A jednak – w mediach chodzi o nasze emocje. Klikbajty są ich wyrazem, pośpieszne, impulsywne komentarze. A jednak w meczu – chodzi o nasze emocje, o przychody nie nasze, o stan przegrania, który stanie się naszym,, choć przecież….
Czy o stan wygrania, który i tak zabiera w ilozjoland. Czy wiesz za co płacisz swoim emocjami, co robisz w stanie emocjonalnego rozchwiania? Co i jak myślisz. Dlaczego falujesz z tłumem w rytmie podanym przez kogoś, kogo kompletnie nie znasz? Co tak naprawdę, ale to naprawdę co – z tego masz? No taaak. A tymczasem można sprawić, że zapiję te gorzkie pytania równie gorzką kawą. Link do kawy https://buycoffee.to/dziennik.zmian
******
Mecze, Aztekowie i iluzjoland. już pierwsze mecze piłki – mniej więcej – nożnej nie były czystą rozrywką. To większy temat był i nie chodziło tylko o ustawione rozgrywki i wielkie pieniądze (czy inny zamiennik walutowy). Dla Majów gra w piłkę była sprawą śmierci i życia. W tej kolejności. W okresie klasycznym, kiedy liczne miasta-państwa bezustannie toczyły ze sobą wojny, zawierały i łamały sojusze, mecze służyły podkreśleniu zwycięstwa nad wrogiem. Jeńcy byli zmuszani do gry ze zwycięzcami, a następnie byli składani w ofierze. Dla Azteków gra w piłkę oprócz aspektu czysto rozrywkowego, jeśli można tak nazwać związany z nią hazard, miała wymiar symboliczny. Po pierwsze, boiska stanowiły bramę do zaświatów. Z tego przejścia korzystali czasem władcy ludów zamieszkujących Mezoamerykę, jeśli polityka nie szła do końca po ich myśli.
Czy raczej – by być bardziej precyzyjnym – gdy stawali w obliczu ostatecznej klęski. Ale dość tej historii, choć właśnie to jest źródło bijącego wciąż serca futboli, ba—- to tradycja, nie lekceważyłam tradycji, to hasło otwiera przecież tu wiele ludzkich serc. I czerpie ludzkie emocje. Przypomniałam sobie o tym w zatłoczonym pubie w centrum Glasgow, gdy Anglia przegrała z Francją na jakimś boisku hen w środku pustyni. Tłum, głowa przy głowie, sącząc alkohol, wzdychał w jednym rytmie, zaciskał pięści i wymieniał wieloznacznie pokrzykiwania, pohukiwania, oraz dobre rady skierowane do ekranu. Ludzie na znak podany z tafli tv reagowali konkretnymi emocjami, ich ciała przeżywały stres smutku, stres szczęścia, napięcie w każdym razie – skok kortyzolowy. I w każdym razie – na pewno na znak. Jednocześnie. Sterowany niewidzialną ręką. I nagle pomyślałam sobie, że ten nasz ludzki świat, w którym rzeczy wciąż ostatnio drożeją, ten drożejący świat – tanio sprzedaje emocje. Emocje są swego rodzaju kartą przetargową, ktoś ich bardzo potrzebuje – tak myślę, parząc na jak wiele sposobów jesteśmy stymulowani. Ktoś potrzebuje ludzi wprowadzanych w emocjonalny stan.
Nie chcę teraz udawać, że wiem kto oraz czemu- ale wiem, jak skalibrowane są media. I jak w to wpisują się mecze. Dobry news jest tak skonstruowany, że zanim człowiek dowie się, o co chodzi – już pierwsze zdanie wbija się jak kotwica w mózg.
I tam przez jakiś czas zostaje. Dobry czy niedobry mecz zabiera patrzących w podróż po cudzych stanach emocjonalnych żeby – wykorzystując neurony lustrzane – wywołać coś podobnego u odbiorców. Bardzo precyzyjnie. A my, odbiorcy, spoglądając znad kieliszków i pokali jesteśmy tacy… ulegli.
Gool. Nie gol 😉 I zbliżenie na twarz chłopca na trybunach, który rozpacza. Bo ‘nie gol’ – szczerze rozpacza. I to rozczula od razy. A potem zbliżenie na krzyczącego i wykrzywionego piłkarza, który nie strzelił. A miał strzelić. I życie mu się wali właśnie. Traci fortunę – to na pewno. Powiedzmy sobie szczerze, ale szczerze – dopóki nie widzimy każdej zmarszczki tego piłkarza – to on nas nic nie obchodzi. Ale teraz, po ‘nie – golu’ – ten pan jest w stanie wywołać płacz także u dorosłych. Oczywiście, tego dnia kibice wyszli z pubu smutki, pokonani, jakby każdy z nich naprawdę brał udział w grze, a nie wstąpił do p pubu ze znajomymi, po pracy, a przed kolacją. Emocje, to specyficzne zaburzenie. Mówi się,ze ktoś jest emocjonowany – i nie jest to koniecznie komplement, działać w emocjach – nic dobrego w sumie, istnieje takie określenie nawet – rozchwianie emocjonalne, prawda?
*** https://freemusicarchive.org, www.purple-planet.com Bibliografia: 1. Renata Faron-Bartels: Ludzie i bogowie Ameryki Środkowej, Ossolineum, Wrocław 2009 2. Curt Wilhelm Ceram: Pierwszy Amerykanin. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1977 3. Timothy Laughton: Majowie. Życie, legendy i sztuka, National Geografic, Wydawnictwo G+RBA, Warszawa 2002 4. Wojciech Lpioński, Historia Sportu, Warszawa 2012