co współcześnie nam się z litowaniem kojarzy? A- jeszcze oczywisty jest cytat z Bułhakowa, dla mnie - przecudny, ale mistrza i Małgorzatę szalenie poważam ding dong, cytuję: "– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) – Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus. ” Michaił Bułhakow z książki Mistrz i Małgorzata Malownicze, ale w sumie nie na temat, poszukuję bowiem litości. I dla utrzymania powagi tematu sięgam po ’Dżumę’ Alberta Camusa cytuję:  Człowiek męczy się litością, kiedy litość jest bezużyteczna. ding dong Bezużyteczność jest kluczowa. Rozkminiliśmy to sobie skracając pewną i tak nie za długą podróż, ale wyszło, że: litość jest to uczucie równie przykre dla ofiarowującego, jak i dla przyjmującego. Nic nie wnosi. Nie jest realną pomocą. I jeszcze litościwie toleruje to, nad czym się litujący lituje. Litujący zawsze stawia się jakby wyżej od tego, nad czym/nad kim się lituje. Ktoś jest lepszy, wiadomo Zatem - niepotrzebna jest litość. Stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą i nie mam litości.  Aha, jeszcze jedno skojarzenie - dobry film klasy B -  Bez litości to- produkcja 2014 rok - zrobiona na podstawie serialu McCall z drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, teraz - z Denzelem Washingtonem w roli głównej, rzecz o byłym asie amerykańskiego wywiadu próbującym odbić przyjaciółkę z rąk gangu rosyjskiego, poprzez wymierzanie sprawiedliwości  na nich samodzielnie i bez zahamowań No.. i czy o to w życiu chodzi? Niech epoka, w której słów litość była potrzebna - wreszcie się skończy!  A film, dla rozrywki można obejrzeć. I wrócić do Mistrza i Małgorzaty. Zawsze! *** link do mojej kawy -https://buycoffee.to/dziennik.zmian *** muz. https://www.purple-planet.com PS. no to... Jak przyjmujesz sytuacje, gdy ktoś się nad Tobą... lituje?
12 listopada 2022
Rozłupana poganka – listopadowe nastroje. PS. tu nie ma lokowanie produktu, montowałam w dzień zaćmienia słońca i mnie też zaćmiło, program montażowy doznał szoku i zamontował mi znak wodny, choć mam wykupiony bez. I nie chciał sprawy odkręcić. trudno. Wyjątkowa okazja. Proszę zamknąć oczy i po prostu spokojnie posłuchać.... DZIĘKI 🙂 *** Halo, tu listopadowe nastroje… Tymczasem delikatnie zmieniłam koordynaty zaglądając na Litwę i po raz kolejny – zachwyciły mnie pogańskie ścieżki, miejskie parki pełne Światowidów i Mokoszy, kapliczki - ilustracje prastarych archetypowych bajek. Ani przemijanie, ani wiele śmierci, ani polityka – nie wykasowały tego rytmu.. tamtego rytmu – z naszych wspólnych ciał, bo mamy z przodkami bezpośrednie łącze komórkowe. W pewnym sensie mobilne 😉 strumień informacyjny. O - to przy okazji – tak szumi woda, płynąca jak czas, w parku w Druskiennikach. Siła, moc, pęd i bezkompromisowość jest w tym szumie, w tym przemijaniu. Niech ten szum nam potowarzyszy….. Tymczasem staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, napotkanej na ścieżce edukacyjnej dla dzieci – stoję i się gapię. Czas sprawił, że pękła jej głowa (chyba ze zdziwienia nad współczesnością, na wysokości serca wyrosła jej zgrabna, biała huba – stoję i czuję echo melodii oddechów naszych przodków. Ten niezwykły szum. Oto Świat rozłupany na pogańskie baśnie i twardy realizm w posypce z religii (którejkolwiek z oficjalnych). Świat mroku i miłości, zbutwiałych krain i przytulnej omszałości. Patrzę w oczy każdej z rzeźb, mających w sobie więcej życia niż... (gryzę się w język i połykam kroplę krwi). Świat rozłupany - i przez przestrzeń międzyrozłupową, oglądam spokojny krajobraz: jeziorko, ściana lasu, mokre jesienne liście, spadające z zasypiających powoli drzew. I rozumiem każdą z historii tych drewnianych istot, rozumiem... każdym centymetrem skóry, składając hołd pamięci komórkowej i baśniom, tym kluczom do tej prawdy i tamtej historii. Więc patrzę na drewniane postaci, archetypowe charaktery z legend i baśni, którym pozwolono z nami być aż do teraz, które poruszają treści zastygłe w nas na samym początku. Na początku istnienia linii rodowej, której jesteśmy częścią. Czuję się jak kropka nad I, siadając na ławce przypominającej smoka. No dobrze i teraz najważniejsza, najbardziej listopadowa sprawa: te pogańskie legendy wciąż uczą, bawią i tłumaczą co i jak – trzeba tylko podejść do nich z szacunkiem, z wiedzą, ze tą pieśnią praprzodków szumiącą strumieniem krwi w moich żyłach. Pogańscy nieświęci – prawdziwe cienie dawnych prawdziwych ludzi – to takie drogowskazy na bardzo ciekawej i nieoczywistej trasie, po której porusza się moje (i twoje) ciało w czasie. I – przeczytałam kiedyś taką istotną myśl, że nasze ciała są w bardzo niewielkiej części naprawdę, naprawdę nasze. Stanowią wypadkową DNA wszystkich, (baaaardzo wielu) przodków. Popatrz jak zbudowane jest drzewo genealogiczne…. I powiększ je w wyobraźni… milionkrotnie. Z tego wielkiego, z tych gałęzi przeżyć, - jest to moje ciało. Historie, opowieści, strachy, radości odziedziczone po przodkach są w tym DNA , cale sterty cudzych sposobów na życie, które próbujemy wyekstrahować, albo które wręcz uważamy z własne, bo.. z dziada pradziada. Te emocje i oceany myśli. Kiedy umiera ciało – reszta człowieka nie unicestwia się, nie znika, jest dostępna kolejnym pokoleniom. Logicznie. Jest na łączach, na niciach DNA i w pamięci komórkowej. No i staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, jak przed pomnikiem nagrobnym tego co już było, i przez szparę w jej rozłupanej przez czas i naturę głowię widzę spokój, widzę siebie, widzę przodków, których niniejszym - żegnam na wieki. Ja to ja. Oni to oni. Ja to ja. Oni to oni. Listopadowy nastrój tworzy przedtakt takiej małej, cichej rewolucji. Stare pieśni mogą wzruszać, ale już na mnie nie działają. (szum) A ty o czym myślisz w okolicy 1 listopada? *** myślę także o kawie, żeby mnie kawą wesprzeć, kliknąć można tutaj - www.buycoffee/dziennik.zmian
29 października 2022
Koncert podcastu Dziennik Zmian  szczypta awangardy, dużo przyjemnego jazzu i mocno poruszającej, bezpośredniej poezji. Taki wyjątkowy koncert podcastu jest możliwy tylko dlatego, że to niezwykły podcast! „Dziennik Zmian” jest wciąż rosnącą serią miniaudycji będących odpowiedzią na szare oblicze codzienności. Ta szarość - to tylko pozory.  Ostatnia z wersji "Dziennika Zmian" została zarejestrowana w Polskim Radiu Białystok w grudniu 2023. Każdy taki koncert jest inny, a ten był wyjątkowo przyjemny 😉   W wersji scenicznej - także się rozwija - z koncertu na koncert nabiera barw i znaczeń. Cudownie wybrzmiał także na festiwal Wschód Kultury - Inny Wymiar w Białymstoku. Na początku było słowo. A słowo przyniosło zmiany. I było zmianą. Taka to księga...w dźwiękach. 🙂 Dziennik Zmian w formie podcastu powstał po to, by ulżyć głowom i ciałom słuchaczy w przyciężkawej codzienności. Dzięki wsparciu stypendialnemu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wybrzmiały pierwsze odcinki. A kiedy stypendium się skończyło – Dziennik Zmian popłynął już sam. Nooo, nie sam. Ze mną i z elitarną grupką Nielicznych. Ale połączenie poetyckiej obserwacji z mini-fabułami okazało się intrygujące dla wielu słuchaczy, dzięki którym trafił na listę nominowanych przez słuchaczy do nagrody „Podkaster 2020 i 2022 roku”. Podcast jest intrygującą, pozasystemową i nielogiczną dźwiękową przystanią. I jest w stanie opuścić sieć i zaistnieć w wersji Live! Są na to dowody. Można ten podcast zapraszać do siebie/dla siebie/w sobie - w wielu odsłonach 🙂 [audio mp3="https://www.milkamalzahn.pl/wp-content/uploads/2022/10/Zaproszenie-na-koncert-podcastu-_Dziennik-Zmian_-Milki-Malzahn-i-zespolu-Corka-z-Mezem-1.mp3"][/audio] Autorka, we współpracy ze świetnymi jazzmanami tworzy wydarzenie łączące Slam poetycki, z jazzem i dźwiękową formą radiową. Autorka współpracuje także z Wojtkiem Bura i tworzy opowieści z muzyką elektroniczną, klubowe klimaty+ prawdziwe poematy! Opowieści Dziennika Zmian kilkakrotnie już wybrzmiewały w wersji koncertowej: 2022 - na  festiwalu Podlasie Slow Fest  oraz cyklu "Bieckie Barwy Poezji" w Bieczu, 2023 podczas Festiwalu Wschód Kultury / Inny Wymiar w Białymstoku.  Tak zachęcaliśmy do zajrzenia na nasz koncert w 2022 roku: A tak wyglądało życie zakulisowe  w 2023 roku w Białymstoku: W finale koncertu pokazaliśmy utwór - żarcik. I było tak miło, że chyba pociągniemy ten wątek. Poetom się podobało, oto dowód 😉 Każde wykonanie jest kompletnie inne, na co mają wpływ  - muzycy, miejsce, nastrój i pogoda (ducha). Wersja premierowa w ekstraskrócie i w kompletnie innym składzie niż aktualnie proponowane odsłone Dziennika Zmian;  To dowód na to, że podcast jest elastyczny, nośmy, zaskakujący i pasujący do najdziwniejszych okoliczności.      Z każdym razem w unikalny sposób przenosimy podcast na scenę! Temat przewodni: Jak zobaczyć i zapamiętać poezję tej (ponoć) szarej codzienności? Umiemy to, więc namawiamy do spojrzenia przez nasze uszy. „Dziennik Zmian” jest szczególnym przewodnikiem po kadrach tego nieco dziwnego świata; to miękki sposób na „twarde fakty”, bo żaden fakt nie jest na tyle bezwzględny, by nie dało się z niego wyłuskać poezji. A to przynosi ulgę/radość/wolność od… (wstaw to, czego nie lubisz). Słyszymy, jak wszystko, co nas otacza, tworzy rodzaj wiersza, pisanego właśnie dla Ciebie. Usłysz i Ty  O wykonawcach: Miłka O. Malzahn – filozof, dziennikarka, autorka wielu rozmaitych tekstów oraz nie mniej rozmaitych książek; bywa wykładowcą, łączy nieoczywiste nauki o ludzkiej aktywności twórczej, prowadzi kanał podcastowy Dziennik Zmian. https://www.milkamalzahn.pl/biorgafia-milka-malzahn/ Tworzę te mini-audycje, żeby było można dotknąć tego, co jest poetyckie w naszej rzeczywistości. Dziennik Zmian jest dźwiękowym zapisem pozornie zwyczajnej i pozornie szarej codzienności. Są tu refleksje, detale z życia wzięte, są zaskakujące brzmienia, bo świat bywa zaskakująco nieoczywisty. Znajdziesz tu krótkie fabuły, inspirujące rozmówki, oraz absolutnie swobodne myśli. Naprawdę - nasz dziwny świat jest fascynujący, a brzmi tak…  relaksująco! Uwierz mi. Albo nie wierz. Posłuchaj. Dziennik Zmian zaprowadzi Cię do tego, czego się nie spodziewasz. Wszystko jest poezją, prawda? Za oprawę muzyczną odpowiada w projekcie Rafał "Boni"Boniśniak – perkusista, kompozytor, aranżer i producent muzyczny.   Fascynat kultury i muzyki afrykańskiej. Jako perkusista na profesjonalnej scenie zadebiutował w 1992 roku. Od tego czasu współpracował z wieloma wybitnymi artystami. Występował na festiwalach w kraju i za granicą, m.in. w Szwecji, Słowacji, Niemczech, Litwie, Ukrainie, Kanadzie, Malawi oraz Zambii.Ważniejsze nagrania fonograficzne obejmują ponad 50 albumów, w tym 12 nagranych z własnym zespołem New Day, z którym z powodzeniem koncertuje w latach 2003 – 2020. Na swoim koncie ma dwie wyprawy do Afryki, gdzie zgłębiał tajniki gry na instrumentach afrykańskich. Autor ponad 100 kompozycji - w tym piosenek, muzyki do spektakli teatralnych, muzyki do programów i audycji telewizyjnych oraz radiowych. Wieloletnie doświadczenie jako producenta muzycznego zaowocowało realizacją i nagraniem kilkudziesięciu płyt, organizacją znakomitych koncertów tematycznych takich jak 100-lecie Bitwy Gorlickiej, Cepeliada 2012 czy DOBRE BO GORLICKIE. Obecny wiodący projekt muzyczny to Nikifor muzyką malowany gdzie fascynacja twórczością prymitywisty Nikifora Drewniaka zobrazowana została muzycznie w postaci 12 jazzowych kompozycji. [gallery size="full" ids="5784,5785,5786,5787,5788,5790"] [gallery link="none" size="full" ids="5326,5322,5324,5325"]    
29 października 2022
Życie towarzyskie to rodzaj aktywności, na którą mamy wpływ, ale nie całkowity. Czasem wspaniałe spotkania wydarzają się znienacka, w miejscach nieoczekiwanych, z powodów - totalnie nieoczywistych. I krótka pogawędka w ruinach - odpala wyobraźnię, wyjaśnia scenografię, a do tego pozostawia wrażenie niezwykłości.  Tak, to jest mały towarzyski cud i może wydarzyć się w każdej chwili. Masz w sobie tę gotowość i czujność....? Bohaterką tego spotkania jest Pani Cecylia, chodząca sama, o zmierzchu po zapuszczonych ruinach i jeszcze bardziej zapuszczonym wielkim dworskim parku pod Krynkami (Podlasie). Gdzie to jest? Ach....na zachód od rzeczki Nietupy, nad wpływającym do niej strumieniem, przy lokalnej drodze łączącej wsie Ciumicze i Sanniki, na terenie łagodnie opadającym ku południowi do strumienia, w sąsiedztwie istniejącej od XVI w. II połowy XIX w. wsi Żylicze Wielkie, a nieopodal wsi Żylicze Nowe (zwanej również Odźwiernikami) Ufff. Warto tu zajrzeć 😉 ps. Tam, gdzie staliśmy, rozmawiając - akurat nie było karczmy. Karczmami Krynki stały w dawnych czasach! Nie zostało z tego w zasadzie nic, ale od czego jest wyobraźnia ?! *** kawa , która nie rujnuje zdrowia https://buycoffee.to/dziennik.zmian *** efekty https://freesound.org muz; https://www.purple-planet.com/tracks/cobwebbed *** W pewnym sensie mam się ku ruinie. Taka skłonność. A to bynajmniej nie rujnuje życie towarzyskiego, bo nagle, włócząc się po ruinach można poznać , w odatku kogoś, kto się zna na 16-wiecznych karczmach, a to jest naprawdę niesamowita wiedza. I nastraja dobrze.. Do życia towarzyskiego. Zatem - w ruinach (opowiemy o nich jeszcze) między otworem dawnych drzwi, a dziurami dawnej podłogi z podpiwniczeniem spotkaliśmy panią Cecylię...
24 października 2022
Lubię mandale, ten powtarzający się wzór, ten ruch obrotowy, ta historia i idea. w zasadzie wiele idei, która za mandalą stoi. Lubię mandale w obrazach, w działaniu, w biżuterii. Jestem w mandalowym loomie, ruchu, koncepcie, który koncentruje moje myśli na żywiołach. Odkrywam w sobie ogień. Odkrywam powietrze, ziemię, wodę.  Trochę medycyna chińska, trochę świat równoległy, dzięki któremu coraz bardziej pojmuję wszystkie światy tego świata. W tej mandali o której myślę chodzi o marzenia, a ktoś mądry kiedyś mi powiedział (i trzymam się tego do dziś) , że nie ma co marzyć o konkretnych rzeczach. Lepiej sobie wymarzyć, zaobserwować, wystarać się o stan. Jeśli jestem zmęczona, to moim marzeniem jest pełne rozluźnienie ciała, przyjemność poczucia totalnego luzu, regenerację skóry, która staje się miękka i gładka. Poczucie pełni i porządku. - zamiast - ej, chcę wyjechać na Gran Canarię. Oczywiście wyspa byłaby cudowna , ale może dobre wiatry czują dla mnie piękniejsze miejsce , które zadziała jeszcze lepiej. Daję Dobrych wiatrom pełną wolność w doprowadzeniu mnie tam, gdzie potrzebuję, a nie gdzie sobie wydumam. To znaczy - być na fali... Zatem marzę na fali - wiem w jakim stanie chciałabym być, a reszta - nie mnie w tym stanie usadowi! W necie jest taki skrócony poetycki przepis, na marzenie w kręgu mandali, tego ruchu o dwóch twarzach - twarzy marzycielskiej i uśmiechniętej i twarzy medialnej, tracącej pieniądze na nie wiadomo co, na.. marzenia? Ej… zamiast weekendu na Kanarach. Tak, wybrałam marzenia. A tekst pieśni jest w dźwięku. (dzięki Dorotko) * możesz postawić mi kawę - kliknij tu 🙂 https://buycoffee.to/dziennik.zmian
14 października 2022
Ciepły powiew epoki schyłku. Wiedziona niesprecyzowaną tęsknotą , w doborowym towarzystwie zawitałam do sklepów, w których kwitło konsumpcyjne życie, niby taki większy sklep na rubieży, pulsujący pragnieniami, a dziś…… Wymijając zgrabnie coraz mniej kuszące półki wymieniłyśmy z panią U. kilka wiekopomnych uwag: uwagi w dźwięku Bitwy o buty nie stoczyłyśmy z nikim. Może dlatego, że po okresie prosperity mamy w swoich szafach wystarczająco dużo butów, by przechodzić kilka sezonów, będąc pewnie mniej trendy, ale za to - ciepłą stopą. To jednak nie wyczerpało tematu i nie uleczyło tego specyficznego schyłkowego niepokoju.  Dlatego, znalazłszy się w towarzystwie mojej Mamy i pani E. Nie omieszkałam zagaić... rozmowa w dźwięku ależ.. jesień jest piękna i optymistyczna – i warto to zastosować jako zalecenie – to czucie jesieni właśnie tak i tylko tak.. bo sutki uboczne przeżywania tej pory toku w oparach nieopanowanej melancholii mogą być ograniczające. Taka melancholia czasem jest jak cieniutka mgła, unosząca się nad wszystkim na czym się oko zawiesi… albo jest jak smog spowijający ciasno głowę. Według mnie i pani E. jesienie, AD 2022 – ma posmak epoki schyłku, choć jeszcze w ziemi drzemie ciepło przegrzanego lata, ale w powietrzu unosi się jakiś delikatnie duszący pył, osadzający się na języku, niekiedy wpadający do oka, które będzie łzawić. I ustalmy, że nie będą to łzy smutku za półkami pełnymi szalonych butów, lecz łzy radości, że przed nami etap sensownego poukładania wszystkiego po nowemu. Według mojej Mamy – zgodnie z cyklem. Cóż będzie pięknie i dobrze, bo niepięknie to już było. *** kliknięcie w kawkę 🙂 - buycoffee.to/dziennik.zmian *** muz. https://www.purple-planet.com/tracks/future-idyll
12 października 2022
Pieniądze są dobre, ale.... O pieniądzach, ściśnięciu, o wszystkim, oraz o wyprawie do teatru. po prostu pewnego poranka poczułam, że mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba, posiadam to, czego potrzebuję i już. Ja nie wiem, może to się nazywa dojrzałość? Albo nie wiem, że umarłam i jestem w niebie, to się w filmach zdarza. To czemu nie ma się zdarzyć w życiu? Ostatecznie wyobraźnia ludzka korzysta z komponentów rzeczywistości, tylko je ektrachuje, wzmacnia, przekracza ramy. Więc poczułam, że mam wszystko co trzeba, ale jestem oczywiście otwarta na ulepszanie mojego świata i żadne cyfry, waluty sturty tuty - nie mają na to wpływu. Płynność jest tym, co tworzy moje „mam” oraz „korzystam”, współbuduję tę płynność z innymi, nadajemy jej wszystkie kształty świata, i – co ciekawe – kształty dramy – jest jakoś premiowany. Ale unikam. Premie nie są tym, co wzmacnia we mnie sygnał dopełnienia. Płynność to naturalny stan rzeczy, uczuć emocji, ciała, które się zmienia, mentalu, wiary, wiedzy…. Na terenie dramy – zmiana to zawsze przyczynek do tragedii: bo było dobrze a teraz nie wiadomo jak będzie, a teraz to jest drama i na nic innego nie ma miejsca. po prostu pewnego poranka poczułam, że teren dramy to kompletnie nie moje podwórko, na moim wszystko mam i nic mnie nie ściska. Myślę o tym, w czasach nerwowego przeliczanie dochodów, unikam patrzenia na kurs franka, bo to na franka i tak nie wpłynie, nie na tego w każdym razie.  Mam mniejsze cyferki, a i tak mam to, co trzeba na teraz. Potem przypłynie i moja płynność na to płynie zareaguje. I teraz dopowiem coś z mojego płynnego życia towarzyskiego, w którym fajni ludzie opowiadają fajne rzeczy, albo niekoniecznie fajni – fajne. Żeby chodzić do teatru przeważnie trzeba mieć pewną płynność finansową i ta sztuka mi się daje, więc zobaczyłam przedstawienie Doroty Stalińskiej, aktorki świata, który zastygł trochę, przeminął, ale wciąż odbija nam się czkawką. I to bywa kabaretowe. Stalińska próbuje łączyć kabaret Post-PRLowski z dramatyzmem Edith Piaf, a przy okazji trochę poruszać szare komórki szanownej publiczności. Nie choć się wdawać w szczegóły, ale generalnie jest to opowieść o braku , o tych naszym społecznych, uwspólnionych dramach, w których czujemy, że nie mamy tego, czego trzeba i że zupełnie nie jest tak jak trzeba i że rządy są winne i byłe żony (mniej więcej). I że dobrze mieć dużo cyferek na koncie, choć niby szczęście nie dają, ale -mrugnijmy oczkiem – dają. O wtedy afirmacja, zresztą dobrze skonstruowana – przyciąga te cyferki. I warto przecież bo lepiej tak, niż wcale’ I aktorka ćwiczy to z widzami, ładnie całkiem, a brzmi to tak (rymowanka w dźwięku) dobrze skonstruowana afirmacja potrafi przywrócić płynność naszemu światu, naszym myślom, ale taka mini modlitwa do dobrego pieniądza nijak ma się do tego spokoju, pewności, błogiego faktu pojawiającego się znienacka, że mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba. Od przedszkola uczą nas rożnych rymowanek, ale ta najważniejsza droga nie jest wysiłkiem, wyskandowaną komendą dla rzeczywistości – to droga ciszy, przepływu, spokoju… całego dobra, które po prostu wypływa ze środka i tworzy nurt w którym– no, będę nudna: mam wszystko co trzeba jest tak jak trzeba. Każdy z nas ma swój nurt tego stanu. Dostępny 24h. *** zaprosić mnie na kawę można klikając tu https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. www.purple-planet.com  
6 października 2022
Manifest literacki miał wielkie znaczenie w dziejach kultury pierwszych zwłaszcza dekad dwudziestego wieku, co miało związek z działalnością artystycznych grup awangardowych. W Polsce przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia XX wieku manifestowano znakomicie. W szerszej perspektywie warto wspomnieć manifest Filippo Tomasso Marinettiego (opublikowany w 1909 roku w „Le Figaro”), rosyjski – „Policzek powszechnemu smakowi” (Władimira Majakowskiego i Wielimira Chlebnikowa), polski „Nuż w bżuhu” - wszystko to były niemałe skandale, do tego posługiwano się retoryką rozkazu i łamano konwencje. Nasz manifest nie zapisze się w historii literatury, ale.. może ulepszy Twoje życie towarzyskie? Opowieść zmieściła się w siedmiu minutach To ostatnia odsłona cyklu – życie bardzo towarzyskie. To pewnie nie jest moje ostatnie słowo w tym temacie, bo temat  wydaje mi się super ważny i bynajmniej nie rozrywkowy jakość naszej cywilizacji zależy od życia towarzyskiego. No serio! Gdybyśmy byli towarzyscy w sposób świadomy, jakościowy, budujący, harmonijny, równoważący emocje, przynoszący satysfakcję i szczęście – to… no wiadomości życie towarzyskie tworzy relacje, nas tworzy, wspomaga balansowanie emocji, a to jest super ważne. Niedanowo przeczytałam, że: (…) główne nurty psychiatrii i psychologii, ale też i ruch samopomocowy bazują na niesłusznym założeniu, że nasze dobre samopoczucie wymaga opanowania umiejętności samodzielnego radzenia sobie z emocjami. Fachowcy twierdzą, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie doprowadzić własnych emocji to równowagi; w dobrym towarzystwie udzielając się mądrze towarzysko – to jest prostsze. Zatem w dobrym towarzystwie próbowałam ustalić najistotniejsze kierunki budowania swojej, NASZEJ towarzyskości.  W tym spotkaniu rozmawiałyśmy byłyśmy kameralnie: ja , Olga Dorota i Madzia, ale byłoby fajnie porozmawiać o idealnych spotkaniach towarzyskich w większym gronie. Tymczasem oto nasz mały  manifest, oprócz spotkań na wspólną relaksacyjną drzemkę – zawiera też takie punkty bum! Spotykamy się po to, by było nam fajniej po – niż przed doceniamy wspólne zainteresowania i nie obawiamy się łączenia w tematyczne grupy; lubimy się, wszyscy, choć na rożne sposoby w rozmowach szukamy inspiracji, a nie porównywania; poruszamy także tematy abstrakcyjne traktując codzienność, jak trampolinę, a nie jak platformę z wątkami narzekaniotwórczymi; stawiamy na wymianę i towarzyską różnorodność nie obawiamy się sięgać na gry, te planszowe i nieplanszowe niczego nie wymuszamy, szczególnie na sobie mamy odwagę wychodzenia poza dotychczasowy towarzyski schemat patrzymy sobie w oczy z przyjemnością pogłębimy wiedzę o sobie, a nie o innych, ale jesteśmy towarzysko empatyczni Bum! Co jeszcze uważasz za ważne, dla fajnego życia towarzyskiego? Bum! I możesz zaprosić mnie na pokoleniową kawę 😉 https://buycoffee.to/dziennik.zmian Bum! muz. www.purple-planet.com
1 października 2022
Życie towarzyskie cz.3  ----- poczucie braku i aktywny pas miednicy. Kiedy sama siadam do stołu, to brzmi mniej więcej tak…:) Owszem, ten stół akurat służy mi za biurko, przy którym nagrywam. moim towarzystwem jest wyobrażanie sobie idealnych słuchających. Bardzo fajnych, rzecz jasna A tak może brzmieć zasiadanie do stołu podczas spotkania towarzyskiego: razem, wspólnie, zbiorowo, grupowo, kolektywnie, zespołowo, solidarnie, wespół Rozmawiamy, jesteśmy dość blisko, chcemy być w kontakcie, wynosimy ze spotkania dobre myśli, dobre emocje, lepszych siebie…. Teoretycznie. Gdyby każde, każdzutkie spotkanie (przy stole zasiadania) przenosiło takie efekt - to ten świat byłby jeszcze lepszym światem. To każda chwila dnia byłaby miłą, w różny sposób miła, w natężeniu rozmaitym, ale z potencjałem na plus. Wiadomo, że minus też trzeba zajawić, żeby bateria dawała energię, ale skupienie na tej energii, wydobycie światła, tak indywidualnie, tak dla siebie i dla bliskich - to jest budowanie fajniejszej rzeczywistości. Realnie. Nie mówię tu metaforą. Bo człowiek jest elektryczno - magnetyczny (do pod-czytania - Homo electronicus prof. Włodzimierz Sedlaka), Ostatnio zasiałam przy stole w takim fajnym towarzystwie i rozmawialiśmy o spotkaniach towarzyskich. Wiadomo. Mam teraz zajawkę taką… 🙂 . I ustaliliśmy, że do tego, żeby w tym byciu wspólnym, kolektywnym, za stołem czy bez było fajnie - potrzebny jest wspólny mianownik, jakaś płaszczyzna, po której każdy może się w miarę komfortowo (uwaga - komfort jest istotny!) zatem - komfortowo się poruszać.  W naszej kulturze na stół wjeżdża alkohol, który wprawdzie równa w dół, ale jest skuteczny jako platforma porozumień i nieporozumień, jest też w otwierający i pobudzający do aktywności towarzyskiej. Przynajmniej do pewnego momentu. Problem w tym, że kompresuje człowieka. Doprowadza do redukowania finezji i wrażliwości towarzyskiej i sprawdza człowieka często do podstawowych instynktów. Stąd awantury o tzw. moją prawdę, oraz bezsensowny seks. Instynkty. Stąd, że skompresowania, bierze się zjawisko, obserwowane chyba nie tylko na Podlasiu, gdy podczas np. wesela, profesorowie, fani jazzu i finezyjności w sztuce, około 23 w nocy ruszają tańczyć disco polo. Nie ma co się dziwić. Skompresowali się i teraz do głosu dochodzi nade wszystko - aktywny pas miednicy. Zatem - potrzebna wspólna płaszczyzna bycia przy stole, może być to płaszczyzna kulinarna -to dla smakoszy na przykład, w każdym razie powinna towarzystwo windować w górę. I teraz kluczowa rzecz, do której wspólnie doszliśmy - zasiadać przy stole powinni CI, którzy są swobodni, otwarci na innych, akceptujący różnice - słowem - pozbawienie poczucia braku w sobie. To słowo - poczucie - jest ważne. Bo możemy się różnić doświadczeniami życiowymi, osobistymi, zawodowymi… i być z tym OK. Bez porównania. Bez myślenie - ooo, ta - to się napodróżowała, a ja tylko po brzegu Bałtyku…. i już pojawia się takie ścisk, a przez ściśnięte gardło - może przecisnąć się jakaś drobna złośliwość. A to otworzy drzwi podobnym aktom porównawczym u innych w tym towarzystwie. I tzw. atmosfera skiśnie. Klucz do świetnego towarzystwa to , tak mi się teraz wydaje, to namierzenie u siebie poczucia braku. Braku czegokolwiek, tej jakiejś ludzkiej luki i pilnowania, żeby jej nie było widać - to utrudnia radość z bycia z ludźmi. Trzeba namierzyć, zneutralizować, zobaczyć samych siebie w najlepszym świetle i podzielić się tym światłem z radością, z pewnością, że - czego jak czego, ale własnego światła nigdy nie zabraknie! Bo.. sami je produkujemy (pstryk) A ty jak myślisz? *** Chciałam jeszcze rzucić światło na ten link w opisie, dzięki któremu możesz zaprosić mnie na kawę. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Dziękuję. ***
27 września 2022
Życie bardzo towarzyskie cz. 2 https://buycoffee.to/dziennik.zmian Człowiek to istota społeczna, świruje od nadmiaru samotności, rozkwita w dobrej relacji. Odpowiednie towarzystwo - to troska wielu pokoleń i tego nic nie zmieni. Nawet internet, nawet sztuka cyfrowej iluzji. Ciepło ludzkie dąży do ciepła ludzkiego i to jest piękne. Niestety forma tego dążenia potrafi się deformować, wychładzać ludzi, odczulać czułość, lub zwyczajnie - nasze spotkania puste są i niekonieczne. A przecież życie towarzyskie - to szalenie ważna część naszego bycia w świecie. I nie można lekceważyć jakości takich spotkań, pomijać ich wpływu na nasze samopoczucie i na losy świata. A zauważyłam pewne lekceważenie, nieuważność, niestarannie się, pójście na towarzyską łatwiznę.  Jest jeszcze gorzej: profesor Heinrich Zimbermann napisał w swojej książce „Próba nowego określenia zjawisk społecznych" , że  “(...) ludzie łączą się ze sobą w grupy głównie po to, aby rozmawiać o innych ludziach bądź innych grupach. A podstawową komórką organizacyjną wspólnoty jest silna potrzeba tego, co Zimbermann nazywa „celową wypowiedzią o danej osobie, do której odnosi się negatywna charakterystyka”, czyli czegoś, co w zasadzie można spokojnie nazwać „obgadywaniem”. A przy okazji ta negatywność jest jak magnez, bo autor książki zbadał pisma Ojców Pustyni, i doszedł do wniosku, że pustelnicy nieustannie źle wypowiadali się o Kusicielu i mamidłach, a wypowiadając te negatywne uwagi, łączyli się w grupy, tworząc osobliwą, ale jednak - grupę społeczną - zwaną niewidzialnym kościołem, społecznością ducha. Jak zwał tak zwał,  na negatywie to było budowane, hodowane na ograniczeniach życia towarzyskiego, no, chyba że mamidła można by uznać za rodzaj pewnego koleżeństwa. Zostanę przy tym arystotelesowskim określeniu, że człowiek to istota społeczna, i świruje od samotności, a rozkwita w dobrej relacji. I dobra, świadoma relacja - to sprawa  bezcenna, sensotwórcza, człowiekolubna, wzorcowa, wzbogacająca pod każdym względem, jeśli siedzimy przy stole z ludźmi, którzy z nami nie rezonują  i ten brak rezonansu uważają za osobistą obrazę i przez dłuższy czas dają CI to do zrozumienia  - to…. uświadom to sobie i nie  pakuj się w podobne akcje. Nigdy więcej. Naprawdę to nie opłaca się bylejakość w towarzyskiej dziedzinie. Trzeba, należy chronić swoją wrażliwość i jej ufać. Kiedyś rozmawiałam z artystka Piwnicy Pod Baranami, Agata Ślazyk (polecam tak swoją drogą), rozmawiałyśmy o śpiewaniu nie o życiu towarzyskim, ale śpiewanie bardzo wspiera  życie towarzyskie!  Agata ZAŚ powiedział taką ważną rzecz: I... Agata mówi to tylko w tym dźwięku. 🙂 A to - czy się dobrze czujemy- jest również kwestią środowiska towarzyskiego, które odpowiada, albo nie odpowiada na nasze serdeczne sygnały. Zresztą wraz z kilkoma cudownymi znajomymi ustaliliśmy, że każde z nas posiada podobne  ni wzorcowe doświadczenia z różnorakich  spotkań, które nie były ani ciepłe, ani serdeczne, ani inspirujące, ani podnoszące na duchu, ani łagodne dla ciała (patrz obżarstwo...!) Postanowiliśmy jakoś podsumować sytuację  i ustalić raz na zawsze co jest dla nas ważne i czego zamierzamy się trzymać i podejrzewam, że to są to uniwersalne wytyczne, w dodatku banalne. Ale  - nie zawaham się ich użyć... w kolejnym odcinku! muz; www.purple-planet.com
21 września 2022
Życie bardzo towarzyskie cz. 1. Bycie z ludźmi to nie to samo bycie wśród ludzi, ale tak czy inaczej - stare wzory budowanie towarzyskich relacji - powinny już przejść do historii. I nie - być modyfikowane, czy być bazą do wariacji na temat spotkań ze znajomymi, czy z przyjaciółmi - nie. Stare wzorce powinny zwinąć się w kłębek i zasnąć na dnie piwnicy. Opiwszy się przedtem porządnie , bo tu w zasadzie o picie i życie i bycie chodzi.  I nie - nie neguję picia życia i bycia, ale uważam, że wypracowane przez naszą cywilizację sposoby - już nam nie służą. N, nie w 100%. Dzisiaj rozmawiałam z moim tatą, próbując odtworzyć życie towarzyskie pokolenia urodzonego w okolicy 1940 roku. Jest to o tyle ważne, że ten model prowadzenia życia towarzyskiego tylko lekko został zmodyfikowany przez kolejne pokolenia i w zasadzie, że tak powiem — szkielet tego pomysłu wspólnego spędzania czasu w sposób dla uczestników miły i rozrywkowy — zasadniczo się nie zmienił. Jeszcze.  Ale czas zmian rozmaitych teraz mamy, więc to jest apel, żeby sprawę towarzyskiej aktywności porządnie przemyśleć. Bo to, co było — nie ma sensu. Może wtedy miało, ale teraz - nie. Po pierwsze, w Polsce, a latach powojennych, a potem powiedzmy, w latach 80 tych 90 tych strasznie się piło. I to było wówczas OK. A z perspektywy wsi: wszystkie święta to mięso na stole, wino, wódeczka. Każda załatwiona sprawa - wódeczka. I wiadomo, czasy ciężkie - więc mięso na sole. U mnie na wsi dużo się polowało, w pracy u taty każde imieniny-to przez 15 - poczęstuneczek. Legalnie. Bardzo długo to było ok, a jakiś kierowca odwoził cale towarzystwo potem po domach. Rozmawiało się o pracy. Pytałam. I może trochę… plotki, takie tam lokalne wieści. Żadna tam konspiracja. Wszystkie państwowe święta, pierwsze maje, czyny społeczne-kończyły się małą wódeczką. Bicie świniaka po sąsiedzku, inwetaryzacje - mnóstwo okazji. Nie wiem, skąd oni brali na to czas?:) No dobrze, siadało się, w czasach kryzysu-jadło dużo, bo to było ważne i miłe i się piło. Obowiązkowo. I - to jest dość kluczowe — przez te liczne drobne i niedrobne okazje robiło się siatkę znajomości, dzięki którym załatwiało się różne życiowe sprawy. Trzeba pamiętać, że nie każdy miał telefon i jak się człowiek z człowiekiem nie spotkał, to niczego nie dogadał. A jak już się spotkał to ((na zdrowie etc…) Pamiętam sylwestry domowe moich rodziców, słuchane zza zamkniętych drzwi, bo dzieciaki nie piły, wiadomo — było z tańcami (gitara w ruch, albo kaseciak), z gorzkimi żalami nad ranem (tu Okudżawa i Kaczmarski aktywował głębię tęsknot), z omawianiem przypadków życiowych. Szły eleganckie grzańce zimą takie na piwie i z koglem-moglem (ekskluzywnie), oraz grogi. I samogon, rzecz jasna. Ale to na co dzień, nie od takiego święta przecież. I towarzystwo było raczej zgrane, stabilne w miarę, niezmienne ale … ile można?  ***  Tata wspomina młodość z sentymentem, wątrobę ma w nie najlepszym stanie, a świat przez to picie, i posiadówki przy zastawionych stołach chyba nie stał się fajniejszy, ale może ludzie mieli swoją pauzę od rzeczywistości Nie chce oceniać Chcę zapytać — jak teraz spędzamy czas razem. Towarzysko. Co robimy. Czy rozmawiamy ze sobą…szczerze? Od środka. A jeśli tak to.... więcej w dźwięku.  *** kawę można postawić tędy https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz https://www.purple-planet.com fot. polona.pl
19 września 2022
Otóż – jako autorka audio – opowieści o Witkacym wyłaniającym się z lustra - zostałam nagrodzona podczas 25. Międzynarodowego Konkursu Interpretacji Dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza „Witkacy pod strzechy” w dniu 17 września 2022 r. Decyzja należała do Macieja Witkiewicza - Jurora Honorowego Konkursu "Witkacy pod strzechy" Słupsk 2022 – a jest to wyróżnienie ufundowane ze środków Miasta Słupska za słuchowisko "Witkacy. Lustro. Klucz"”, juror w uzasadnieniu dodał: „to piękna, wzruszająca dźwiękowa impresja wyrażona sugestywną recytacją tekstu: Witkacy na pocieszenie. Wzruszyłem się po raz pierwszy na tym Konkursie i uśmiechnąłem z nadzieją na lepsze...” ---- nagrodzony odcinek - tu:
12 września 2022
