to niechybnie opowiedziałoby mi historię smaku, za ktorym tęskniłabym przez cały dzień. Śniadanie bowiem są taaaakie podstępne.
Miesiąc: wrzesień 2014
przyznaję się do niepolubienia – „Damulka warta grzechu” – zupełnie bez uśmiechu
Oczywiście doceniam ładunek wizualny Sin City oraz perwersyjną urodę wszelkich damulek, doceniam siłę rażenia ponurych kadrów, oraz aktorów – doceniam, konwencja jest znana i trudno powiedzieć, że nie jest OK.
Problem w tym, że nawet jeśli poruszamy się po terenie pokomiksowym, siedzimy po uszy w schemacie z którego zrezygnować nie można – opowieść, ładunek okrucieństwa i bezsensu może zmęczyć widza.
Mnie zmęczyło.
Przygotowana na czarno –białe kadry i czerwone morze krwi nie czułam już tej ekscytacji formułą filmową, a akcja – powiedzmy sobie szczerze – raczej umowna nie niosła ze sobą niczego, co by zachwycić mogło. Ot, stare, grzeszne historyjki.
W każdym razie wizyta w Sin City w moim przypadku okazała się nużąca, żądza mordu którą epatowali twórcy nie została przez mnie doceniona.
No i klops.