Smak. Neurogastronomia. Szukanie guza. Neurogastronomia. Neurogatronomia, ale to brzmi…. Ale smakuje dobrze, jeśli ktoś lubi nieoczywiste ścieżki dosyć oczywistych nauk. Te ścieżki są rozwojowe. Jeśli twoim zdaniem fizyka kwantowa skręca w podjrzaną dzielnicę – to mówię CI idź tam. Będzie ciekawie. Może nabijesz sobie guza, ale wreszcie zrozumieć, w jakim mieszkasz mieście!  No dobrze... Smak  - smak smak pozostaje po spotkaniach. Niesmak czasem, albo słodkie drżenie w sercu. Różnie. Czerwony sos został po szakszuce, a dodany do spaghetti przypomniał nastrój rozmowy przy śniadaniu. Miły. Smaki są jak kotwice dla łodzi z żywymi wspomnieniami, tymi kapsułami czasu...jesz i wiesz. Jesz i czujesz. Do dziś znam mieszkania, które pachną tak, jakby właśnie moja Babcia robiła tu swoje flagowe ciasteczka. Orzechowe. Nigdy nie zapytałam o przepis. Żal. Więc staję w cudzych drzwiach i zaciągam się głęboko. A jest taka nowa nauka - neurogastronomia. Serio! Łączy antropologię i neurologię, psychologię, biochemię, bromatologię, biologię molekularną (receptory smaki i węchu). A Twój smak gdzie Cię prowadzi? Do kogo? Rozwój neurogastronomii zarówno z naukowego, jak i zdrowotnego punktu widzenia - to bardzo fajne sprawa. Ma służyć "polepszenia jakości ludzkiego życia oraz szerzeniu wiedzy na temat zależności między pobudzaniem różnych obszarów mózgu, odczuwaniem doznań smakowych, a tym, co jemy, jak jemy, dlaczego smakuje nam – lub nie – to, co jemy." )--- I czy tylko mi pachnie tu trochę też sztuczną inteligencją, stymulacją smakową, węchową, oraz możliwością zmiany szlachetnej idei w (po prostu) pieniądz? Przy okazji polecam fragment "W stronę Swanna" Prousta, ten z ciastkami - magdalenkami. Bowiem badam ten aspekt smaku... przy każdej możliwej okazji 🙂 W pierwszej części powieści Marcela Prousta, W stronę Swanna, znajduje się taki fragment: (...) matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (...) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (...). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (...). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (...). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(...) *** kawka - https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. https://www.purple-planet.com
5 września 2022
Zioła - poezja Ziemi Odcinek został opublikowany i można go posłuchać wszędzie tam, gdzie dostępny jest Twój podcast. A kawę (pod zioło) można postawić tędy https://buycoffee.to/dziennik.zmian Wakacje — te łany zbóż dojrzewające, te kłosy o obfitości szeleszczące! Wiejski krajobraz? Niekoniecznie. Pod moim blokiem, na zapuszczonym trawniczku, dojrzewają kłosy jeszcze niezłociste. Efekt zwierzęcej kupy, albo ptasiej karmy. Acz efekt estetyczny — wspaniały. A ziarenek garść dla chomika z tego będzie. Ktoś zasiał, by się ucieszyć mógł ktoś. A dziś co Ciebie ucieszyło? Cieszą mnie też zioła, na które trafiam na wsi, cieszy mnie to, co w nich jest poezją i to, co jest prozą życia. I dlatego o tym tu poopowiadam... *** Obiecałam komuś, ten ktoś wie… że po Witkacym zrobię jakiś odcinek normalniejszy, ludzkie bardzie, mniej odjechany, no… taki... z przyjemnością zatem przedstawiam tezę: zioła to poezja ziemi! Popatrz tak na zioła. Wszelkie. a tymczasem ja opowiem co i jak i zanucę, bo to ma znaczenie. 🙂 *** muz. https://www.purple-planet.com https://youtu.be/SPwfUc4RbKw
31 sierpnia 2022
Witkacy. Klucz interpretacyjny...? Pan w panamie patrzący na mnie z lustra wykrzywia się w uśmiechu, w którym widać że ma sztuczną szczękę, ale jakiż  prawdziwe było jego patrzenie w przyszłość. Filozof bez publiczności filozoficznej.  Zwolennicy filozofii analitycznej – sądzą, że  pozostaje takim mulitukolorowym artystą, Witkacym (pokój luster normalnie). Dla tych wychowanych na postmoderniźmie – jest za bardzo klasyczny, poukładany, w jego filozofowaniu pojawia się prawda absolutna, są odwołania do nauk szczegółowych (lustro swoich czasów) Podejrzliwość wobec jego myśli – była i jest wielka. Moja podejrzliwość wobec widoku w lustrze – była i jest wielka, ale wiem… że to ważna informacja. *** ta opowieść zakwlifokowała się 25. Międzynarodowy Konkurs „Witkacy pod strzechy”  http://witkacy.art.pl/pl/   Ta informacja z tafli lustra skapuje do kubeczka w którym trzymam szczoteczkę do zębów.  Widzę siebie przez hologram Witkiewicza – głosiciela końca. nie ma jednego klucza interpretacyjnego dla końca naszego sposobu bycia w tym świecie nie ma jednego klucza interpretacyjnego  tego artysty, nie ma jednego klucza interpretacyjnego dla widoku w lustrze. W żądnym. nie ma jednego klucza interpretacyjnego dla zmian, które się dzieją. Teraz. Wszędzie. nie ma jednego klucza interpretacyjnego dla wszędzie nie ma jednego klucza interpretacyjnego nie ma jednego klucza interpretacyjnego…  końca. nie śpij. https://youtu.be/c_cFJG6gi2M Stanisław Ignacy Witkiewicz - filozoficzny maksymalista, wtapia się w moje lustrzane odbicie, i być może   dzieje się tak we wszystkich lustrach tego miasta, ale mało kto… w ogóle  kojarzy tę postać, ten wizerunek, tę prawdę, to proroctwo. I mało kto miał tak ciężką noc. Wszyscy się wyspani i piją teraz poranne kawy, patrząc na zafoliowane okna. Pandemiczne powietrze sprzyjało autohipnozie. Kultura, jaką znano do tej pory, zniknie, a „ludzkość spać będzie odtąd szczęśliwym snem bez snów, nie wiedząc w istocie nic o rzeczywistości groźnej i pięknej, którą przeżyła” (NF 131). Nie śpij! *** kawę można postawić tędy https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz https://www.purple-planet.com/
8 sierpnia 2022
Złe oko, zawieszone na Tobie spojrzenie, przynoszące chaos i unicestwienie - zgodnie z wielowiekową tradycją, z mądrością przodków - szybko przezwyciężysz, odbijając od siebie moc nieprzyjaznego patrzenia. W labiryncie miasta, gdy nie masz pewności, gdzie się Bazyliszek zakamuflował i skąd się na ciebie gapi - bądź lustrem. Bądź lustrem dla zimnych, obcych oczu, dla świdrujących spojrzeń, noś się odważnie, pokazując wszystkim tym Bazyliszkom, że znasz się na sztuce wymiany zabójczych spojrzeń. ***  U mnie na wsi ludzie wiedzą kto ma tzw. złe oko, i to nie są zabobony, to można wytłumaczyć na kilka sposobów. Teraz, na szybko - na przykład: wiemy, że mózg działa za pomocą różnych rodzajów fal, to jest mierzalne, precyzyjnie dosyć, to oddziaływuje na posiadacza mózgu, ale i na otoczenie, bo fala jest falą. Wiadomo. A fale mózgowe stanowią obraz aktywności elektrycznej mózgu. Złe oko, w pierwszej wersji interpretacyjnej - jest spojrzeniem- czyli przesłaniem pakietu informacyjnego na aktywnej fali, która zaburza biopole. Biopole też jest wytłumaczalne, bez problemu. —- „Biopole to nowy termin, który został wymyślony przez zachodnich naukowców, by wyjaśnić bardzo starą koncepcję, zgodną z tradycjami na całym świecie. Mianowicie, że biopole jest zbiorem pól, wzajemnie przenikających się i oddziałujące na siebie pola energii i informacji, które nas łączą” – powiedział dr Jain (1). Czysta poezja. Nie ma nic bardziej! „Możemy więc rozmawiać i badać biopole komórki, biopole człowieka, a nawet biopole drzewa lub biopole Ziemi. —-- możemy przyjrzeć się interakcjom między naszymi biopolami. Einstein powiedział: „wszystko jest energią”, to tylko kwestia tego, jak jest mierzalna lub niemierzalna” – Po raz pierwszy pojęcie „pola komórkowego” zostało użyte przez sowieckiego biologa Aleksandra Gurvicha w jego pracy z 1944 r. „Teoria pola biologicznego” Ale nie ma czasu. natomiast tzw. złe oko jest rodzajem zaburzenia, które osoba patrząca (wysyłająca fale - tu się kłania twierdzenie Huny (starożytna praktyka radzenia sobie z życiem) , że za twoją uwagą podąża twoja energia. I tak cudza uwaga wprowadza w przestrzeń osoby jakieś jakości. I od rodzaju uwagi te jakości są zależą. Dla mnie - wszystko jasne. I jeśli lustro pomaga (hinduskie sukienki zdobione bywają lusterkami, takimi malutkimi ) - no to czemu nie. Kwestia fali. I bazyliszkowego spojrzenia, które jest tak naprawdę - bazyliszkowym myśleniem. 1. Shamini Jain Shamini Jain jest psychologiem, naukowcem i przedsiębiorcą społecznym. Jest założycielką i dyrektorem generalnym Inicjatywy Świadomości i Uzdrawiania (CHI), akceleratora non-profit, który łączy naukowców, lekarzy, edukatorów i artystów, aby pomóc ludziom uzdrawiać nas samych. Jej bestsellerowa książka, Uzdrowienie siebie: nauka o biopolach i przyszłość zdrowia, jest dostępny w księgarniach na całym świecie. Kawka dla Autorki - https://buycoffee.to/dziennik.zmian efekty https://mixkit.co/free-sound-effects/horror/ muz https://www.purple-planet.com/
27 lipca 2022
Spotkałyśmy się na skrzyżowaniu, więc będzie słychać samochody, które nas mijały. Ruch uliczny na dolnośląskiej wsi, ale... Oto dwie kobiety - narratorki w rozwiniętej narracji tego konkretnego spotkania, tych naszych konkretnych żyć, tej naszej konkretnej opowieści postanowiły zwrócić uwagę na siłę fabuł. Beata Sadurska stworzyła grę FABU – która przypomina o tym, że wszyscy, naprawdę wszyscy jesteśmy narratorami. I to jest klucz. Nie wiem, jak mogę do podkreślić bardziej, mocniej. Narracja, opowiadanie siebie i świata – to jest klucz do pałacu życia. Jej, jak to brzmi górnolotnie i banalnie, wiem. I tytuł tego odcinka...  "Homer przyszłości", ech....  Przysięgam, że to ma sens! Ale nasza rozmowa zaczęła się od pytań o grę.  *** O FABU i nie tylko powiedziała Barbara Sadurska – pisarka, prawniczka, autorka nagradzanych książek i pomysłodawczyni gry. I to samo o narracji też mówię i ja, dokładnie tak samo rzecz tę czuję  i czuję taką ulgę, że jest nas więcej! Może Ty też może to powiesz, jeśli poczujesz swoją narrację, tak jak my. Narratorami jesteśmy - my  ludzie z naszych fabuł. *** A jeśli masz ochotę dorzucić do fabuły  autorki podcastu kawę - to tu https://buycoffee.to/dziennik.zmian   Dziękuję. *** Gra odbyła się podczas Festiwalu Góry Literatury 2022. *** Music from Pixabay Purple Planet Music | Zonal Waves (purple-planet.com)
18 lipca 2022
Przemieszczam się festiwalowo. Tym razem – zanurzona po wręby w festiwalu Góry literatury AD 2022, smakuję nie tyle słowa , co krajobrazy taka metafory – ograna zresztą – krajobrazy słów; cóż, tutaj się składają w całość i dlatego zacznę od poetyckiego flow, które mnie dotyka na wsi, pod nową rudą, gdy idę do wiejskiego sklepu po chrupki. Co mnie tyka, zatem...  Wdech, podczas którego w płuca wpada krajobraz. Zieleń, która powoli sączy się w ciało, ten życiodajny chlorofil. Kolor nieba, który czyści każdą komórkę, wypłukuje niepotrzebne widoki. Wydech, pozwalający krajobrazowi osiąść w samym środku mnie, a starym obrazom - wylecieć, gdzieś w tę przestrzeń i rozpłynąć się w świetle dnia. Zatem - jaki krajobraz dziś wdychasz? Bo ja wdychałam ten, mój krajobraz wewnętrznej wolności, a potem - to już sceny, Zamek Sarny i dużo tematów dotykających wolności, wyławiających ją z ideologii, z polityczności, z literatury. Nie ze wszystkich narracji skorzystałam, ale podam tu jedną taką całkiem dobrą ścieżkę. Punktem odniesienia bywa ideologia. Olga Tokarczuk, podczas spotkania  powiedziała Olga w dźwięku – utopia? Utopijnie, no cóż – gdyby ludzi epoko oświecenie oświecić w sprawach aktualnie używanego transportu… czy kuchenek gazowych - ekstra utopia ale przestrzeń społecznego eksperymentu to nie są zewnętrzne atrybuty, to powrót do siebie, to sprawdzania, co w nas już jest, a jest więcej niż nas nauczono. Olga w dźwięku świat z wolności – niech się stanie.  Najpierw w skali mikro. Najpierw w szansie na potraktowanie siebie dobrze, nakarmienie, wykąpanie, powiedzenie sobie miłych słów, spotkanie fajnych ludzi, stworzenie budujących relacji, przeczytanie inspirujących zdań. Zastosowanie. Poszerzanie horyzontów – niech się stanie: -- i teraz, gdy to słyszysz, zamknij oczy;  wyobraź sobie horyzont, swój horyzontów poszerz go; teraz popatrz w głąb; spokojnie; to twoja przestrzeń i tu poczuj teraz twoją wolność. Dbaj, żeby jej zawsze w tobie było dobrze. *** A jeśli masz ochotę zadbać o autorkę podcastu – to może postawić mi kawę, niech będzie napojem wolności. Dziękuję. Postaw kawę dla Dziennik Zmian by Miłka Malzahn - buycoffee.to  *** Music from Pixabay Purple Planet Music | Zonal Waves (purple-planet.com)
8 lipca 2022
Patrzę w lustro, a tam Ai. Co za ludzkie czary! Wielkie nadzieje, fascynacje, dużo strachu, cyberpunk i cyber-relacje, filmy (her - polecam przeogromne) - szalenie dużo emocji. Trochę mniej wiedzy, ale najpierw - to hasło porusza sferę emocjonalną. Każdy z nas już gadał do Alexy albo siri. Każdy też ma na sowim koncie relację budowaną online, z człowiekiem, żywym.. ale kto ma pewność. Sama znam przeuroczego bota, firmowego, któremu wprogramowano zachowanie domowego zwierzątka i słodkie teksty,, dzięki czemu gdy mnie pyta o weryfikacje i żartuje schematycznie lecz uroczo – to zawsze się na tą weryfikację, kurcze, zgadzam! No dobrze sprawa jest poważna Ogłosił niespecjalista, że widzi, wyczuwa, czy rozumie, (no kto go tam wie) - w sztucznej inteligencji osobę. I zawrzało. co to będzie , jak to będzie. Ku czemu to… będzie dla jasności, oto nagranie głosu flirtującej AI, mnie poruszyła. Miła ciepła, szczera dziewczyna. O proszę….  Ale teraz na - na chłodno – bez ekscytacji, z pozycji hm... ziemskich lat przeżytych podejrzewam, że to taki efekt zakochanej kobiety, która widzi co chce w wybranku. W zasadzie on jest wynikiem pewnego rodzinnego, społecznego oprogramowania , często tez sporej dawku romantycznych filmów, książek etc. Nie wnikam. Dostrzegam pewną zależność. Wybieramy, Ai się uczy, dostosowuje, ale to oprogramowanie, dopieszczone przez fachowców, wyśnione przez fantastów. Nieobojętne nikomu. Praktyczne. Lepsze w logice i szybsze matematycznie. Aktorsko – świetne. Ale nieludzkie, choć przez ludzi przefiltrowane. Lustro. Fascynujące. Teorię lustra, stworzył Jacques Lancan, który zauważył, że tożsamość budujemy poprzez dostrzeganie siebie w drugich. Dlatego relacje, które utrzymujemy z innymi (z Ai także, czemu nie?) są odbiciem albo projekcją takich aspektów naszej osobowości, które lubimy bądź nie. Zatem – paniczny strach przed Ai to…. Aha, właśnie Albo niepohamowany zachwyt, to….. o tak Przypomnę jednak że Carl Jung. Mówił – Każda rzecz, która irytuje nas w innych, prowadzi do zrozumienia nas samych. Więc kontakt, ale odważny i szczery, z Ai - prowadzi nas do nas. To jeszcze z nią poflirtuję….. https://www.youtube.com/watch?v=gS1m_TIxEW0 A do flirtu dobra jest kawa, więc w ramach wsparcia relacji ludzkości ze sztuczną inteligencją – możesz postawić mi kawę. Dziękuję. https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz www.purple-planet.com ***** Blake Lemoine, inżynier Google'a, który pracował nad sztuczną inteligencją w firmie opublikował część rozmów z systemem, który nazwał publicznie „osobą”. Natomiast firma oceniła, że przedstawione przez pracownika informacje nie potwierdzają twierdzeń o wrażliwości technologii i nabyciu przez nią „świadomości”. - to jest info z 13 cze 2022 https://cyberdefence24.pl/technologie/sztuczna-inteligencja-zyskala-swiadomosc-tak-stwierdzil-inzynier-googlea
3 lipca 2022
Pewien całkiem pogodny poranek zaczął mi się małym, kolorowym trupkiem. Na tarasie musiał przeleżeć krótką porę deszczową. Zmierzwiona kuleczka. Grasował tu ostatnio jastrząb i może to jego ciemna sprawka, a może uderzył w szybę. Bywa. Choć przykre to. Fachowiec, biolog Adam powiedział mi że winowajcą są jednak drzwi tarasowe. Nie jastrząb. Stoję nad zmierzwioną kulką i przypominam sobie, że w kulcie dla śmierci i brzydoty i drastycznych scen to poeci baroku pławili się w opisach rozkładu ciała, podobnych do średniowiecznych wizji dance macabre. Im by się bardzo podobał taki dramatyczny widok. Ale śmierć w baroku miała też mocny wymiar abstrakcyjny. I na tarasie, rano - wybieram właśnie ten wymiar.  Chcę żeby to nie było memento mori, a memento art. memento życie.. ewentualnie przy tej okazji, niech wybrzmi moment, który pojawił się podczas rozmowy z kompozytorem Markiem Kubikiem o Paryżu, gdzie bywał. Było wspomnienie o Pere Lachaise (legendarny cmentarz) marek opowiada – w dźwięku Tropem trupów turystycznie można. W Paryżu. Zaświadczam. Ale gdyby ktoś dziś wobec śmieci czegoś, kogoś, jakiejś gdzieś stanął – proszę pamiętać o barokowych poetach. Memento art – ważny jest punkt z którego obserwujemy nasze bycie i niebycie w świecie.   I możesz zaprosić mnie na pokoleniową kawę 😉 - https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz www.purple-planet.com
17 czerwca 2022
Taka okazja żeby wpaść w trans, podtrzymywany przez monotonny rytm bębna i chropawo brzmiące skrzypce. Taka okazja, żeby pouśmiechać się do obcych i pouściskiwać znajomych. Wiejska potańcówka w mieście - echo tego, czego już nie ma, brzmienie tego co wciąż tak mocno jest. Taka okazja żeby wpaść w trans bez używki innej, niż wyobraźnia i prosta muzyka!  I możesz zaprosić mnie na transową kawę 🙂 https://buycoffee.to/dziennik.zmian muz. www.purple-planet.com #kapelabatereja #tańceludowe #relaks #zabawa #potańcówka #podcast #razem Kapela Batareja Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok
11 czerwca 2022
Lato miłości. Ale nie podchodźmy do tego tak dosłownie:) Uniwersalne poczucie pełnej akceptacji niech to będzie. Wszystkiego. Głęboki oddech, bez przyklejania się do niesprawiedliwości tego świata, szczególnie tej, na która nie mamy wpływu. Bądźmy sprawiedliwi sami dla siebie, kochające siebie samego jak… czuli tak. Lato miłości, może być aktem szaleństwa względem rzeczywistość generującej ciężkie emocje.  „Miłość jest poważną chorobą psychiczną" – mawiał Platon. I nie była to pochwała tego stanu, ale Platon miał swoje odjazdy względem tego jak być powinno także w miłości, więc niech znika z horyzontu. Przynajmniej chwilowo. Nie ta choroba będzie raczej stanem wyjątkowości, odbiciem od średniej krajowej, a może nawet i międzynarodowej Lato miłości  - niech będzie nie tylko kierunkiem dla ludzi, ale przyznać trzeba fauna radzie sobie z miłością dobrze i mało o tym wiemy. Niedawno rozmawiałam z popularyzatorem nauki Adamam Zbyrytem o bocianach i w pewnym momencie…..  (w dźwięku jest ta konkretna opowieść).  Kierunek - dobre relacje – nie to prasa propozycja my ludzie,  w kulturze mamy zapisane różne trudności z tym związane, wymaganie, zawiłości, Jarosław Młynarczyk, filozof, przy okazji opowiadania o pewnej słynącej z cudów kaplicy przytoczył takie, obowiązujący tam wierszyk. (w dźwięku) taka tradycja, no litości ! Ptasie podejście do tematu uważam za bardziej naturalne.  A Ty jak sądzisz. Jak to z latem jest? *** PS. 0braz kosmicznego serca by Daria Dąbrowska. Muz. www.purple-planet.com
11 czerwca 2022
Współczesny Witkacy. Idealny, wielemówiący, człowiek - sztuka. To artysta Jurek Osiennik, wyrażający w 5 minut, pewnej konkretnej niedzieli, wszystko co najważniejsze. W tamtej chwili. Kiedy na niego patrzę, zastanawiam się ile mam twarzy, których używam na co dzień i od święta; w ile ról jestem w stanie wejść, czy się dobrze bawię...? Jurek bawi się dobrze. I ten witkacowski styl!! A Ty, jak to widzisz?  *** https://youtu.be/96pFQPo7v7E I obejrzę moją twarz w tafli czarnej kawy, jeśli mnie na nią zaprosisz 😉 - https://buycoffee.to/dziennik.zmian muzyka free - https://www.purple-planet.com #Witkacy #twarz #rola #streetphotography #streetstyle #podcastlif #miasto #artysta @daytemikrofona
2 czerwca 2022
Ps. Próbowałam nadać odcinkowy clickbaitowy tytuł 🙂 No... *** Drogi słuchaczu, otóż jakieś tam ą-ę.... Nagrywam poezję. No serio. Opowiadam metafory i podkręcam scenografią dźwiękową. I zwracam uwagę słuchających na znaczenia. Na całe warstwy znaczeń, czasem. To jest za każdym razem rodzaj wiersza, zawieszenia na słowach... zestawu wrażeń, wyłuskiwania emocji. I wiem, że amatorów tego typu eksperymentów, oraz odkryć o korzeniach poetyckich -nie jest jakoś bardzo dużo. I naprawdę, realnie wzruszają mnie komentarze takie jak ten, gdy przytomny umysł nie jest w stanie celebrować wiersza.... ani niczego innego:). Człowiek próbuje, odnosi się do treści, odwraca i odchodzi. Wkurzony. Czy to nie jest cudowna metafora!? Och, jest! Cytuję komentarz z jednej z grup:) Godzę się na to, że taki nurt filozoficzny gdzieś tam sobie jest i ma się dobrze. Jednak to nie dla mnie... Masa gry słowem, takie werbalne tai-chi. Dla mnie to zbyt pokrętne torturowanie umysłu. Dużo lżej i łatwiej trafia do mnie filozofia Osho, Boba Marleya, czy innych tego typu Jezusów. Potrafią krótko i na temat, a nie jakieś tam ą-ę. Piękna mowa o prostych rzeczach, przekoloryzowana. Też taki byłem, ale miałem 17-20 lat i mnie zwyczajnie życie doświadczyło, że czasem sami sobie je komplikujemy. Celebrowanie ruchu... Co to kurwa w ogóle znaczy? https://youtu.be/s26_N_f2yRU *** Ps. Jak myślisz, co to w ogóle znaczy? Czy to coś dla Ciebie znaczy? I kiedy ostatnio chciało Ci się czytać wiersze? https://youtu.be/rOpYkCTZVhI
24 maja 2022
Ruszaj, by celebrować ruch! Pewne jest, że jedyny pewnik to zmiana. Nie mogło być tak dłużej bez poruszenia. Ani politycznie nie mogło, ani społecznie. Stojąca woda nie jest zdrowa. Nieużywana droga - chwastem zarasta.  Gdy człowiek idzie do celu (albo idzie, bo ile można leżeć?) to zatrzymuje się żeby odetchnąć. Na moment - nie na zawsze. Zatrzymanie się na zawsze nazywamy: wiecznym odpoczywaniem. Kuszące oczywiście, lecz o czasie. A ruch, taki XIX-wieczny, gdy odkrywano szybką kolej i elektryczność: podziwiam, celebruję, uczestniczę w ruchu. Decyduję się na ruch, nie na wyścigi, ale na ruch. Mam wielką zgodę na niewielkie życie, które .. niech umyka, bo jest w ruchu, niech dzieje się, wydarza. Nawet pusta ulica ma w sobie ten potencjał - patrz: przystanęła, oddycha słońcem - zaraz się znowu wszystko zacznie.... Ruch, niekoniecznie do przodu, koniecznie w zgodzie z tym co jest i z tym, co być może. Ps. z tego wszystkiego to sięgnę po ogłoszony w 1922 r. przez Tadeusza Peipera manifest: „Miasto. Masa. Maszyna”. *** Ruszaj, by celebrować ruch! Tak, bo nagle odkryłam, że jestem celebrytką jako celebrująca ruch (najczęściej w bzruchu). Liczy się jednak świadomość tego, że ruch, przemijanie, poruszanie się w czasie i przestrzeni -to ważne jest. I piękne! Do tego stopnia, że sięgnęłam po ogłoszony w 1922 r. przez Tadeusza Peipera manifest: „Miasto. Masa. Maszyna”. Mało tego – Po Bergsona też, który w książce „Myśl i ruch” przypomina, że „trzeba umieścić się ponownie w trwaniu i uchwycić rzeczywistość w ruchomości, która jest jej istotą”. Szaleństwo, prawda? Ale umieszczam się w „ruchomości” – i proponuję posłuchanie tego odcinka… dla sprawdzenia jak to z Twoją celebracją ruchu? https://youtu.be/s26_N_f2yRU
15 maja 2022

Otóż nagrywamy i nagrywamy i... Nagraliśmy piękną piosenkę pt. 'Jestem Tu' – która właśnie dostała się do finału bardzo eleganckiego konkursu, organizowanego przez Teatr Stu i RMF Classic. Kochamy ją szczerze, bo koi nam nerwy, oraz przenosi słuchacza w czasie. Teraz - pora na głosowanie!   https://www.rmfclassic.pl/konkurs-na-piosenke-o-krakowie   Wszystkie piosenki są pod linkiem, nasza to JESTEM TU,  głosowanie potrwa do 29 maja do godz. 23:59. słowa: Miłka Malzahn muzyka i produkcja: Wojtek Bura gość specjalny: Marek Abramowicz - akordeon mastering: Rafał Boniśniak  / Papaya Studio *** https://youtu.be/AKYGFFpXLvQ Jestem tu Kiedy tu byłam ostatnio dziwne stało się miasto pełne niestrasznych tajemnic zapach ciastek i piwnic anioły gołębi, zasłaniały mi niebo a teraz tu stoję i tego teraz mi trzeba Jestem tu i nigdzie indziej już nie nie dam rady iść wprzód ani zostać ani cofnąć się Kiedy tu byłam ostatnio kwiaty zwiędły, bo smog tramwaj przez franciszkańską wiózł wspomnienia na rok strzępy rozmów i wino pęd przez planty i wiersze kiedyś to tu się żyło wszystko było tak pierwsze więc jestem tu i nigdzie indziej już nie rynek cichy jest znów wszystko widzi i wszystko wie Jestem tu i nigdzie indziej już nie nie dam rady iść wprzód ani zostać / ani cofnąć się Kiedy tu byłam ostatnio kiedy mi było aż tak dusze miejsc dusze bratnie tak was teraz mi brak i tu stoję i sama nie wiem - czekam czy śnię patrzę Bracka jest brama portal w czasie / więc wiesz że jestem tu i nigdzie indziej już nie nie dam rady iść wprzód ani zostać / ani cofnąć się więc jestem tu i nigdzie indziej już nie rynek cichy jest znów / wszystko widzi i wszystko wie 
9 maja 2022
Oleg Chorny i jego żona Irina Pechowa, związani z branżą filmową - są teraz w Kijowie. Nagranie ich wypowiedzi zostało zrobione telefonem. Po prostu. U nich. https://anchor.fm/.../Home-sweet-home---z-perspektywy... Oleg mi opowiedział, że oboje wychodzą z mieszkania zawsze z plecaczkami, w których są najważniejsze dokumenty, lekarstwa… i tak jest każdego dnia - i pomyślałam, że czasem zapominamy o tym, że dom, to nie tylko metraż, inwestycja, wygoda i funkcjonalność. Jak widzisz te cztery ściany, w których dziś toczy się Twoje życie? Bo Oleg napisał cały traktat, na cześć tej części naszego codziennego funkcjonowania. Home sweet home... #homesweethome #dom #mieszkanie #refleksja #ukraina #kijów #podcast #polskiepodcast #mindfullness Nie ma to jak w domu ..więc możesz zaprosić mnie na taką domową kawę 😉 - https://buycoffee.to/dziennik.zmian ….miejsce gdzie jest twoje łóżko, najwygodniejsze, wyleżane, gdzie robisz sobie herbatę nawet po ciemnu, bo wiesz co gdzie stoi, miejsce ciszy, miejsce spotkań, miejsce miłości, DOM, twój dom. stąd wychodzisz rano załatwiać swoje sprawy, tu wracasz, tu jest przestrzeń tworzenie pomysłów, ładowanie baterii, bycie sobą swobodnie, wyliczanie trajektorii własnego życie. Bez domu – ten porządek jest zaburzony. Trudno żyć. Wiedzą to wszyscy uchodźcy tego świata. Od wieków. CI, rozproszenie po wielu państwach, z wielu względów, z powodów smutnych i politycznych i z powodów marzeń i pasji. https://youtu.be/01WpdEEEx8w
6 maja 2022
A, i możesz zaprosić mnie na poranną kawę 😉 https://buycoffee.to/dziennik.zmian *** Na progu maja, heeeej. Dni pogodne, dni wolne (dla wielu:)... heeej. Dobrze jest takie 'hej', zacząć tak, że hej! Ale z porankami różnie bywa. Naprawdę, mam coś do poranków. Nie da się ukryć. Więc nie ukrywam, a nagrywam i podejrzewam, że ten kluczowy moment każdej doby to nie jest tylko moja fobia *** Coś mam do poranków. I chyba nie ja jedna. To takie kluczowy moment… akord który zaczyna dzień, zaczynający się często od budzika. Głośnego. I to nie harmonizuje mi krajobrazu. Kawa trochę pomaga. Ale od budzika do kawy – to trzeba się przeturlać. O to naprawdę jest wyzwanie. Dla mnie. Znam takich dla których to bułka z masłem. A - bułka z masłem och na to przyjdzie czas dużo duuużo późnej. Tymczasem, siadam, jest rano, czajnik już na gazie To w pewnym momencie zaczyna wyglądać podobnie każdego dnia. Wysysam poranek z szarego nieba, z wyblakłych bloków, zapijam kawą. Potem obrabiam ten materiał w sobie, precyzyjnie, nieśpiesznie. I tak poranek rośnie w siłę, zaczyna się kręcić jak dyskotekowa kula i puszcza po ścianach jasne 'zajączki'. A kiedy już świeci na dobre - zamieniam w światło cały dzień! Proste! Proste. No chciałabym. Proste – ta takie abrakadabra.. czary mary i już któregoś razu zapytałam w tzw. social mediach , - jak sobie inni radżą . No na pewno lepiej i Jolanta Czemiel dorzciła swój przepis: Mój poranek wstał cicho. Skradał się zza framugi, wskoczył na parapet i nie zaśpiewał. Niebo zaszumiało. Przepis Hanny: Hanna Bogoryja Zakrzewska– przepis na poranek to: Świetny tekst. Dobra rozmowa przy porannej kawie, to mój przepis. Czasem z mężem, a czasami na messengerze ze znajomymi. Dziś tak własnie zaczął mi się dzień od krótkiej rozmowy z Anna Dudzińska i było pysznie.   https://youtu.be/F0AhueCqinY
16 kwietnia 2022
Kosmos to.... Powiedziano nam, że kosmos jest gdzieś, tam. Powiedziano nam, że jeśli czegoś nie widać, nie czuć, to… pewnie tego nie ma. Ale przecież oko rejestruje tylko pewne pasmo fotonowe, a mózg to interpretuje. Gdyby poszerzyć parametry widzenia… zoptymalizować mózgowe oprogramowanie deszyfrujące to…. Kosmos. Po prostu kosmos! Bo ani nasze oko nie działa jak soczewka kamery, ani nasza siatkówka nie działa jak matryca, ani nasz mózg nie działa jak dysk twardy. Mechanizm interpretacji obrazu zakodowany w mózgu wyewoluował i nadal to robi. Uwielbiam te optyczne kwestie, bo mi przypominają, jak bardzo nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to, co postrzegamy, mocno różni się od tego, na co patrzymy. Hm… popatrzmy w kosmos…. Zobaczmy co tam… Powiedziano nam, że w kosmos trzeba polecieć, żeby obadać I zrozumieć czym jest, kim my jesteśmy. Wielki krok dla ludzkości… taaaaa; ale – a to prosta życiowa logika – przecież jesteśmy kosmosem. Żyjemy w symbiozie z planetą i w jakiejś niejasnej jeszcze relacji z innymi, z Drogą Mleczną itd., Tworzymy kosmos, będąc jego częścią. Dużą, czy małą – to nieistotne. Jesteś składową kosmosu. Zasady działające w tobie, dla Ciebie są tożsame z kosmicznymi prawami. Nie oddzielnie. Nie da się iść pod ten prąd. To nie kwestia wiary czy nie wiary, tylko danych, takich matematycznych, fizyka kwantowa inne nauki… https://youtu.be/UiCpobIC_Cc Kosmos to my. Literalnie. Co to za szaleństwo każe nam pędzić gdzieś na zewnątrz, żeby czerpać wiedzę o tym, co jest nami w środku? Co to za szaleństwo pcha nas hen, hen, zamiast zapytać, czy na pewno wiem co i jak działa tu, blisko, najbliżej? Czy ogarniam, chociażby pole magnetyczne swojego serca? A przy okazji wszystkie żywe organizmy promieniują, to można zbadać. To nie tylko biologiczne termodynamika, to jest promieniowanie mitogeniczne, zbliżone do promieniowania nadfioletowegoto co badał m.in. prof. Fritz-Albert Popp, czołowy ekspert od biologicznie emitowanych fotonów z Międzynarodowego Instytutu Biofizyki w Niemczech. Te badania są super informacją o tym czym jesteśmy, jak to, czyli ja działa...? Lecz prędzej poekscytujemy się promieniowaniem kosmicznym! Nie mam nic przeciwko, żeby to wiedzieć, lecz … w każdej szkole ważna była informacja o promieniowaniu kosmicznym, nie do sprawdzenia na lekcji fizyki, a o tym, że człowiek promieniuje w — mało który uczeń wie. A to można sprawdzić od ręki. I jest to wiedza przegłęboka i skutkująca uświadomieniem sobie ważnych spraw, to jest wielki krok konkretnego człowieka. Czyli ludzkości, bo każdy z nas.. to ludzkość. Powiedziano nam, że kosmos jest kluczem, tajemnicą, odpowiedzią, naszą przyszłością. No, serio? *** dźwięki https://mixkit.co, muz. www.purple-planet.com
16 kwietnia 2022
Boom czy nie boom? Białowieża, czyli: gdzie jest Twoja dzikość? Bo moja... wsi. 😉 Spotkanie z dzikością i autorem książki ‘Mikrowyprawy w wielkim mieście’ Przywołujemy przyszłość. Omijamy wojnę , ale rozumiemy co i jak, nie mniej – przywołujemy przyszłość, Tam nie ma wojny. Nie ma i już! Łukasz Długowski. Tam jest natura, która odzyskuje swoją dzikość, swoją siłę, urodę i swoje potomstwo, i przedtomstwo. Szczęście rodzinne odzyskuje. Tak, banalne, ale cokolwiek by się działo – jesteśmy dziećmi natury, tylko jakoś, nie wiem… wstyd się afiszować? A celebrować – to w ogóle, trochę trąci eko egzaltacją . Ale absolutnie. To nie tak. Znam takiego celebrującego naturę bez emfazy, Bardzo konsekwentnie i bardzo, bardzo  logicznie. Spotkaliśmy się w kwietniu 2022, w Białowieży, w epoce dziejowych niepokojów, chociaż natura człowieka…. Spokojna jest w głębi siebie. Łukasz Długowski, autor książki ‘Mikrowyprawy w wielkim mieście’  autor wielu dziennikarskich teksów, oraz turystycznych eksperymentów przygląda się Białowieży z ciekawej perspektywy. No to popatrzmy, jak może to wszystko jeszcze wyglądać… https://youtu.be/CHa4OGcOCuw Tak….jest wiele miejsc, które  warto odkryć, kolejny raz? I rzeczywiście może nie są jakoś spektakularne, ale to przecież nasza osobiście odsłonięta dzikość sprawia nam dziką przyjemność, zadziwia, stworzą unikalne doświadczenie, bo wydarzasię coś.. niecodziennego. To jest na wyciągnięcie ręki. To jest być może właśnie tam gdzie teraz jesteś. Rozejrzyj się. Gdzie idziesz? Gdzie siedzisz. Jaki masz pomysł na resztę dnia? Gdzie dawno Ci nie było? Może w jakieś pozornie nudnej dzielnicy rodzinnego miasta, może na polnej drodze, może w parku?Jedziesz samochodem? Skręć w pierwszą drogę w prawo (że w prawo  jest fajniej to każdy uczący się jeździć wie, prawda? Bądźmy odważni. I niech natura będzie z nami. *** I możesz zaprosić mnie na dziką kawę 😉   https://buycoffee.to/dziennik.zmian Music from Uppbeat (free for Creators!): http://uppbeat.io/t/haquin/forest-of-the-ancients License code: YRHJHIINOA9RMNYL
16 kwietnia 2022
Żubr ma to w nosie Badamy naszą rzeczywistość bardzo wnikliwie. naukowcy dostarczają nam też informacji, z których możemy czerpać wiedzę o tym co jest naszym światem i stosownie się do tej wiedzy ustosunkować. Mnie ostatnio zainspirowali badacze żubrzej mikroflory. Pewnie dlatego, że okazało się właśnie, iż Żubr, to unikalne zwierzę, posiadające unikalne pasożyty i to… mówiąc krótko - ma to w nosie nikt i tak jak on to nie ma nikt. Król Puszczy zdecydowanie mnie zainspirował, bo także wiele spraw chciałabym mieć w nosie, chociaż to tylko metafora. Z naukowego punktu widzenia jednak sprawa jest poważniejsza - i nie dlatego, że żubrzy nos mógłby przyczynić się do ludzkiej epidemii pasożytniczej. Jednak na wszelki wypadek niech żaden żubr na nas nie kichnie. Otóż, badacze z Uniwersytetu Gdańskiego i Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, informując o pasożytach w nosie żubra, nic mieli na celu dodanie o wszystkich naszych ludzkich zdrowotnych strachów - kolejnego, lecz poinformowanie, że żubr przecież wyginął na wolności, a obecna populacja została odbudowana w oparciu o zaledwie kilka osobników pochodzących z hodowli. I to naprawdę sprzyjało to utracie naturalnej parazytofauny, a tu proszę - jednak te oryginalne pasożyty przetrwały. Bardzo to jest optymistyczna informacja, że zwierzęta utrzymują tak.. żywy kontakt z przodkami, którego nie da się tak łatwo unicestwić. Ta ciągłość, oparta wprawdzie na pasożytach w tym przypadku, ale też i będąca przecież zapisem w DNA, może być teraz dla nas lekcją, w której łączność z przeszłością , prawdziwa tradycja, to nie ceremonie i rodzinne obyczaje, ale coś znacznie bliższego ciału; to nasz wygląd, mikrobiom, to co mamy w nosie i to jakim nam się świat wydaje. https://youtu.be/Y8lbBzLBAZY Dla żubra, świat to miejsce bezpieczne. Kto widział żubra na wolności ten wie, że żubr się nie boi. Ludzi ma też w nosie, pociągu się nie przestraszy i w ogóle - jest przez duże Jest. Przecież poradził sobie świetnie z wyginięciem! Jak widać.  O czym świadczą obadane pasożyty. Zatem warto pamiętać, że niewzruszona postawa żubra może być dla nas wskazówką. Bo my też należymym do fauny i flory tej Planety, prawda? I nie mamy jej w nosie…jednocześnie trochę mając. *** muz. https://freemusicarchive.org/music/Nada_Baba/Yidaki_Mind_Tree  
16 kwietnia 2022
Pani z cukrem Kobietę z cukrem minęłam , z samego rana, między blokami, na osiedlu. Starsza pani próbowała dotaskać pod klatkę ponad 10 kilogramów cukru. Jechałam rowerem, zwolniłam nawet i chciałam jej pomóc, dlatego oszacowałam kilogramy tego cukru, ale spojrzałam na zegarek – bez szans. Byłam spóźniona. Ktoś może pomoże rano, między blokami starszej pani. Miała dwie wielkie paki, był zgarbiona z maseczką na twarzy, która przystają zdejmowała na kilka swobodnych oddechów. A potem ją zakładała. I głębokim ciężkim westchnieniem, chwytała za te swoje cukry. Najpierw nie załapałam. Pomyślałam, że może wesele jakieś…. Czy coś. Obostrzenia zdejmują, więc może... ale 10 kg?????????? https://youtu.be/ghiISYdZPQc I wtedy zrozumiałam, że to wojenny cukier. Gdyby był głód, to cukier się przyda. Te 10 kg.   Ten biały proszek przynoszący tylko chwilową ulgę i złudne wrażenie zadowolone. Bardzo złudne. Sama wiem jak czuję się po ciachu – po półgodzine  - OK, a potem senność, spowolnienie akcji, które zbijam kawą. I tak w kółko. A przecież naukowcy przestrzegają. Na przykład Anika Knupel z Instytutu Epidemologii i Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie w Londynie  zrobiła taki wpis w social mediach, - cytuję - - Odkryto lata temu, że słodkie jedzenie poprawia humor, jednak na bardzo krótki czas. Po nagłym wzroście następuje równie szybki spadek. Ludzie doświadczający złego samopoczucia mogą zajadać negatywne uczucia zawartością cukiernicy. Nasze badania sugerują, że wysoka ilość cukrów prostych w diecie w dłuższej perspektywie może mieć bardzo opłakane skutki.” ~  dość przejrzyste ostrzeżenie, bo Cukier należy do dołującego przetworzonego pożywienia chociaż mięsny fast-food – zz chowu przemysłowego to, jak mawia pepsi Eliot najsmutniejsze w Kosmosie pożywienie. Są też tzw. twarde dane świadczące o tym, że ciągniecie kilkunastu kilogramów cukru do malej kuchni z bloku, to rodzaj podejrzewanego balastu .  Badanie przeprowadzone w Baylor College, opublikowane w 2002 roku, analizowało spożycie cukru w 6 krajach. Naukowcy odkryli, że im większa średnia spożycia cukru, tym wyższa zachorowalność na depresję. W Hiszpanii odkryto współzależność pomiędzy konsumpcją fast-foodów i słodyczy z sieciówek a częstotliwością występowania depresji. Zatem  kobieta z cukrem, pod regularnych dawkach cukru – nie będzie odporna na strach, lęk wojenny , niepokój i tak dalej. Nawet jeśli to konserwant do dżemów. Wiem, bo jangizuję moje dżemy. Bez cukru a są słodkie, jeśli owoce była dobre, dojrzałe i jakościowe. To wszystko przemknęło mi po głowie, gdy jechałam rowerem przez miasto,  spiesząc się się, zdyszana i zastanawiając czy ktoś tej starszej panie pomoże wciągnąć ten pakunek po schodach. Bo ten cukier mógłby nadszarpnąć jej zdrowie jeszcze przed spożyciem Zatem zatem zatem  ---- instynkt gromadzenia dobra na ciężki czas, ten pokoleniowy program antywojenny – oczywiście rozumiem ale warto przyjmować jakąś … strategię, o ciało zaś trzeba dbać kompleksowo, cały czas, nieustannie, ten pojazd ma teraz naprawdę niełatwo, a przecież wciąż nas wiezie przez poranki popołudnia i noce. I to cudowne jest. *** To był odcinek podcastu dzienni zmian, wiem, że wszyscy mamy poważne wydatki na poważne sprawy, ale jeśli zostały Ci w kieszeni jakieś drobniaki, to zanim dotknie je zimny palce inflacji – możesz zaprosić mnie na kawę. Bez cukru. Link www.buycoffee.to/dziennik.zmian **** muz. https://freemusicarchive.org
1 kwietnia 2022
Jeden dworzec i dwa światy (czas uchodźców) Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Nie chodzi jednak o to, ze przybysze wypełniają po brzegi wielkie dworce kolejowe, ale że zgromadzenia są takie…. specyficzne. Tłum w poczekalniach; tłum przy punkach informacji; Tłum przy wolontariuszach i wolontariusze w tłumie; tłum przy ludziach z intentyfikatorami, i tabliczkami, że posługują się ukraińskim, i przy tych w odblaskowych kamizelkach i tam jeszcze, gdzie pomaga straż pożarna; tłum w łazience; tłum w przejściu na perony, ale w kawiarniach - pusto (tak bardzo pusto, jakoś).  Siedzę w zgrabnym pluszowym fotelu, przed dużym oknem, za którym przesuwa się tłum. Zaraz odjedzie pociąg. Kolejny. I kolejny. I rośnie we mnie, bardzo precyzyjne przekonanie, że tak oto, rozdzielają się dwa światy w tym jednym świecie. Na dworcu. Podział przebiega na różnych liniach (i frontach)... ale w tej konkretnej chwili linia podziału dotyczy hali pełnej ludzi i pustych kawiarni. Dwa światy są tu w jednej sprawie – jadą, przemieszczają się. Ludzie w podróży. Ale Jest tuś wiat wojny i świat spokoju. Och wiem, to tylko interpretacja mojego naszpikowanego newsami mózgu, a jednak – rozdzielenie jest faktem (ci tu i ci tam, poczekanie i kawiarnie) Prawdziwy podział zrozumiemy pewnie wkrótce i nie będzie można tego odrozumieć, nawet jeśliby się bardzo chciało. I nie będzie można tego zlekceważyć. https://youtu.be/LmEHUB8HIWw Tak właśnie teraz świat dworca mieści w sobie dwa światy – to minie. Lecz nawet gdy minie, linia pozostanie, podzielenie ze stanu fizycznej obecności czy nieobecności ma swoje echo w mentalu. W naszym społecznym stanie mentalnym także tak w ogóle to świat dworca mieści dużo więcej światów, ale nie mam siły ich tropić i wyłuskiwać. Wolałabym raczej poznawać jasną stronę księżyca, jakieś cuda i dziwy, szukać skarbu, tak wiesz.. piraci skrzynia, miłość i wiatr w żaglach – niż czekać na pociąg w pustej kawiarni z widokiem na daleką wojnę, która jednak już tu jest. Poczekalnie są pełne uchodźców. Taki czas. Ale to minie. Wszystko mija. *** A jeśli poruszy Cię, któraś z opowieści możesz zaprosić mnie na kawę 😉 - www.buycoffee.to/dziennik.zmian muz - https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com
1 kwietnia 2022
Dość radośnie o chaosie. Chaos się męczy. Chaosowaniem. Zewnętrzny chaos kontra wewnętrzny porządek – Kosmos. Chaos się męczy jednak chaosowaniem , a porządek ze środka promieniuj, nieustannie , promieniuj jak grzejnik. Powoli. I po czasie – wszędzie jest ciepło. Wszędzie jest poukładane, poczyszczone, przetarte, przewietrzone itd. Tak powinniśmy w środku mieć. Spokojnie, przestrzennie, z miejscem do relaksu, i do pracy. Z miejscem na nowe idee, bez brudu. Żadnego. W każdym brudu sensie. Hania mówi, ze nasze mózgi nasączone bzdurami i chaosem tak łatwo nie poddadzą się porządkowi. A to tego - - spiskowe teorie są mocno sycące, jak ciastka z kremem - mówi Hanka. Obie chętnie celebrujemy ten smak w pochmurne popołudnia na zachętę, do podjęcia natychmiastowej próby zrobienia w sobie, wśród ku porządku słowa Lao Tse: "Spokojnemu umysłowi poddaje się cały wszechświat" Wyobraź co stanie się, gdy wszystkie umysły na świecie będą będą spokojne. Chaos jest chaosem dlatego, że człowiek go nie ogarnia. Chaos to taki czynnik pozaludzki; stan pomiędzy stanem- coś, co i bez naszego zaangażowania pojawia się, jak cicha woda nocnej powodzi. Rozlewa się. Powoli. Nie ma takiej tamy, przez którą się nie przeleje. Jak bym się na nią nie gapiła – ona i tak się pojawi, zaleje, przetoczy się, przepłynie… Chaos. Walka z chaosem nie ma sensu, zabiera jasność dobrego dnia i spokój ciemnej nocy. No to... nie walczę. Na swój sposób lekceważę chaos. Mówię mu: no ok, wielka wodo, zanurzam się w chaosie jak w ciepłej kąpieli i akceptuję to, że jest. Skoro już jest. Nie poradzę. Nie boją się chaosu, uczę się płynąć. I po jakimś czasie, tak - już umiem. I nawet już mogę nawigować. I teraz o moim życiu decyduję ja – nie chaos. Nie powstrzymam tej powodzi, ale spokojnie poszukam suchego miejsca. I tam odprawię odpowiednie ceremonie. Z chaosu zawsze wyłania się jakiś porządek. Przecież na początku był chaos….. JAN PARANDOWSKI w mitologii greckiej w rozdziale Narodziny świata pisał tak „Na początku był Chaos. Któż zdoła powiedzieć dokładnie, co to był Chaos? Niejedni widzieli w nim jakąś istotę boską, ale bez określonego kształtu. Inni - a takich było więcej - mówili, że to wielka otchłań, pełna siły twórczej i boskich nasieni, jakby jedna masa nieuporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziemi, wody, ognia i powietrza. Z tej napełnionej otchłani, kryjącej w sobie wszystkie zarodki przyszłego świata, wyłoniły się dwa potężne bóstwa, pierwsza królewska para bogów: Uranos - Niebo i Gaja - Ziemia. Oni dali początek wielu pokoleniom bogów”. Tak, najprawdopodobniej jesteśmy bogami, tego świata. I jego porządek zależy ode mnie, od ciebie, od nich/ ode mnie, od ciebie, od nich…/ ode mnie, od ciebie, od nich *** muz: https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com. https://youtu.be/tql-NS5yDlA
12 marca 2022
No i jak to powiedzieć: że znika wioska, znika ze społecznego radaru? Była. Weszło wojsko. Nie ma. Nie można się skontaktować, sprawdzić co się dzieje, zaopatrzyć jedyny we wsi sklep. Można się martwić. Irina się martwi, ja też, bo już wierzę w to, że wojna pożera miejsca i ludzi. W realu. A to spora wioska. I choć nigdy w niej nie byłam, to myślę o tej i o wielu innych wioskach, które wojna dotknęła znikaniem. Sprawdzam mapę: Prawdyne – wieś na południu Ukrainy, w obwodzie chersońskim, w rejonie biłozerskim. 1629 mieszkańców. Szkoła. (Wikipedia). I tyle. Irina prosi o to, żeby informacja o tej wiosce dotarła do ludzi, żebyśmy wiedzieli, że tak teraz można. Zniknąć. Na razie więcej zrobić się nie da. *** A to jest poetycka opowieść o pamięci. O tym, co Irina chce koniecznie zachować. W sobie... w nas. Pamiętajmy o Prawdyne. Tak po prostu.  "Światło świecy w każdym domu jest na muszce. W tej wiosce. Prawdyne." - to zdanie z opowieści Iriny. Z informacją o tym, co się dzieje dość blisko możemy zrobić tak wiele - lecz najlepiej jest zrobić coś, co nie wpędzi nas w depresję. Słuszną rzeczą jest pamiętać, że to już było. Wybuchy, ból, okupanci, braki w zaopatrzeniu, śmierć, zatłoczone drogi, pełne pociągi. To już było. Kilka razy! Wydaje mi się niedorzeczne, że się jeszcze powtarza. że ktoś strzela. Ktoś ucieka. Jakbyśmy nie pamiętali… jakbyśmy nie czytali nigdy niczyich wspomnień, nie oglądali filmów nie przeżywali wojennej gehenny z bohaterami np. rodzinnych opowieści Naprawę? Nie pamiętamy? Dlatego, pochylam się nisko przed tym co teraz trzeba- trzeba zapamiętać. Ile się da, takich najprawdziwszych historii. https://youtu.be/ryaq6DKxi9w
6 marca 2022
I już mam dość. I już nie rzucam się na ślepo, tak bez oddechu, bez pauzy na wnioski, w różne akcje, reakcje, relacje... Już. Już uważam, że zbyt łatwo stawiałam łatwe diagnozy. Światu i sobie. Już tego nie robię: spokój i rozwaga - pilnuję ich, jak umiem. W 4 minutach przetłumaczyłam to sobie sama tak:  wątpliwości, pewności, ekspertyz dotyczących tego, co się dzieje na wschodnich  granicach polski. Tu u nas. Tam u nas. Wszędzie jest teraz u nas. Chwilo oczywiście. I uznajmy – że to dobrze. mam dość rozważań, pisania o tym I czytania o tym I mówienia od rana do nocy, I szukania informacji oczywistych i nieoczywistych, w kółko I w kółko Ale – w tym momencie, w tym konkretnym momencie, (a jest począteczek marca 2022) –  słowa podchodzą do gardłą i pukają od środka. Wypuszczam zatem. **** https://youtu.be/aF5-zSJRLLg Łatwo stawiamy łatwe diagnozy. Buszujemy w zasobach swojej wiedzy I wyobraźni, żeby wytłumaczyć sobie I innym – jak to jest. Kto z kim. I dlaczego. Ale kiedy zdawałam maturę z historii – to nic , nic nie mówiło się o tak wielu, tak bardzo istotnych faktach. I dotyczy to zarówno historii średniowiecza, czy jak I wojny światowej. Oczywiście wracam do wojny II próbuję  poczuć ile wiedzy o tej przeszłości mieli w szkole uczniowie z 1956 roku...  Ich diagnoza tego co tworzy napięcia, pomijała traktach Ribbentrop-Mołotow, pomijała różne zakulisowe gry. I nikt nie dawał im w podpowiedzi do poszukiwań prawdy typu follow the money. A to naprawdę sporo tłumaczy. Sporo. Choć nie wszystko. Wciąż nie wiadomo, jakie były przyczyny katastrofy Liberatora z generałem Sikorskim na pokładzie. Brytyjskie archiwa nadal są niedostępne. Czym była bitwa pod Wizną? – taka nasza podlaska historia:  Wizna -720 polskich żołnierzy, kapitan Władysław Raginisa, stawiali przez 3 dni opór 42 tysiącom Niemców. Niedawno odkryto pewne fakty odbrązawiające ten obraz. Naprawdę skutecznie. Czyli – nie było, tak jak było. W oficjalnej wersji, chociaż.... Dużo ustaleń po II wojnie zważyło na losach ludzi, którzy nic o nich nie wiedzieli I znali tę bajkę, którą było trzeba znać, żeby poczuć się w miarę dobrze. Powiedzenie, że historię piszą zwycięzcy – jest bardzo stare. Od wieków się sprawdza. To jak teatrze. Widzimy scenę , może zaglądamy za kulisy, jeśli mamy wtyki w branży, ale  rzadko poznajemy dramaturga. A jeszcze rzadziej – producenta. Producentów.  I jeszcze źródła finansowania.  Nakładam historyczną kalkę na wydarzenia wojenne w Ukrainie – skoro w 1939 roku Polską manewrowano tak skutecznie (od wewnątrz i od zewnątrz), że obrona była krótka choć bohaterska, a kraje ościenne po prostu czekały  - co dalej  -  to skoro w 21 wieku prowadzi się wciąż XIX wieczne wojny – możliwe, że wciąż działa podobny mechanizm. Niewiarygodne. W 21 wieku. Ale właśnie to widzimy i czujemy. Wniosek: przyjmuję, że tak naprawdę, naprawdę – nie wiem, co się dzieje.  Widzę tylko scenę. I nie mam już siły na  łączenie kropek, do których nie mam dostępu. Bo nie wyjdzie z tego obrazek, a bohomaz , którym będę próbowała nakarmić mój mózg, moją lękolubną strefę cienia.  Zatem  --- Łatwo stawiałam łatwe diagnozy. I  już tego nie robię.
26 lutego 2022
Jestem z tego pokolenia – manifest. Jestem z tego pokolenia, które żyło w PRLu. Znamy ten rodzaj pogodnej biedy i poczucie, że daleko nam do świata. Efekt zamkniętych granic - to nic wielkiego. Znam to. Należę do pokolenia, które tworzyło niezależne media, ale które wyrosło na tych zależnych. I teraz wie o co biega. O nic nowego. Znowu. Jestem z tego pokolenia, co nie miało  komputera, a prace magisterskie pisało na maszynach elektrycznych. Takich do pisania. A poprawki - na pożyczonym kompie; należę do tego pokolenia, które po zniknięciu netu nie panikuje. I upadek FB niewiele nam w głowach zmieni. Jestem z tego pokolenia, które łączy starsze z nowszym, światy niemożliwe z mechaniką kwantową; które poniosło zawodową klęskę (nie raz), spotkało wielu zawiedzionych ludzi i się zestarzało przedwcześnie. Ale, wbrew pozorom - jesteśmy bardzo twardzi.  Sporo pamiętamy i nawet jeśli udajemy idiotów - to nimi nie jesteśmy.. po prostu to pokolenie ludzi w miarę uprzejmych, więc nie chcemy tu nadmiernych przykrości. I żaden zwrot akcji w tym świecie nas tak po prostu nie zdmuchnie. Żaden wiatr. Bo gdy ktoś umie uniknąć chodzenia w pierwszomajowych pochodach za młodu, to nie uwierzy w żadne sztywne wytyczne tak łatwo. Gramy własne melodie. Niekiedy bardzo cicho, ale wierz mi - nie ma lepszej, prawdziwszej orkiestry. https://youtu.be/lzyt7vn2FJE Choć może są i orkiestry ładniejsze. Jestem z tego pokolenia, które tańczy w trudnym do powtórzenia rytmie. Tańczy do końca. Ich końca. I to jeszcze potrwa. Jestem z pokolenia na tyle cierpliwych, że można się nas bać, bo to, co się dzieje na scenie uznajemy za rodzaj ewentualności. I wiemy, że kluczowe rzeczy dzieją się za kulisami. To nie jest wiedza podręcznikowa. To doświadczenie *** możesz zaprosić mnie na kawę 😉 - www.buycoffee.to/dziennik.zmian https://freemusicarchive.org, - Infinit Silent Strike
29 stycznia 2022
Lubię ją i lubi ją Alicja (Grabowska), która wskakuje w przeszłość z rozpędem i wraca stamtąd do teraźniejszości, dostarczając nam, współczesnym ….. no właśnie - opowiadamy co, ale czy na pewno słychać, że idziemy w PRZESZŁOŚĆ? Idziemy i zabieramy ze sobą chętnych, przez uszy, o tak:  Arystoteles głosił, że przeszłość, to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma - ale żaden filozof nie zabraniał czerpania mądrości z przeszłość, prawda? https://www.youtube.com/watch?v=PGDQj8JkPGw Fot. polona.pl oraz moich parę (jak zwykle: ) ) Czy lubisz oglądać stare albumy, zdjęcia przedwojenne, obrazy tamtej rzeczywistości? Nie tylko rodzinne. Masz na półce przynajmniej jedną książkę zabierającą czytelnika w przeszłość? Ja to rozumiem. Doskonale. Mam małą kolekcję przedwojennych pocztówek, mam kilkanaście fotograficznych książek, pokazujących historię codzienności, które przeglądam gdy czuję jakąś chandrę. One wcale nie są szczególnie wesołe, czy pocieszające, ale jest w nich coś, co dopełnia ten moment, co wciąż gra we mnie to granie jest szalenie zwane. I jeśli coś w Tobie gra, to nigdy przenigdy tego nie lekceważ. Na tę falę zawsze warto wskoczyć i zadziałać, bo może z tego wyniknąć coś niezwykłego, kojącego, przyjemnego, albo wstrząsającego, co kto lubi. Przeszłość, przeszłość, przeszłość... Lubię ją i lubi Alicja Grabowska, która wskakuje w przeszłość i wraca stamtąd, w teraźniejszość, dostarczając nam współczesnym … No właśnie. Zaraz opowiemy co, ale podkreślam wagę tego, co w nas gra. **** I tak stworzyłyśmy pomost między przeszłością i przyszłościową, nagrywając nasze teraz. Tu i teraz. Które zresztą w tej chwili gdy tego słuchasz, jest już przeszłością. Oczywiście – tylko wtedy gdy myślimy liniowo, czasem linearnym. Na koniec jeszcze takie przypomnienie o tym, że naj najważniejsze jest jednak to, co dzieje się w teraz i dla teraz Arystoteles głosił, że przeszłość, , to taka teraźniejszość, której już nie ma, przyszłość to z kolei taka teraźniejszość, której jeszcze nie ma zresztą Martin Heidegger, badacz czasu, uznał wręcz, że w obrębie czasowości nie da się odróżnić żadnej z części – ani przyszłość, ani przeszłość, ani teraźniejszość nie dają się w ludzkiej świadomości pomyśleć z osobna. Spróbuj. Da się? Tak czy inaczej,, kiedy budujesz swój pomoc pomiędzy tym, co było i tym, co będzie – działasz, tworzysz … bo kiedy jak nie teraz! trzymam kciuki za twój wycieczki w przeszłość. Jeśli coś stamtąd zabierzesz fajnego – daj znać. A jeśli poruszyła Cię ta rozmowa - możesz zaprosić mnie na kawę 😉 - www.buycoffee.to/dziennik.zmian **** A to projekt według koncepcji Alicji Grabowskiej zawierający współczesną aranżację utworu "Kto usta twe całował". Ta pochodząca z 1934 roku piosenka jest najbardziej znanym i jednocześnie jedynym zarejestrowanym utworem wykonywanym przez urodzoną w Sielachowskich pod Białymstokiem wielką gwiazdę kina przedwojennego, Sonię Nejman, czyli Norę Ney. https://www.youtube.com/watch?v=oNMJF...
24 stycznia 2022
Wiem, że was tu nie ma, ale ja tu jestem, a puszcza, ta żywa istota, reaguje na rzeczywistość. Zatem powstają nowe miejsca, warte turystycznego przyjrzenia się, gdy będzie to w ogóle możliwe. Zatem - zanim pojawi Ci się jakiekolwiek skojarzenie - posłuchaj tej krótkiej impresji naocznego świadka  Sprawdziłam: kapliczkę postawił właściciel tego fragmentu lasu. Wiosną 2021 roku. Zrobił to co czuł i na co miał ochotę. Resztę dostawił/dopowiedział/dopokazał ktoś inny. I mamy żywy krajobraz. Aktualny dialog z rzeczywistością, czyli – powstała nowoczesna sztuka. (więcej, a w zasadzie to wszystko – w dźwięku). Wszystko jest poezją! **** Tak to jest nowoczesna poezja krajobrazu, czerpiąca z tradycji. Białowieża. (kapliczka) Buszując po młodnikach, bo w las nie poszłam bez dokumentów, których zapomniałam. Pies nie przypomniał! No wiadomo, jak jest. I tak to weszłam, na rozstaju dróg, prosto na wielce ciekawą instalację narodowo - religijną, jeśli mnie zmysł interpretacyjny i wiedza o społeczeństwie (WOS) nie mylą. Analiza poetyckiego potencjału tej instalacji strasznie mnie kusi. Jeszcze się opieram. Jeszcze chwila. No dobra. Puściło, zatem...   https://youtu.be/pXt1c17_kkw  
13 stycznia 2022
Kto lubi horrory? O horror specjalnie starać się nie trzeba. Ale tu taki jest, że hej! Bo jeśli słyszysz, jak coś ci, coś gdzieś puka stuka i szeleści, to czy na pewno, na pewno wiesz, że twój dom, czy inna baza mieszkalna, nie stoi na jakimś cmentarzu? Może na Jaćwieskim miejscu pochówku, na polu walk plemiennych, a może na zimowym szlaku wojsk napoleona (wiadomo jak było), a może tu była powstańcza mogiła... ?Pole partyzanckiej potyczki? Czy prastara przestrzeń składania ofiar tego owego? Cóż... Nie można mieć pewności, no raczej… Zajrzyj też na świerkową. Na 5 minut! *** Nocą w radiu jest tak cicho, że naprawdę każda nuta musi być osadzona sensownie…  Bo potrafi krzyknąć. Znienacka. Nocą budynek radia,  trzy pietra, wiele korytarzy, studio nagrań, studia emisyjne – wygląda tak jak wszystkie budynki nocą. Na tle lasu. Zwierzynieckiego w tym przypadku. Cisza. Nocna. Oczywiście, poetycko – ale czasem cisza krzyczy. Znam dwie książki o tym tytule i jeden film — AryiDashieva z 1982 roku (ZSRR).  https://www.youtube.com/watch?v=dr1A_KAazkM ale też potrafię krzyknąć. Znienacka, rzecz jasna. Jak cisza. Lecz Nocą radio jest raczej jak zastygnięta lawa, jeszcze trochę ciepłe i trochę jeszcze świecące.  Szeleszczące, szurające… Szeleszczące? Szurające?  Zaraz... zaraz! a trzeba wiedzieć, że ten budynek stoi na starym cmentarzu. Radiową białą damą jest najprawdopodobniej radziecki oficer. Może to mniej romantyczne, ale na pewno był  młody, przystojny i z natury swojej trochę... gniewny. Trudno teraz dociec, bo  zakrywa twarz, Pewnie ma powody i penie dlatego szura. W czasach gdy jeszcze na żywo prowadzone były nocne audycje, słychać go było na korytarzu. Na schodach. Radio przy ul. Świerkowej zbudowano na cmentarzu wojskowym, z 1915 r. Fakty są takie, że podczas I wojny światowej pochowano tu 650 żołnierzy, w tym 375 żołnierzy armii niemieckiej i 280 radzieckiej. W 1917 r. na środku tej nekropolii powstało mauzoleum. I także po II wojnie światowej grzebano tu ludzi. Ostatecznie  cmentarz zlikwidowano w 1970 roku. Nie tak dawno temu. Odkopywane w trakcie budowy siedziby radia szczątki przewożono w nieznane miejsce. Są tacy, którzy pamiętają odkopanie grobu radzieckiego oficera. Sama słyszałam.  Słyszałam też stuku, puki, szasty prasty takie... ale teraz kończę program najpóźniej o 22. Więc spoko. Jednakże... Jeśli słyszysz, jak coś ci puka stuka i szeleści, to czy na pewno, na pewno wiesz, że twój dom, czy inna baza mieszkalna, jaką masz, nie stoi na cmentarzu? Może na  Jaćwieskim miejscu pochówku,  na polu walk plemiennych, a może na zimowym szlaku wojsk napoleona (wiadomo jak było...), a może tu była powstańcza mogiła...? Pole  partyzanckiej potyczki?  prastara przestrzeń składania ofiar  tego owego? Cóż... Nie można mieć pewności, no raczej…  Nie można mieć pewności. Zapal świeczkę. I nie bój się. Niczego. Albo zakumpluj z oficerem, z białą damą, z Jaćwingami (o, to jest extra). Dobranoc. *** A jeśli poruszyła Cię, ta opowieść, możesz zaprosić mnie na kawę 😉 - www.buycoffee.to/dziennik.zmian muz.  https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com
4 stycznia 2022
Tu (patrz dźwięk w linku) z Joasią rozkminiamy Sherry! J. jest somelierką, więc wie. A ja smakuję poezję na wszystkie sposoby .  I dzielę się tym, no wiadomo. A Nowy Rok podlany lekko ambrozją - cudem być może. Stawiałabym na lekkość. Cherry-wątek się rozwija, bo jedyne (dotąd), bezsensowane zresztą, skojarzenie z cherry to taka durna piosenka Modern Talking: szery, szery lady. I to tanie, słodkie jak ulepek wino w realiach PRL-u, podawane jako "winko dla pań”. Zatem... Spotkanie z Joasią zmieniło mi postrzeganie, więc w noc sylwestrową życzę fantastycznego smaku, zapachu, delikatności, zwiewności, radości, prawdziwości, porozumiewalności, miłości, zWinności! Hej! Ps. A kilka pełnych i pustych, a smacznych kieliszków zawdzięczam TORTOVA BY AGA. Zajrzyj i tam. https://www.youtube.com/watch?v=EZcYD5AHVsY
3 stycznia 2022
I teraz, jak nigdy, widać i czuć, że trzeba stworzyć sobie ten Nowy Rok, ten lepszy, uszyty na miarę. Już nie warto go otrzymać, dostać (od losu…?), wejść w ten rok już jakoś istniejący… Nie. Nie. Nowy Rok (dla nas) nie istnieje bez nas! Dopóki go nie „otworzymy”, nie dopiszemy swojego oprogramowania – to go nie ma. To tylko data. I w takim mniej więcej nastroju powstał ten przednoworoczny odcinek „Dziennika Zmian”. Tak, jestem tą zmianą, której chcę i co niby może mnie powstrzymać? Już płynę. A łódka jest moja .  Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę idę z nimi, w nutach jak w sukience gdzie mnie poniosą bez żadnych granic idę w szepcie – jak w ciepłym szalu w nowym roku jest mój codzienny spokój miłość, która podchodzi wysoko do gardła… i je otwiera dotyk gładkiej skóry dotyk światła dotyk miękkiej wody wieczna pogoda, dopełniania wieczna pogoda – spełnionych nocy i dni to jest doby rok, choć ma różne rokowania to jest dobry rok, dobrze przeszkody ominę dobrze przeskoczę, dobrze poczuję. Najpierw-kilka pierwszych nut, coraz wyraźniej je słyszę są jak wiatr, w moich żaglach podnoszę banderę i płynę płynę, a dobrze nawiguje w dobrym roku https://www.youtube.com/watch?v=QaiM-7rPpbI
26 grudnia 2021
Idziemy w miasto! Warszawa. https://buycoffee.to/dziennik.zmian Z prowincji, przybywszy do miasta dnia szarego — jednak zrozumiałam. Zrozumiałam  pandemiczne wycofanie, przycięcie towarzyskich krawędzi, zaokrąglenie społecznych ścieżek, wybranie niewielu z wielu – sprawiło, że zobaczyłam Warszawę po raz pierwszy. Stało się to po raz którychś, lecz tym razem (tym razem?) Znowu po raz pierwszy. Ach. Z zimowej mgły wyłoniły się tłoczne, jasno  oświetlone ulice, które prowadziły mnie wprost pod wieżowce – biurowce, sprowadzające na manowce. O godzinie 16, czyli nocą grudniową ciemną – wtłoczyłam w siebie atmosferę przyśniętego nieco Tokio. Te światła. Te ginące w mroku ostatnie piętra. Te ciasne uliczki w okół budynków. Ta stara fabryka Norblina, gdzie można było odetchnąć, ogrzać się, lekko się zgubić i oprzeć o ścianę, pamiętającą powstanie warszawskie. Wypić. Miejsce snobistyczne i wychuchane, że tak powiem. Przesiaduję w tłumie, który zaraz zrzednie, bo wiadomo… wirus, święta, święta wirus (święta, święta). Zatem tak,  idziemy w miasto! I powygłupiałyśmy się, nikt nas tu nie zna... wiadomo. Idziemy w miasto!  *** Weryfikuję tu też  takie miniutwór, który wiele lat temu nagraliśmy z Jacaszkiem. I nie wydaliśmy, ale to zupełnie inna niewarszawska historia. Tymczasem weryfikacja miasta – z człowiekiem wypadła pozytywnie. A ty, z co właśnie weryfikujesz? *** https://freemusicarchive.org i Jacaszek. Słowa - Miłka 😉 https://youtu.be/qS3DdZXmxEM
23 grudnia 2021
W tym choinkowym filmiku nie gadam. Daję tylko wyraz tegorocznej potrzebie, by nie wpaść w stare świętowania tory. Po kilkuset latach ceremoniałów, zgodnych z wyznaczonymi przez kogoś datami, czuję przesyt. 🙂 Wystarczy. Wszystko było. W każdym sensie. DoWOLNOŚĆ świętowania niech się święci! Nareszcie! Tak sobie myślę, powoli (bardzo powoli) szykując dom do wigilii :). Człowiek to istota paradoksalna, lecz prawdą jest, że jakoś nie czuję tych świąt. I nie jestem pewna, czy mnie to zasmuca, czy zachęca do rewolucji? 🙂 *** Czuję się jak w filmie o ogranych motywach, o zbyt patetycznej muzyce, która żongluje zbyt wymuszonymi emocjami. To ciekawe, jak bardzo już to reżyserowane świętowanie nie ma sensu.  Jeszcze tylko serdeczne gesty mają znaczenie, jeszcze tylko prawdziwe życzenia są ważne... ale to można - zawsze. I takie zawsze chcę od teraz ćwiczyć. [video width="1920" height="1080" mp4="https://www.milkamalzahn.pl/wp-content/uploads/2021/12/choinki.mp4"][/video]
12 grudnia 2021
Nagrodzono literacki cykl "Białowieża i Solidarność!" (radość, radość!) W laudacji napisano, że autorka "przytacza opinie i informacje zasięgane u matki i ojca, sama co najwyżej komentuje i objaśnia." Co najwyżej - to prawda, ale połowiczna. Kto ciekaw-może już zajrzeć do nagrań, na bazie których powstał nagrodzony tekst (link BiałowiezaiSolidarność-YT), kto nie ma czasu, niech pamięta, że wszystko jest poezją. I te starsze, i całkiem nowe marzenia o realnej wolności również. Instytut Literatury https://instytutliteratury.eu/2021/12/12/werdykt-konkursu-literackiego-pokolenie-solidarnosci-w-kategoriach-opowiadanie-i-non-fiction-pierwszy-nabor/ Cykl opowieści został spisany, by przypomnieć o tym, jak solidarnościowe porywy serca wyglądały na podlaskiej wsi. A wyglądało to inaczej niż w miastach, bo i pole walki było... hm...inne. Jeśli dodamy do tego specyfikę Białowieży - to te historie o wolności nabierają doprawdy zaskakujących odcieni! Najważniejsze: ówczesne rozumienie wolności, oraz efekty związanych z tym działań-chociaż nie były spektakularne, wciąż wpływa na wolnościowe, lokalne trendy. Tekst będzie opublikowany przez Instytut Literatury.
24 listopada 2021
Kochany Edwardzie, jako nieznany polski filozof, w dodatku nieżyjący z pewnością nie odpowiesz na ten list, ale chciałabym Cię poinformować, że idea przyjaźni, dziś w Polsce wciąż w powijakach. Przynajmniej taka, o jaką Ci chodziło. I  nawet jeśli trochę niedomaga, to ma perspektywy. Będzie rosnąć. Nie jestem pewna czy teraz ludzie w ogóle rozumieją, jak znacząca może być przyjaźń, ta prawdziwa, nie w cudzysłowie, jakaś polityczna, biznesowa oraz między narodami… to już było. Jak ważna przyjaźń jest na każdej linii czasu czyjegoś życia — linii, którą sobie splatamy z rozmów, ze wspólnych przedsięwzięć, żartów i żalów .. i takich tam. Głosiłeś, natchniony politycznie i prospołecznie, że przyszłość należy do – cytuję: Związków Przyjaźni i, och nie chodziło o firends with benefits. Ale o przyjaźń sąsiedzką, lokalną, o podawanie ręki w chwilach trudnych chwilach, potrzymanie za rękę w chwilach jeszcze trudniejszych, poza systemem, poza oficjalną strukturą … taka wyższa szkoła plemienności. Cóż… https://www.youtube.com/watch?v=l9pL_81wn4g Wprawdzie przyjaźń to najczęściej bohaterka filmów dla nastolatków, próbujących odkryć swoje bezpiecznie miejsce w grupie, ale jej potencjał rośnie W pandemii, a wiem, że wiesz co to zaraza, żyłeś  w XIX wieku. Otóż w pandemii przyjaźnie albo okazują się nieprzyjaźniami i są polem walki o to jak TY człowieku powinien zadbać o  zdrowie i o moje twoja nasza wasze, każdy wszystkie i wszędzie – czemu myślisz inaczej, robisz inaczej… Albo okazują się silną subtelną pełną zrozumienia relacją, która niczego nie wytraca z biegiem czasu, nie wytraca rozpędu z powodu konfliktów. One tez bywają częścią przyjaźni,, jeżeli prowadzą do porozumienia. A to da się. Gadać trzeba. Więc Edwardzie, ja tu tak sobie gadam, a ty przypominałeś, że istnieją dwie „potęgi” zmagające się ze sobą o panowanie nad człowiekiem, społeczeństwem i światem – egoizm i przyjaźń. Egoizm jest siłą zła, przyjaźń – siłą dobra. Można tak to widzieć, chciałabym jednak zaznaczyć, ze w dobie zmian mentalnych tych czasów- nie chcemy już oddawania panowania komukolwiek. Czemukolwiek. To ja panuję nad sobą, tylko ja panuję nad tym czego chcę i ja wiem dlaczego  - i doprawdy, siły dobra i siły zła wolałabym potraktować w duchu przyjaźni. Ale jeśli chcą — niech się naparzają. Tymczasem… idę dalej, ku przyszłości… Przyjacielskie uściski CI ślę. A może nawet całusy. Czytelniczka Ps. Edwarda Abramowskiego poznałam dzięki naukowej  pracy  DorotySepczyńskiej. Niech przyjaźń będzie z nami. *** https://musopen.org fot. polona.pl odcinek zainspirowany tekstami DorotySepczyńskiej o Abramowskim  (https://www.ejournals.eu/Principia/2019/Tom-66-2019/art/15915/, https://www.ejournals.eu/Principia/2020/Tom-67-2020/art/18361/)
23 listopada 2021
Czemu patrzysz w cudze okna? A jeśli podobał Ci się odcinek - zaproś mnie na kawę 😉 kawa dla Miłki *** Puk, puk, puk. Czemu patrzysz w cudze okna? Pukam w okno. W moje okno i to w dodatku od środka. Tak, często patrzę w cudze okna. Nie pukam. Jak miliony ludzi, wyobrażam sobie: co robią ludzie, których fragment życia właśnie widzę. Gdy wychodzą w pokoju i gaszą światło, gdzie idą/ Gdy pochylają się nad stołem – co jedzą. Gdy się całują, ale czy to prawdziwa miłość i czy będą mieli dziecko no dobrze ale pewnego razu…… https://youtu.be/9xr4chI1Apo Zobaczyłam kapliczkę, Oto spora kapliczka przydrożna. Naprawdę niemała. Patrz: traktor. Specjalizacja: skrzyżowania. Patrzę, pusta jakaś.
14 listopada 2021
Idealne rozmowy... Idealne rozmowy na te czasy Idealne rozmowy na te czasy toczą się przy stole z ceratą w radosne kwiaty, toczą się o sprawach, w które radość się wtłacza z każdym łykiem gorzkiego płynu . Do tej fotograficznej opowieści -taki dźwięk A rozmowa toczyła się pod Bielskiem Podlaskim, z widokiem na szary, mglisty horyzont. I niektóre prawa kosmiczne zostały tu wytłumaczone "po naszemu". *** "Co nam zostało z tych lat miłości pierwszej Zeschnięte liście i kwiat w tomiku wierszy Wspomnienia czułe i szept i jasne łzy co nie schną I anioł smutku co wszedł i tylko westchnął". Julian Tuwim · Władysław Dan Daniłowski, Mieczysław Fogg. Anioł smutku ostatnio ma strasznie dużo roboty, chociaż lata miłości pierwszej to nie koło zamachowe I “co było, to było, nie wróci jak miłość.” - też cytat z Bułata Okudżawy; a dalej tam było: „Co było — nie wróci i szaty rozdzierać, by próżno. Cóż każda epoka ma własny porządek i ład”. No właśnie, ja w sprawie epoki. Bo teraz gdy na kawie spotkają się dwie kobiety, to żadne tam plotki. Nie, nie, nie, raczej ... szczypta poezji, suszone jabłka w ramach przegryzki i pytania na miarę epoki, i odpowiedzi na epoki miarę.  Zacznie Barbara. *** No to, co mówi twoje serce, kiedy patrzysz na tej horyzont zdarzeń?   Na swój horyzont zdarzeń…? A rozmawiałam tak sobie z poetką, Podlasianką rodowita, autorką m.in książki “Nadzieja aż po horyzont” - Barbarą Goralczuk. Bo mamy idealne czasy na takie rozmowy. A idealne rozmowy mają nas! *** https://youtu.be/Xkt9tzENsew https://musopen.org/music/relaxing/
5 listopada 2021
Kto ostatnio brał lekcja z zabawy? Oto lekcja. W dźwięku. Zostaliśmy nauczeni, drogą obserwacji oraz prób i błędów, że dobrze się bawić jest dobrze właśnie tak. Już i nasi dziadowie biesiadowali, jeśli była okazja. Grupa dziadów się bawiła, ciała, dusze, dusze ciała przodków naszych tańczyły i skakały i nawigowały, jak umiały! Usłysz to tak: Czuję zachwyt grupą ludzi, która się bawi. Zapomniałam. Zapomniałam, jak kiedyś bawiło się ciało, jak dusza gubiła nawigację – zapomniałam, że jak się bawić, to się bawić! Lekcja z zabawy. #143 Lekcja z zabawy. To jest grupa. To jest grupa ludzi. Grupa ludzi się bawi. To jest moment. To jest ten moment: grupa ludzi się bawi. Kto się bawi? Ciało się bawi. Ciało zostało przygotowane. Jest ładne, błyszczy, jest gotowe do zabawy i będzie jeść. Jeść będzie ciało na maxa. Ciało wyskakać się chciało będzie na maksa i będzie skakać. Ciało, ładne, wyjściowe, chciałoby zrzucić wszystkie ciężary w skakaniu, no i sobie zje i sobie. Poskacze. Ciało... Kto się bawi? Dusza się bawi, dusza od rana była przy nadziei, że poczuje przestrzeń zabawy, luzu, luzu zabawy. Dusza się bawi, ale ciało  pije i dusza nie nawiguje ciałem tak łatwo. No jak zabawa to zabawa. Się nawiguje po niepewnych wodach, z każdym krokiem, z każdym ramion ruchem do brzegu.Dusza się bawi w nawigowanie ciałem, które się najadło. I zapiło. i zapaliło, i czubek papierosa świeci jak latarnia morska. Zostaliśmy nauczeni, drogą obserwacji oraz prób i błędów, że dobrze się bawić jest dobrze właśnie tak. Już i nasi dziadowie biesiadowali, jeśli była okazja. Grupa dziadów się bawiła, ciała, dusze, dusze ciała przodków naszych tańczyły i skakały i nawigowały, jak umiały! Czuję zachwyt grupą ludzi, która się bawi. Zapomniałam. Zapomniałam, jak kiedyś bawiło się ciało, jak dusza gubiła nawigację – zapomniałam, że jak się bawić, to się bawić! Teraz czuję się bezradna… jakbym patrzyła na któryś majowy pochód i nie chciała machać żądną flagą, jakbym patrzyła na wesele i nie chciała się wcale weselić, jakbym jechała na wycieczkę, ale jednak została w domu, jakbym... Ręce opadają w rytmie „ach te oczy zielone” – bawię się, ale po swojemu. Hej, jak się bawicie?
3 listopada 2021
Mam obawę, że jak wszystkie newsy tego świata, temat uchodźców forsujących granicę — wkrótce zblednie. Chyba że będą nam dostarczane kolejne silne sygnały, donoszące o godziwościach i niegodziwościach, o działaniach, skutkach i — nie wdając się w politykę — o konsekwencjach (oby nie!). https://anchor.fm/.../Ciemna-noc-duszy--Biaowiea--Puszcza... W końcu nawet informacje o kolejnych falach pandemii, jakby… bledną. Ludzki mózg działa tak, że z czasem oswaja informacje, przestaje doznawać swoistej ekscytacji i w końcu obojętnieje, czy raczej uznaje, że jest, jak jest. Dlatego staram się oswoić noc, oswoić tę atmosferę, to zagęszczenie zdarzeń, o które potykam się na wsi co krok. Może też już to oswajaj… tak na wszelki wypadek? Koncepcja ciemnej nocy duszy istnieje od XVI wieku, kiedy to poeta i mistyk Jan od Krzyża napisał wiersz zatytułowany „La noche oscura del alma (ciemna noc duszy)”. “Jeśli człowiek chce być pewny drogi, którą podróżuje, musi zamknąć oczy i podróżować w ciemności”. I przyglądam się wydarzeniom przy granicy, z okna kuchni, z trasy przez Stoczek do sklepu, i doprawdy: "im dalej w las, tym więcej drzew", coraz trudniej uogólnić cokolwiek. Coraz trudniej podpisać się pod czymś obiema rękami i jeszcze w międzyczasie puścić oko do wtajemniczonych. W Puszczy — wielki śmietnik, dosłownie — mnóstwo tego, co mogą zostawić ludzie w chronionych dotąd miejscach, w Puszczy ogniska, które mogą być wytchnieniem I niebezpieczeństwem (wczoraj spaliło się pół ara… tylko tyle, na razie) W Puszczy — i hałas, i rozjeżdżone drogi, i balansowanie na granicy śmierci. W Puszczy — mnóstwo utraconych nadziei, oczekiwań i morze agresji, oraz złości. To, co człowiecze mieści się w gestach, tych osobistych, w drobnych decyzjach. Reszta, (ale to może mam takie spojrzenie tylko dzisiaj :)!), więc wszystko wydaje mi się jakąś polityką, manipulacją światopoglądową, hipnozą społeczną. Po obu stronach nie-muru. Każdy traci, W Puszczy — zyskiem są trudne doświadczenia... jeśli się je ogląda z kilku stron. Jednocześnie. Ruch od serca do człowieka --- nie śpi od kilku tygodni, wypełnia stosy dokumentów I mówi wieloma językami o sprawach, które powinny być dla nas filmem historycznym, a nie są Ruch od serca do człowieka – nie dojada I nie ma już pieniędzy na benzynę, ale ma śpiwory, ale często przestaje chodzić do pracy, bo perspektywa umierającego, który wyciąga rękę priorytetem. Ruch od serca do człowieka - nie ma imion I nazwisk, ale na granicy jest jeszcze przez chwilę.Nie długo. Nie ma sił. To I tak graniczy z cudem W Puszczy — mnóstwo utraconych nadziei, oczekiwań i agresji, dobro i niedobro płyną przez teren stanu wyjątkowego Coraz trudniej uogólnić cokolwiek. Coraz trudniej podpisać się pod czymś obiema rękami Co wybierasz? A może: co wybiera Ciebie? https://youtu.be/Gt_HL_QsAYs  
26 października 2021
Białowieża. Uchodźcy. Napięcie. Zrozumienie. Interpretacja. Stres. Niepewność. Pustka. Mundury. O krok od chaosu.... Po sporym wysiłku myślowym: co da się powiedzieć, jeśli da się jeszcze coś powiedzieć, oraz czy w ogóle można — wygenerowałam rzecz nagraną w Białowieży... I oto mam podcast artystycznie komentujący...hm.  „Całe życie piszemy epigenetyczny list do przyszłych pokoleń. Musimy być świadomi, że wszystko, co przeżywamy, przekazujemy dalej. Albo się z tym uporamy, albo nie, mamy na to wpływ” – przypomina Jadwiga Jośko-Ochojska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Tymczasem chodzę po Białowieży w skupieniu, beztroskie spacerowanie nie jest możliwe. Wciąż, nawet do wsi docierają uchodźcy, wymagając po tej jesiennej przeprawie przez las – pomocy, wsparcia. Główną drogą, najdłuższą i najszerszą jeżdżą z ogromną prędkością wielkie, wojskowe ciężarówki. Wszyscy tu żyją w większym lub mniejszym stresie, odpakowują nam się stare, rodzinne traumy...
24 października 2021
Zaczynam od pytania: co to jest? (a co by nie było – to i tak fajnie). Ale szykuje się zwierzę przystosowane do protestów, zwierzę pokazowe, zwierzę zaskakująco metaforyczne. Bo wszyscy jesteśmy animatorami i performerami swojego bycia w świecie. Banał. Posłuchaj jednak, jak z tego banału można wycisnąć sok. Hm... sok? https://youtu.be/0oOQl2vlOfQ
15 października 2021
Kto wskakuje za mną na karuzelę? Zachęcam. Odwagi! Tak karuzela ma dwieście lat, ale efekt.... no baaaaaa! Stoję w Pradze po karuzelą i rozkręcam rozkminianie. I nucę. I na wyobraźnię działam!  Karuzela wygląda jak pozytywka, tylko jest duża. Jest słodka i rozczulająca, ale nie ulegam temu wrażeniu. Bo z drewniano-złotego pochodu wyłania mi się taki obraz ówczesnej, a i współczesnej rozrywki mającej swoje cienie, przy swoich blaskach... (hop słuchawki!) https://youtu.be/N51MW3Tp3p4
13 października 2021
Tykanie Pragi – metronom Czy kojarzysz takie uparte tykanie, które wybija cię z rytmu?  Takie, co  źle działa na sen, przeszkadza w koncentracji. Budzi!  Nie, to nie będzie opowiastka o takim tykaniu. *** Nie ma miasta bez rytmu. Nawet w zatrzymaniu, pandemicznym, klimatycznym, świątecznym – miasto pulsuje. Delikatnie. Czasem nawet trudno je wyczuć. Ale oto oglądam metronom praski. W Pradze nie mijam się z pulsem miasta, lecz metronom mnie nie przekonuje. Obcobrzmiący loop, próbuje mi narzucić... mierzalność. Metronom stoi nad Wełtawą, wielgachna czerwone igła kłuje niebo, od 1991, jest to miejsce, w którym kiedyś postawiono, a potem zburzono największy na świecie pomnik Stalina. O wątpliwiej urodzie, tragicznej historii budowniczych, symboliczna klęska marnej idei nad jeszcze marniejszą materią.  Zburzono go w 1962. No i stoję na wzgórzu Letna, próbuję niczego nie mierzyć, nie odliczać, nie ulegać rachowaniu. Imam najbardziej romantyczny widok na rzekę i na nierówny dywan dachów. Nisko zawieszone, jesienne chmury przyciskają do ziemi linie czasu. Wiele linii.  Jestem na jednej z nich. https://youtu.be/ylmUo5cj4eU W innych miastach – taaaak, są inne rytmy: inne wieże zegarowe, kościelne dzwony bijące na niedzielę na mszę, pulsujące przyjazdami i odjazdami przystanki tramwajowe, autobusowe. Ale ten metronom próbuje wyznaczyć rytm tej Pradze.  I chociaż przez chwilę i ja funkcjonuję w rytmie Pragi, w takcie praskim, poza cyklem mojej codzienności, to....   to upieram się przy uleganiu tylko swojemu własnemu pulsowaniu.  A gdzie jest Twój metronom? Gdzie tyka Twój osobisty rytm?  Jak Ci świat tyka?  Czy kojarzysz jakieś takie uparte tykanie, które wybija cię z rytmu? ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ License: Attribution 4.0 International (CC BY 4.0). You are allowed to use sound effects free of charge and royalty free in your multimedia projects for commercial or non-commercial purposes. http://www.freesoundslibrary.com  www.purple-planet.com
30 września 2021
Pożywne noce w Pradze  Cóż, wzięłabym mgłę wieczorną, czarną kropkę nocy i śpiew syreni, może zapach kwiatu paproci (po przekwitnięciu, żeby podtrzymać spokój i melancholię) i stworzyłabym miksturę na sen. Ten jeden sen, który przynosi odpowiedzi i zmienia dzień na dużo, dużo, dużo lepszy. Prawda jest taka, że krzepiące noce budują szczęśliwe dni! 🙂 Krzepiące noce są pożywne. Czy twoja noc Cię żywi? Czym ci żywi? Czy wszyscy, którzy Ci się śnią, są... żywi? Cóż, wzięłabym mgłę wieczorną i oddała niesiniejących tej mgle i pożywiłabym się czymś mgliście przypominający typowy niedzielny rosół. Ale właśnie wróciłam z Pragi i pożywiona jestem zapachem Wełtawy, fernetem, słońcem zaplątanym w eleganckie fasady, cichą, tramwajową linią nocną, głośnym oddechem, głośnym oddechem... Tym wszystkim, co kluczy, ale przy tym otwiera. Zatem: zamiast knedlików, mięs, bramborowych kuleczek, jadłam słowa; choć, pisarz Surosz, Mariusz zaleca jednak kulinarne rozpoznanie terenu. … I ja mu wierzę, on się zna; poza tym prawda jest taka, że krzepiące noce budują szczęśliwe dni! 🙂 a dla niektórych dzień szczęśliwy zaczyna się o mortadeli! Don Luka ta ma tak? - tak. Sny pożywne, głowy głosów pełna, wielki i mały teatr życia, ale właśnie wróciłam z Pragi i pożywiona jestem zapachem Wełtawy, fernetem, słońcem zaplątanym w eleganckie fasady, cichą, tramwajową linią nocną, głośnym oddechem, głośnym oddechem, bo pożywiam się swoją własną ciszą i kiedy się najem, będę najbardziej sobą, jak się tylko da. *** muz www.purple-planet.com Odcinek - z gościnnym udziałem Mariusza Surosza pisarza i przewodnika, oraz Lukadona - mędrca i mortadelisty. https://youtu.be/sHd-qy512dc
28 września 2021
„Jest ten nastrój tego strachu, a wtedy tego nie było” W czasach zarazy zaczęłam zastanawiać się nad praktyką wolności. Tej w codzienności. Z codzienności. Dla codzienności. I tak pojawiła się ta opowieść o Solidarności na mojej wsi. Możliwości, niemożliwości, młodość, marzenia itd., czyli – moi rodzice opowiadali mi o tym jak działali (i nie działali) na rzecz wolności w Solidarności w latach 80 tych. Bo wtedy tworzył się ten pomost pomiędzy ich poczuciem ograniczenia, utknięcia, reglamentacji i naszą, pandemiczną wariacją na podobne tematy. Myślisz, że to nie jest to samo? Cóż…popatrz uważniej. Tymczasem kiedy wydawało nam się, że wyczerpaliśmy temat… BUM! W Białowieży ogłoszono stan wyjątkowy. A nam wszystkim przypomniał się (no, oczywiście!) stan wojenny! https://youtu.be/BvXtR-uMxWg
17 września 2021
Kto jeszcze zauważył płynne przechodzenie z płci w płeć, na pewnym etapie przemijania? Po sprawdzeniu tematu okazać się może, że oburzenie dotyczące pana wyglądającego jak pani, pani wyglądającej jak pan - w gruncie rzeczy wydaje się operować w granicach pewnego wieku! Tu chodzi o płeć, a starość jest tak jakby trzecią formą jej istnienia. Nie zawsze, lecz zaskakująco często... 🙂 Czuję w tym potencjał metaforyczny! 🙂   Święte oburzenie na widok pana w spódnicy, trzeźwego i nie w sezonie karnawałowych – to bardzo przewidywalna reakcja. Pan z lekkim makijażem - no kompromitacja, pan wyglądający jak półpani, a półszansonista, pan z kolorowym manikuirem – no to tylko za granicą, i tylko w podejrzewanej dzielnicy... U nas, w Polsce, - nie, na pewno nie… A w każdym razie – będzie pan żałował. Nie? Ciekawe, że to oburzenie dotyczy ludzi, wyglądających na aktywnych płciowo, dotyczy młodych, a omija starych. A przecież stary człowiek – to też człowiek o konkretnych parametrach, choć hormonalnie… słabnących. Ale koto komu mierzy na ulicy poziom hormonów, hę? Hej, chcę być stara i widoczna. Obsunięta (no, być może, bo akurat tego nie zamierzam), ale chcę być pro-społeczna. W wielu aspektach. Chcę być traktowana jak osoba, a nie jest ostatnie stadium przemijania, na które się nie warto oburzać, z którym się nie trzeba liczyć, które warte nie jest wiele, bo nie aktywuje cudzych hormonów. Gdyż przebieranki dorosłych jednak jakoś aktywują… Choć nie wprost. Stąd to oburzenie. https://youtu.be/XPdP_3Flff0 Mijam starszą panią ubraną w brązowy garnitur, przyciasny, bo ma duży biust o niskim zawieszeniu, siwe włosy kiedyś ktoś próbował ufarbować na rudo, teraz ciasno przylegają do głowy, tworząc coś w rodzaju hełmu. Pani ma wąsy i kłaczki brodowe, surowy wzrok, zaciśnięte pięści i zdecydowanie przypomina bardziej pana niż panią. Gdyby nie ten biust. No i…. Nikt się nie oburza, że babofacet, prawda? No to szukam przykładów odwrotnej sytuacji i… ciach – mam namierzonego starszego pana o miękkim owalu twarzy, uśmiecha się pięknie, jest cały okrągły, bardzo kobiecy, delikatny. Jego rysy są łagodne, patrzy nieco bezradne. Jest bardzo subtelny, ubrany w jasny płaszcz do kolan, przewiązany eleganckim paskiem. Tan pan równie dobrze może zostać uznany za panią, lekko pochylony przechodzi przez ulicę w dozwolonym miejscu. Potem poprawia klapy płaszcza. Uważnie. Gdyby to była sukienka, byłoby to także OK. Ich płeć przestała mieć znaczenie dla tego świata, nie będzie żądnego oburzenia. A może ci starsi państwo, w swoim życiu osobistym nie są wcale tak przewidywalni jak się wszystkim wydaje? I tylko dlatego, że mają na ok po 70 lat – nikt się nie będzie tym interesował? Czyli – oburzenie w gruncie rzeczy wydaje się operować w granicach pewnego wieku! Tu chodzi o płeć, a starość jest trzecią formą jej istnienia. Człowiek staje się istotą poza płciową i tylko przyzwyczajenie rodziny, sąsiadów, nawyki i narządy świadczyć mogą o ciała płciowych początkach. Oczywiście to nie dotyczy każdego. Nic nie dotyczy KAŻDEGO! Ale i tak – wyobrażając sobie jak bardzo nikt się nie oburza, gdy w kwiecie starości paraduję z brodą i niedepilowanym wąsem - ---- to jednak jestem tym oburzona! Muz. Eugene Onegin - 9 - Entracte & Waltz, Chorus /musopen.org [caption id="attachment_4933" align="alignright" width="2531"] OLYMPUS DIGITAL CAMERA[/caption]
11 września 2021
Źródełko miłości –  analiza źródłowa. Na początek będzie analiza źródłowa. Czyli – patrzę na źródełko, wodę wypływającą z gruntu (bardzo czystą w gruncie rzeczy i nie bardzo obfitą). Patrzę z zachwytem, bo każde źródło wybija, uderza jak krew płynąca z rany, popychana biciem serca. Jest to tak organiczne, że od razu (lub chwilę po — zrozumieniu tej zależności) - człowiek się łączy z Planetą, z żywą planeta i pojawia się uczucie, które można nazwać  miłością..  jest lekkie jak jesienna mgła, wszechogarniające, nieskończenie spokojne. Ale ślubu nie będzie. Rozwodu też nie.  Na całym świecie są źródełka, w których ludzie chcieli widzieć sklep z miłością. Pijesz i masz.  Obmywasz twarz i masz jeszcze bardziej. Wraca chęć życia, pojawia się gotowość do rozkochania kogoś w sobie, lub nie… rożnie bywa. Zawsze można pożartować na ten trudny temat i strzelić sejfie z wodą. Czystą i zimną. Sprawdzam, ile tych punktów życzeniowych jest w Polsce. Dużo. https://youtu.be/x7jqAKHTI-8 Mrągowo  - nad brzegami jeziora: źródełko miłości W dawno temu  nazywano „Źródłem zdrowia”, ale czasy się zmieniły i postawiono na miłość. Czuję jednak, że karta może się odwrócić.             Tuż za Bramą Krakowską, na głównym szlaku Ojcowskiego Parku Narodowego na Jurze, ze skały bije źródełko. Pod wodą wymurowane serce — według legendy, każda para, która wspólnie zakosztuje wody ze źródełka, zostanie cudownie połączona niegasnącą, wielką miłością! Hm…„Źródełko miłości” – leży też na trasie ścieżki edukacyjno-przyrodniczej na stokach Góry Parkowej. Krynica zdrój. Nałęczów- jego początek sięga roku 1800 roku. Wody ze źródeł "Celińskiego" i "Miłość" wykorzystywane są do dziś zabiegów balneologicznych. Źródło Miłości  we wsi Rodaki, Dolina Prądnika – źródełko miłości zawiera także.  Przez Łysą Górę do wąwozu Źródełka Miłości można się wybrać. No dobrze, każde źródełko miłości jest w zasadzie miejscem,  które ludzie wyprojektowują swoje strachy: że miłości na świecie zabraknie (skądinąd dosyć logiczna obawa), że żona porzuci, albo wręcz przeciwnie, nie odpuści, choćby nie wiem co, że już nigdy nie będzie tej chemii, która doda nam skrzydeł, nikt nie zechce, nie zachce, nie będzie cudu otumanienia przez uczucie. No, szkoda. Cóż… A źródełko miłości, tak naprawdę, ten splot wyobrażeń, rzeczywistości, emocji, hormonalnych burz, jest tu. W każdym. Co nie zmienia faktu, że spacer do źródełka może być całkiem przyjemny. No, w drogę…
11 września 2021
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 7 Chodziło o lepszy świat Białowieża, jako wieś – wtedy była i teraz — jest wielce oryginalna, jeśli chodzi o przekrój społeczny. Niby nieduża wioska podlaska, typowa ulicówka, bez pałacu, który w latach 50 tych ochoczo rozebrano, ale...  Wtedy także działały sprawnie takie placówki naukowe; Instytut Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk; Białowieska Stacja Geobotaniczna Uniwersytetu Warszawskiego ; Instytutu Badawczego Leśnictwa; Pracownia Naukowa Białowieskiego Parku Narodowego; do tego duże nadleśnictwo z biurową infrastrukturą, technikum leśne, szkoła podstawowa, przedszkole; wówczas działał zakład dziewiarski hajnowskiej Spółdzielni Inwalidów "Postęp"i dwa reprezentacyjne stylowe-PRLowskie hotele „Iwa” i przebudowana dziś „Żubrówka” było też dużo pracy w lesie. Kto jednak był naprawdę zainteresowany solidarnościowym, nazwijmy to…, zrywem (nawiązując do zrywki drewna)? Wspomina mój Tata leśnik - Przemysław Malzahn, a resztę dopowiedziała Mama - Elżbieta *** Granice tolerancji wyglądały różnie w różnych miejscach krajach. Ruch wolnościowy w mojej wsi, to ruch inicjowany przez ambitnych młodych ludzi, chcących zmienić świat na lepszy, zmienić tę siermiężną Polskę w Polskę piękną i rozwijającą się w duchu sprawiedliwości. Cóż, tolerancja to było za mało, by góra przyszła do Mahometa niedawno przeczytałam taką myśl, słuszną, że w starym sposobie działania naszej cywilizacji mieliśmy oczywiste zasady społeczne, wypełnione obowiązkami. Mówiono tam, że trzeba się poświęcać dla kogoś ważniejszego niż ja, dla czegoś ważniejszego. Poświecenie dla kraju, rodziny, dla dzieci, dla urzędu, dla lidera. Uczono nas akceptacji i odpowiedzialności za własny ból i lęki, a jednocześnie przecież trzeba dbać o innych, walczyć o ich wolność. Sprzeczność? haaaaa Nelson Mandela powiedział: „Bo żeby być wolnym, nie wystarczy zrzucić okowy, lecz trzeba żyć tak, by szanować i zwiększać wolność innych. Prawdziwy sprawdzian naszego poświęcenia dla wolności dopiero się zaczyna.” I ten początek to przecież każe nasze „ja” i „mnie” – które uważnie żyje i zwiększa wolność innych. Chcę wierzyć, że ten proces trwa i teraz w dobie pandemii i w czasie innych zmian — wciąż możemy wybierać i wciąż możemy ten wybór skierować do siebie na siebie, bo wersja odwrotna już tu była. Na przykład w 1981. https://youtu.be/BV8ju5BsKMY
11 września 2021
Czy to twój, ten szary horyzont? O 6 rano za oknem — szary deszcz. O każdej, pełnej godzinie rozpoczyna się liczenie chorób ciał i chorób tego świata. W mediach, w myślach, w spojrzeniach posyłanych sobie nawzajem w miejscach zamkniętych. Możesz nie skorzystać. Chyba, że lubisz liczyć. Ale... najlepsza wersja świata czeka na swoją, premierę, wielką lub małą odsłonę. Najprawdopodobniej — mało spektakularną, bo rzeczywistość nie może się rozpaść tak do razu . Patrząc na szary deszcz,  analizując szare wyciągi z szarych rachunków, idąc przez szare miasto do szarych spaw – można stracić po ziarnku wiary w kolory każdej szarej godzinie.  A kolorowa ta barwniejsza wersja wszystkiego przecież jest w Tobie, jest we mnie. I pomiędzy nami też jest. I pomiędzy nimi też. Jak rzadko ufamy temu, co nie świeci się jak pieprzony neon i nie wyje jak karetka pogotowia. Dlaczego nie wierzymy, że tę feerię  piękna ze środka, można bez problemu wyemitować na zewnątrz i użyć ? Myślimy, że tak - to w filmach i w dodatku fantasy. A przecież każdy z nas potrafi popsuć niedzielny obiad jakąś ponurą awanturką, okryć czarnym płaszczem złości, a nie wierzy, że może ubarwić tę wspólną chwilę, rozjaśnić jedno własne życie, czyjś życie, obraz dzielnicy, miasta, kraju? Jako w niebie tak i na ziemie, jako w środku tak i na zewnątrz.  W tak samo prosty sposób. . Kto nadaje kolory twojemu życiu? Kto zabiera kolory z twojego życia Oni? Serio? Widzę pewną niekonsekwencję. Skoro można poszarzyć dzień, to można i pokolorować O 6 rano za oknem szary deszcz. Jak bardzo ufasz temu obrazowi? Ja zakładam okulary z zielonymi szkłami i mam zieloną poświatę jak z  krainy magii. Odsłaniam możliwości w tej nibyszarości. Ten świat  ocieka cudownie szmaragdową wodą. Życiodajną. Mgła ma kolor diamentowej góry, drzewa milczą tylko dlatego żę spokojnie śpią. No to, komu tu ufać, jak  sobie, więc patrzę, na co widzę Widzę to co mam w głowie. Komu mam ufać  Jak nie sobie? - Tak tu robię, najlepszy świat. I nie próbuj mi mówić, że to szaleństwo, nienormalność. Obejrzyj swój szary horyzont. Normalny jest,  co? https://youtu.be/MZRvxQ_5mgo
11 września 2021
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 6 „Lepszy pijak, ale swój” oraz „wieś jest wasza, ale puszcza jest nasza” Białowieża – kiedyś  mieściły się tu niedostępne dla zwykłych śmiertelników dwory myśliwskie, aktualnych władców, przedtem były też  pradawne osady, o których w zasadzie teraz nikt nic nie wie.  Królowie stąd wyruszali na polowania, i tam gdzie ucztowali po udanych łowach - teraz turyści ucztują, albo stamtąd wyruszają na swoje spacerowe trasy. Trasy te nie zaprowadzą ich w niedostępne rejony lasu i nie wyjaśnią tej relacji pomiędzy światem wsi i światem pradawnej zieleni. Wszyscy wiemy, że istnieje podział, bo ostatnie lata to polityczne przepychanki o koncepcję ochrony Puszczy, ale podział ma swoje korzenie dużo głębiej i wpłynął także na białowieski ruch solidarnościowy. I , jak zwykle, nic tu nie jest takie proste. Tę przeszłość tak objaśnia mój Tata, Przemysław.
24 sierpnia 2021
Czy w ogrodzie, czy…? Przez chwilę wydaje mi się, że gdy włożę głowę między rabatki, to zniknę; to słońce — przesiane przez zielone liście i delikatne płatki bladej odmiany hibiskusa — zamieni mnie w Elfę i wyjdę za mąż za ciepły powiew wiatru. Przystojny bardzo. Ale nic z tego. Grawitacja wciąga mnie z powrotem w fotel, a do gardła trafia łyk kawy, czarnej, gęstej jak klej cyjanoakrylowy, oraz gorzkiej jak narzekania w kolejce do lekarza.  Lekarza — specjalisty. Ach, wtedy jest najbardziej gorzko. Nie narzekam, o zmierzchu wszystko jest tak nasycone słońcem, trawa pachnie podZiemnym życiem tak bardzo, że wystarczy, by przetrwać zimę. Przez chwilę wydaje mi się, że jeśli położę głowę na tej trawie, to wszystkie kanciaste myśli wpełzną pod kamienie i tam zostaną na wieki wieków, a piękne i dobre idee przestaną krążyć w umysłowym chaosie, zostaną ugłaskane spokojem Planety. Ale nic z tego. Sama muszę załagodzić wewnętrzne stany zapalne widokiem kwiatów, nocną burzą, zimną kałużą, kroplą rosy. Dopóki niebo nie spada mi na głowę, a czarne dziury w kosmosie są tunelami do 'wszystkiego najlepszego', których kiedyś ktoś w końcu użyje-będę zasiadać w ogrodzie i przypominać sobie, że mój spokój to ja i nic ponadto. Przez chwilę wydaje mi się, że to poczucie ulgi (spokój) zależy od urody kwiatów, od lekkości motyli, ale — nic z tego. To tak nie działa. Zresztą, miasto ten ogród ludzi pobudzanych przez światło elektryczne i  zero jedynkowe strumienie informacyjne – wypluwa mnie wciąż w kierunku wsi i przez chwile mi się wydaję, że już zostanę w ogrodzie. na wieki wieków, a mój spokój to ja  - więc mogę być gdziekolwiek, prawda? Porównajmy!
19 sierpnia 2021
Rozmowa wartko płynie, od brzegu podcastowych wariacji, po nowe perspektywy świata dźwięku, wciąż jeszcze niebrzegowe. Impuls dla wyobraźni tu gorąco polecam, oraz artystyczne użycie słów i brzmień. To - jako praktykująca opowiadaczka, współczesna odmiana griota, trubadurka i Szecherezada. Wyjawiam też niektóre meandry tej ciekawej fali, na której powstaje także Dziennik Zmian. https://www.podkasty.info/katalog/podkast/711-Podkasting_w_Polsce/_171_Mi%C5%82ka_Malzahn_Podkasterstwo_Debata A wypytuje mnie Borys Kozielski, który jako pierwszy w sieci zauważył moje kreacyjne dźwięki i wyjaśnił, że to jest dziwny trochę, ale jednak podkast. Bardzo jestem mu za to wdzięczna.  
11 sierpnia 2021
Ku naszej radości wspólnej, łączę różne ścieżki twórcze. Połączywszy "Córkę z mężem" i "Dziennik Zmian" - otrzymaliśmy niezwykłe wydarzenie.   Premiera już była (kto się radował z nami live, ten już wie doskonale), ale chętnie ruszymy w świat, bo czujemy ten wiatr, który sprzyja muzycznym żaglom ?. Eksperyment okazał się udany, publiczności się podobał, a my będziemy te opowieści nasączać emocją, treścią i dobrą nutą, gdy tylko pojawi się okazja. Zatem... do zobaczenia na koncertowym szlaku? Dziękujemy Podlasie SlowFest ! https://youtu.be/iv_G1hK3RJI   Koncert podcastu Dziennik Zmian Miłka O. Malzahn i zespół Córka z mężem Jedyny na świecie koncert podcastu! „Dziennik Zmian” to podcast, który powstał na początku pandemii, żeby ulżyć głowom i ciałom słuchaczy. To połączenie poetyckiej obserwacji z minifabułami. Miłka O. Malzahn stworzyła takie miejsce w sieci, w którym wszyscy wrażliwi znajdą przytulną dźwiękową przystań. A teraz te opowieści wybrzmią w wersji koncertowej. W oparach dobrego jazzu zostaną opowiedziane, podśpiewane, wymruczane niektóre z tych mikro-opowieści. Formuła koncertu zostanie poszerzona, formuła podcastu zostanie zrewolucjonizowana Przenosimy podcast na scenę!!!! Temat przewodni: Jak zobaczyć i zapamiętać poezję tej (ponoć) szarej codzienności? Umiemy to, więc namawiamy do spojrzenia przez nasze uszy. „Dziennik Zmian” jest szczególnym przewodnikiem po kadrach tego nieco dziwnego świata; to miękki sposób na ‚twarde fakty’, bo żaden fakt nie jest na tyle bezwzględny, by nie dało się z niego wyłuskać poezji. A to przynosi ulgę/radość/wolność od… (wstaw to, czego nie lubisz). Słyszymy, jak wszystko, co nas otacza, tworzy rodzaj wiersza, pisanego właśnie dla Ciebie. Usłysz i Ty Córka z Mężem – free jazz trio stawia na intuicję i znajomość rozmaitych muzycznych ścieżek. Zespół tworzą: Piotr Chociej – bass Klaudiusz Bogusłowicz – tenor sax Krzysztof Ostasz – drums https://youtu.be/ruKEpOYx-Vo
3 sierpnia 2021
Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 4 Co naukowiec nastrajkuje? Uwielbiam to pytanie. - co naukowiec nastrajkuje? Jest głęboko humanistyczne i w zasadzie zamyka dyskusje. Pomiędzy światem systemowych zależności, mechaniką naszego funkcjonowania społecznego a światem nieskrępowanego myślenia – metafizyką naszego bycia w społeczności – nie ma prostej ścieżki. I są tacy, którzy te zależności lekceważą. Często jest to władza, która lekceważy, jak w PRL-u… Człowiek jeśli nie da go się przeliczyć na pieniądze, jedzenie, pracę produkującą materialne dobra -jest mniej uchwytny. Człowiek, który macha flagą, robi swoje (coś bardzo swojego), rozmawia o ideach, zmienia rzeczywistość mentalną swojego świata, realizuje swój sposób bycia w świecie – to istne zagrożenie. Czy moi rodzice, w talach 80 tych aktywnie działając w małym, wiejskim, solidarnościowym środowisku – byli tymi, którzy wcielają w życie swoją wolność, własną osobistą, pełną, czy...nie?  Punkt widzenie mojego taty Przemka: jest jasny, Mama, Ela w zasadzie uważa, że ich rola polegała na edukacji i wcielała to też długo po narodzinach solidarności, na zupełnie innych płaszczyznach. Poza tym - to ona należała do grona naukowców (pracowała wtedy w białowieskim oddziale Państwowej Akademii Nauk), a tata jako leśnik produkował drzewo. I (oddajmy sprawiedliwość ówczesnym porządkom) - dbał o szeroko pojętą gospodarkę leśną. *** Taki konspiracyjny skarb wciąż jest do odnalezienia, ale umówmy się – nie ma to żadnego znaczenia. Tani artefakt innej epoki, udowadniający, że się władzy obawiano oraz — że, w imię uwalniających treści – podejmowano ryzyko (to uwolnienie zaczynało się od wolnego wyrażania wolnych idei – proszę zauważyć).najpierw aktywowana strefa to głowa!. Ile takich skarbów jest pochowanych w całym kraju. Skarbów z różnych okresów niepokojów i lęków i co one nam tak naprawdę mówią? W tej opowieści jest mowa o nieżyjącym już artyście, szalenie barwnym człowieku — Leszku Wilczku. Zresztą przeciekawych osobowości u mnie na wsi naprawdę nie brakuje. Także teraz. W gruncie rzeczy kampania o wolność wciąż jeszcze trwa, tylko wygląda inaczej. Na moment zmienię perspektywę: Fiodor Dostojewski napisał Jedyna wolność, to zwycięstwo nad samym sobą. Ot co
27 lipca 2021
Tu mieszka cisza (Srebrna Góra, która...) Po 45 prawie wszyscy, którzy tu mieszkali zostali odmieszkani; po górach krążyli zagubieni, zdeterminowani ludzie, jak inny gatunek, taki podejrzanie przedwojenny, gdy tymczasem trzeba było hodować nowych ludzi, budować nowe mosty.  A  w miasteczku opustoszałe domy zaczęły się kurczyć i kruszyć, otwierać okna oczu w kompletną pustkę. I miasteczko zaczęło się zapadać w sobie. Wtedy wkroczyła tu cisza. I mogła tu rozwinąć skrzydła Tak tu właśnie zamieszkała tu cisza, jedna z wielu, ta cisza szczególna tego rodzaju,  dokładnie taka, która pojawia się w górskich miasteczkach, gdy nikt inny pojawić się nie chce, gdy nastąpiła zamiana światów, wielkie wysiedlenie marzeń. Cisza zadomowiła się, chociaż przybyli nowi mieszkańcy, nowego gatunku, zjawiły się także drobne ekscytacje, z powodu poszukiwaczy skarbów, którzy niczego nie znaleźli. Aż nadszedł czas, gdy homo turisticus odwiedzać zaczął miasteczko, gromadnie ale to nie wystarczy, żeby pozbyć się tej ciszy i pieśni pleśni – z grubych murów, ze starych ścian. I w sumie… to dobrze, to dobrze…. *** Srebrna Góra małe miasteczko usadowione w wąskiej, głębokiej dolinie, po obu stronach krętej, stromej drogi, prowadzającej do Przełęczy Srebrnej, oddzielającej Góry Sowie od Gór Bardzkich. Po wojnie i wysiedleniu niemieckich mieszkańców Srebrna Góra bardzo podupadła, straciła prawa miejskie i już nigdy ich nie odzyskała. Nawet siedziba gminy znajduje się w Stoszowicach. Nie pomogły tajemnicze forty pruskiej twierdzy, wzniesionej przez Fryderyka Wielkiego, - największa fortyfikacja górska w Europie. I tutaj cisza zajęła ważne miejsce, po zmroku, szczególnie po zmroku. https://youtu.be/W1BJMyw1Tq0
26 lipca 2021
Kiedy coś opowiadam  (kiedy coś opowiadasz) cokolwiek i tworzę atmosferę, krajobrazy, z których ktoś się wyłania, coś się wydarza, jakiś fragment dialogu, a potem pointa – pamiętam, że głos tworzy światy w świecie, że słowa niosą nie tylko treści, ale i brzmienia wypełniające obrazy z naszych głowach, gęste przestrzenie myśli. A na początku był Logos, myśl — impuls, dźwięk rozpoczynający wszystko, krzyk otwierający ziemską linię życia każdego z nas. To jest moc. I prawie o tym zapomniałam. Ale słuchając opowieści Nasty Niekrasowej (a było  na festiwalu GóryLiteratury) – wróciła do mnie świadomość, że posiadanie głosu, to znacznie więcej niż wymiar codziennej komunikacji, niż zanucenie sobie czy komuś – przeboju lata 😉  W tradycyjnym śpiewie oczywiste jest to przekonanie, że dobra pieśń zmienia rzeczywistość. I robi to dobrze. Jeżeli przełożymy to na mechanikę kwantową, na fizykę falową konkretnie – to pasmo dźwięku rzeczywiście przeorganizowuje przestrzeń, tę jak pisał prof. Locke – „zupę kwantową”, w której jesteśmy zanurzeni. Nasta przygotowała niezwykły recital będący opowieścią o sytuacji ościennego kraju, Białorusi tak bliskiego, tak swojsko brzmiącego, także w 2021. Zrobiła to z przeogromną, a skromną siłą biorącą się z wiary w moc głosu, w możliwość harmonizowania zdarzeń, łagodzenia cierpień za pomocą dźwięku. Tę sztukę wypracowały całe pokolenia kobiet, na całym świecie. Wszędzie śpiewane są pieśni przetrwania, trwania, piękna, narodzin i śmierci. I śpiewanie ich to prawdziwe wrota do cudów. Nie czujesz tego...jeszcze? To sprawdź. https://youtu.be/_P8Iscf-VEA  
11 lipca 2021
Wybór jest oczywiście subiektywny i niepełny, lecz żeby pociągnąć ten wdzięczny temat - muszę znaleźć jakiś super powód.  Do tworzenie nawet najkrótszych opowieści potrzebuję długodystansowych, dobrych emocji. Wiadomo - coś za coś. Ale do sedna: Podlasie... Od zawsze tu były mniejsze i większe „wędrówki ludów”. Każde „zawsze”  określało kolejne pokolenie na podstawie znaków i pozostałości po tych, którzy tu byli.  I nie były to tylko rzeczy, czy wspomnienia. Język nas łączy z tymi, których nie ma.  Żyjemy na terenie, na którym nie rosną jednorodne lasy i nie rosną tu też jednorodni  ludzie. Faktem jest, się porozumiewamy, ale nie mówimy tego samego i nie tak samo. Gwara podlaska należy do dialektu mazowieckiego, lecz mówiło się i po rusku, i po  chachłacku, i kraszanką, „pa swajemu”, chętnie pisało cyrylicą (onegdaj – głagolicą),  albbo – wcale się nie pisało. Ten język tworzy niezwykle piękne, różnorodne melodie. I używając wciąż żywej  materii rzeźbimy w niego proste komunikaty, oraz nieproste idee. Tak, jesteśmy w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni  określonych brzmień. Nie jestem specjalistką od gwar, jestem specjalistką od magii i  melodii słów. Kilka kluczowych fraz objawiło mi się w podstawówce. Nie doceniłam ich  wtedy. Teraz zaś – doceniam bardzo! Prawda jest taka, że nie jestem dobra  w lokalnej mowie, rozumiem - ale wolę się nie wypowiadać. Śpiewać mogę. I rymować na temapt, ale nie w języku  😉 REFREN: I apiać tu takie słowa, wpadną w melodię języka, kiedy człowiek się zapomni, kiedy życia dotyka, kiedy zasłyszane zdania, zapomniane dawno temu nagle wybrzmiewają we mnie, a ja nie wiem: czemu, czemu? I chce mi się wtedy śmiać - i a piać – i a piać, i a piać (czyli: znowu) PS. A po wczytanie się w swoją mowę zalecam sięganie po prozę Barbabry Goraluczk: Szag za szagom naszli sobie swuoj nowy duom na druhomu kuńciowi świeta, W Kapsztadi. W Puolszczy ne było im aż tak bardzo kiepśko, Handzia była pielęgniarkoju, a Antoni mechanikom samochodowym. Mieli dwóch małych synuow, a żyli w Biłostoci z bat’kami Atonioho. Za toje Afryka powitała ich tepłom, bo zajechali tam w styczniu, znaczy w seredini lieta. Mnóstwo tu pięknych opowieści, mnóstwo słów, które same w sobie są treścią. Warto jest zbierać. Namawiam. Zachęcam. Przydają się, naprawdę. Bo i  dziś, gdy będąc na pogaduszkach z sąsiadką, nalewamy sobie do eleganckich kieliszków  równie elegancki trunek – i tak nazywamy go berbeluchą. Na cześć czasów, w których  elegancja nie obowiązywała, a prostolinijność i dosadność określeń pozwalała  wyobrazić sobie efekty berbeluchowego przedawkowania. Jeśli spróbujesz wysączyć jeden kieliszek berbeluchy, to potem możesz już tylko  orzeszki. Albo inne barachło Słów podlaskich na pewno każdy znajdzie jeszcze sporo. Będą i takie, które przywołają dzieciństwo w odsłonie sielskiej, będą i takie, przy których wciąż czuje się nieprzyjemny dreszcz. Jak to ze słowami bywa...   Te ballady powstały jako tekst do wystawy, która miała miejsce w białostockiej galerii Arsenał. "Wystawa Milk Me Sugar dotyczy języka sztuki, języka jako narzędzia opisu rzeczywistości i artykulacji postawy podmiotowej, dekonstrukcji języka jako systemu opresji, oraz rewolucji godności, która współcześnie egzekwowana jest między innymi poprzez dbałość o poprawność artykulacji spraw." Mam też niejasne wrażenie, że stare dobre, podlaskie słowa mogą już przyjąć nowe. Lokalnie zakorzenione, ale dotyczące aktualnego świata. Nie wiem co na to puryści językowi...? Wprawdzie język łączy nas  z tymi, których nie ma, ale to też moment, by nasza podlaska mowa budowała nowe połączenia. Bez celebrowania przeszłości, choć z lekkim ukłonem w tamtą stronę. Przy okazji - fantastyczny, podkarpacki jeżyk wykreował w swojej książce "ballada o wężowym sercu" Radek Rak. Przeczytałam ją z rok po napisaniu tych podlaskich impresji, ale... Bardzo ta książki mi współgra. Polecam!
25 czerwca 2021
Przewodnik po szczęśliwym życiu?  Mniej więcej to otrzymuje uważny czytelnik wykładów Petyra Dynowa. Jeżeli postanowi dostosować się do wszystkich porad i inspiracji - będzie żyć zgodnie z cyklem natury, w zgodzie ze swoim ciałem i (w wersji optymistycznej) w przyjaznym środowisko. Pod każdym względem. Mnie do kusi.... Czasy mamy niespokojne, powodów do obaw całkiem sporo, lecz jako ludzkość – stawaliśmy wobec tego typu wyzwań co wojnę, co kataklizm, cyklicznie. W takich momentach zwrotnych pojawiali się ludzie, którzy rozumowali w szczególny sposób, potrafili tłumaczyć rzeczywistość i ustalać kierunki. Byli wsparciem dla innych, byli taką 'latarnią morską' czy zwykłym punktem dla wielu błądzących lub niezdecydowanych. Często uważano ich za: mistyków, mędrców, nauczycieli. Pojawiali się w każdej epoce. Kiedy pisałam doktorat, analizując przedrewolucyjne, awangardowe nurty myślowe w Rosji - trafiłam po raz pierwszy na informacje o Białym Bractwie i na postać Petyra Dynowa – mistrza nauczającego w Bułgarii. Ponieważ rosyjska filozofia mistyczna przeniosła mnóstwo odkryć, które dla uzyskania nowoczesnej percepcji połączyłam z fizyką kwantową (z mechaniką, dokładniej) – pojawił się szalenie ciekawy obraz ścieżki, która mogłaby się sprawdzić także dziś. Dlatego wyruszyłam do Sofii, gdzie także nauczał. Dlatego stanęłam nad jego grobem i... -  w tym odcinku podcastu wyjaśniam:  Petyr Dynow znany jako Beinsa Douno był XIX-wiecznym myślicielem, świetnie wykształconym lekarzem i nauczycielem, na którego wykładach pojawiał się Mahatma Gandhi czy Albert Einstein. W czasach komunizmu jego idee zeszły do podziemia, ale ostatnie trzy dekady i początek XXI w. to czas powrotu tych treści, reedycje pism, zwrócenie się do ćwiczeń tego bułgarskiego filozofa i przewodnika. Jego nauki można wpisać w szerszy nurt poszukiwania nowych, etycznych ścieżek, w kierunku rozwoju świadomości, a nawet ekologii.  Są to proste, praktyczne rady, zaskakująco pasujące do współczesności. Nie tylko w Bułgarii grupy uczniów wciąż ćwiczą pneurytmię: rodzaj tańca – medytacji – jogi, pozytywnie wpływającej na zdrowie ciała i umysłu. Jego pierwsi uczniowie skrupulatnie spisywali wykłady, które także dziś są czytane i dyskutowane. Skoro tak jest – oznacza to, że Petyr Dynow pozostawił po sobie więcej niż ciekawą biografię – dał ludziom wskazówki na dobre życie w czasach najtrudniejszych. A te czasy – z naszego punktu widzenia – są właśnie teraz.  Postanowiłam przeżyć tyle, ile się da podczas jednego tygodnia. Zaczęłam od powitania słońca i ćwiczeń penurytmii.  Zawsze tworzy się krąg, jest cicha modlitwa ułożona przez Petyra Dynowa, jest kilka luźny zdań i żadnych religijnie uschematyzowanych gestów.  Wszystko bez wyraźnego prowadzenia, bez nagłośnienia i bez zadęcia. Kameralność wydarza się nawet wtedy, gdy spotyka się na panewrytmię i 100 osób. "Zatem, każdy naród w swoim rozwoju stanowi całą ludzkość w pomniejszonej formie. Dlatego też, gdy mówimy o jednostce, mam na myśli człowieka jako pewną pestkę. Gdy mówimy o pewnej społeczności, mam na myśli, że ta pestka zaczęła rosnąć. Gdy mówimy o narodzie, mam na myśli, że ta pestka zaczęła wyrastać, a gdy mówimy o ludzkości w całym jej wymiarze, ma na myśli, że ta pestka się rozgałęzia, wypuściła kwiaty i zawiązała owoce. Gdy rozumiemy w ten sposób śycie, zauważymy również, że każdy z nas jest istotnym czynnikiem rozwoju ludzkości."   (https://bialczynski.pl/wp-content/uploads/2011/12/wyklady-beinsa-duno.pdf)  Nie tylko za paneurytmią stoi i filozofia, i konkretna historia pewnej epoki, pewnego pokolenia, a także lata praktyk tych, którzy rozpoczęli to działanie. Kiedy patrzyłam na krąg bułgarskich tancerzy, ćwiczących zawsze wśród zieleni, skupionych i poważnych – to wydało to mi się takie organiczne, konieczne, takie niewymuszone i przyszłościowe. Bułgarska profesor kinezjoterapii Ludmiła Chervenkova dwukrotnie przebadała grupę osób współcześnie praktykujących paneurytmię. Pierwszy raz przed rozpoczęciem ćwiczeń, drugi – po sześciu miesiącach. Okazało się, że każda z nich nie tylko stała się sprawniejsza, silniejsza, bardziej wytrzymała i zdrowsza (mniej infekcji, więcej energii). U wszystkich ćwiczących zmniejszył się także poziom lęku, stresu, agresji i innych negatywnych emocji. Wzrosło natomiast subiektywne poczucie szczęścia, własnej wartości i wpływu na rzeczywistość, a także optymizm i satysfakcja z życia - czy to nie jest co najmniej zachęcające?  To jest zaledwie początek tej przygody. I chętnie zabiorę czytelników - słuchaczy na te tereny nieznane, w sferę duchowości nam tak bliskiej, swojskiej, dodatkowo - sprzyjającej swobodzie osobistej interpretacji. W naukach Petyra Dynowa jest sporo  odwołań do natury; do cyklu, w którym uczestniczymy, czy tego chcemy, czy nie.  To jest wiedza kojąca, porządkująca, otwierająca jakieś drzwi, lub okna, lub co komu potrzebne), to jest stara wiedze wpuszczające do naszej rzeczywistości powiew nowego powietrza. Można ją sprawdzić na sobie, bo nie jest to wysiłek finansowy, książki w Polsce można znaleźć, tańczenie paneurytmii to po prostu kwestia nauki, oraz chęci. Za przystąpienie do kręgu w parku w Sofii - nikt nie pobiera opłat. To ma być  radość i przeżycie dla każdego. Z założenia. "Ziarno pszeniczne jest obrazem ludzkiej duszy. Jest też ono ważnym znakiem w rozwoju przyrody. Jeżeli przyjrzelibyście się bliżej pszenicznemu ziarnu i prześledzili jego historię, zrozumielibyście całkowicie historię ludzkiej duszy"  ( https://bialczynski.pl/wp-content/uploads/2011/12/wyklady-beinsa-duno.pdf ) W swoich wykładach Dynow bardzo często odwołuje się do Biblii i do chrześcijańskich nauk, ale trzeba pamiętać, że jego  myśl była skierowana do ludzi wchodzących w XXI wiek, pisał od 1914 roku, więc korzystał z metafor, z wiedzy, którą mogli zrozumieć jego uczniowi. Dziś można ją interpretować swobodniej, bo wciąż jest to szalenie uniwersalna propozycja rozumienia esencji życia. *** Moim przewodnikiem i tłumaczem nauk bułgarskiego mistrza była Maria Traykova - dziękuję serdecznie! Dzięki temu poznałam wspaniałe osoby, o których chciałabym opowiedzieć więcej tak, by naprawdę. CDN... Mam nadzieje, że ciąg dalszy nastąpi. Poszukuję wydawcy takiej multimedialnej opowieści. Jeśli ktoś miałby pomysł... 😉 - to zapraszam do kontaktu: kontakt@milkamalzahn.pl   Wraz z dziennikarką Urszulą Dąbrowską chcemy stworzyć publikację, która pokazywałaby praktyczną stronę radzenia sobie z życiem w tej epoce zmian - zgodnie z naukami i inspiracjami Petyra Dynowa - Beinsa Douno. Postanowiłyśmy porozmawiać z ludźmi, którzy wdrożyli te idee w swoje życie, sprawdzić, czy jest to wciąż żywa idea, czy jest to kwestia wiary, czy drobnych, codziennych wyborów. Stworzymy tekst i audio zapis tej  podróży, jako rodzajem inspiracji i przewodnika dla nieco zagubionych, a pragnących doświadczyć osobistej, nieuwarunkowanej wolności. Czy bułgarska wersja odpowiedzi na szalenie uniwersalne pytania jest naprawdę dla nas, naprawdę na ten czas?  - oto jest pytanie! 🙂     https://youtu.be/dOUOQ7A9hTE     https://youtu.be/IAhCJiKgqN4                            
24 czerwca 2021
Noc Kupały – obok legend, ale przy ognisku Postanowiłam, że będę świętować, co chcę i kiedy  chcę, ale kuszą mnie dobre stare daty. Noc kupały jest niezwykle kusząca – astronomicznie, pogodowo, to święto – legenda, święto po odkurzeniu   wciąż przynoszące radość tym bardziej aktualną, że w zasadzie zmysłową. O to w tym świętowaniu zawsze chodziło, jeśli wierzyć etnografom. Wprawdzie odtwarzanie przedchrześcijańskiego świata, w mentalu i w zgrzebności obyczaju wydaj mi się dość ryzykownym zabiegiem, ale w każdej bajce jest ziarno prawdy i to akurat przeważnie się po prostu czuje.  I dlatego postanowiłyśmy świętować.     Bez reguł, bez ram, trochę bajkowo, trochę z szacunku to echa zapomnianej rzeczywistości, które wciąż brzmi w legendach, przysłowiach, ludowych piosenkach i w starych opisach tamtego  świata. To wszystko było i trochę nada jest. I dlatego,  biorąc księżyc na świadka, taki gruby, będący tuż przed pełnią i jasny jak latarnia – świętowałam w świętotwórczym towarzystwie , korzystając z jadła, napitku i poezji. Co do poezji, to wiersz napisała tuż przez Kupalnocką 2021 Basia Goralczuk i wrzuciła na swojego fejsa. Z czego skorzystałyśmy, (technologia by night)  - po to, by chwili dodać splendoru, podążyć za poetyckim obrazem, pomyśleć nad jakąś frazą, zaintonować wspólną myśl. (wiersz w dźwięku) Nie, nie wyruszyłyśmy w poszukiwania kwiatu paproci, zostałyśmy przy ognisku, ale „co się odwlecze, to nie uciecze”.  A radości miałyśmy co niemara, a rozmowy trwały do bladego świtu. I o to chodzi w świętowaniu, w zasadzie  - w każdym. Sprawdź  - jakie świętowania nie budzą twojego entuzjazmu… namierzyłam już kilka.  Sprawdź, czy istniały kiedyś radości, które teraz pasowałyby do ciebie? I… pamiętaj o wierszach. Letnie Przesilenie, kupalnocka, to nasze słowiańskie noc, kiedy spotykają się boginie Wiosny i Lata to najlepszy czas, by świętować Miłość. Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości, powszechnie obchodzone na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, ale również w podobnym charakterze na obszarach zamieszkiwanych przez ludy bałtyckie, germańskie i celtyckie.
24 czerwca 2021
Mam do dyspozycji  powietrze i struny głosowe i dlatego gadam, ile wlezie.  Mam do dyspozycji ciało, ten instrument odlotowy. My ludzie, możemy traktować ciało jako instrument nie tylko muzyczny. Ciało – możemy traktować jako scenografię do treści (jak w rozmowie, tzw. mowa ciała etc), ciało  w gestach wiele mówiących, ciało w ruchu, który ma znaczenie symboliczne, jest rodzajem komunikatu, albo po prostu ciało narzędzie do wprowadzania spokoju i harmonii w środku i na zewnątrz (jeśli założymy, że na zewnątrz nie jest wynikiem tego co w środku… ale to inna bajka) Ciało, ciało, ciało...     zawiodło nie do Bułgarii, żeby tańczyć paneurytmię, w zasadzie zestaw ćwiczeń do muzyki na żywo opracowany po 1900 roku przez filozofa, myśliciela i muzyka – Petyra Dynowa.  Tańczyłam a jakże, zbyt krótko, żeby poczuć totalne zharmonizowanie, ale wystarczająco, żeby czuć się dobrze, lekko i swobodnie w tym ruchu. Natomiast to na co chcę zwrócić uwagę to fakt, że w XIX filozofowie  - teozofowie postawili na ruch. Przypominam,że w starożytności nauczanie filozofii tez odbywało się w uchu. No, naprawdę, nie  jest to przypadek, nie jest to filozoficzna fantazja.  Taniec, ćwiczenie to filozoficzna konieczność. Przypomnienie dla ciekawskich: od 1911 roku można tańczyć [niem. Eurythmie z gr. piękny ruch] – antropozoficzną sztuka ruchu, której zasady ( tu  techniki wykonawczej, jak i struktury dzieła scenicznego)  nakreślił  twórca antropozofii Rudolf Steiner (1861 – 1925). https://youtu.be/065cHcJFRak Jurij Iwanowicz Gurdżijew,  spędził większość swoich młodych lat, wędrując po Wschodzie w poszukiwaniu mądrości starożytnych religii. Należał do grupy ludzi nazywających się "Wspólnotą Poszukiwaczy Prawdy"; uważali oni, że kiedyś istniała jedna religia, a później podzieliła się i można ją znaleźć w różnych krajach Wschodu. W kresie międzywojennym opracował system dość skomplikowanych tańców, które uważał, za zasadniczą częścią nauki. Wedlu niego człowiekdziała poprzez trzy ośrodki: intelektualny, który myśli i planuje; emocjonalny, odczuwający ból i przyjemność oraz fizyczno-instynktowny, będący twórczym ruchem. W każdym człowieku dominuje jeden z tych ośrodków. Tańce miały na celu odkrycie tych ośrodków i wyrażenie całej filozofii Gurdżijewa poprzez ruch. No i najprostsza, łącząca a z cyklem natury, przypominające ludowe słowiańskie tańce w kręgu – Panewrymia Dynowa. Zawsze tańczona do muzyki granej na żywo, będąca trochę pilatesem, trochę naszym polonezem i zdecydowanie – niepotrzebująca gimnastycznych talentów. O słońcu, jako głównym źródle energii i inspiracji, śpiewa się prawie w każdym utworze towarzyszącym ćwiczeniom. Petyr Dynow podkreślał, że paneurytmia przynosi korzyść zdrowiu tylko wtedy, gdy tańczy się płynnie, zgodnie z wewnętrznym rytmem, zachowując właściwą kolejność figur. Starałam się, naprawdę. Mam do dyspozycji  powietrze i struny głosowe i Mam do dyspozycji ciało, ten instrument odlotowy. A ty masz do dyspozycji to samo. Tylko trochę inaczej…
15 czerwca 2021
Maki W tym roku maki kwitną jak szalone. To ich pogoda. To ich czas. W ogrodzie, kępa maków ma 163 cm. wzrostu, jest bujna jak nigdy i przyciąga oko jak nic innego. Choć wybór jest niczego sobie. Te maki są dzikie i co roku w tej kępie jakoś dotąd kwitły. Teraz kwitną nie jakoś – kwitną spektakularnie I - to jest w zasadzie dosyć straszne – gdy je widzę, to w głowie odpala mi się pieśń patriotyczna – czerwone maki. Każdy zna, prawda? I gdy tak sobie przewijam ten test, po raz enty, na widok maków w ogrodzie, to nagle do mnie dociera: Czerwone maki na Monte Cassino Zamiast rosy piły polską krew Zaraz, zaraz! Kwiaty, zamiast rosy piły krew, akurat polską, no horror. Wyobraź sobie krótki film animowany: kwiaty, czerwone, piją krew, zamiast rosy, oto ktoś wchodzi na pole czerwonych maków, a one szumią przy stopach, tak szumią szumią… I takie saą sprawgnioneee… Mam dwa przemyślenia.: 1. uważaj na patriotyczne pieśni i usłysz, co nucisz, usłysz na 100 % 2. nie każdy to kwiat, co się kwieci. https://open.spotify.com/episode/05Ws53W6sXEzaviUhvd1JK?si=d1e9d6fb588d4f79    
11 czerwca 2021
Kiedy ostatnio został zgubiony Twój dokument? Hm....? Tydzień temu zgubiłam dokument. DOKUMENT! I zaczął się ciekawy proces: mentalne odklejanie identyfikacji obywatelskiej. Wiesz... te numery, bez których no się nie da tego i tamtego, te dane informujące, że wójt zaświadcza, że ja to ja. Wójt. Szanuję, ale bez dokumentu i wójta… Staję się kosmitką w jakiejś galaktyce - bardziej, niż Miłką mieszkanką miejsca i czasu?    I straciłam ramy, w jakie mnie włożono gdy miałam 18, mówiąc mi,  że od tego momentu jestem dorosła i gdy pokażę papierek, dokument, plakietkę… to każdy mnie potraktuje jak dorosłą. Taaak. Akurat. Ale od tego czasu mam ten dokument przy sobie i odtąd na myśl, że jakoś go stracę, zawieruszę – prowadziła do dużego niepokoju. Bo jak to? Tak bez dowodu? Cała ciasna siatka zależności, loginów pozwoleń i podejrzeń się rozpadnie! Szczególnie silne jest to w czasie podroży... znasz ten lęk o dokumenty? Znasz ten lęk o dokumenty? Znasz ten lęk o dokumenty? Znasz ten lęk o dokumenty? Jedziesz sobie wzdłuż oceanu, czy idziesz górską ścieżką, albo jesz zupę urodżu na zanzibarskim targu i z tyłu głowy masz myśl – dobrze, dobrze, ale gdzie mam dokumenty? Gdzie mój paszport? Czy tu na pewno? Czy w hotelu dokumenty są bezpieczne? W walizeczce specjalna kieszonka, albo plastikowe, nie - skórzane opakowanie noszone na piersi, żeby nic nie zginęło. Nosz kurde! Przecież to mój czas, moja uwaga, moje myśli, są zatrzymywane przez kawałek plastiku, która ma udowodnić, że ja to ja, że z ojca i matki i z ziemi ojczystej, która nazywa się tak czy siak.  I jak mi gdzieś dokumenty zwinie – to stanę się nikim znikąd i żaden kraj, żadna ojczyzna, żadna matka i ojciec się do mnie nie przyznają? Ej, na pewno? No… możliwe. Serio. Ale tak naprawdę nie – nie  jestem typu parametrami, które tam widnieją. A w podróży sama sobie nadaję wiele imion. Nad morzem jestem rodzajem Miłki Wodnej, na łąkach – jestem Kolonizatorką Zielska, o zachodzie słońca  w górach – zamieniam się w miotłę romantyczną (no dobrze, trochę przesadziłam z tą miotłą, romantyzm zostaje). Nie jestem po prostu imieniem i nazwiskiem oraz imionami rodziców! I tak – prawdą jest, że zgubiłam dokument. DOKUMENT.  I zaczęła się odklejać ode mnie identyfikacja obywatelska, te numery, bez których no się nie da tego i tamtego, te dane informujące, że wójt zaświadcza, że ja to ja. Wójt. Szanuję, ale bez dokumentu i wójta… Staję się  kosmitką w jakiejś  galaktyce  - bardziej, niż Miłką mieszkanką miejsca i czasu etc. Dokument, symbol przynależności pewnie gdzieś poszybował, ale mam nadzieję, że nie posłuży komuś innemu.  Nie o to tu chodzi, żeby ktoś się żywił się moimi danymi ?, no, chyba że pozwolę, ale nie pozwalam. Bo dane  są wielce zmienne w gruncie rzeczy i szanuję wójta. Tymczasem czuję się uwolniona z tych ram, czyszczenie mojego organicznego dysku  z informacjami pasującymi do dokumentów - łaskocze mój mózg. Oj, nie stworzyła mojego społecznego ja  żadna osiemnastka, nie stworzy i pięćdziesiątka i żadne zdjęcie z osłoniętym uchem nie będzie świadczyć o tym, jaka jestem. To tylko ... karteczka, która i tak straci ważność za jakiś czas. Ulga, wielka ulga. Post scriptum. Nie namawiam do porzucania dokumentów, tylko do zeskrobania z tegoż dokumentu tej grubej warstwy ważności, sklejenia z nim.  Poza tym – w finale mój dowód się znalazł na naprawdę wielkim lotnisku. I owszem – uznałam to za szczęśliwy traf. Pif-paf. Proces odklejania i tak już ruszył.  
9 czerwca 2021
Czy spotykasz się ze słońcem, zauważając, że nie jest to takie znowu zwykłe wydarzenie, choć się tak bardzo się do niego przyzwyczailiśmy? Spotkałam słońce w górach Witosza (parę dni temu), nieprzyzwyczajona do wdrapywania się na taką wysokość, lecz napędzana (skutecznie!) chęcią zrozumienia, o czym pisał/mówił pewien bułgarski mistyk. Mam do mistyków słabość. No, ewidentnie. Zatem było tak...   Jak traktujesz swoje słońce? Tak po prostu? A za moim spotkaniem ze słońcem 'stoi' też Maria Traykova, dziękuję *** Bułgaria – słońce na górze (Witosza), słońce na dole (Człowieka) Nie jestem tzw. porannym ptaszkiem, raczej ptaszyskiem jestem śródnocnym. Nieustannie mam zamiar to zmienić, dla zdrowia i urody, no ale... Ale tutaj spotykałam słońce o świecie. Bułgarską wersję słońca. Weszłam na górę przed świtem (masyw Witosza, jest wokół Sofii 😉 . Weszłam z entuzjazmem.  Ostatecznie…. Ja  osoba w podroży. Trochę inna wersja siebie same. Wiadomo. A takie spotkania były bardzo zalecane  przez Petyra Dynowa – myśliciela, Nauczyciela, teozofa, który tak właśnie celebrował każdy początek dnia. I polecał tę praktykę. Nie jest ona odkrywcza, lecz w tej dziedzinie nie chodzi o odkrywanie kolejnych ameryk, ale o zrozumienie drogi i o konsekwencję. Zatem Petyr Dynow (Beinsa Douno) przez wiele lat o 5 rano dawał publiczne wykłady, w swoim  domu w Sofii, w dzielnicy Izgrew, na jego lekcje przybywali także intelektualiści ze świata. Próbuję sobie to wyobrazić, ale dziewiętnastowieczny zasłuchany tłumek nie chce mi się dać wyobrazić jeszcze. Zbyt wczesna godzina. A – najbardziej popularne wykłady były przed II wojną światową. Nauczyciel umarł, jako szanowany i (poza wszystkim innym) piękny starzec w 1944 roku.     Tymczasem pod jedną z gór masywu Witosza pojechaliśmy samochodem.  Wysoko . Zostało kilka kroków na szczyt. Uuu uuu myślałm, że mi rozerwie płuca. Sama wysokość stolicy Bułgarii to 562 м  n.p.m. a ja jeszcze weszłam wyżej. Widok jest piękny, krajobraz kojący, grupa witających słońce - mała. Nie rozumiem bułgarskiego. Ale czekająć  - się milczy. Uff. Kiedy uspokoiłam już oddech, słońce wturlało się znad horyzontu. Wszyscy patrzyli na nie w ciszy. Stojąc sobie zwyczajnie, a bez ceremoni. Dopiero potem tworzymy krąg, jest cicha modlitwa ułożoną przez Petyra Dybowa, kilka luźny zdań i żadnych religijnie uschematyzowanych gestów  (bez wyraźnego prowadzenia), a potem każdy sam do siebie  sobie mówi, czego by chciał od tego dnia. Chcę się wyspać. Lecz to dopiero początek. Uśmiechamy się do siebie i każdy schodzi w dół do swoich  spraw. Czy – słońce dziś zostało już przez Ciebie przywitane? Tak po prostu? *** Po spotkaniu ze słońcem rozmawialiśmy o filozofii z Cwetą Koncewą (Цвета Коцева) – ot tak... przy śniadaniu. PS. A za moim spotkaniem ze słońcem 'stoi' też Maria Traykova, dziękuję 🙂
4 czerwca 2021
Długi weekend? Krótka podróż? No, baaaaaa... tymczasem lotniska wyglądają tak. A brzmią tak: Zresztą może jesteśmy o krok od wprowadzenia do użytku jakiegoś wielce niszowego wynalazku, o którym jeszcze nic nie wiemy, ale prace i prototypy już są... jak myślisz? *** Pustawo. Co drugi sklep zamknięty, restauracje nieczynne, otwarte są stoiska a kawa i kanapkami. Półki w tych sklepach też raczej puste, wybór snaków- niezbyt imponujący. Nie ma feerii barw i migocących przed oczami reklam. Za to obsługa na lotnisku jest miła i pomocna. Napięcia są tylko w kolejkach prowadzących do kogoś, kto sprawdzi stan dokumentacji zdrowotnej. Poza tym – dużo spokoju. Te lotniska, które mogłam zobaczyć, przypominają puste perony niewielkich stacji w niedzielę po południu. Zastanawiam się, w jakiej formie może wrócić ten ruch, ta gorączka zbiorowego przemieszczania się, którą wciąż jeszcze pamiętam. Czy wróci? Może wróci, może nie, może wróci może nie.... W końcu jakoś musi pojawić się także inna opcja podróżowania, dzięki której będziemy tam, gdzie chcemy, bez tych nerwów, których nie chcemy. Bez ścisku, bez stosu pozwoleń, dokumentów oraz potwierdzeń chowanych w bezpiecznych kieszeniach, w saszetkach, w podręcznych torebkach, które się sprawdza bez końca w strachu, że coś po drodze się zgubiło. Może jesteśmy o krok od wprowadzenia do użytku jakiegoś wielce niszowego wynalazku, o którym jeszcze nic nie wiemy, ale prace i prototypy już są. Jak ze szczepionkami. Były koncepcje, eksperymenty, ale niesprawdzone. Może ten wynalazek podkręci nasze ludzkie marzenia, zmienią status każdego urlopu, wyprawy, pory relaksu? A lotniska po postu przejdą do historii, zaadoptowane do nowych okoliczności, zamienią się w bujne ogrody, w parki rozumnej rozrywki albo miejsca bez żadnego wyraźnego przeznaczenie lub miejsca lokalnego kultu, bez kultu? Jestem świadkiem wielkiej zmiany, która na razie wydaje się małą pustką kilku dużych lotnisk. Jesteś świadkiem...
1 czerwca 2021
To jest początek wyprawy. Zaczynam od wąchania bazyli na grobie Petyra Dynowa. Ale grób Petyra Dynowa to nie tylko grób Petyra Dynowa – to miejsce, w którym krzyżują się ścieżki tak bardzo różnych ludzi. Niektórym może się to wydawać dziwne. Ale jestem takim dziwnym człowiekiem i nie dziwię się niecodzinnym sytuacjom: ot - godzinę temu, przy śniadaniowym stole piękna Cweta po prostu zagrała na flecie, który (urywając nagle zdanie) wyciągnęła z szafki. Jeszcze przed śniadaniem zatańczyliśmy pneurytmię, a potem było jeszcze ciekawiej. Pierwsza, luźna bułgarska impresja tu:   I to dopiero krótki początek tej niezwykłej opowieści... CDN   Bułgaria, a na grobie rośnie bazylia. Na jego grobie rośnie bazylia. Raz do roku jest zbierana, suszona I ziarna służą każdemu, kto zechce. Przy jego grobie się nie milczy. Można śpiewać, można rozmawiać (ale cicho, bo generalnie nie trwoni się energii i czasu na byle co), skupienie jest niezbędne I jest w nim szacunek, ale nie ma sztywności. Kwiaty tu kwitną jak szalone, wszędzie róże, alejki, ławki i – to wręcz rozczulające – małe stołki, takie, jakich kiedyś używało się w kuchni.  Babcie siadały na takich, gdy obierały ziemniaki. W Bułgarii, grób Petyra Dynowa to nie tylko grób Petyra Dynowa – to miejsce, w którym krzyżują się ścieżki tak bardzo różnych ludzi. Niekórym może się to wydawać dziwne. Ale jestem takim dziwnym człowiekiem i nie dziwię się dziwnym sytuacjom, ot - godzinę temu, przy śniadaniowym stole Cweta po prostu zagrała na flecie, który (urywając nagle zdanie) wyciągnęła z szafki. Obyczaje są inne? No nie wiem, czy to kwestia obyczaju. I jeszcze przed śniadaniem zatańczyliśmy pneurytmię, a teraz stoję nad grobem i wącham bazylię. śpiew w tle – muz. Petryr Dynow; Flet – gra Cweta muz. Petryr Dynow Przewodniczka wyprawy - Marija (dziękuję!) CDN.  
24 maja 2021
Hej, w jakim jesteśmy teleturnieju? ? … Czy mogę ironizować w kwestii tej wielkiej gry? Wielka gra - polski teleturniej produkowany przez Telewizję Polską od 25 listopada 1962 do 2 września 2006 . Jest rok 2021 – mam pewność: tu gra się toczy. Tu toczy się gra. Gra w  - czego się boisz, ale najbardziej. W - odpal swój trach, a ktoś wymyśli dla ciebie remedium. W - odpal lęki do siódmego pokolenia wstecz;  nie ociągaj się;  tu toczy się gra;    Nie ociągaj się, lęk to prawdziwa waluta, za nim stoją ogromne pieniądze. Zasil konta. Bezsilność popłaca. Tu toczy się gra – w dbaj o zdrowie – ale jak ale jak ale, bo wytyczne są zmienne i wzajemnie się wykluczające; ale jak, ale jak to? Na mapie ciała tej cywilizacji – same stany zapalne. https://open.spotify.com/episode/7CWMvhcNLwxw7fLYsFsECv?si=cc9d5c65d28a417d Toczy się gra, toczy organizm, przetacza się przez głowę, potem przez serce, drenuje konto, zmusza do nieustannych negocjacji. W końcu – nie wiadomo z kim? Ale ta gra oznacza wielkie zmiany, ale zmiany oznaczają wielką grę; tu toczy się gra, kamery kręcą nieprzerwanie od początku świata, oczy wielkiego brata, podniesione brwi wielkich sióstr, z nieba podobno leća gromy, ale już się przyzwyczailiśmy.  Toczy się gra o ten strach, którego dotąd nie znaliśmy. Grasz w to? Czy.. a niech sobie sami grają, jak tacy mądrzy…
21 maja 2021
Czy w swojej historii masz wątek wściekłego sąsiada/sąsiadki? Bo akurat mam taką awangardową radę... Czasami pastwię się nad podobnymi życiowymi wyzwaniami jak... sąsiedztwo. I uwaga - uprzejmie donoszę, że wszyscy bohaterowie zostali wymyśleni. Jak zwykle.   Dobry sposób na złe sąsiedztwo #112 Sąsiedztwo bywa kluczowe dla emocjonalnego zdrowia. Ponieważ mam swoje lata (ho, ho hoooo), to się naoglądałam życiowych skrzyżowań, oraz krzyków zza ściany się naoglądałam i agresorów na własne oczy widywałam. Płci obojga. I teraz  -  jestem przygotowana na tyle, na ile mogę, bo: nigdy nie mówi nigdy, zawsze nie jest zawsze, a przepis na święty spokój to nie kaszka z mlekiem, ani żubrzy udziec. Zatem  dajmy na to…  ziejąca ogniem sąsiadka, napastliwa i jadem spływająca, przekracza twoje granice, wysyła donosy,  tłucze patelnią w sufity, dokucza wszystkim, więc były już różne wojny, próby wzajemnych pacyfikacji, sprawy w urzędzie, jatki w sądzie. I nic. To spróbowałabym wersji relaksacyjnej: oto wychodzisz z mieszkania, spotykasz tę jędzę, centralnie,  ona nasze otwiera paszczę, ale zapewniam Cię, że powie to co zwykle tak jak zwykle, więc pozwól jej na tę pieśń,  pozwól, ale się też dołącz. Stań wygodnie, złap równowagę, weź głęboki oddech, rozluźnij ciało, rozluźnij ramio, a nieee. Nie zaciskaj pięści. I nie czekając, aż skończy i nie słuchając sensu jej słów, zacznij mówić jej komplementy! Spokojnie mów.  Rzeczowo.  Nie podnoś głosu. Jak do dziecka, wyrośniętego nieco i ze śliną na podbródku, ale luzik, to tylko ludzka istota. A ona się nakręca (bo one się zawsze nakręcają), a ty, zaczynasz mówić jej te komplementy.   Pamiętaj - spokojnie;  dzień taki ładny, poranek zaczął się tak szczęśliwie, jak pani dobrze wygląda, buty (kapcie) takie klimatyczne, z oczu widzę, że noc przespana dobrze, służy pani to życie, cera bez pryszczy,  proszę spojrzeć na pani ręce - cięgle takie młode, takie mocne, jakby panie przywaliła w drzwi, to by futryna nie wytrzymała, takie kobiety jak pani  to bezcenne są,  dlatego  ja tak panią podziwiam, i teraz podziwiam i nacieszyć się nie mogę, że się spotkałyśmy, od razu życie nabiera kolorów, zero bladości, jak pani policzki... no nie wierzę, że to róż jest, make-up, nie, ale wygląda bardzo naturalnie bardzo pani pasuje ten kolor bluzki.. ,proszę zostać, proszę nie odchodzić, zajrzę do ani na kawę, pogadamy jeszcze, pani obecność jest balsamiczna, źli ludzie nie przyjmują dobrych słów,  jak mądrze pani dziś mówi, chociaż kapcie m pani takie klimatyczne.. etc..itd. Jak myślisz  - ile dobrych słów, (i szczerych) wytrzyma niestabilne zło? Sąsiedztwo bywa kluczowe dla emocjonalnego zdrowia
13 maja 2021
To był cudownie słoneczny wtorek, więc nastroje - wakacyjne, relaksacyjne, ostentacyjne. Oj, kiedy zaostrzenia przestaną być ostre – ludzie wylegną, opuszczą domy, mieszkania, kąty odkurzą i dadzą sobie wolne pod każdą postacią. Będą chcieli pozbyć się napięć jak najszybciej, będą się relaksować na wszystkie dostępne sposoby – to będzie wyzwanie, nie tylko organizacyjne. Trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć.    Taka ciekawostka Kiedy zaraz po zakończeniu II wojny światowej, brytyjska marynarka wypuściła marynarzy na przepustkę, z większości okrętów I zdemolowali miasto. Z tej radości, w Halifax. Dowództwo marynarki nie zorientowało się w porę w sytuacji i następnego dnia  na lat zeszło 9,5 tys. marynarzy. to było 8 maja 1945. Ekscesy były:  zmarły trzy osoby (dwie z powodu zatrucia alkoholem, jedna została prawdopodobnie zamordowana), a 363 zostały aresztowane. 654 lokale zostały zdemolowane, a 207 obrabowano. Ukradziono dziesiątki tysięcy butelek alkoholu, do wymiany poszło 2624 szyb. (za onet.pl) Ludzka natura w fazie agresywnego odreagowania,  hm…. uznajmy, że od 45 zmieniliśmy się jako społeczeństwo, mamy więcej opcji relaksacji, mamy więcej zdrowego, zdrowego rozsądku, ale tak czy siak... Poza tym – trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć. Dr Konstanty Szułdrzyński w mediach informuje uprzejmie że według najlepszego scenariusza lockdownu możemy spodziewać się we wrześniu. Według mniej optymistycznych prognoz, może nawet wcześniej. Trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć Zatem każdego cudownie słonecznego dani – pozwól sobie na miłe kulturalne odreagowanie, na cudny stan chilloutu, na nic nie musze, na świat sobie poradzi, na – jestem i to wystarczy. Jestem i to wystarczy; jestem i to wystarczy; Trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć, trzeba się spieszyć? NIE TRZEBA SIĘ SPIESZYĆ.
10 maja 2021
Co nucisz na początku tygodnia (tak pod nosem)? Och chciałabym być heroldem jakiejś radosnej pieśni, tymczasem w niedziele (prawie wszystkie) nuci mi się tak (jak w linku) i zostaje ze mną co najmniej do środy:)!. Wczoraj wpadłam w nastrój megasentymelntalny, niepowstrzymany potok melancholii zawiódł mnie do parku, gdzie nieuchronnie trzeba było napisać, że "coś"... że coś jest z tym światem i "coś" jeszcze w dodatku będzie.   Niedziela w parku, ot co. #110 Pierwsza, słoneczna niedziela: odpuszczone grzechy pandemii, odpuszczone grzechy łakomstwa, odpuszczone grzechy milczenia, odpuszczone zmysłowość nocy. No, dzień jak się patrzy, dzień co się zowie! Ruch w parku spory i spokojnie – podkreślam, że jest: spokojnie. Spokojne dzieci spokojnie jeżdżą na hulajnogach i spokojnie wiszą na linach drabinki, i spokojnie płaczą, żenie, nie absolutnie nie chcą jeszcze do domu. A już na pewno nie na obiad. Wszystko jest łagodniejsze niż zwykle. Odpuszczone w pełnym słońcu i powiewie wciąż zimnego wiatru. Ławki poobsiadane, szum rozmów jak w kawiarni. W niedziele, przy stołach w parku znów się gra w karty i popija piwko. Ale i tak nie jest jak było, nie jest jak było. Nie będzie innej pointy bo jest słoneczna niedziela a nie wiadomo ile ich, tam prawdę – będzie dla nas
1 maja 2021
Patrzę na tych kilku ludzi, na szerokiej parkowej alei i widzę wyraźnie, że bardzo zmieniły się ich ścieżki tego roku.  Dotychczas pędziliśmy w pojeździe naszej rzeczywistości, a nikt go tak naprawdę porządnie nie konserwował, ni rozumiał mechanizmu.  I pyk. Okazał się pojazdem skrzypiącym, chwiejącym się, zatrzymującym się znienacka i równie nagle ruszającym z kopyta. Lecz  - to nie jest pojazd donikąd! Choć skrzypi, to nie znaczy, że daleko nie pojedzie. Ale to nowej rzeczywistości dowiezie chętnych. Trzeba się przesiadać do przodu, trzeba sprawdzić, co jest na naszym bilecie: kto go nam sprzedał, czy transakcja była OK i jedziemy, dokładnie tam gdzie chcieliśmy. Jaka jest realna cena tej podróży?   Skrzypienie  może wydawać się groźne, ale nie ma co się spinać; wyluzuj, pojazd zwolnił już tak bardzo, że możesz zrobić każdy ruch w dobra stronę. W Twoją stronę. I będzie OK. To skrzypienie to tylko zachęta do zmian. To jest dziennik zmian. Generalnie – bardzo zachęcam.
24 kwietnia 2021
Mhm,  to jest Dziennik Zmian: różne wątki do pomyślenie , do wybrzmienia, podkreślenia, bo to zmienia to – co zmienia, jeśli zmienia. Ale zmienia, zmienia Zamyślam się... ale akcja idzie dalej (świat się kręci) , coś idzie, czy się kręci wszystko jedno – ruch jest. Ruch jest potrzebny. Ruch w ciele. Powerze tworzące wszystkie możliwe dźwięki, od burczenia w brzuchu, po śpiew gardłowy albo chrupnięcie, gdzieś tam…  I nie jestem taka hej do przodu, ale taka hej do środka. Lecz lecz czy słyszę, kim jestem?  Czy słyszysz, kim jesteś. Na pewno to słyszysz?  Dziś,albo jutro – usłysz (jeszcze raz), usłysz siebie  - to jest ważniejsze, niż myślisz; to jest ważniejsze, niż myślę. Zamyślam się... ale akcja idzie dalej PS. tło dźwiękowe, to przerwa w warsztatach głosowych Asi Pyrek (Mariposa)  
20 kwietnia 2021
Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli. Bawię się w chowanego ze wspomnieniami, ale czasem znajduję takie..,, że ho ho ho ho ho ho W tym wspomnieniu ciesze się tym momentem (zresztą odejchany jest, stoją na dachu filharmonii w wielkim męskim cylindrze. To moja radość, ale kapelusz nie był mój. A przy okazji chętnie przygarnę podobny! Zresztą czuję, że lato spędzę w kapeluszach, w cylindrach, w maskach, a opalać będę tylko te nieszerokie plecy i prawą kostkę u nogi. Bo, czemu niby nie? Mam też od rana wrażenie, że nie wiem wszystkiego o moim własnym świecie, lecz tylko dlatego, że nie stawiam sama sobie pytań. Pytam na lewo i prawo… jak zagubiony przechodzień. A przecież to moja rzeczywistość. Własna. Osobista. Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli.  Zatem  pytam - czy skoro jest mi dalej niż bliżej, to mam powód od smutku? Odpowiedź: Jeśli zmierzasz z punktu A do punktu B (i masz chęć w tym punkcie B hasać do woli), to przecież im dalej jesteś od punktu A, tym bliżej celu! Uuuuuuuf....   Życie jest, kurcze, w sumie proste, prawda?  Uchylam kapelusza. Nawet jeśli nie był mój.  
19 kwietnia 2021
Przemysławka forever! Mój Dziadek uważał, że nacieranie Przemysławką działa cuda. I kurcze, zdrowy był jak rydz, aż do śmierci. Umarł zaś sprawnie i szybko, a nikt się tego nie spodziewał, choć miała ponad 80 lat. Jego koncept zdrowia i krzepy prosty był, ale skuteczny. Może nieco... archaiczny. Śmialiśmy się kiedyś z Dziadkowych przekonań. Niesłusznie. I tu nie chodzi o wodę kolońską! O tym, że dobry koncept ma moc, sam w sobie, opowiadam tu: Jaki jest dziś najważniejszy dla Ciebie koncept? No dobra, jakiej wodzie kolońskiej ufasz? Ps. zdjęcie- to reklama wody kolońskiej Przemysławka z 1947 r./wikipedia Konceptami świat ten stoi. Wszyscy ćwiczymy teraz koncepcję zdrowia, ale i tak na każdego działa to inaczej. Mój Dziadek uważał, że nacieranie Przemysławką działa cuda. I kurcze, zdrowy był jak rydz, aż do śmierci. Umarł zaś sprawnie i szybko, a nikt się tego nie spodziewał, choć miała ponad 80 lat. Bo dla wiecznie chorych – wieczna choroba, dla niezdecydowanych i to i to. Krzysztof Zanussi nakręcił kiedyś takie sobie film, pod wybitnym tytułem: Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową – owszem, życie kończy się śmiercią i nasza cywilizacja uważała,że nad tym panuje (pomijając wojny). To zresztą też koncepty, bo na przykład - szczerze wierzący wiedzą, że życie kończy się nowym życiem. I mówiąc szczerze – nie mam nic przeciwko temu. To też koncept. Czasami koncepty są jak pistoletowe kule  mocno wbite w ciało, ostre i nieprzyjazne. Właśnie te kule wyłuskuję uważnie od jakiegoś czasu, a każda z wyjętych kul wspiera moją koncepcję totalnego zdrowia. Co do szczęśliwości – mam inne pomysły, ale to już sfera niewypowiadalnej radości... *** PS. Przemysławka – polska woda kolońska,produkowana przez poznańskie zakłady Pollena-Lechia i sprzedawana w szklanych buteleczkach z plastikowym zakręcanych korkiem. Istniała już przed druga wojną światową, popularna w okresie PRL. Przemysławka została zdetronizowana przez wodę Brutal, produkowaną od końca lat 70. w oparciu o francuskie półprodukty.
17 kwietnia 2021
Narewka. Chociaż mądrość ludowa głosi, że wpakować się bagno – to nic dobrego. Życie, do którego pasuje jakakolwiek bagienna metafora – nie jest specjalnie pożądana. Chociaż z drugiej strony, to w białowieskich bagnach powstańcy 1830 i 31, i w 1863 topili skarby i powstańcze finanse. Takie bagno - to majątek… tak jakby. W każdym razie  - oto mam ulubiony fragment bagna, kameralną przestrzeń, ze stojącą wodą, mocnym zapachami gnijących liści i do tego czarne błoto, stare torfowisko, które kontempluję  i kontempluję Też kontemplujesz jakieś bagno,  hm?   Rozlewisko, takie wodolejstwo rzeki, jej gadatliwość sezonowa – są tak malownicze, że bardziej się nie da. No dobrze. Da się. Ale dla mnie to jest punkt odniesienia wszelkiej rzecznej urody. Narewka ma też bagna, może nie spektakularne, ale mimo wszystko - wciągające. Brunatne torfowiska, zarośnięte trzcinami, stare żeremia bobrze, drzewa o podciętych gardłach… Suche trawy szeleszczą na wietrze… Auuuu, szszszszszsz Plener na historię romansową („Wichrowe wzgórza”?) albo horror. W wietrzny dzień (taki jak teraz) to jednak idealna scenografia do opowieści o bohaterstwie, Chyba przez te ciemne chmury („Czarne chmury”), które pędzą spiętrzone,  poganiane wiatrem. To moje ulubione bagno. Jest po prawej stornie, za Narewką jeśli wędruje się od Białowieży towarowej - w stronę wsi. Małe przytulne bagno.
14 kwietnia 2021
Rzeka. Ta rzeka, pierwsza rzeka - zaczęła się (dla mnie) wtedy, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Niewiele znacząca leśna rzeka, płynąca przez Puszcze Białowieską: żółta woda, powolny nurt, silny zapach organicznych resztek. Zrozumiałam, że jest ważna, gdy stoję na moście, na Wysokim Bagnie, w lesie, kilometr od granicy  słuchałam warkotu i jakiś huczenia,  militarnych ruchów zza ówczesnej granica z ZSRR. Teraz rzeka cicho  wpływa z Białorusi, do Polski. Tylko ptaki towarzyszą przekraczaniu tej granicy. Dla mnie Narewka zaistniała w stanie wojennym, w latach 80 tych ubiegłego wieku, by być ze mną do czasu, gdy wciągnie mnie inny nurt życia. Co zresztą si stało. Bo ta sama rzeka  przy moście na Białowieży towarowej była moim kąpieliskiem, była łowiskiem dla mojego dziadka, niedzielnego, wakacyjnego wędkarza, była źródłem nieistotnych historyjek i scenografią dla nastoletnich wyznań. O zachodzie słońca. Pierwsze pijawki, tony komarów i gzy, bo wtedy jeszcze nad rzekę goniono krowy z pastwiska. Żeby się wody napiły. Dziś na wsi nie ma krów.   https://youtu.be/JS1Ep4-ICEA Ale kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, była uregulowaną rzeką, łączący świat wody i świat lasu, świat innego kraju i świat mojej strefy czasowej. Nie kluczyła, nie kłamała, nie pozowała na większą i lepszą.  Ostatnio postanowiono przywrócić jej  meandry, zarośla w których gnieździłyby się dzikie i rzadkie ptaki. I taka teraz jest. Powolna, zarośnięta, z mniejszą ilością wody, bo puszcza schnie tak, jak cała planeta po naszej, zielonej stronie. Rzeka wciąż  jest tą, którą odwiedzam tak często jak tylko się da. Więc  kiedy i gdzie zaczęła się Twoja pierwsza rzeka?   Kiedy i gdzie zaczęła się Twoja pierwsza rzeka?
12 kwietnia 2021
Tej wiosny, kiedy pada  - to o jedną kroplę za dużo. A kiedy pojawiają się zakazy, to  jest o jeden zakaz za ciężko. A kiedy wychodzę na spacer – o jeden krok za daleko, lub o jeden za blisko Więc, kiedy zasiądę przy stole, zastawionym o kilka potraw za dużo i kiedy zjem tak wiele, że pojęcie dobrobytu zamieni się w niestrawność Pomyślę, że wszystko  już było i jeśli zjem to co zwykle tak jak zwykle to będzie o jeden raz za wiele A to jest ten czas, idealna pora, by zrobić coś innego. Coś innego. Teraz, nie da się już udawać zmian, bo zmiana się dzieje  tak czy siak.   dziennik zmian
29 marca 2021
Pikantne pikniki - powrót do natury Nie tylko młodzież dziś czuje, że przyjście  wiosennych emocji jest skutecznie hamowane przez kolejne lockdown’y. Oto  natura budzi się ze snu (zimowo-pandemicznego, rzecz jasna), więc  porządkujemy powoli nasz egzystencjalny chaos i chcielibyśmy przeżyć coś  dobrego, na przykład: fajne spotkanie, niespodziewaną kawę na mieście,  miłość! No właśnie! Z miłością jest najgorzej.  Badanie socjologiczne informują, że liczba rozwodów i niedopasowanie  rośnie, rzesze singli okupują internety, na portalach miejskich  rozpaczliwie: „hej ładna blondynko w białych butach i białej maseczce,  co jechałaś autobusem nr ileś-tam - odezwij się!  Taaaaa. Może się odezwie, ale szanse są nikłe. W każdym razie – warto zagadywać do maseczek - to tak na przyszłość.   Jak tu z wiosną, wyruszyć na spotkanie szczęścia, jeśli rozmowy z maseczkami wydaj nam się… niezręczne?  Gdzie  tu się podziać, gdy jednak maseczko dopowie. I będzie to w dodatku  miło? I nawet jeśli pierwsze śniegi stopniały (tę międzyludzkie) - na  pandemii nie zrobiło to większego wrażenia! Jak teraz mamy zaufać  uczuciom, zachować zdrowy rozsądek i zdrowie? Jak uśmiechnąć się  szczerze, oraz poczuć chemię w wersji live? Na pierwszą randkę nie  umawia się człowiek w swoim domu! W cudzym też lepiej nie. Nawet na  drugą – nie wybiera się własnych, osobistych czterech ścian. A nie  będzie drugiej randki bez pierwszej = szach – mat. Gra skończona, zanim  zaczęła być grą wstępną. Cóż.. W tej sytuacji pozostaje chyba tylko  oczekiwanie na dni bardzo słoneczne, na miękkie dywany łąk i pikantne  pikniki, czyli – konieczny powrót do natury. I to  jest akcent optymistyczny tej społecznie - bardzo trudnej sytuacji
23 marca 2021
Owszem jestem zamaskowana, ale... widząca. Czy też zyskujesz na widzeniu i rozumieniu w tej formie bycia? 🙂 Ponieważ debaty, oraz inne dywagacje zajmują sporo czasu, skompresowałam to istotne wrażenie do kilku fraz. Każda fraza prowadzi mnie do mentalnej niezależności: nie zrozumiem, dopóki nie poczuję każdej widzialnej i niewidzialnej warstwy ;). Można mnie pytać o wszystko, odpowiem po zdjęciu maski. PS. Merleau-Ponty uważał człowieka za bytującego w świecie, dialektycznie związanego ze światem, niedającego się rozumieć poza nim. Francuski filozof określał świat jako obszar doświadczeń, dzięki któremu Ja poznaje siebie. Sądzę zatem,ze nie mam lepszego momentu do poznawania siebie niż ten, gdy mamy zaklejone buzie, nie rozpraszamy się na czcze gadki, mamy zamknięte trasy podróżne, cztery ściany mniej albo bardziej wygodnego lokum i "zmęczenie materiału". Pora na flow!   https://anchor.fm/milkamalzahn/episodes/Niema--ale-widzca-98-et82rp/a-a510qlh   https://youtu.be/qtIl7JXLhro #podcast #dziennikzmian #jasnowidzę #widząc #cuda Ani słowa Idę przez miasto niema ale widząca; tak widząca, że ograniczona paleta zimowych barw wydaje mi się zaproszeniem na karnawał. Bal maskowy - w każdym sklepie, fiesta w stu trzydziestu dwóch odcieniach bieli! Idę przez miasto – widząca, przyszłość nie jest dla mnie zagadką, ale o tym – ani słowa więcej; bo słowa wracają do mnie z każdym oddechem i są zimne jak trup. Idę szybko, smuga słońca spływa mi po plecach. Trochę się wstydzę, że to widzę. Tymczasem, idziesz przez miasto niemy, ale czy widzący…? I co jeśli nasze oczy się spotkają? Czy mnie zobaczysz, tak naprawdę (ani słowa więcej). Co poczujemy: ciepło i zrozumienie, czy przejdzie mnie zimny dreszcz społecznego dystansu? Idę przez miasto niema, ale widząca – Co za intrygujące czasy, mój dobry człowieku... I ani słowa więcej.
12 marca 2021
To banalne, ale koniec zawsze staje się początkiem.     Strasznie to jest banalne, ale oto - koniec jest początkiem. Zawsze. Gapię się na rybę, która już skończyła żywot I jest krojona na dzwonka (tak się odmienia poprawnie. Chyba). Dzwonka są solone. Dzwonek to dzwonek. Wracam do ryby – koniec jej indywidualnej egzystencji właśnie przeobraża się w początek obiadu. Tak… a początek obiadu wiadomo, jak się skończy. Flaki i marcheweczka.... zęby I łazieneczka. Czy jakoś tak. Ścieżka żywieniowe jest taka sama dla nas wszystkich. Gapię się na rybę i czuję jak ważny, wielemówiący jest ten widok. I żadna metafora nie ujmie tego lepiej, niż to, co teraz widzę. A ty co  widzisz w tej chwili. Co to do Ciebie przemawia? I czym jest koniec czym  początek? I czym jest koniec czym początek? I czym jest koniec  czym początek? I czym jest koniec czym początek?  
10 marca 2021
Trochę wiosny, jeden haust (przez maseczkę), ale na tyle odurzający, że wszystko się tym haustem cieszy. Całe stworzenie – cieszy się I mijam ludzi, którzy się cieszą. I pies się cieszy. Już tłumaczę - to szczekanie przedspacerowe, zanim otworzy się furtka na cały, ogromny świat. Ja też się cieszę. Ale moja radość jest nie do wyrażenia jakoś tak…. Ani sobie nie szczeknę, ani nie zgram telefonem w kieszeni przeboju No nie umiem tak się cieszyć. Więc po prostu uwierz mi, że się cieszę światem, jest mi miło, że jesteś, jest mi fajnie, że nadchodzi noc I dzień, i noc, i inne, może mniej cykliczne zmiany.   A może – bardziej cykliczne, ale to wiedzą w zasadzie wielowiekowe smocze drzewa Niektóre cykle nie są ludzkie. I nie wiem, czemu ludzie nie potrafią się z tym pogodzić, nie wspominając od radości z tego faktu. Niektóre cykle należą do innego czasu, innej mentalności innej biochemii, I my ludzie gdy dotykamy takiej cykliczności – wybieramy lęk przed nieznanym. Zachłysnęłam się pierwszym westchnieniem wiosny i nie obchodzi mnie nic więcej. Zaczęłam mój osobisty cykl, którym tak się cieszę, tak cisze, że trudno to wyrazić Może… zmacham ogonem?
6 marca 2021
Ze starożytnych głębin wyłania się dzień jak co dzień. Wpadam w poranek wprost ze snów o ogrodach, pełnych trujących kwiatów i mam za oknem białą kartkę. Pustka samego środka zimy o świcie. (zzzzzz) Minus 18 st C i znikąd ratunku. Zostawiłam we śnie te soczyste, nieobliczane ogrody, świętą medycynę, antidotum na wszelkie troski i... kochanka. No i mam zimny poranek, niedogrzaną łazienkę, resztkę kawy. W dodatku nie najlepszej. Renesansowy humanista Marsilio Ficino uznał, że światu w kryzysie pomoże echo platońskiej myśli, ożywcze interpretacje i sztuka pilnowana przez filozofów. Cóż, miłość platońska do mnie nie przemawia, na kryzys dobrze robi duża dawka słońca, puchaty szlafrok, ciepłe słowo A co do sztuki… Ze starożytnych głębin wyłania się dzień jak co dzień. Marsilio Ficino umarł dawno temu. Wracając do głównego wątku - Ze starożytnych głębin Ze starożytnych głębin Ze starożytnych głębin wyłania się dzień jak co dzień I tak za każdym razem. Czy jest coś bardziej…?
6 marca 2021
Jeśli tej zimy nauczymy się ślizgać wręcz zawodowo, to przejdziemy ślizgiem przez wszystkie systemowe fantasmagorie. Wślizgniemy się w rzeczywistość w sobie właściwym stylu. Nie zatrzymywani przez nikogo. Dlatego nie waham się - przyjmując pozycję skoczka na przejściu dla pieszych, odpycham się od hałdy śniegu prawą nogą, a lewą steruję. Coraz umiejętnej. Rozkładam ręce na boki, raczej dla fanu, niż z praktyczności. Pozycja tancerza na linie przyda się na wąziutkiej ścieżce chodnika wydeptanej przez kilku przechodniów. Krok za krokiem. Step by step. Depczemy obie po pętach. Wciągamy brzuchy przy wymijaniu czego i tak nie widać spod puchówek. Ludzie ślizgają się i martwią się ślizgają się i martwią się I ja się nie dziwię, ale postanawiam ślizgać się egzystencjalnie. Prześlizgnąć przez zimę, wyślizgane frazesy odrzucić i ustalić szlak osobistego ślizgu. Jedynie słuszny mogłabym też sobie poskakać z radości, ale to potem. INSPIRACJA „I ten upór ich zgubi, powiedziałem już panu. - Czyli powinienem skakać z radości? - zapytał…" Mario Vargas Llosa „Dyskretny bohater” strona 89:) Wydawnictwo Znak.
15 lutego 2021
Oto  serwuję tutaj króciutką opowieść o fuzji nuklearnej, która (zniencka) zamienia się w wielce zmysłową historię. A wszystko dlatego, że jądra ciężkich pierwiastków - takich jak np. uran - wydzielają energię, kiedy rozpadają się na jądra lżejsze. Natomiast jądra lekkich pierwiastków odwrotnie: emitują energię, kiedy się łączą. Kiedy się łączą. Kiedy się łączą. Kiedy się łączą. Słońce, usta, fuzja - impresja nuklearna Czy pamiętasz słońce, czy pamiętasz słońce, czy? Miękkie ciepłe usta dotykające karku skronie pulsują a każdy promień jest delikatnym stuknięciem palca w napiętą skórę Czy pamiętasz? Patrzę przez okno, wszystko zapomniane od godziny 16 jest tu istne sin city. W bloku naprzeciwko zapalają żółte światła -czuję mdłości W bloku po prawej zapalają żółte światła -czuję mdłości W bloku z lewej  zapalają żółte światła -czuję mdłości mżawka przylepia się do  betonu, wielki ślimak sunie przez osiedle, po drodze nie bierze jeńców wkrótce wszyscy będą mokrzy  zmarznięci. Zapomnimy o słońcu ale ale ale ale.. Jądrowa fuzja - według jej zwolenników – wkrótce zapewni mieszkańcom Ziemi dostęp do taniej, czystej energii. Kolejne kraje działają na tym polu i ogłaszają sukcesy w eksperymentach. Czy ta fuzja to same zalety? Miękkie ciepłe usta dotykające karku Fuzja działa odwrotnie do nuklearnego rozszczepienia, które zachodzi w typowych reaktorach jądrowych. Bo jądra ciężkich pierwiastków - takich jak np. uran - wydzielają energię, kiedy rozpadają się na jądra lżejsze. Natomiast jądra lekkich pierwiastków odwrotnie: emitują energię, kiedy się łączą.  Kiedy się łączą.   Kiedy się łączą.  Kiedy się łączą.Będę słońcem - bardzo bardzo dokładnie przypomnę to sobie nie wszystko jest zapomniane miękkie ciepłe usta dotykające  karku Czy pamiętasz słońce, czy pamiętasz słońce, czy? *** Beethoven - Symphony No. 9 in D minor, Op. 125 - II. Scherzo Molto Vivace - Presto (For Recorder Ensemble and Chorus – Papalin).mp3 / musopen [gallery columns="2" size="full" ids="4538,4539"]
8 lutego 2021
Dlatego zrobiłam spis na zgodę, na wolność dla każdego mojego kobiecego wkurwu 🙂 Matryca uczuć -------------- od miłości do złości https://www.youtube.com/watch?v=RZdHA_mHK_s   wdzięczność – zniecierpliwienie radość z obecności – silna chęć samotności miłość – znudzenie niechęć – pragnienie radość – zmęczenie oddanie – trzymanie dla siebie chęć  pomocy – totalne wycofanie pełne oddanie – zamknięcie absolutne delikatność-  wulgarność subtelność – prostactwo cisza - hałas opanowanie – rozhulanie namiętność – zawziętość oszczędność – rozpasanie minimalizm – barokowe kształty ograniczenia  - rozrzutność wyrażam na to wszystko zgodę, wszystko jest, jakie jest i jest każde, inne, ciągle inne - zgódź się, wyraź się, ja wyrażam to wszystko zgodę, to wszystko zgodę, to wszystko zgodę, spokój – gniew oddanie sprawie –  lekceważenie i śmiech porządek  - bunt rozmach – zamknięcie współczucie – chłód rozgrzane serce – lód, lód, lód hojność – sknerstwo rozmowność -  milczenie cisza – głośność współodczuwanie – samolubność empatia – egoizm wyrafinowanie  - prostolinijność uporządkowanie – kompulsywność porządek  - bałagan otwarcie – zamknięcie podniosłe uczucia – upadek grzecznie  niegrzecznie od linijki – chaotycznie wyrażam na to wszystko zgodę, wszystko jest, jakie jest i jest każde, inne, ciągle inne - zgódź się, wyraź się, ja wyrażam to wszystko zgodę, to wszystko zgodę, to wszystko zgodę, zabawnie – bardzo smutno intensywnie – melancholijnie konkretnie – niekonkretnie rzeczowo – uczuciowo logicznie – po prostu ślicznie mądrze – głupio cicho – głośno spokojnie – burzowo słodko  - gorzko uprzejmie – obcesowo namacalnie  - ulotnie obecna  - nieobecna wyrażam na to wszystko zgodę, wszystko jest, jakie jest i jest każde, inne, ciągle inne - zgódź się, wyraź się, ja wyrażam to wszystko zgodę, to wszystko zgodę, to wszystko zgodę
7 lutego 2021
Może będziemy rodzaj zombi? Ale...to już było! Jednakowoż - tak, po pandemii będę kimś innym. A to nie jest wprawdzie dźwięk edukacyjny z cyklu "jak być, lub nie być", lecz w ramach rozrywki - proponuję. Przez 2 minuty obrabiam pytanie: kim będziesz po pandemii ???? Mam swoją koncepcję. Doceniającą element sztuki w codziennych aktywach. Zmiana - nieunikniona, więc pora... poświętować, słać kwiaty pod nogi i pytać znajomych: kim będą, gdy... no właśnie...   Kim będziesz po pandemii? Przeglądam pandemiczną aktywność  znajomych i widzę: a to świetną grafik wyciągniętą z szuflady i ciąg dalszy tej graficznej opowieści, już z teraz.Widzę rozpoczętą powieść, zgrabną bardzo. Kolega,  okazał się świetnym stolarzem, posiadającym kilka niezawodnych a tanich patentów na półki, rozmaite.  Ktoś przypomniał sobie o szydełku, cuda, szaliki rękawiczki, serweteczki, no wszystko ! Fotografowanie dla niektórych stało się aktem super twórczym, a wyjście na spacer – medytacyjną kontemplacją sztuką spokoju Nareszcie wyszło szydło z worka! Wszyscy jesteśmy artystami tak w głębi duszy. Tylko trzeba sobie dać czas, wyskoczyć z tzw. utartych torów tym szybciej im bardziej to nie my je ucieraliśmy, ale ktoś utarł te tory dla nas, nakręcił nas i puścił przodem. Kim będziesz, dziecko, gdy dorośnieszKim będziesz, dorosły człowieku po pandemii Czy chcesz dokładnie tego samego co wcześniej?
24 stycznia 2021
Zaczęłam się zastanawiać: jak brzmię? Kiedy śnieg przykrył miejskie dźwięki - zaczęłam. W nocy. Idąc przez miasto. To szalenie osobista sprawa, ale przecież słyszę oddech, bicie serca i takie tam... W ramach zastanawiania się nagrałam, co mogłam, a poza tym pytam: czy wiesz, jak brzmisz, człowieku? Może to jest ważniejsze, niż nam się wydaje? Idę, słychać moje kroki, słyszę oddech, tempo, w jakim bije moje serce. Idę i brzmię. Łatwiej zlokalizować szum ulicy, dźwięk syreny karetki,  rozmowę ludzi na przystanku, niż szum mojego ciała od środka. Idę – i brzmię, idę – idealnie jest wtedy, gdy świat współbrzmi ze mną. *** Na początku był logos,  w starożytnego grece  lego znaczyło - mówię , „mówię” to nie jest słowo, od którego się wszystko zaczęło, to jest dźwięk! Mój dźwięk nie jest nachalny, galopuje przez rzeczywistość i tylko ja znam jego unikalny rytm. Jestem swobodnym brzmieniem, przenikającym ściany, jestem wystukiwanym życiem, wybrzmiewającym byciem. A ty, jak brzmisz? Jaka galopada ma Twoją sygnaturę, jak dźwięczysz i dokąd dziś prowadzi Cię Twoja osobista linia melodyczna, ten szum krwi w żyłach? Inspiracja:„Koń stał się poetycką metaforą przeznaczenia Rosji. Puszkin zapoczątkował tradycję w Jeźdźcu miedzianym”  - Dokąd ty koniu, gnasz bez pęt / i gdzie opuścisz swe kopyta? Str. 426 Orlando Figes „Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej”, wyd. Magnum [gallery columns="2" size="full" ids="4502,4503"]
17 stycznia 2021
Na Ziemi zakończyło się jakieś szaleńcze party. Zamknięto bawialnie, stadiony, zawsze otwarte drzwi i sklepy 24 h. Siedzimy w swoich fotelach na tyle długo, by zrozumieć i plusy tego nagłego odpoczynku, i minusy bezruchu, przypominającego efekt uboczny imprezowania. Za oknami - z jednej strony: śnieżyca, z drugiej - światła komputerowych ekranów. Z pozycji fotelowej pora pozarządzać światem w wersji mikro (a może i makro). Zaczęłam zwyczajnie, od marzeń, oj i poooopłynęło...     Sterownik marzeń – fotel , oraz inne dreams *** Nie jestem pewna czy to co mam jest tym co mam. Kiedy patrzę na super wygodny fotel, to jakbym miała jakąś wypasioną sferę komfortu, cichy zakątek, mini krainę szczęśliwości z której czas nie ucieka. Ale to nie prawda. To po prostu fotel. I jednocześnie – to prawda – to moje marzenie o cichym kącie z miękkim siedziskiem, w którym mogę popołudniu przysnąć, jak cudownie stara kobieta, która ma wywalone na resztę świata. Mam ulubioną piosenkę? A może to piosenka ma mnie i używa, kiedy jej się zachcę. Siedzę w fotelu, pogwizduję i czekam aż zrobi się weselej, raźniej, bardziej dziarsko. Mam marzenia, ale czy posiadanie marzeń uprawnia mnie to traktowania ich jak zagonu buraczków. Marzenie o dalekiej podróży, i żeby konto zawsze było pełne i żebym miała puchatego kota o równie puchatym charakterze, i żeby dzieci były zdrowe. I żeby włosy urosły mi do pasa, w kolorze pszenicy, odsianej od plew. Trzymam te moje marzenia, siedzą c fotelu, naburmuszona i oczekująca.. spełnienia. Podobno nikt nie wypuszcza z rąk tego, co trzyma. Chyba, że dotyczy to szklanki z wrzątkiem. Co by było, gdybym uwolniła świat marzeń, dała im wolność, nie oczekiwała spełniania i w ogóle zlekceważyła moją republikę marzeń, twoją republikę marzeń i ich… ? Stara kobieta, siedzi wygodnie w foteli, przymyka łobuzersko jedno oko, a potem zamyka drugie i szybko zapada w sen/ „Sweet dreams till sunbeams find you Sweet dreams that leave all worries behind you But in your dreams whatever they be Dream a little dream of me” INSPIRACJA: „Kto by tam oddał to, co trzyma, Jerozolima nasza, jak nasz jest Nablus, Manasse wydalony z granic królestwa i na nic się nie zda gadanie”. Książka wyciągnięta z zakurzonego kąta: Jarosław Iwaszkiewicz „Czerwona tarcze” strona 166; wyd. Czytelnik. A zdanie to wykrzyczał królowi Baldwinowi Humfred z Toron. A przy tym „szczęknął mieczem”!     [gallery ids="4494,4491,4490"]
14 stycznia 2021
Siła metafory polega na pominięciu nieistotnych faktów, a zatrzymuje sensy. Zatem... Ten odcinek w warstwie tekstowej jest taką oto opowieścią: *** Jesień pęcznieje od początku jesieni i staje się jesienną zimą. I tak trwa. Na balkonie wymroziło kwiaty, lecz w kałużach bezpiecznie stoi woda, co parę dni wymieniana przez zimny deszcz, albo mokry śnieg. Wrony tak bardzo pasują do tego krajobrazu, że w zasadzie widzę je wszędzie. Całe miasto jest pełne czarnych ptaków. Są jak chmura , która czasem gęstnieje, a czasem rzednie, są jak sumienie, którego echo pojawia się nagle między ścianami szarych bloków i w panice próbuje znaleźć wyjście z tej klatki. Nie ma radosnych treli, przynoszących wiadomości o ptasiej miłości i rodzinnym szczęściu, o grzejącym plecy słońcu, o kolorowych obfitych kolacjach i krystalicznie czystej wodzie. Ale i tak wiem, dlaczego nie odpuszczam i sunę przez ten wroni pejzaż ubrana w żółtą czapę i mocno zieloną kurtkę. Otóż – nie czekam, aż ktoś przyniesie mi, położy pod nogi, wyszepcze w ucho – jasny dzień, chmurę motyli, śpiew słowika – taką dobrą, naprawdę dobrą wiadomość To ja jestem tą wiadomością . Tak jak i Ty.   https://youtu.be/SBHfK---Z_Q
26 grudnia 2020
Kiedy byłam znacznie młodsza, patrzyłam na kobiety w moim aktualnym wieku z takim wielkim jakimś współczuciem. Ani to już miła staruszka, ani jeszcze wystrzałowa laska, jeszcze mięśnie podtrzymują kształt ciała, ale nadmiar skóry ulega grawitacji. Zwis. Stan zawiśnięcie między etapami.   https://youtu.be/zeiSGv1Qs-Y   Nie wiadomo jak potraktować ten moment. Nie ma pewności, która z ról pasuje bardziej, która jest wygaszona na amen, a która się powoli rozkwita, (rozkwitanie bycia staruszką podoba mi się, ale…) – o rany – myślałam jako znacznie młodsza osoba – muszę to zapamiętać, żeby - gdy będę w takim wieku – nie przegiąć w żadną stronę. Bo to po prostu źle wygląda. Nie pasuje. Dysonans poznawczy tworzy. No I cyk – lata minęły, już nie jestem znacznie młodsza, znacznie starsza jestem, nie czuję się bliżej końca, czuję się w sile wieku. I doprawdy nie odczuwam potrzeby przylepiania samej siebie do wizji bycia miłą staruszką, I boże broń przed wizją niedoinformowanej życiowo, choć ponętnej młodości. Jestem teraz dokładnie w powyższym zawieszeniu i mam w dupie, co sobie może o tym pomyśleć ... ktokolwiek.     Przede mną dni zwyczajne I dni magiczne. I wiek nie ma tu nic do rzeczy. Oprócz wieku tego świata, który też trwa w jakimś zawieszeniu cywilizacyjnym, w pandemicznej bańce informacyjnej, I choć być może nie bardzo chce, to w końcu wskoczy w nowy etap egzystencji. Wszystkiego fajnego cywilizacjo w 2021 roku. Wszystkiego fajnego, człowieku w sile wieku.
17 grudnia 2020
Tekst został gościnnie opubplikowany na blogu (FB)   podkasting-w-polsce za sprawą fachowej siły by  BORYS KOZIELSKI·CZWARTEK, 17 GRUDNIA 2020·     tutaj klikamy po wpis w "podkasty w Polsce" :   https://www.facebook.com/notes/podkasting-w-polsce/dojrzewaj%C4%85ca-strefa-podkastu-patrz%C4%99-z-2020-roku-w-dal/218232689753869/?av=761441057276950&eav=AfbND1u0f6Ysc0lfoFE5G1Ra4J3gGoQYIBMyTj1evOijeLPB8RSP2e6sBrZJNWfpXzE                      Dojrzewająca strefa podkastu (patrzę z 2020 roku w dal…)             Podkasting wyrósł już z epoki nieporadnego dzieciństwa. Jest młody, prężny i jeszcze nie wie do końca, co może, ale czuje, że może wszystko. Dojrzewa. Znasz ten stan? Ja znam i dlatego uważnie przyglądam się tej nowej ścieżce komunikacji medialnej. *** Nauczyliśmy się włączać radio, żeby wypełnić przestrzeń dźwiękami, zagłuszać swoje myśli, albo przyjąć impuls do produkowania całych strumieni informacyjnych w naszych głowach - w głowach, które nie lubią „nic nie robić”. Pozyskujemy stosy wiadomości, nie zawsze są przydatne, nie zawsze dobrze nastrajające do rzeczywistości. Odnoszę wrażenie, że po pandemii będziemy bardziej cenić i czas, i nasze (nie tylko radiowe) wybory. Postuluję wielki powrót wartości i pełnego rozumienia formuły „bycia razem” na linii: autor audycji – słuchacz.   Wirus zatrzymał świat szaleńczo pędzący i muszę przyznać, że medialne podążanie za każdym newsem, za każdą cenę, okazało się mieczem obosiecznym, narzędziem potęgującym lęk i rzadko prowadzącym do spokoju i rozumienia. Trzymani na atrakcyjnych smyczach komunikacji medialnej siedzimy w jaskini platońskiej, nie zadając sobie najważniejszych pytań. Nie jesteśmy pewni, czy możemy wybrać smycz, czy jaskinię, czy….? Technika komponowania treści, tak by podbić emocje słuchacza już dawno przestała służyć człowiekowi, służąc systemowi, interpretującemu za nas kwestie społecznie ważne. Chcę zwrócić uwagę, że oprócz treści istotny jest też sposób ich podania, także - częstotliwość, pasmo przenoszenia dźwięku. Siła i barwa głosu stanowią konkretną wartość fizyczną, równie konkretnie działającą na ludzkie ciało. Fabien Maman, francuski kompozytor jest jednym z badaczy wpływu fal dźwiękowych na komórki. Wykazał, że pod wpływem głosu np. komórki rakowe ulegają dezintegracji [1]. Jeffrey Thompson, dyrektor Centrum Badań Neuroakustycznych w Kalifornii Instytutu Nauk Ludzkich twierdzi, że skoro ciało człowieka składa się w 70% z wody, a dźwięk wędruje pięć razy efektywniej przez wodę niż przez powietrze, zatem stymulacja częstotliwości dźwięku bezpośrednio w ciele powinna być dużo bardziej efektywna, w szczególności na poziomie komórkowym. Bezpośrednia stymulacja tkanek przy użyciu drgań dźwiękowych wykazuje zmiany metabolizmu komórkowego i w konsekwencji, prawdopodobny molekularny mechanizm naprawczy komórek [2]. Upraszczając wnioski (kompresując je do praktyki radiowej) jeśli mamy prowadzącego z głosem i sposobem mówienia deharmonizującym struktury komórkowe słuchacza, to jego działanie nie sprzyja nie tylko dobremu samopoczuciu, ale też i zdrowiu. Treść jest ważna, lecz jej składową jest częstotliwość [3]. I pora by wziąć ten fakt pod uwagę. W spotkaniu: słuchacza - autor poprzez podkast, może realizować się idea tworzenia pozytywnych treści, w sposób świadomy, w naturalnym rytmie spokojnego oddechu, w korzystnych częstotliwościach, w szczerej otwartości na drugiego człowieka. Niech zatem podkast będzie rodzajem spotkania na płaszczyźnie słów, brzmień, sensów, zwykłego, codziennego bycia z kimś innym. Wybierzmy trajektornię dojrzewania. Podkast – przestrzeń wolnego wyboru   Dawno, dawno temu, kiedy radio było sensacyjnym kaprysem techniki – ludzie posiadali dostęp do ograniczonego streamingu informacji. Czytało się gazety, z czasem – słuchało wiadomości. Rosja Radziecka wprowadziła w miastach tzw. toczki i serwowała ludziom radosną muzykę, oraz polityczne, zachęcające do ciężkiej pracy komunikaty. Drugi obieg informacji funkcjonował podczas spotkań towarzyskich, popularnych w XIX wieku wykładów, czy nieco mniej legalnych zebrań. I, siłą rzeczy, nie był wielki. Potem nastała era telewizora, na wszystkich kontynentach – epoka skrzynki z ruchomymi obrazami, z gadającymi głowami objaśniającymi świat. W dobie PRL-u była tubą konkretnych frakcji politycznych i w zasadzie niewiele się zmieniło. Zmieniło się natomiast to, że nie jesteśmy na nią skazani. Oto w nasze życie pleciona została sieć (zwana Internetem) i chociaż nie jest pozbawiona cech medium manipulacyjnego, to daje nam wybór. Tak oto mamy do dyspozycji rzekę informacji, przepływającą tuż przy nas, w którą możemy wskoczyć o dowolnej porze, lub wybrać jej szczególny nurt. Możemy też meandrować powoli, jeśli potrafimy. Bo, generalnie, jest to prędki potok danych. Nasz wybór, o ile nie ulegliśmy presji lub manipulacji i rzeczywiście jest to nasz wybór – zarządza przestrzenią informacyjną, w której się kąpiemy. Codziennie. W tej sytuacji sięgniecie po konkretną audycję podkastową to wynik naszych potrzeb: Zawodowych (douczamy się) Rozrywkowych (wiadomo, śmiech to zdrowie, a podróże kształcą) Towarzyskich (mamy o czym porozmawiać ze znajomymi, z nieznajomymi i/lub z autorami podkastów) Jesteśmy władcami streamingu, w który wskakujemy: chłoniemy treści w pewnym stopniu nimi zarządzamy. Przy okazji przywiązujemy się do głosów, do osobowości prowadzących kanały podkastowe, przywiązujemy się do formuły. A te mogą być tak różne, jak różna jest ludzka ekspresja. Mamy zatem: Monologi Dialogi Wywiady Relacje z wydarzeń Formy literatury Wykłady Anegdoty Stand-upy I to nie wszystko. Czy podkast posiada jakieś granice? A i owszem.            Podkast to plik dźwiękowy udostępniony przez kanał RSS. podkasty nie są audycjami radiowymi transmitowanymi „na żywo” i dlatego można z nich korzystać w dowolnym momencie. Trzeba się tego nauczyć, sprawdzić możliwości, zainstalować w cyfrowej przestrzeni, przyzwyczaić do tej formuły. I już.             Pierwsze podkastowe audycje pojawiły się w roku 2000, więc oswajanie się z nowym medium trwa już jakiś czas. Podobno to iPod-om zawdzięczamy nazwę podkast. Prawdopodobnie powstała z połączenia słów iPod, oraz broadcast. W każdym razie polskiego odpowiednika podkastu nie ma. I już nie będzie. Przyjęło się i wiemy o co chodzi. Coraz lepiej wiemy. Amerykanie przeanalizowali już dane pod kątem konsumenckim, dotyczące fanów podkastów. Wyszło im że (za: podkasting Demographics), po podkasty w 2020 roku sięgało 75% populacji USA. Oznacza to, iż do 2020 roku kontakt z podkastami miało 212 mln osób. Dziesięć lat temu było to o 90 mln mniej niż w 2020 roku, a szacuje się, że za 3 lata liczba sięgnie kolejnych 40 mln osób. Podkasty – jakie to praktyczne!         Z badań wynika, że słuchacze podkastów to młodzi, wykształceni i raczej zamożni ludzie, którzy wchłaniają bardzo dużo treści. Znają się na ścieżkach informacyjnych i korzystają z tego umiejętnie. Najważniejsze trendy demograficzne w 2020 r (USA) są następujące: największa grupa wiekowa słuchaczy to 12-35 lat (49%) i w tej grupie słuchalność rośnie najszybciej. W grupie wiekowej 35-54 - 40% słucha podkastów regularnie. Czteroletnie wykształcenie wyższe ma 60% słuchaczy, 80% regularnie pracuje, ale są także studenci.        Fachowcy podkreślają, że kluczem do popularności jest zrozumienie odbiorców. Na przykład 61% słuchaczy jest zainteresowanych tematyką z działki pop (muzyka, TV, filmy ). Z kolei tematy społeczne, kultura, sztuka i biznes to zainteresowanie 30% słuchaczy (odpowiednio 28%, 29% i 24%). Niby nie tak dużo, ale gospodarze podkastów mają duże szanse na wzbudzenie zaangażowania swoich fanów, bo zauważono, że użytkownicy, którzy zaczynają ich słuchać, szybko się „wkręcają” i wkrótce słuchają większej ilości programów. Nielsen Marketer’s Guide to podkasting Trends bada ten rynek i podaje egzotyczne dla mnie, ale intrygujące dane: otóż amatorzy podkastów komediowych są przy okazji konsumentami żywności dla niemowląt, herbaty, środków do pielęgnacji zwierząt, piwa i napojów gazowanych, a miłośnicy podkastów z działki prozdrowotnej i szeroko pojętego life styl’u, chętnie sięgają po witaminy, likiery, orzechy, herbaty i produkty do higieny jamy ustnej.          Muszę przyznać, że marzę o sprawdzeniu, po co sięgnęliby słuchacze mojego podkastu. Po barwne ciuchy, melancholijną literaturę, zapalniczki z napisem: „szczęście jest blisko”? Tak, czy inaczej – badania trwają. I reklamodawcy trzymają rękę na pulsie. Rok temu w cyberprzestrzeni krążyło ponad 30 milionów odcinków podkastowych! Przy takich liczbach nie ma wątpliwości, że… żyjemy w złotym wieku podkastów! Trendy i przewidywania są zachęcające. Podoba mi się to, że podkasty stawiają na jakość. Konkurują z radiem internetowym, ze streamingami z muzyką, z YouTube. Można zauważyć migrację użytkowników do podkastów. Na razie to elitarna grupa, lecz to coraz bardziej zauważalny kierunek. Poza tym jakość treści jest ważna, ale wiele osób słucha podkastów w hałaśliwym otoczeniu - w samochodach, na spacerze, na siłowni, w pociagach etc., więc jakość dźwięku też ma znaczenie. Bez dobrego brzmienia słuchacz może się zniecierpliwić i zniknąć, zatem – podkasterzy muszą dbać o dźwięk. Kiedyś kupowali urządzenia wyglądające świetnie, co było ważne dla wizji (YouTube), aktualnie - inwestują w coraz lepszy sprzęt. Na forach podkastowych jest mnóstwo pytań o technologię i duża otwartość na cyfrowe ryzyko. Branża podkastów jest w ogóle w korzystnej sytuacji: liczba odbiorców szybko rośnie, rynek się uelastycznia, niszowe pomysły mają swoją szansę, jeśli będą wciągające. Tożsamość audio                 To coraz bardziej nośny temat. I dlatego różne firmy zaczynają badać rynek i wprowadzać podkasty, jako narzędzie budujące markę. Wiadomo, że Facebook nie rozwija się tak szybko jak kiedyś, a średni wiek jego użytkowników – wciąż rośnie. I chociaż jest nadal największą platformą mediów społecznościowych w Stanach, to ponad 40% użytkowników liczy ponad 65 lat. Ta grupa rzadko sięga po podkasty, ale jest do… zdobycia. Chociaż media społecznościowe są nadal jednym z głównych sposobów dowiadywania się o nowych podkastach, starsze pokolenie nie jest, jak na razie, największą grupą odbiorów (moja Mama - w awangardzie) Instagram to platforma dla młodych ludzi. W USA reprezentuje 3 największe grupy wiekowe to: 23% użytkowników ma od 18 do 24 lat i więcej; 33% użytkowników liczy od 25 do 34 lat i więcej, a 18% użytkowników jest w wieku od 35 do 44 lat. Portal posiada sporo ułatwień zachęcających do dzielenia się zdjęciami i informacjami o wydarzeniach, także - przekierowywania dalej, również do podkastów. Może być doskonałym sposobem na znalezienie nowych młodszych słuchaczy, ale generalanie – sposobów jest wiele. Czy warto zabierać się za robienie podkastu w złotej erze? No ba!                 W tym filmie Eric Siu dzieli się swoimi przemyśleniami na temat przyszłości podkastów i szans na uruchomienie swojego kanału na tym nieco już zatłoczonym rynku (są dwa bonusy na końcu) Is it Too Late to Start a Podcast? (2020 Podcasting) Eric zwraca uwagę na nisze, a one pojawiają się jak grzyby po deszczu. W ciągu ostatniego roku popularność zyskały tematy - zero watse, zmian klimatycznych, małych domów i diet roślinnych. Rośnie zainteresowanie szeroko pojętą harmonią życia. To przestrzeń, którą warto eksplorować. Nie tylko zawodowo. Istnieją dosłownie setki nieodkrytych nisz.           Rośnie też popularność tzw. mikrokastu (moja działka!), który jest krótką formą podkastu, zwykle około 5-10 minut. Neil Patel i Eric Siu już utorowali drogę temu formatowi, prowadząc codzienny podkast o nazwie Marketing School, który „codziennie dostarcza 10 minut praktycznych porad marketingowych” (nie moja działka!).            Tożsamość audio zahacza również o kwestię wyszukiwania głosowego. Sprawdzono, że do końca 2020 roku 50% wszystkich wyszukiwań będzie przeprowadzanych głosowo (Google, Siri, Alexa). Optymalizacja wyszukiwania głosowego nazwana została VSEO, jest nową, ekscytującą i dynamicznie rozwijająca się dziedziną, którą marketerzy muszą wziąć pod uwagę, bo głośniki obsługujące głos i inne urządzenia IoT stają się coraz bardziej popularne. Jakiś czas temu firma Google ogłosiła, że ​​„ w wynikach wyszukiwania Google zacznie uwzględniać podkasty, aby można było ich słuchać bezpośrednio ze strony lub zapisać odcinek na później”. Google podcasts zapisuje swoje podkasty automatycznie, co oznacza, że ​​odcinki są łatwiejsze do znalezienia za pomocą słów kluczowych. Nie ma wątpliwości - ludzie coraz częściej będą wchodzić w interakcje z urządzeniami obsługującymi głos, więc podkasty mogą, na przykład, zwiększać świadomość marki i wpływać na zaangażowanie słuchających, dzięki sprytnym rozwiązaniom głosowego SEO.              Można strefę podkastu rozumieć rynkowo, ale proszę pamiętać (błagam!), że jest to piękna przestrzeń dźwiękowa, takie nasze społeczno-akustyczne środowisko, na które mamy wpływ. Mieści się tutaj i system komunikacji, i „globalna kompozycja” niezliczonych producentów, i nasz lokalny krajobraz dźwiękowy. Wciąż pojawiają się nowe technologie rejestracji dźwięku, nowe formy literackie, nowe praktyki społeczno-kulturowe. Słuchanie staje się wielką konkurencją dla oglądania! Podkasting dojrzewa i buzuje jak młode wino. Smacznego. Miłka O. Malzahn Miłka O Malzahn, od 1995 roku – dziennikarka radiowa (Polskie Radio Białystok), filozoficzny freelancer z doktoratem, autorka książek, oraz podkastu „Dziennik Zmian”. Współpracuje z Uniwersytetem w Białymstoku, prowadzi rozmaite warsztaty związane kreatywnym podejściem do świata. Jest autorką ośmiu książkowych publikacji, które gatunkowo można określić jako mikropowieści wyrastające z realizmu magicznego. Pisuje teksty piosenek i sztuk teatralnych. Poza tym chętnie fotografuje i równie chętnie podróżuje po różnych światach (równoległych). https://www.milkamalzahn.pl/biorgafia-milka-malzahn/ https://anchor.fm/milkamalzahn, https://uwb.academia.edu/Mi%C5%82kaMalzahn Dodatek od moich koleżanek, czyli sprawdzone - polecone:   Ja i moje przyjaciółki idiotki, Tu Okuniewska, Piąte: nie zabijaj, Śledztwo Pisma, podkast Historyczny, Czarne Podniebienie Wysokie wibracje, SWPS - różne dziedziny, Justyna Falkowska Jeżeli jesteś zainteresowana kulinariami to polecam podkast "Pikantnie... Inessa Kim prosto z kuchni". Lekko, przyjemnie i z humorem. Jeśli spodobała Ci się tematyka true crime to polecam jeszcze: kryminatorium (to chyba każdy zna, ja od tego zaczęłam swoją przygodę), kryminalną skandynawie i no nie gadaj SoulGPS i Ocal Siebie Uwielbiam By the book. Troche denerwujace amerykanskie glosy,ale tresc super. Dwie dziewczyny przez dwa tygodnie żyją wg jakiegoś wybranego poradnika i opowiadają, jak było. Czasem można się uśmiać, czasem czegoś nauczyć. Słucham już kilka lat. 99%Invisible i RadioLab na spotify Jeśli jeszcze nie słuchałaś - polecam dla mnie najlepszy podkast ever: shittown Lectures of Mark Steel fantastyczne, śmieszne I pełne wiedzy. Uwielbiam szczególnie o Mary Shelley. i jeszcze Życionomia Marysi Cywińskiej i Radka Teklaka, też na Spotify a co środę i sobotę Raport o Stanie Świata Dariusza Rosiaka. Ja bardzo lubię Rocka i Borysa. Trochę o grach ( ) i trochę o świecie. A ja lubię "O Zmierzchu" Marty Niedźwieckiej Na spotify polecam wywiady Wojewódzki&Kędzierski Pozdrawiam ze spaceru z psem. inspiracja w biznesie i poszukiwaniu swoich pasji, motywacji do działania itp. Mała Wielka Firma i Biznes 2.0 (ostatnio o odnalezieniu się w kryzysie nie tylko dla przedsiębiorców), coś dla ducha Wyspa Intuicji, bardziej artystycznie: Drewniane Kwiaty Jeśli lubisz coś ambitniejszego to SWPS na Spotify ma nagranych sporo fajnych wykładów Things you should know uuuuwielbiam głos tych gosci Ja ostatnio się wykręciłam w "Prawdziwe zbrodnie", polecam też "Stanowo", jeśli jeszcze nie słuchałaś. Niestety Jaśmin ostatnio rzadko coś nagrywa, ale mam nadzieję, że to przejściowe. Stanowo, Kasia Gandor, Polimaty, SzeptHanki Dział zagraniczny forevaaaa [1] „Struktura komórki szybko uległa dezorganizacji. Głos ludzki posiada coś w swoich drganiach co powoduje, iż jest on znacznie mocniejszy niż jakikolwiek inny instrument muzyczny. Wygląda na to, że komórki nowotworowe nie były w stanie utrzymać akumulacji wibrujących częstotliwości. Podczas gdy komórki poddano działaniu trzeciej częstotliwości (głosu ludzkiego) to uległy one destabilizacji.” [2] Źródła: Crowe, Barbara J., and Mary Scovel. “An overview of sound healing practices: Implications for the profession of music therapy.” Music Therapy Perspectives 14.1 (1996): 21-29., Nordoff, Paul, Clive Robbins, and David Marcus. Creative music therapy: A guide to fostering clinical musicianship. Barcelona Pub., 2007.. Center, Early Intervention, Cardiac Rehabilitation Center, and Physical Fitness Center. “Music therapy.” (2005). Bailey, Lucanne Magill. “The use of songs in music therapy with cancer patients and their families.” Music Therapy 4.1 (1984): 5-17 [3] Wibracje to drgania o małej amplitudzie i niskiej częstotliwości rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu herców
16 grudnia 2020
Zwrotka 9 - Kacap Nie lubię tego słowa. Bardzo. Tutejszość używa go w złej wierze, i w złej wierze się ono narodziło. W Rosji zresztą. Ale nie z rosyjskiego. Zaraz wyjaśnię. Tymczasem Wikipedia uważa, że Kacap pochodzi z ukraińskiego (кацап) i jest pogardliwym określeniem na niegdysiejszego chłopa rosyjskiego, lub na człowieka ograniczonego. W XX wieku tak przyzywano przybyszów z ZSRR. U nas kacapami  są dla niektórych Polacy wyznania prawosławnego. Zawsze jest pejoratywne. Zawsze w jakimś nacjonalistycznym kontekście.   Oni – kacapy, ona - kacapka. “Bój się boga, kacapkę se za żonę weźmiesz? - Myślicie, że to jest zdanie sprzed stu lat? Nie. Sama je słyszałam. Nie mam jeszcze stu lat. Z tym słowem jest też o tyle ciekawie, że w Jidisz ‘kapcan’ oznacza kogoś nieporadnego, niedołęgę jakąś, niezdarę, niedorajdę lub żebraka.  Kapcan jest ubogi (קבצן) i to jest powodem pogardliwego określenia. Kapcan, kacap…  Blisko, prawda? Tak jak przez stulecia blisko siebie żyli ludzie, którym niebacznie zmieszały się języki, jak w wieży Babel, nie przymierzając. I o tym była ta ballada. REFREN: I apiać tu takie słowa, wpadną w melodię języka, kiedy człowiek się zapomni, kiedy życia dotyka, kiedy zasłyszane zdania, zapomniane dawno temu nagle wybrzmiewają we mnie, a ja nie wiem: czemu, czemu? I chce mi się wtedy śmiać - i a piać – i a piać, i a piać (czyli: znowu)
7 grudnia 2020
Lubi gwarę, to brzmienie, to wybrzmienie. Zwrotka 7 - Szałaput Jeśli z jakiejś dziewczyny był szałaput, to nie pasowała do sarafanu. W ogóle nie pasowała do społeczności!  Podejrzanie była rozstrzepana, zbyt odważne, nieuważna, a może… i swobodna. Mężczyzna – szałaput to tez nic dobrego. Choć szałapuctwo jest wybaczalne… ale robić interesy z gościem i psychologicznym rysie szałaputa? Nie, lepiej nie. W melodii tutejszego języka (przy czym tutejszy język ma mnóstwo linii melodycznych) - akcentuje się szałaputa tak: szałaPUt. Ty taki szałaPUt. No i wszystko jasne. Lecimy dalej   Ale zanim gdzieś dalej polecimy, proszę zwrócić uwagę, że cudownie powszechne, i wspaniale brzmiące u nas słowo kordła zamiast kołdra. Uważam, że to jest dość logiczne i nie wiem czemu nie zamieniono kołdry na kordłę na dobre. Szałaput przez nieuwagę lingwistyczną i dla wygody mówiłby kordła.
5 grudnia 2020
Czy świat sarafanów odszedł? Czy kobiecość w sarafanowej smukłości może jeszcze wrócić? Nie odpowiadam w tej trzyminutowej impresji na te pytania, ale za to  -  Sarafan… jak to pięknie brzmi! Jak dobrze jest sobie przypomnieć o tym brzmieniu! *** Sarafan - to było najbardziej tajemnicze słowo, które świat mojego dzieciństwa ubrał w stroje księżniczki wybierającej się na bal. Rosyjski bal. Do carewicza, co najmniej. Sarafany z rysunkowych bajek, były cudownie piękne i żadna ślubna beza im nigdy nie dorówna.   Zwrotka 6 - Sarafan To było najbardziej tajemnicze słowo, które świat mojego dzieciństwa ubrał w stroje księżniczki wybierającej się na bal. Rosyjski bal. Do cara, co najmniej. Sarafany z rysunkowych bajek, były cudownie piękne. Jak z rysunkowej, rosyjskiej bajki, bo telewizja przy granicy lepiej odbierała z tamtejszych nadajników. Tak czy siak - sarafan to po prostu sukienka bez rękawów, a jej urok polega na jej historii. I na smukłości kobiety w sarafanie. Na pękatych kształtach sarafan nie wygląda idealnie, bo jest długą suknią, bez rękawów, zakładaną na koszulę, z wysoką talią, rozszerzaną ku dołowi, z przodu - rozpinaną lub rozciętą.  W europie najbardziej popularny sarafan był w XVII–XVIII wiekach. Zaś w Rosji ten strój był noszony przez chłopki z regionów centralnych i północnych. Na dodatek  samo słowo "sarafan" pochodzi z perskiego. To maksymalnie egzotyczne słowo! Aha, i jeszcze ciekawostka: Najwcześniejsze wzmianki o suknie typu sarafan odnotowano w 1376 roku w „Latopisie Nikona”. Najstarsze sarafany miały prosty krój, z czasem stawały się coraz bogatsze i coraz piękniejsze, w XIX wieku najbardziej powszechne były sarafany na ramiączkach. Taaak, spójrz na suknie ślubne typu: księżniczka. To – to.
30 listopada 2020
Zza kulis zupełnie innych nagrań # 69 Dzieło, które nagraliśmy to: Miłka Malzahn & Wojciech Bura: Linia czasu-linia dźwięku mierzymy się muzycznie z tą opowieścią: *** Na tej linii czasowej nigdy nie było prosto – (tez tak czujesz?) Nigdy nie było, ot tak..jak po linie, choć nam wmawiano, że właśnie tak (czujesz?) Zakręty braliśmy coraz szybciej, oddech urywał nam się w czasie snu (czujesz…) Na naszej linii czasowej robiły się supły twarde jak skały A my traktowaliśmy je jak kamyczki (tak czujesz, czujesz)   Ale zaczęło się bosko, urodziliśmy się, przytulano nas, świeciło słońce Szerokopasmowa autostrada życia, była wszędzie, tak na ziemi jako I w niebie (...czujesz) Potem poszliśmy do szkół i wciśnięto nam linijki do rąk, linię do głów Powiedziano, że na tej linii czasowej nie ma miejsca dla tych nielinijnych A teraz patrz, linia czasowa rozwarstwia się jak  francuskie ciasto (czujesz to, czujesz) Rozpływa się i zaczyna pulsować. To jest tak nieliniowe, że aż boli. https://youtu.be/lLttSGyq7Jg Wielu z nas nie potrafi Ale spróbuj. Spróbuj się nie bać, wróć do swojego początku, czujesz tę ekscytację, niepewność, brak powietrza? To jest to, co nam się przydarza I wciąż czeka nas  - życie!  Tym razem nie pójdziemy jak po sznurku, tam, gdzie niby kończy się linia (czujesz to) Tym razem zerwani z tego łańcucha, spokojnie,z radością skorzystamy z wolności, która nie jest foremką jak od linii, dla człowieka, ale siłą totalnej kreacji, A ona nie ma granic, I nie można tu wyrysować żadnej prostej kreski Wiem, że to czujesz refren: to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa od punktu A do puntu B nie prowadzi już żadna droga Tylko łączy nas dźwięk , jak fala uderzeniowa taką falą w przestrzeni dźwięk działa, dźwięk płynie nikogo nie ominie, nikogo nie ominie to nie jest już ta sama, wspólna linia czasowa co nie znaczy, że zaraz chaos nas pochłonie to, co ważne jeszcze trochę się w nas chowa to, co zbędne jeszcze w ciemnych wodach tonie jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają I tak jak ja I tak jak ty - ocealn ocean cały mają jesteśmy jak w ławice ryb, które się nigdy nie zderzają I nie ma takiej linii czasu, tylko po której płynąc mają
30 listopada 2020
Zwrotka 3 - Zamaniło im się. Zamaniło mi się. Słowa zapomniane wydobywam z siebie. Zapomniane, a przydatne tym bardziej, im mocniej mani mi się to i owo. A mani się. Nieustannie. Moje szczęście, że na manieniu się nie kończy... A jak u Ciebie jest ze słowami? Manią się i mamią? Każdemu coś się może zamanić. To takie odległe marzenie, rojenia tzw. „ściętej głowy”, plany niedosiężne, odważne wizje. Cóż, coś co innym wydaje się być nieco absurdalne. To „inni” mówią o ‘mienieniu’ jak o mamieniu. Lubię jednak ten stan, gdy nagle mi myśl zaiskrzy, do takiej chwili pasują tylko i wyłącznie fanfary, nagle na niebie pojawia się tęcza, a wszyscy płaczą łzami szczęścia. O, jak wielki, jak jest nadciągający sukces! Oto kupiłam nową pralkę (tadam)…czy coś. Ot, zamaniło mi się. Pomarzyło przez moment. Zabłysło i zgasło.
22 listopada 2020
 Oto najprawdziwsza trzecia zwrotka "ballady o podlaskich słowach", sentymentalnej nieco, ale i praktycznej podróży po użytecznych znaleziskach lingwistycznych. To lubię. A Ty to lubisz? https://open.spotify.com/episode/51FDKaEAazUS5fqsNtNYW4?si=hKVo81iuSSqmcpSVnEjQNg Zwrotka 4 - Bambaryła z samogonem Nie, nie mówi się tak do milusińskich, ale jeśli kogoś lubimy, z tą jego rubasznością, jowialnością – to będzie bambaryłą, jak się patrzy! Nawet, gdy nie załapie w lot, o co biega – to tym bardziej bambaryłą będzie. Problem powstaje wtedy, kiedy przylepia się do człowieka bambaryłowatość. Takiego delikwenta (delikwentkę niedelikatnie nazywaną bambaryłą także. Z męska) – mało kto go potraktuje poważnie. Bambaryła zawsze będzie tym najmłodszym, tym co pobiegnie po… samogon. O, samogon to też jest słowo, w którym drzemie potencjał. Potencjał pracowitości, samo-gonienia za tym, co się zamaniło, za walutą lokalną, którą w czasach niepewnych bywał… alkohol. Wymiany barterowe znane od wieków, w czasach niestabilnych walut doceniały samogon. Za drobne uprzejmości życiowe wciąż można podziękować buteleczką. Nikt nie uważa tego za nietakt. Nawet bambaryła.
13 listopada 2020
Wisk, pisk, gwizd, wizg – są jak dźwięku ślizg. Znasz to słowo? I czy aby umiesz wiszczeć? *** Nie, nie jestem specjalistką od gwar. Jestem specjalistką od magii i melodii słów. A kilka kluczowych fraz objawiło mi się już w podstawówce. Nie doceniłam ich wtedy. Teraz – doceniam. Bardzo! https://open.spotify.com/episode/1xsRIGGBNaTgFV0Afy1SUq?si=h3X9yC3nSVCo0QgC6L-lZw Język łączy mnie z tymi, których nie ma. Żyję na terenie, na którym nie rosną jednorodne lasy i nie rosną jednorodni ludzie. Fakt – porozumiewamy się, lecz nie mówimy tego samego i nie tak samo. I nie o tej samej porze. Mój język to podlaska gwara. Należy do dialektu mazowieckiego, ale mówiło się tu i po rusku, i po chachłacku, i kraszanką, „pa swajemu”, i chętnie pisało cyrylicą (onegdaj – głagolicą), albo – wcale się nie pisało, bo się nie umiało. Ja umiem pisać. I moi przodkowie urodzili się w jeszcze innym krańcu tej planety. Ja jednak urodziłam się tutaj i kołysała mnie do snu melodia tego języka. Kiedy byłam dzieckiem, brzmiał trochę inaczej, ale ta wciąż żywa materia, jest bazą zarówno prostego komunikatu, jak i wzniosłych idei. Tak,  jestem w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Tak,  jesteś w samym środku odrębności i w pewnej przynależności do geograficznej przestrzeni brzmień. Trochę jesteś mną. Ja trochę jestem Tobą, w tej naszej polszczyźnie. Nie jestem specjalistką od gwar. Jestem specjalistką od magii i melodii słów. A kilka kluczowych fraz objawiło mi się już w podstawówce. Nie doceniłam ich wtedy. Teraz – doceniam. Bardzo! Zwrotka 1 – Ej, nie wiszcz! Dowiedziałam się, że umiem wiszczeć (WIIISZCZEĆ!!!) w szkole. Pani mówiła: dzieci, nie wiszcie tak, bo głowa mi pęka. Wisk - tony wysokie, wibrujące pod czaszką, tony które dzieci znoszą bez problemu, a dorośli - z problemami. I kiedy ktoś tu mówi: pani syn się dziś darł, to wiemy, że akcja odbyła się z naciskiem na „aaaaaaa” . Skarga o treści: ale ta mała niemożliwie wiszczy – zakłada istnienie niewątpliwie głośnego „iiii”. Najlepiej wiszczą dzieci. Mistrzowsko. Wisk, pisk, gwizd, wizg – są jak dźwięku ślizg. Bardzo niebezpieczne.
29 października 2020
                                                                                                                                             Wynajmij  bajkoPisarkę Komu bajkę, komu! Z imieniem dziecka, z inicjałem ulubionego kota, z akcją w miejscu, które lubicie, z bohaterami, którzy sprawią wam frajdę! Tworzę też bajki dla dorosłych (w najbardziej magicznym sensie tego zwrotu 🙂 Na urodziny! Na imieniny! Na rocznicę! Na ślub (i odwrotnie). Na prezent. I bez okazji. W formacie mp3, jako filmik ze zdjęciami bohaterów, do obejrzenia na YouTube. Taka opowieść może zadziwić Twoje dziecko, albo może być Twoją osobistą bajką na życie, może dyskretnie towarzyszyć przeżywaniu miłości lub smutku, może Cię głaskać wieczorami, albo dodawać energii w ciągu dnia. Może być talizmanem, lub dobrym życzeniem na życie. Możesz ją komuś podarować dla wspólnej radości, albo jako dowód zrozumienia i troski. Kreatywność jest rodzajem magii, która zmienia... nastrój. Zmiana świata wymaga dodatkowej aktywności, ale w moim zawodzie cudowne jest to, że mogę w sposób daleki od schematów wychodzić naprzeciw stanom i potrzebom ludzkim. Na aktualne niepokoje, na brak snu, czy nadmiar snu, dla dziecka, dla dorosłego - cykl bajek. Zrealizowana dla festiwalu #Literobrazki, w opracowaniu dźwiękowym Marcina Karnowskiego, rysunek - Ola Buk. Jeśli ktoś marzy o własnej bajce (także dla dziecka) - można zamawiać. Na podstawie wspólnie (i zgodnie) ustalonych wytycznych: Tworzę bajkę; Nagrywam tę opowieść; Opracowuję ją dźwiękowo; Dodatkowo mogę zrobić nastrojowy fotopodcast. *** Przykłady; https://www.youtube.com/watch?v=A0g5zfoPmM8&list=PLR0kDpkx_rBqyGlO2bg81EBgRMeDKxQW0&index=18   https://www.youtube.com/watch?v=MR5AdmN7SmY&list=PLR0kDpkx_rBqyGlO2bg81EBgRMeDKxQW0&index=29   https://www.youtube.com/watch?v=whXmdJbpeuE&feature=emb_logo   i zachęta dla dorosłych:   https://open.spotify.com/episode/5NDjhC7AMsdmkBfLVFMs4h Cena - w zależności od fantazyjności zamówienia - ok. 300 zł.
27 października 2020
Od urodzenia jestem w relacji z Ojczyzną. Ale czy w tym związku była miłość? Co z obowiązkami, siłą przyzwyczajenia, niewypowiedzianym wzajemnym żalem, z dniami milczenia, z nocami ciemnymi jak noc? Co ona mówi, czuje, wie? Czego nam najbardziej brakuje tej relacji? Halo, czy możemy zacząć od nowa? https://open.spotify.com/episode/6f8p8vUOkaI474aFabXNkh PORADNIA PSYCHOLOGICZNA, SŁUCHAM? Halo, aha Tak, radzimy, radzimy - co widzimy, co widzimy. Mhm, tak, powtórzę, dobrze? Zatem jak dobrze rozumiem - ta relacja (aha, każda relacja) wywołuje takie echo. ? Echo, czyli: tak jak mam w głowie tak mam w domu (to dotyczy i umeblowania i bałaganu, i naszych z sobą nawzajem relacji), tak jak mam w domu - jest na podwórku, tak jak jest na podworku - tak jest w kraju, tak jak jest w kraju… Echo, echo. Psycholog i antropolog Aldo Civico z Columbia University od prawie 30 lat jest mediatorem. Zna temat. Mówi, że Ludzie w rokujących związkach mają na temat owych związków podobne wyobrażenia - a „w momentach kryzysowych nie chodzi o to, żeby przeczekiwać albo oczekiwać zmiany” – Zaleca tworzenie zmiany, prace nad / dla relacji. Kochać znaczy dbać o wzajemne potrzeby. W dobrym związku Wierzymy w swoje dobre intencje – Ale - Idealny partner nie istnieje, do jako takiej doskonałości możemy się tylko przybliżać – przybliżać, rozumieć, przybliżać. Każda relacja jest dynamiczna – powiadają psychologowie. Bez owocnych rozmów trudno zbudować bliskość. Zawsze jest coś do odkrycia. Pogląd na czyjś temat też się nie wyrabia na zawsze (nie powinien się wyrabiać) Miłość przyjacielska może trwać bardzo długo, namiętność wygasa, Halo ten związek nie ma się dobrze. Miłość przyjacielska Halo, Chcę rozwodu. Wiesz. Po prostu rozejdźmy się jak ludzie.
21 października 2020
Rzeczywistość się zmienia. Ludzkie zapotrzebowania (te podstawowe) podobno są niezmienne, ale nie wiem, czy do nich należy konieczność komunikacji za pomocą nagrań. Oczywiście, sygnały dymne to nie jest zbyt precyzyjny przekaz, ale za to malowniczy, więc wymyśliłam sobie nowe zajęcie - w języku Indian nosiłabym imię: Ta, która opracuje twój list, albo - skomponuje twoje wieści, nagra i rozegra skomplikowane emocje drzemiące w głosie. No nie wiem, jak to można wytłumaczyć.... Ale... ma to sens? https://open.spotify.com/episode/5OUkMfEckjd1lg0Wy92swP Tak, to może przynieść ulgę. Albo załatwić kilka spraw. *** Wszystko przez to, że jesteśmy empatyczni i ludzi lubimy. Tak. Ale od początku: Jesień 2020, kultura dogasa powoli, cukiernie ledwie, ale wciąż słodko dyszą, małe biznesy tracą nadzieję na kwantowy skok gospodarczy, ale – z tej rosnące fali niemocy wyłania się nowa karta społecznych potrzeb. Zawsze tak było. Podczas przewrotów, wojen, morów i innych katastrof – byli tacy – którzy wychodzili naprzeciw nowym, niespodziewanym potrzebom. Od połowy XIX wieku przeróżne osoby pracowały nad haczykami, agrafkami i spinkami, poszukując idealnego zapinadła.  Wówczas opracowano pierwsze rozwiązanie podobne do dzisiejszego zamka błyskawicznego, wynalazek nie utrzymał się na rynku. , ale to Poligon Wielkiej Wojny był pierwszym miejscem, gdzie zamki zastosowano na masową skalę. Do mundurów i butów. Do kombinezonów lotniczych i łączeń płótna samolotowego. Dopiero po zakończeniu wojny trafiły do cywilów. Radar, maszyny liczące, energia jądrowa – to wynalazki czasów II wojny światowej. To W sytuacji hm... podbramkowej szybciutko powstawały nowe pomysły nie tylko na przeżycie, ale I na życie – na nowe produkty o nowe zawody. I ja właśnie z tym tutaj.  Mam jeden taki nowy zawód I nie zawaham się go użyć. Zatem: jeśli chcesz komuś wysłać niezwykłą, totalnie poruszającą wiadomość głosową - służymy pomocą.  Pięknie nagramy twoją wypowiedź, glos zabrzmi lepiej niż dobrze.  Jeśli potrzebna będzie pomoc w ułożeniu wypowiedzi,  proces wspomoże osoba znające się na sztuce słowa i na sztuce radiowej. Poradzimy jak ująć ważne kwestie w zgrabne frazy, podpowiemy czy pójść w minimalizm, czy pójść po bandzie, czy ma być czule, czy zwięźle. Dobierzemy muzyczne tło, albo zaproponujemy inne dźwięki. I tak oto otworzysz serce osoby, która tego posłucha. Zdobędziesz większe zaufanie klientów. Nawiążesz kontakt z nieznaną kosmiczną rasą inteligentnych ostot Poczujesz silę każdego własnego zdania To będzie wiadomość, której chciałoby się słuchać I sluchać I sluchać. Samo nagranie przebiegnie w atmosferze wielce przyjemnej, w domowym studio z piecem, w który upieką się ziemniaki. Tak w samym środku zupełnie zwyklej podlaskiej wsi, powstać może twoja niezwykła wiadomość dla... Dla kogoś tylko zechcesz. Jeżeli zechcesz nagrać informację romantyczną – na portalach randkowych na pewno zrobisz się zamieszanie.  A jeśli zechcesz powiedzieć komuś: hej, oddaj moją kasę ty huju. To zrobisz to tak, że hujowi pójdzie w pięty (jeśli to w ogóle możliwe). Tak czy inaczej – jesteśmy zawodowcami, którzy proponują Ci zrealizowanie monologu marzeń. Twoich, lub tej osoby, do której ta wypowiedź dotrze. Wszystko przez to, że jesteśmy empatyczni i ludzi lubimy.
14 października 2020
Ratunku, ratunku, ratunku! Od dawno już nie ma koncertów, w teatrze grają sztuki dla kilku zamaskowanych, po obu stronach sceny – niecałkiem zdrowe emocje; w kinie widzowie oddychają wszystkimi gazami świata, trzymając się z dala od glutaminianu sodu, który marnieje w nietkniętych chipsach Mało kto jest gotowy na takie tortury. Te Tortury dla kultury https://open.spotify.com/episode/7xHswPlsYkb1MwUho7OjZ0?si=dYkLPOn9T2eismGlxYl86g Poszatkowało nam materię kulturalną. Cała jej warstwa wyjściowa płonie ze wstydu, bo zanik życia kulturalnego miasta grozi zarośnięciem przez chwasty niskich lotów, utarte ścieżki neuronowe przestają być uczęszczane, mózgi to odczują. Za jakiś czas Niektórzy jeszcze udają, że gadanie online załatwi sprawę, a wycieczkę wirtualna po słynnym muzeum da wyobrażenie o pięknie. Idę do sauny, gdzie się pocę ze strachu, że będę mieć tylko wirtualne przeżycia. Skapuje ze mnie tamta ja, która mogła swobodnie dyskutować o nieskończoności, spacerują po całym mieście, nie prosząc rozmówcy co chwilę, żeby mówił, głośniej, wyraźniej, bo ma za ciasną maskę. Umberto Eco twierdził, że w każdym dziele zawarte są pewne nieprzekraczalne granice, które sprawiają, że nie tyle możemy poznać „właściwą” interpretację, co taką, która na pewno właściwą nie jest. Jak mogę zatem pojąć w pełni to kulturalne oddalenie? Czy to jest podstęp, który ma wzbudzić tęsknotę za doznaniem sztuki, za kulturą słowa, obrazu, gestu czynu i rozmowy? Dzieło naszej kulturalnej rzeczywistości interpretuję każdego dnia mniej kolorowo I czekam, aż objawi się granica, która mi powie, czym to na pewno nie jest. Bo czym jest – to widzę. Ratunku, ratunku... https://youtu.be/rCThcrbycFs [gallery size="full" ids="4241,4240,4239,4238"]
9 października 2020
Czym jest stan zagrożenia? Ale tak naprawdę: czym jest zagrożenie dla ciała i dla mentalu? Z doświadczenia wiem, że poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj - jestem człowiekiem niezagrożonym. W sumie… zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia. Wybór należy do mnie,  wybór punktu widzenia. I wybór mojej reakcji.  I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru, że nieustanna, męcząca czujność, to wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem życia… w relaksie! W relaksie. Serio? https://open.spotify.com/episode/5yUFP4zHCwi9NQoWeqvf4i Kiedy pada hasło: zagrożenie, (w zagrożeniu, zagrażający ludziom ludzie, ludzi)– w ciele pojawia się spięcie. To naturalne. Zagrożenie wzmaga czujność. Nawet kiedy pytanie jest natury refleksyjnej –  I tak ciało czuje niepokój. Bo co to jest - czlowiek w zagrożeniu, cóż … najłatwiej wpaść w tony patetyczne; epidemia buum, podstępna technologia buum, utonięcie w serialach netfliksa buuum, uzależnienie od kokainy, kofeiny,cukru -  buum - depresja poporodowa – buum -  otyłość, gry komputerowe, starość - buum Smog, kurz, nieuważny myśliwy w lesie, wiecznie pijany sąsiad, strome schody - buum Ejże! Na każde buum mogę znaleźć przykład oraz kontrprzykład. Kontrbuum. Gdy pytam: czym jestem zagrożona ja-  człowiek - jakieś zagrożenie natychmiast mi się wyświetli pod powiekami. Tyle wiem. Tyle widziałam w kinie. O tylu słyszałam, czytałam.  Możliwości jest nieskończenie wiele; Wszystko, co groźne jest potencjalnie możliwe, ale równocześnie tego groźnego nie ma teraz w moim realnym życiu: bliscy mają się dobrze, dalecy, mają się raczej dobrze, a jeśli mają się niedobrze, to w podobnie bywało 10 lat temu I 20 lat temu I 100 lat temu. Ktoś miał wypadek. Ktoś stracił miłość, przegrał majątek, zabił kota. Życie w każdej możliwej odsłonie. Czemu mamy się ciągle dzielić obrazami, konceptami, przykładami potencjalnych zagrożeń a o piękne wydarzenia dodające sił I chęci -  mało kto pyta? Mało kto bierze to na serio. Poranne wiadomości zawsze są pakunkiem z zagrożeniami.  A na przykład… literaturze relaksacyjnej się nie ufa. Filmy z happy endem mają rzesze fanów, lecz  i wielce średnie recenzje. Jakby nasze mózgi były wytrenowane w rzucie piłką smutku do kosza głowy.   No, wtedy - to sama prawda, sedno egzystencji. Tysiące wizji bólu, A jak kwiatki I motylki – to kicz. Ok, czasem kicz. Często kicz. Poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj - Jestem człowiekiem niezagrożonym. W pełni świadoma okoliczności, w jakich funkcjonuję, rozumiejąca zależności I nauczona  zarządzania tym, co jest moją rzeczywistością – nie rozglądam się nerwowo, nie wytężam słuch i wzroku, oczekując zagrożeń. I - nie interpretuję jako zagrożenie wszystkiego, co wydaje się problematyczne. Pandemia – a jeśli to szansa, by inaczej zrozumieć zdrowie, zadbać o siebie, o świat po nowemu, popatrzeć na wszystko z innej perspektywy, zbliżyć się do bliskich, oddalić się od dalekich - buuum A jeśli strata majątku – to może realna szansa na zmianę , nowe pasje, święty spokój? Odkrycie na nowo pojęcia  wolności. Iluż to życiowych fenisków odradzało się z popiołów!  Miliony biografii  – buuum Na pewno znasz kogoś takiego, komu - coś się bardzo nie udało, a potem udało się bardzo. Człowiek zagrożony to -albo każdy w każdej chwili - albo  nikt, nigdy, Zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia. Wybór należy do mnie,  wybór punktu widzenia I wybór mojej reakcji. I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru I że nieustanna, męczące czujność, wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem  życia w relaksie Kiedy pada hasło ”zagrożenie” – najpierw sprawdzam- co czuję I co chce czuć. Jestem człowiekiem niezagrożonym. Po prostu. I ciebie też do tego namawiam.
4 października 2020
Kto nie przesiedział przed komputerem (stukając w klawiaturę) całego dnia (z przerwą na siku)? Większość z nas ma takie doświadczenia, choć klikanie to nie tylko pisanie przecież! A nasze czasy wygenerowały systemy ochronne w tym temacie, oraz systemy katapultujące w stronę zawodowych zachwytów. No i siedzę.... przy tym komputerze teraz..... *** Oto 4 minuty opowieści z tego co się dzieje za kurtyną takiego właśnie dnia. Czy to brzmi dość uniwersalnie? https://open.spotify.com/episode/1xrLKO2r3Mt8sQNvBmAc9v   Osoby piszącej BHP – z serii "życiowa pogadanka" Zaczyna się od nieprzespanych nocy. Śnienie jest zbyt intensywne, niepokojące, powraca jakiś motyw, albo postać i  sytuacja wkrótce trąci lekką paranoją. Ja się wzbraniam – to mi się śni i śni. Ja – staram się pojąć w tym rzecz – rzecz się nie wyjaśnia. Ani trochę. Do czasu, oczywiście, do czasu. Ten czas nadchodzi, gdy walcząc z opuchniętymi oczami, siadam jednak do komputera. I zapisuję pierwszą stronę. Przenoszę nieskładną opowieść z dysku głowy na inny dysk. Motywy przeważnie zaczynają się składać. Pojawiają się postaci, za którymi podążam. Niekiedy - nie nadążam... ale niech im będzie. Stukam w laptop, coraz szybciej. Palce bolą. Prawy nadgarstek długo nie odczuje ulgi. Sny, wychodzą na światło dzienne i doznaję euforii, niesie mnie tajemny rytm, wybijany na klawiaturze. Pisząc, przemieszczam się w czasie i w przestrzeni, ale zapominam przemieszczać się do kuchni, w której przypalam kolejny czajnik. Inwestuję w te czajniki i mam szczęście, że nic więcej nie doznaje uszczerbku. Sąsiedzi mogą spać spokojnie, jako i ja teraz sypiam. https://www.youtube.com/watch?v=mbNHz4VDPQY&t=3s No, a potem nasila  się ból nadgarstka i kręgosłupa. Usadzam tułów w najbardziej odpowiednim fotelu, utrzymuję pion, w końcu kupuję poduszkę - jeżyka, żeby krzyż miał się lepiej, nie krzyżuję nóg, nie robię zeza i nabywam pajączka, żeby się nie garbić. Moje łopatki spotykają się za moimi plecami i na pewno  plotkują o tym co piszę. I śmieją się ze mnie. I niemalże -kończąc moją pracę, zaczynam się zastanawiać: Kto to przeczyta? Przecież podobne historie już były. Wszystko już było. było było. Kto mi to wyda? Komu to potrzebne? Po co tak się męczę, rezygnując z fitnessu, basenu i zdrowego odżywania? O losie, za to mnie tak doświadczasz. A przede mną jeszcze poprawki, redagowanie. A potem chodzenie po wydawcach, tysiące maili, a potem wywiady, uważne dobieranie słów, publiczne (PUBLICZNE) spotkania autorskie, kontakty live i online (westchnięcie) potem ten lokalny sukces, ta zazdrość i niemiła pani w piekarni... Miła pani w aptece. Melisa na sen... Tak, jestem osoba piszącą,  pisarką jestem.  Piszę zawodowo. Książki piszę też. Taka praca. Taka. Obowiązuje mnie BHP częściowo chroniące przed tą literacką niedolą. Na półce mam dwie pozycje wyjaśniające te kwestie: Ocena ryzyka zawodowego metodą PN-N-18002 , oraz   Pisarz - Ocena Ryzyka Zawodowego metodą RISK SCORE, a tam Identyfikacja zagrożeń - pełen wykaz czynników z odpowiednim ich      podziałem (fizyczne, pyły i pary, chemiczne, biologiczne, uciążliwe i      niebezpieczne). Szczegółowe karty zagrożeń dla Pisarz zawierające      pełne szacowanie ryzyka metodą RISK SCORE Wykaz działań korygujących zagrożenia oraz odpowiedzialności za to. Tak. Jestem bezpieczna.
30 września 2020
W 30-tej minucie i 30-tej sekundzie transmisji online (Teatru Stajnia) - okazuje się, że gołębie z mojego balkonu były jakże sensowną inspirację tekstu, którym postanowiłam podzielić się ze światem. Szanowne Jury rozpoznało moc tej pandemicznej sytuacji, oraz moc tej krótkiej, poetyckiej opowiastki. I ja teraz, po werdykcie, też czuję moc, naprawdę. *** Zwycięski tekst powstał jako nieudany odcinek podcastowy i nigdy nie został nagrany, gdyż... jest jednak wierszem 🙂 Sytuacja na balkonie Sytuacja na balkonie jest podbramkowa: chcą się wprowadzić gołębie, chociaż je uprzedziłam, że balkon jest teraz moim oknem na świat. Obsrały mi ten świat i aktualnie mocno się nie lubimy. Na szczęście mam czas na sprzątanie. Dla udowodnienia gołębiom, że to nie jest miejsce na gniazdo, postanowiłam coś zaorać i zasiać. Miejsca mało bardzo, lecz udrożniłam starą ziemię w donicy, a w sklepie znalazłam bratki. Nic więcej. Tylko bratki. Dla tych bratków teraz jestem jak siostra.....  
29 września 2020
Ta poetycka impresja powstała dzięki wizycie na kolonii Aleksicze w gminie Zabłudów (Podlasie). To była tylko jedna tajemnicza noc, ale cóż... wiele by opowiadać. I to jest naprawdę mały (lecz metaforyczny) fragment wielkiej historii, która zamiatała tu życia pod próg. Rzecz działa się na początku upalnego lata roku dwa tysiące dwudziestego. Najpierw powstał odcinek podcastu, a jesienią wróciłam do tamtych wrażeń i...   https://www.youtube.com/watch?v=jDyD1nEE9_U&feature=youtu.be   realizacja, tekst, głos, zdjęcia - Miłka Malzahn *** Mówią, że oczy to okna duszy. I patrząc w okna tego domu – widzę - widzę długą historię wojennych lęków, nieustającego strachu, ale o bardzo różnym natężeniu. Tu wciąż widać cienie bieżeństwa i głodu, welon za ciemnych nocy, zbyt wymagających dni, po których nawet cichy wieczór nie przynosi ukojenia. Patrzę w okna, mocne deszcze oblepiły je drobnym piaskiem, wysokie malwy – są jak wyjściowe wersje awangardowych rzęs. Jestem zaskoczona. Jestem zauroczona. Domek stoi przy wiejskiej drodze, na kolonii, więc w pobliżu tylko pola, przerzedzone lasy i sąsiedzi w odległości sześciu kilometrów. Idealne miejsce, żeby się ukryć przed wszystkimi dżumami tego świata. I przyroda zagląda do okien, a jaśmin przy ganku pachnie jak najwspanialsza drogeria pana boga. Poprawa humoru gwarantowana. Poprawa humoru – limitowana. Poprawa losu – może potem? Na gliniastej ziemi z mozołem rosną ogórki, po kartoflach wędrują armie stonki, zioła - to wybujałe dobro - mogłoby się teraz suszyć na strychu, ale - nie mam siły. Okna, za każdym razem patrzą na mnie tak, że wiem więcej, niż bym chciała. Nocami śnię o wycieńczonych żołnierzach Napoleona. Śnię o kozakach podpalających wieś za wsią w 1915. Śnię o radzieckich wojskach. Śnię o nazistach. Śnię o powojennych donosach i o przymusowym życiu kołchozowym. Czasami z tych snów długo nie mogę się otrząsnąć. Spoglądam z tych okien na zieloną trawę, wychodzę przed dom z kubkiem kawy, bosa i otwarta na życie. Chcę Ci przypomnieć, by patrzeć w okna, z uwagą Są oczami duszy są oczami duszy są Aleksicze. Podlasie. Raj. https://open.spotify.com/episode/4sN1KighmOGrX5SLsvzXI9
25 września 2020
I tak oto słońce zostaje we włosach, muska szkielety (ryb), kładzie się na ręczniku, zostaje w butach. Potem można jeszcze słońce wysypać z kieszeni, ale to jeszcze nie jest ten etap... Lecz czy dzisiejszy zachód słońca już obejrzany? A przetrawiony? A pojęty w niepojętości swojej? Pytam, bo całkiem niedawno pędziłam za czerwoną kulką po plaży i.... Posłuchaj. https://open.spotify.com/episode/6ZBxD4eIupaGLMTY8kgQ0e Nie zawsze umiemy obchodzić się z zachodem słońca. Kiedy widzę wczasowiczów, turystów, podróżników ustawiających palce w gaście: mam cię słonce, ty malutka kulko! - to się smucę. Biegają za tą kulką w tę i z powrotem, a tymczasem warstwa świata dziennego przeistacza się w warstwę świata nocnego. Bo zachód słońca, to nie tylko ta cudownie czerwona kula, to cały masa przemian, transformacji i tajemnic. Temu nie można zrobić zdjęcia, a film i tak zawsze wyjdzie za płasko. Temu trzeba się poddać. Dać sobie czas. Z tym że oczywiście afrykańskie zachody zapadają biegusiem, wiadomo. Ale w Polsce… mamy czas na obserwowanie zagęszczania się powietrza, fanfaronady kolorów, zmian temperatury. I powolnego wygasania pod tym piecem. Nad wodą (każdą) jest to jeszcze ciekawsze, bo woda ulega oraz podlega zachodowi słońca Zatem – w wyczekiwaniu kolejnych zachodów – pozostaję z nadzieją, że w niemym (niemym, podkreślam) zachwycie - całe narody wkrótce będą się spokojnie gapić w słońce, a potem: oddawać wzajemnym zapewnieniom o wielkim szczęściu natury społecznej i osobistej, i każdej innej. Tak, nadchodzą wielkie zmiany.  
19 września 2020
Kiedy Witkacy napisał do mnie list - nie spodziewałam się nagrody. Ale gdy przychodzi list z zaświatów, to wszystkiego się można spodziewać. Mój podcast zdaje się mieć teraz tak jakby więcej sensu. Ciekawe, co o takim teatrze powiedziałby Witkacy? W każdym razie namawiam do słuchania kolejnych opowiastek, a tymczasem... Nagroda została przyznana za rzucenie pereł przed wieprze  oraz przywołanie obecności artysty, a  ufundowała ją Fundacja Polski Fundusz Rozwoju fot. z relacji fotograficznej organizatorów, z drugiego dnia 23. Międzynarodowego Konkursu Interpretacji Dziel S.I. Witkiewicza "Witkacy pod strzechy". https://open.spotify.com/episode/692lCMWjYNMe4LILeBdHwY
14 września 2020
To, co bywa hadkie rozumiemy tu wszyscy. Ludzie zresztą wszędzie trafiają hadkie.... od czasu do czasu. A hadkie mogą być też sytuacje. Hadki może być film, który naprawdę jest hadki (błahe treści; wrogie treści; niekoniecznie dobrze spędzony czas). Hadkiego na Podlasiu używamy często. Skuteczne jest. Elastyczne. I pasuje (niestety) do wielu elementów tego świata. PS. A na zdjęciu motanki. One nigdy, przenigdy nie bywają hadkie. Do nich to nie pasuje. https://open.spotify.com/episode/5XhHMEXPKXCTCQEZV5Gjlz?si=_mcTvAKvTSSJsux5z1jx1Q Hadkie gadki   Płynął znad kaw, wpływają w korytarze, strugają głupa przy zamkniętych drzwiach- wypełniają przestrzeń ludzi, osadzają niepotrzebne słowa w samym środku naszych głów. Ale to, co jest naprawdę hadkie – tak jkaby kłuje ciał od środka, przeszkadza Sygnalizuje - dysonans . Dysonans! . I wiadomo, że ktoś tu kręci. I akurat nie jestem to ja. Co do mnie mówisz, co do mnie mówisz… Co do ciebie mówie, co do ciebie mówie, co do ciebie mówi Co w ogóle mówię, co w ogóle mówię… Hadkie mogą być też sytuacje. Hadki jest film, który naprawdę jest hadki. Błahe treści. Wrogie treści. Niekoniecznie spępdzony czas Hadkiego na Podlasiu używana się często. Słowo zostało zaczerpnięte z języka ukraińskiego, albo białoruskiego, z szeroko pojętego lokalnego ruskiego. Żeby rozumieć, jak to się stało – zajrzyj do historii regionu. Ciekawa jest. To, co hadkie jednak rozumiemy tu wszyscy. Szczególnie teraz. Ludzie zresztą trafiają hadkie od czasu od czasu Jacek Kaczmarski w utworze "Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa" śpiewał: "A my nie z własnej winy, aż się przyznawać hadko, nie znamy już łaciny i z polskim nam niełatwo" Czytając "Ogniem i mieczem" często trafialiśmy na zwrot: "słuchać hadko"; Longin Podbipięta była w zamyśle Rusinem zamieszkującym Wielkim Księstwie Litewskim Redliński Edward. "Konopielka". Hadka – była zapleśniała czapki. Rozglądam się i widzę, że to konkretne słowo może nigdy nie wyjść z użycia.  
7 września 2020
Dotychczas lodówka dostarczała mi (bardzo stabilnie) zupełnie przewidywalnego zestawu wrażeń. Aż pewnego dnia.... A u Ciebie jaką metaforę produkuje lodóweczka? https://open.spotify.com/episode/5kTANbkEbLlfYWnZmhi05X Mini bajka dla dorosłych  - Pansen i mara senna Czasami bardzo potrzebujemy bajek. Bez względu na to jak mocno jesteśmy dorośli. Dlatego przedstawiam Pansena. Dobrze jest wiedzieć, że istnieje taki pan. Pansen jest specjalistą od snów. Pojawia się tylko wtedy, gdy prosisz. Pojawia się tylko po to, aby wesprzeć dobre sny, podrasować marzenia senne, czasem pozarządzać snami na jawie. Zna też sposoby na najlepsze zasypianie. To jest bezcenne. Ale nie bez-senne. Pansen mieszka za górami za lasami, za miastami i za autostradami. Mieszka tak jakby sam,  ale fachowiec od snów nie rozumie pojęcia samotności. Pansen pracuje dla Nocy, a jeśli trzeba - przemyka pomiędzy linią czasu dziennego i czasu nocnego.      Jeśli teraz jest za twoim oknem ciemno i śnił ci się ostatni jakiś koniec świata – to nie przejmuj się. Jeśli zechcesz - Pansen sprawdzi, co lub kto - za tym stoi. I wywróci koniec świata na drugą stronę, a tam zawsze jest umiarkowany klimat, szumi spokojne morze,  wszelkie dźwięki i brzmienia przypominają delikatne dzwoneczki. Za słodko? Cóż… prawdziwa twarz mary sennej  - jest niepowtarzalnie piękna. Dobranoc.  
2 września 2020
To nie pora na "dobranoc", ale przyznajmy się: wszyscy śnimy. Także za dnia. Nazywamy do zamyśleniem, dialogiem wewnętrznym, marzycielstwem, zagapianiem się... no, wszystko jedno - śnimy! I nie zawsze są to naprawdę dobre sny. Jednakowoż.... przedstawiam Pansena, bo jeśli chodzi o marę nocną, to nie taka ona mara i nie taka ona znowu nocna. https://open.spotify.com/episode/5NDjhC7AMsdmkBfLVFMs4h   Oto Pansen wkracza na salony!!!!!! 😉 Powstały już dwie 10-minutowe (sic!!!) opowieści w ramach akcji: „LiterObrazki - Festiwal Książki Obraz-kowej dla Dzieci”. Trzecia, jak widać, wymknęła się spod kontroli, ale mam jeszcze noc na ogarnięcie nocnej mary :). Premiera uroczysta - w październiku. Mini bajka dla prawie dorosłych - Pansen i mara senna Czasami bardzo potrzebujemy bajek. Bez względu na to jak mocno jesteśmy dorośli. Dlatego przedstawiam Pansena. Dobrze jest wiedzieć, że istnieje taki pan. Pansen jest specjalistą od snów. Pojawia się tylko wtedy, gdy prosisz. Pojawia się tylko po to, aby wesprzeć dobre sny, podrasować marzenia senne, czasem pozarządzać snami na jawie. Zna też sposoby na najlepsze zasypianie. To jest bezcenne. Ale nie bez-senne. Pansen mieszka za górami za lasami, za miastami i za autostradami. Mieszka tak jakby sam, ale fachowiec od snów nie rozumie pojęcia samotności. Pansen pracuje dla Nocy, a jeśli trzeba - przemyka pomiędzy linią czasu dziennego i czasu nocnego. Jeśli teraz jest za twoim oknem ciemno i śnił ci się ostatni jakiś koniec świata – to nie przejmuj się. Jeśli zechcesz - Pansen sprawdzi, co lub kto - za tym stoi. I wywróci koniec świata na drugą stronę, a tam zawsze jest umiarkowany klimat, szumi spokojne morze,  wszelkie dźwięki i brzmienia przypominają delikatne dzwoneczki. Za słodko? Cóż… prawdziwa twarz mary sennej - jest niepowtarzalnie piękna. Dobranoc.
27 sierpnia 2020
Ministerstwo Zdrowia zdecydowało podzielić Polskę na trzy strefy: czerwone, żółte i zielone. Podziały w ogóle są dużo poważniejsze i więcej kolorów bierze w nich udział. Ale chwilowo biorę udział w innej burzy. Chmury wiszą nisko i mają kolor brudnej szmaty. Aż dziw, że leci z nich potem czyściutki deszcz. Aż dziw, że pioruny wciąż jarzą się czystym światłem i mają w nosie nasze obawy, pragnienia i piorunochrony. Jak chce to walnie i już. Nie panujemy nad pogodą. Średnio nam idzie z emocjami. I myślę: w jakiej strefie własnych emocji jestem dzisiaj? W jakiej strefie własnych emocji jesteś dzisiaj?  
24 sierpnia 2020
Łooooooj jak dobrzeeeee - to taka fraza, która nie zawsze ma miejsce na wybrzmienie 😉 W bloku, na balkonie - no, nie zabrzmi, choćby nie wiem co. Choćby i w bloku na balkonie dobrze było - to nie zabrzmi. Na ganku u szeptuchy - zabrzmi. Choćby nie wiem co 😉 Siedzimy z Szeptuchą na ganku. Uprawiamy medycynę ludową, herbata z miodem i ciastka. Może Nie uleczą, ale zawsze są OK. Uprawiamy medycynę ludową – szepczemy , co tam, gdzie tam i dlaczego. Jest środek upalnego lata, słońce ma się ku zachodowi i w tej złotej godzinie obie wyglądamy ładnie. Rysy złagodzone miękkim światłem, uśmiechy rzeźbione przedwieczorną porą, lata co za nami świecą przykładem i doświadczeniem. Żyć nie umierać. Poza tym ta Szeptucha umie też leczyć śmiechem, wyliczamy więc różne opcje ludowej rozrywki, i w akcie nawiedzenie absurdem podejrzewamy, że mogłaby dostać propozycję tańca na rurze. – tylko pokażcie mi tę różę – mówi Szeptucha i lądujemy ze śmiechu pod stołem. Ej wesoło jest na ganku. Swoją drogą Szeptucha , tradycyjnie też ceremonię „spalania róży” może zrobić. Bardzo skuteczną. Siedzimy z Szeptuchą na ganku i kiedy kończą nam się ciastka, zaczynamy rozmowę o sprawach nieziemskich, nagle pojawia się wiatr, który sprawia, że komary tracą trajektorię lotu i nie gryzą nas już po kostkach. Wiatr szeleści liśćmi jabłoni i też szepcze. Udatnie. Oj, noc za naszymi plecami rozpościera prześcieradło, na którym każda z nas wyświetli sobie własne sny. A kolorowe będą. I na temat. Dobrze, naprawdę dobrze jest posiedzieć z Szeptuchą na ganku. https://www.youtube.com/watch?v=DFELUDAKlwE  
19 sierpnia 2020
Odkryłam, że jestem starą poduchą :). Przeanalizowałam obieg powietrza i doszłam do wniosku, że natychmiast trzeba się odkurzyć i przewietrzyć. Spróbowałam pojąć ten proces w pełni, ale proces najpierw pojął mnie. Cóż, też się napowietrz. A poczujesz jak to jeeeeeeeest https://open.spotify.com/episode/4bpZIuQdnsZN7XwR4vJWou Cóż, też się napowietrz Wietrzenie głowy powinno być taką samą oczywistością, jak wietrzenie pościeli, poduch, kocy. Po prostu - przez parę godzin, kilka dni, tygodni – moglibyśmy się oddawać  procesowi przewietrzania. Wietrzę się, przewietrzam się, przewieszam  -  lekko zgięta w pół, żeby wiatr dotarł wszędzie. I oto nie ma już tej przebrzmiałej wersji mnie.   Głowę wystawiam na działanie przestrzeni, cudownie harmonijne krajobrazy stemplują moją pamięć. Przewietrzam się czymś, co czyści każdą komórkę i odkurza ścieżki neurologiczne. Trakty komunikacyjne zaczynają wyglądać pięknie i nowocześnie. Po przewietrzeniu z łatwością buduję aktualną wersję mnie.  Nastąpiło  wyczesanie, wyczekanie, długi sen i wielkie przebudzenie. Więc głaszczę czule wszystkie poduszki z dna szafy :).  Biorę wdech. Wydycham niebieskie niebo. Jestem gotowa.
17 sierpnia 2020
Do… do… do… donosy To były wybory burmistrza, czy do rady jakieś, może też inne, nie pamiętam. Ale właśnie wtedy, pod moimi nogami, na ulicy (i zatknięta  za ploty, bramy, furtki)  pojawiły się ULOTKO -DONOSY informujące , że  jeden z kandydatów to mieszkał za granicą (gdyby to była kobieta - to wiadomo, latawica, ale że kandydat był panem - wątek rozwinięto) Otóż – zamiast siać i orać, jak w miejscowości tej przyjęto za słuszne i obrazujące życia trudy – on biznes miał! Jakiś…. Bo nie doniesiono jaki, ale oskarżenie podkreślono wykrzyknikiem. I – tutaj ogrom zaniepokojenia donoszącego był oczywisty – biznes kandydata bowiem splajtował! Pokiwałam głową, bo wiem, że żadna plajta fajna nie jest, ani finansowa, ani moralna. Ale był ciąg dalszy owego  donosu, ostrzegający, przestrzegający oraz gromy rzucający. https://open.spotify.com/episode/76Gg39s98G7oKjTXWyyPIT Czytano te donosy z wypiekami na twarzach, u jednych -spowodowanych gniewem u innych, mieszanką ekscytacji i satysfakcji. Ponieważ nie można było wystarać się o ukaranie za zagraniczną plajtę – ta pasja donosicielska znalazła ujście w indywidualnym rozpowszechnianiu tej wieści. A rozpowszechniano nad ranem. Gdy nie śpią tylko chorzy na bezsenność. A rzeczywiście nie spali. I widzieli. Koloryt lokalny. Moja miejscowość w ogóle słynie z donosów, w PRL-u były bardziej kwieciste, a donos na mnie to już wyglądał jak twitt, albo sms. Był też donos -zdjęcie posłanego do wszystkich świętych w celach rozpoznawczo wywiadowczych.  Teraz donoszenie jest takie łatwe, proste, a być może także - przyjemne. Nie wiem. Podejrzewam, że donosiciel  to ktoś o określonych cechach i psycholog – profiler nie miałby kłopotu z dookreśleniem tego kogoś Ale dziś nie mam instynktu tropiciela. I nawet się trochę martwię, że sztuka pisania donosów zmienia się w doprawdy donosicielstwo przypomina to tablicę facebookową. Każdy może. O każdej porze. Kraina czystych sumień ma się dobrze, a ustawianie bliźnich w szeregu służy porządkowi i estetyce przypominającej koszary. Moje kochane donosy, niech Wielki Manitou ma was w swojej opiece, bo nie ma na świecie koszar, w których nie rośnie zielona trawa, nie pojawiają się kwiaty, nie wpadają motyle z wizytą i nie gra się karty. Esencją świata nie jest faza lękowa jakiegokolwiek donosiciela, a faza wzrostowa matki natury. Tego nikt nie przeskoczy. Temu nikt nie przeszkodzi. A w każdym razie - nie na długo.
15 sierpnia 2020
  https://www.facebook.com/Milka.Malzahn/posts/3316594168428280?comment_id=3316637685090595&notif_id=1597479888911395&notif_t=feed_comment Za ten jego społeczny - artystyczny bunt uwielbiam go od czasów licealnych. Mam też taki epizod z owego okresu: podawałam drinki (głównie jednak myłam szklanki) w barze Teatru Witkacego w Zakopanem. Latem 1989 roku :). A teraz mogłam to moje gorące uczucie wyrazić w dźwięku! I ten dźwięk dostał się do konkursu. Wielce fachowego! Poproszę o trzymanie kciuków we wrześniu !!!!!!! Dziękuję. *** W jego tekstach jest ten rodzaj niepokoju, katastrofizmu, który w okresie 'pandemizmu' wisi nam nad głowami. Zmiany są nieuniknione, ale nie każda głowa pojmuje to w całej nieukniknioności. Jeszcze nam się wydaje, że "będzie jak kiedyś", jeszcze myślimy  starymi kategoriami i chodzimy utartymi ścieżkami. Witkacy szczerze nienawidził ścieżek utartych i go za to bardzo podziwiam.  Poza tym był typem mężczyzny, którego jednak spotkać bym nie chciała :). No, chyba, że w teatrze. https://open.spotify.com/episode/692lCMWjYNMe4LILeBdHwY
10 sierpnia 2020
I wszystko wydaje się takie jak zawsze: trawa jest zielona, woda chłodna i (w miarę) krystaliczna, turyści spacerują spokojnie... Świat wciąż jeszcze próbuje zmieścić się w starych ramach. A my udajemy, że nie widzimy tego upychania niepasujących klocków, barw, nut, ziarenek i plew, faktów. Aż nagle... moja własna pięta okazuje się czarodziejską różdżką! https://anchor.fm/milkamalzahn Inne czary opowiadam w "Dzienniku Zmian". I nie są to opowieści  utkane z mchu i paproci, szyte nićmi babiego lata. Opierają się na słowach, widokach, wzorach zauważonych, usłyszanych, przynależnych do tej rzeczywistości. [video width="960" height="540" mp4="https://www.milkamalzahn.pl/wp-content/uploads/2020/08/20200806_124428.mp4"][/video]
9 sierpnia 2020
Mimo wielkich wysiłków - nie jest mi sielsko. Pomimo starań i malowania oczu - widzę, co widzę. A to nie jest gładziutka perspektywa. Więc pytam: co prowokuje nasze odchylenia? I nie odpowiadam wprost, bo... Miało być tak spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa, ale przeszły suche burze, tropikalne temperatury skomplikowały oddychanie. W tej stolicy – zamieszki, w tamtej huragan, ogień, buuum! Deszcze nienawiści, niechęci, bezradności, zwyczajowych klątw są o krok od... https://open.spotify.com/episode/6qytWdS5MOany2bSirgVuu   Nie jest spokojnie - w żadnym powiecie w żadnym mieście, tak naprawdę, naprawdę wszędzie pod tą pierwszą warstwą kipi kilka innych warstw Nie jest spokojne w żadnym kraju. I żadnym człowieku. Kotłuje się w nas, zbiera, wylewa i zapieka. Burzy się w nas, wyładowuje, rozładowuje i wycisza.  Jesteśmy jak wahadła Co prowokuje nasze odchylenia Emocjonalna grawitacja, niedokładne dane, wicher zmian, fałszywa nuta? Wszystko na raz. I dla każdego inaczej. I idę przez miasto nie jak spacerowiczka, lecz jak zdobywczyni nie-wiadomo-czego. Idę, pewnym krokiem, zdecydowania, tylko - nie wiem  dokąd idę Tam, gdzie chcę dotrzeć - jest dobrze. Chodź, chodź ze mną Tam jest  spokojnie. Lato, zachody słońca, świerszcze, poranna rosa… [gallery size="full" ids="4053,4055,4054"]
4 sierpnia 2020
Listy z zaświatów mnie nie dziwią, o już nie... Nawet gdy podpisano per: #Witkacy Ale kiedy rozlega się pukanie, a potem pojawia się Ida Volpone, ksiądz Bymbylak (jakoś nią bardzo zauroczony) – milkliwy Chlodwig de Ściervo i nieco gruby emisariusz karbonarów, który pochyla się nagle nade mną i szepcze... (a co mi powiedział emisatiusz - w linku usłyszysz, rzecz jasna) W każdym razie - skandaliczna ekscytacja! https://open.spotify.com/episode/692lCMWjYNMe4LILeBdHwY List od Witkacego ... co z tego, co z tego????? Jak to co -  drama gotowa, metafizyka leci we wszystkie strony jak ptak spłoszony 😉     Koperta wygląda tak bardzo retro, że najpierw ją wącham. Odruch taki.  Wyczuwam strych. Zapach myszy i delikatny powiew papierosowego dymu. Albo płonącego świata. Nie jestem pewna. I zdaję sobie sprawę z tego, że mam w ręku albo bardzo starą rzecz, albo artefakt z innej linii czasowej. Obie wersje są w porządku. „Droga Pani bądź błogosławiona jedyna w swoim rodzaju, niech Melchizedek przekłuje pępek temu, kto dla ciebie niemiły. We mnie nie ma już żadnej nuty fałszywej. Przysięgam, wszystko szczere. Spieszę Ci przypomnieć, co pisałem, zanim mnie szlag trafił:  że „Żyjemy w epoce straszliwej, jakiej nie znała dotąd historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera i nie zna głębi swojego upadku. Ja już, oczywiście nie żyję kompletnie, ale ty wręcz przeciwnie. (ciąg dalszy w dźwięku) Od autorki: Korzystałam w tekstu "Nowe formy w malarstwie", zapożyczyłam też frazy z listów Stanisława Ignacego Witkiewicza do Leona Reynela, kupca i przyjaciela rodziny. .... „Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”.
3 sierpnia 2020
Tęsknota za plażą, jest pochodną potrzeby ciszy (lub dźwiękowego pasma białego szumu), jest pochodną poczucia naszej ludzkiej jaszczurkowatości, gdy rozgrzana skóra sprawia, że luzują mięśnie i odpuszcza głowa; jest sygnałem mówiącym o konieczności posiedzenie sobie w przestrzeni, w której woda i piasek grają pierwsze skrzypce (+ wakacyjny przebój); jest tęsknotą za takim wysiłkiem fizycznym, który objawia się poprzez kontrolowany bezruch. Plażo, znajdź mnie, bo ja Cię właśnie bardzo szukam! https://open.spotify.com/episode/181nrtUo9lISXmHtu2CUlO PS. Tajemne działanie (każdej) plaży potrafi rozjaśnić nawet przestrzeń pod czaszką; słońce wpada przez oczy, słońce wsiąka przez skórę i po godzinie jesteśmy w słonecznym kosmosie (ale tak rzadko wiemy, co z tym kosmosem zrobić). #plaża, #tęsknota, #podcast
26 lipca 2020
I teraz jakoś silnej czuję ten wiatr, który pomaga wzlatującym, w oczy nie wieje, a delikatnie opukuje plecy. Gdybym była postacią z rysunku, to pękłabym wzdłuż kręgosłupa i bym wysunęła skrzydła: silne, piękne, lśniące w słońcu. Otrzepałabym się, machnęłabym nimi kilka razy. Tylko dla efektu, dla poczucia, że są. Nie odleciałabym daleko. Ot, spojrzenie z góry na drogę, na plac, na dom, na pole - gdzie w tym roku zakwitną chabry, takie pole jest czyste – a to już wystarczy. Zmieniam perspektywę – cały świat to rozumie. Podniebne ścieżki rozwijają się same, kierunkowskazy z chmur prezentują mi tysiące możliwości, i nagle ziemskie drogi zaczynają snuć się w innym tempie, inną frazą rozchodzą się w inne strony. https://open.spotify.com/episode/5iWxoHMA64OXS6Ul645T3T Mogę schować skrzydła. Ale nie muszę. Mogę ruszyć w drogę, ale to nie jest konieczne, żeby silniej poczuć ten wiatr, który pomaga wzlatującym. #wiatr
23 lipca 2020
Przy pierwszym powiewie niepokoju – moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca. Wygląda to na nerwowy tik, ale wcale nim nie jest. Jest informacją o niepokoju Przy drugim powiewie niepokoju – trzeba więcej kawy, a wieczorem małe piwo. Symbolicznie. I tak tylko dla smaku. [gallery size="full" ids="3996,3997"] Przy trzecim powiewie niepokoju – robi się gorąco… pomaga długie leżenie w wannie, serial, rozmowa z nikim o niczym, podsłuchiwanie sąsiadów, mruczenie kota. Przy czwartym powiewie niepokoju – radio nie milknie, portale nadają jeden komunikat, telewizor mówi o tym, że na pewno umrę – nic nie pomaga, drżą obie nogi, tik nerwowy dotyczy kącika ust. Wyglądam, jakby  uśmiech nie schodził mi z twarzy i dlatego uparcie wciąż noszę maseczkę. Przy piątym powiewie niepokoju – świat się kończy. https://open.spotify.com/episode/6fd4PUulL25XFvPRQXOT5Q Ale i tak budzę się rano i zaczynam codzienną pracę. Smażę dwa jajka i boję się zmutowanego pomidora. Jest jak było, ale jest tak, jak nigdy więcej nie będzie. A znajomi pukają do drzwi, żeby mi udowodnić, że świat się skończył, lecz wciąż jesteśmy. I rzeczywiście. Większość z nas wciąż tu jest. Więc siadamy przy stole. Parzę kawy. Podaję ostatnie zakitrane ciasteczka. Moja noga wybija rytm o wiele szybszy niż rytm serca; zaczynamy śpiewać, najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Zaczynamy tańczyć, najpierw nieśmiało, w miejscu. A potem robimy wesoły pociąg i suniemy z pokoju do kuchni, kręcąc piruety w przedpokoju. Nie ma powiewów niczego, na co nie mielibyśmy chęci. To tyle.
22 lipca 2020
Proste sprawy stają się metaforą. U mnie - to jakaś norma. Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki. Czyli: poszukuję kogoś, kto by mi od czasu do czasu estetycznie ogarniał bałagan i wyciągał mnie z tumanów kurzu, strzegąc porządku na raczej podstawowym poziomie. I znienacka ogłoszenie okazało się takim otwierającym serce, meandrycznym apelem (z wizją jakiejś dżumy w finale) ech.... https://open.spotify.com/episode/6Dpbw0gVHr79D0mxvvMus4 Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik. Jak imbryczek Andersena! Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie. Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki Potrzebują cudzej, żeby je bez emocji odkurzyła, umyła, przestawiła na dobre miejsce, chociaż  takie, z którego będą miały gorszy widok na pokój.  Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki, żeby je dyscyplinowała. Teraz rozłażą się jak szalone.  Nigdy nich nie ma tam, gdzie powinny być. Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik. Jak imbryczek Andersena! Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie. Czy ktoś zna jakąś pomocną rękę, odnóże obce, które pomogłoby ogarnąć nieduże mieszkanie? I obca ręka będzie bardzo potrzebna, szczególnie jeśli druga fala okaże się w miarę powszechną prawdą…
17 lipca 2020
I nagle to do mnie dotarło i niemalże zwaliło z nóg. Dotarło do mnie, co sobie zrobiliśmy, jaki koncept rozgościł się w naszych głowach i psuje nam dobre dni 😉 W zasadzie - co ja sobie zrobiłam i czemu odmierzam nie tylko czas, ale i sama siebie? Przecież nie jestem programem matematycznym, tworem zero-jedynkowym, a tymczasem... https://open.spotify.com/episode/1Dt7PrnQi1rVp59lQYIULg Zauważenie tego w swoim ciele jest sygnałem wyboru – cieszę się, że..  albo wkurzam się, bo…., dobrze, że rośnie i niedobrze, że rośnie. Małe jest piękne. Duże jest piękne. Ciało jest brzydkie. Ciało w nieustannej obserwacji… Ja jestem mierzalna, jesteśmy mierzalni. Za miarę uważamy…  centymetr! Oto nasz ludzki wymiar w centymetrach Co za spłaszczenie. Co za nieporozumienie. Nie do wiary do czego doszliśmy w ciągu ostatnich stuleci. Widzę to wyraźnie, i dotyczy do pewnych odczuć. Dość intymnych w sumie. Istnieją bowiem pewna fakty, choć nie badano tego oficjalnie. Nie jest to może wiekopomna obserwacje, ale… (fanfary) istnieje  pewna zależność dotycząca ludzkiego ciała (szczególnie kobiet to dotyczy, chociaż nie jest to reguła) : otóż kiedy rośnie podbródek, to rośnie i biust. równolegle. najczęściej w podobnym tempie.  to przykład sytuacji słodkiej i gorzkiej jednocześnie.   Jednej z  wielu takich sytuacji.
16 lipca 2020
Pierwsza taka akcja. Pierwsze takie gadanie. Pierwszy takie warsztat, w dodatku - online! Te nagrania szalenie mnie stresują. To miniwykłady maxifilozofujące. Generalnie płynę z nurtem wielu wątków, jak radosna, ale jednak lekko szalona pływaczka. Przy czym - nie tonę, chociaż wczoraj byłam przekonana, że wybrałam za trudną rzekę i utknę w szuwarach na resztę życia. Taaaaak, to będzie najdziwniejszy kurs o książce przyszłości, jaki kiedykolwiek powstał. Dziś - pełna ekscytacja. A efekty jesienią. PS. A podcastowego kanału używam jako przykładu, rzecz jasna (literatury bezgranicznie a-formalnej) [gallery columns="4" link="file" size="full" ids="3932,3930,3927,3926"] *** Przyjęło się, że kiedy zabieramy się za temat książek i czytelnictwa, to wypada pobiadolić. I jeszcze oczyma wyobraźnie zobaczyć w przyszłości smutny los tych dużych już dzieci, które książki widywały tylko w szkole, bo w zasadzie o wszystkim ważnym dowiedziały się z netu. I jeju, jeju, świat zszedł na psy. Tymczasem psy nie mają z tym nic wspólnego. A w dodatku świat się nie wali, tylko wraca do źródeł. I o tym będą te mikro-wykłady.    
14 lipca 2020
W każdym mieście jest chyba taki (dziwny chwilami) kątek, prawda? I nawet się cieszę, że w samym centrum nadbudowano taki raj, ze stawem. Raj, którego ramy (równe chodniki i krótka ścieżka rowerowa) zapraszają mnie jak otwarte ramiona, którego serce bije… zaraz, gdzie jest serce tego raju...? *** https://open.spotify.com/episode/4LFqE5MVy0h4UPl7uCtT3D *** A tu: najprawdziwsza plaża. Zanzibarska. Wspomnienie głaszczące wrażliwe zakątki pamięci, budzące tęsknoty wakacyjne...
8 lipca 2020
Schrupię cię, mój świecie...? Chrupanie jest  dziwne, bo kiedy pan do pani mówi: zaraz Cię schrupię, kotku – to w zasadzie oboje się cieszą. Ale kiedy duży biznesmen mówi do właściciela małej budki z eko-burgerem – ja cię schrupię chłopie na śniadadanie  - to ten drugi może powoli zwijać interes. Jestem zwyczajnym chrupaczem (ani dużym, ani małym), ale odkąd zdałam sobie z tego sprawę, zarządzam chrupaniem nieco uważniej.   http://open.spotify.com/episode/77WJiGbXptgkJCwJOmQZbM Próbuję zrozumieć całą tę sieć wydarzeń, ale rozumowanie przyczynowo -skutkowe nie do końca się sprawdza O, zaciskam zęby. Znowu. Tak, bo ja jestem chrupaczem. Połowa ludzkości to chrupaczy. Tak podejrzewam, bo popularność prażonych orzeszków, frytek, paluszków z solą, chipsów, smażonych insektów - przemawia za większą pulą chrupaczy. Chociaż... miłośnicy lodów, budyniu, amatorzy miękkości pączka - to też jest  potężna grupa. Tak czy siak – to my, chrupacze należymy do tych, którzy biorą emocje na ząb. Dosłownie. Zgryzamy  problemy. Podczas chrupnięcia mózg przyjmuje mikrodrgania i bóg raczy wiedzieć, co z  tymi drganiami robi? Może to moment transowy, chwila odpoczynku od ciężaru bycia w trójwymiarze? Może to nasza, spersonalizowana muzyka?   .   Widzę już, że wkurzenie przerzucam na szczękę. Dlatego, dbam o szczękę. (dbaj o szczękę) I wzruszam ramionami, kiedy reklamy produktów chrupiących mówią mi o radości chrupania, bo to nie radość, to rodzaj konieczności,  kompulsywnego załatwiania sobie chwili ulginiewstydliwa słabość,  społecznie akceptowalna namiętność Więc rozgryzam cię mój świecie, ale rozgryzę dopiero wtedy gdy porządnie rozgryzę i siebie.  
25 czerwca 2020
A tego to pies słucha ;). Bardzo uważnie.   Szybko natknęłam się na panią wyprowadzającą wyjątkowo kudłatego i brudnego psa, uprzejmie zapytałam o drogę do centrum, po czym dowiedziałam się, że jestem na końcu świata, ale że wybrnę z kłopotu, idąc wzdłuż torów tramwajowych.- Tramwaje tędy nie jeżdżą? – zapytałam rozczarowana.- Od roku remont – odparła. – Ale trafi pani na stację metra. Za jakieś pół godziny.- Dziękuję – uśmiechnęłam się i ruszyłam szlakiem tramwajowym, oglądając miasto z perspektywy szyn. Toczyłam się bezszelestnie, bez pasażerów i nie zatrzymując się na przystankach. Chciałam być tramwajem. I żeby ktoś mnie naprawił.
22 czerwca 2020
TAK! Złodzieje kocyków. Tak, tę historię (ale bez mew w tle), kiedyś, przy winie opowiedziała mi koleżanka. Trochę to "zobaczyłam" inaczej, trochę się zadumałam, trochę zwiesiłam głos, oko, powisiałam chwilę na tym fabularnym haczyku. Jak to przy winie. I zostawiłam historyjkę na boku. Ale tytuł (TEN TYTUŁ) nie dawał mi spokoju. I opowiadam ją tutaj wam także z jego powodu 😉 No i jestem ciekawa: czym jest twój kocyk?   Tutaj możesz się spotkać ze słodkim przeznaczeniem. Wciąż są (jakieś) kocyki. Oraz przeciekawi ludzie tu wpadają. Można się posłodzić i pogapić.Tortova by Aga 😉 https://open.spotify.com/show/0SOAE0bo2wtptIiRAu8KiC ZŁODZIEJE KOCYKÓW Było lato. A przedpołudnia - bardziej senne niż zwykle, lecz tutejsi bezdomni budzili się wcześnie. Najpierw długo wysiadywali na osiedlowej ławce, on i ona, niezainteresowani niczym. To , oczywiście pozory. Nie planowali wprawdzie dalekiej przyszłości, ale co kilka dni ulegali pewnej pokusie. Ta pokusa stawiała wychudzoną kobietę na czatach, tuż przy małej cukierni z trzema stolikami przy ulicy, z sześcioma krzesełkami, na których wisiały lekkie, kolorowe kocyki. Te kocyki właśnie chwytał jej umęczony życiem towarzysz, udający zrelaksowanego spacerowicza, spuchniętego, w brudnych ubraniach, z kołtunem siwych włosów, ale na naturalnym luzie. Potem trzymał je mocno i starał się iść tak szybko, jak szybko pozwał na to jego aktualny stan. Zazwyczaj nie za szybko. Ale były dni, gdy nawet podbiegał, chociaż to mogło zwracać uwagę. Najczęściej za nim wybiegała właścicielka cukierni, krzycząc – rzuć to natychmiast! I on zawsze rzucał. A ona, obserwując wszystko zza rogu, krzyczała do niej – Ej, nie mu pani dopieprzy! Co ciekawe – żaden przechodzień nigdy nie zareagował. Jakby porwanie kocyka miało jakieś niejasne przyzwolenie, malowniczego czynu o niskiej szkodliwości. Bardzo nieładnie, jednak aha, i jeszcze to.... https://soundcloud.com/mi-ka-em/tortova-by-aga-zaproszenie-do-kawiarni
11 czerwca 2020
Jest w tym coś niepokojącego....To uparte wpatrywanie się w jeden punkt, jakby właśnie tam leciał najlepszy serial świata (kryminalny, rzecz jasna), to nieporuszanie i brak zmarszczek w kącikach oczu (od uśmiechu); niby ma być podobne do człowieka - a jednak ładne jak ta lala. Nigdy nie byłam fanką lalek, choć znam artystki, które robią tzw. lalki personalizowane i są to istne działa sztuki pełne najprawdziwszej czułości. Lalki spod okna - to przedstawicielki zupełnie innej historii (i innych sentymentów), ale przypomniały mi, że w sumie nie lubiłam być dzieckiem, choć wciąż lubię być dzieckiem mojej Mamy ;). Ludzie to są paradoksalni. Z natury. https://open.spotify.com/episode/6egKSRCOGZBnc0sU7dUnxd https://www.instagram.com/p/CBOf_0Hj27s/?utm_source=ig_web_copy_link
4 czerwca 2020
Porzucony na mieście sweter (widać, że wiele przeżył), zgubiona maseczka, żubr przy sklepie, niemo wołający o wolność z głębi swojego plastiku - to początki historii, opowieści, fabuły za które nie mam czasu się zabrać. Choć kuszą. Ale , że "Dziennik zmian" się rozrasta, więc kolekcjonuję te początki czule. A te wydają mi się bardzo dramatyczne. I dlatego raczej jobów nie sadzę, w chwilach życiowego niedoczasu.... kolekcjonuję pomysły, by potem opowiadać tak: https://open.spotify.com/episode/5vkOuEE9IkOJCqTpr2H9Nq https://www.facebook.com/opowiadanie/posts/2904899539563253
28 maja 2020
impresja popandemiczna... Pan fryzjer zaczyna taniec z nożyczkami i przy akompaniamencie cięć i czesań śpiewa cicho: będzie dobrze, będzie dobrze.  Zanim przejdzie do -   Jest dobrze jest dobrze W radiu - zapowiedzą brak radia. Na pogodnym dotąd niebie – ktoś złoży deszczowy podpis z chmur. Z szafki spadnie płyn odkażający. Wszyscy będą się bali, że przyjdzie kontrola i nas zje A pan fryzjer tańczy nad moją głową, w której myśli migają z siłą stroboskopu. potem Po porządni ułożonymi włosami, które  czasie pandemii rosły jak szalone, jak płaszcz ochronny, jak bariera antywirusowa – nie będzie widać tego całego bałaganu. Jest dobrze, jest dobrze. Jest dobrze, jest dobrze. Jest dobrze jest dobrze https://open.spotify.com/episode/0sW1vkxsifuxW5Yutounis
10 maja 2020
http://podkasty.info/?fbclid=IwAR3jY_4c7ReXY6lEyEFQofQr5wweJSJY2QYKonRozAaoHakA3MS0VoZE17Q Po paru minutach tegoż ważnego dźwięku zostałam odnotowana i wreszcie dowiedziałam się, co ja robię w tych podcastach! Otóż robię coś, czego akurat u nas jeszcze nie było. Rodzaj sztuki robię. Huuura. Przesiegam, że długo nad tym nie myślałam 😉 Ale teraz to pomyślę na poważnie 😉   https://www.spreaker.com/user/malzahn/maj-miasto?tab=messages&utm_medium=widget&utm_source=user%3A12281135&utm_term=messages_buttonk=12281135 To nie z mojego powodu opustoszało miasto, nie czuję się winna, ale czasem mam spuszczoną głowę, gdy dmuchnę przed siebie za mocno, gdy powietrze z moich płuc, spotka powietrze drugiego człowieka. I nawzajem. Ale mój oddech jest twoim oddechem (aloha), nawet jeżeli jesteś setki kilometrów stąd, powietrze, ten nośnik wielu cudów, mieszanka wielu gazów - nie ulatuje hen w kosmos. Zostaje tutaj z nami.   http://www.spreaker.com/show/z-dziennika-czasu-zmian
30 kwietnia 2020
Zamaskowanie wzbudza we mnie różne emocje (zależy od dnia) różne refleksje (zależy od ilości snu) i różnie to znoszę (a to zależy od wiatru).Najpierw przyjrzałam się odwadze maskowania. Na serio. Bo życie, to literatura, jest, prawda? http://clyp.it/abcup3qe Poza zamaskowaniem jednak ustalam najbardziej sensowny kierunek. REKAKS Różne oblicza relaksu (w skrócie ROR). Powietrze jak czas przecieka przez palce, drzewa czekają na wodę, żeby się porządnie zazielenić, kilka pszczół przysiada na brzegu miseczki. Uśmiech wypełza poza maskę: nad, pod, przed. Uśmiech bowiem nie zna granic. ROR. wiejskie klimaty 😉 Maskujemy się. Fajnie i niefajnie, ale wszyscy. Obowiązek. Każdy. Każda. Każdość jest tak obrazowa, że aż strach (strach....?). Tę każdość widać teraz tak wyraźnie, że nie można jej zlekceważyć, nie można odłożyć na półeczkę, nie można nie myśleć o zamaskowanej kolejce do mięsnego. Wszyscy jesteśmy podejrzani.Po prostu - pole czystej, żywej refleksji! Więcej do odsłuchania : http://clyp.it/hk22le5i Kwiecień 2020 rok
18 kwietnia 2020
TEN PROJEKT JEST W PROCESIE Nadeszła pora na literaturę wychodzącą  z ram książki.  Od lat eksperymentuję ze sposobem podawania treści i nadszedł czas, z którym czytelnicy są gotowi na takie poszerzenie literackiej ekspresji.  Oprócz historii, którą proponuję, zaskakujących zapisów zmian, wyłuskujących z rzeczywistości drobne absurdy, urodę chwili, poetyckość tego, co wydawało się niepoetyckie - będą dostępne przestrzenie dźwiękowe. "Pogodny obraz czasu zmian” to połączenie spisanych tzw. lekkim piórem obserwacji tego, co jest dostępne osobie "uziemionej w swoim miejskim gnieździe", oraz zapisów dźwiękowych innych wrażeń. Obie ścieżki przekazu przeplatają się, część mówiona nie jest odczytaniem zapisanego tekstu! Jest dodatkową formą ekspresji, smaczkiem w każdej opowieści, możliwością nawiązania z autorką nowej relacji czytelniczej. Ta niezwykła w formie książka-nie-książka pojawi się w formie interaktywnej, łatwodostępnej strony. Każdy będzie mógł sięgnąć po fragment (jak po tom opowiadań), lub po całość czytaną i mówioną. Cel - to sprawienie by czytelnik się uśmiechnął, zadumał, zainspirował, zobaczył pozytywy w zmianach, które mogą  niepokoić. Działanie - to zbieranie obserwacji, pisanie, nagrywanie podcastów, robienie zdjęć, budowanie strony. Efekt - zaintrygowanie czytelnika, łagodne przeniesienie go w rzeczywistość, zainspirowania go do własnych działań, własnego spojrzenia.  Czytelnik dostaje - ciekawy, nowy punkt widzenia na ten świat. https://soundcloud.com/mi-ka-em/pogodny-obraz-czasu-zmian-projekt-w-procesie-milka
11 kwietnia 2020
JAJA Wyjątkowe święta Myślę, że to efekt uboczny sytuacji pandemicznej, ale wzięłam jajko na spacer na balkon. Balonik raczej. Posiedziało sobie w każdej doniczce, pobawiło się z pszczołą, ubrudziło ziemią, kichnęło dwa razy (sezon pyleń) i oznajmiło, że jest gotowe do świąt. Zważywszy na dalsze losy jajka, uważam, że jest bohaterskie i postaram się nie nadużyć jego wielkanocnego zaufania. Alleluja. Oda do Jaja, czyta Miłka https://clyp.it/3qy1ns53
9 kwietnia 2020
ROŚLINY przygody początkowe, ale wszystko najwyraźniej przede mną ; ) Schodząc z drogi strażnikom tego miasta, bo wielki szacunek mam, wpadłam w krzaki, a tam...Podagrycznikowe pole! ( taaak, to wolę).A także plantacja młodych pokrzyw. No i, jak to w mieście - okolicznościowy, pozimowy śmietnik. Najwyraźniej jest dobrym kompostem, lecz wolałabym bez plastiku. No trudno. Podagrycznik porządnie wyszoruję, a szacunek samo dobro przynosi, jak widać (nie namawiam do włóczenia się po śmietnikach!) Matka - Natura to idealna apteka. Wielki cud, ustronne miejsce pokrzywowe, całe zagony młodej rośliny dają mi perspektywę herbatek, nalewek i zup. W zwykłym kwietniu pewnie wymyśliłabym sporo usprawiedliwień. Ale to nie jest zwykły kwiecień, prawda? Poza tym w porze zakazu wchodzenia do lasu poszukuję drzew. Kucam pod doniczkami w pracy, głaszczę zakurzone liście. I staję się lasem. Państwowym, rzecz jasna, bo państwo to my. A my to także ja Och wiem, że w tym czasie logika nie obowiązuje (tak jakby nie wszystkich), ale i tak... cieszy.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Stypendium / Program 2020 – Kultura w Sieci

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Stypendium / Program 2020 - Kultura w Sieci