Czas uchodźców. Białowieża. Wiele granic.

Białowieża. Uchodźcy. Napięcie. Zrozumienie. Interpretacja. Stres. Niepewność. Pustka. Mundury. O krok od chaosu…. Po sporym wysiłku myślowym: co da się powiedzieć, jeśli da się jeszcze coś powiedzieć, oraz czy w ogóle można — wygenerowałam rzecz nagraną w Białowieży… I oto mam podcast artystycznie komentujący…hm.


„Całe życie piszemy epigenetyczny list do przyszłych pokoleń. Musimy być świadomi, że wszystko, co przeżywamy, przekazujemy dalej. Albo się z tym uporamy, albo nie, mamy na to wpływ” – przypomina Jadwiga Jośko-Ochojska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Tymczasem chodzę po Białowieży w skupieniu, beztroskie spacerowanie nie jest możliwe. Wciąż, nawet do wsi docierają uchodźcy, wymagając po tej jesiennej przeprawie przez las – pomocy, wsparcia.

Główną drogą, najdłuższą i najszerszą jeżdżą z ogromną prędkością wielkie, wojskowe ciężarówki. Wszyscy tu żyją w większym lub mniejszym stresie, odpakowują nam się stare, rodzinne traumy…

„Kura na wkurw” – protest rośnie w Solnikach.

Zaczynam od pytania: co to jest? (a co by nie było – to i tak fajnie). Ale szykuje się zwierzę przystosowane do protestów, zwierzę pokazowe, zwierzę zaskakująco metaforyczne. Bo wszyscy jesteśmy animatorami i performerami swojego bycia w świecie. Banał.


Posłuchaj jednak, jak z tego banału można wycisnąć sok. Hm… sok?

Karuzela. Praga retro.

Kto wskakuje za mną na karuzelę? Zachęcam. Odwagi! Tak karuzela ma dwieście lat, ale efekt…. no baaaaaa!
Stoję w Pradze po karuzelą i rozkręcam rozkminianie. I nucę. I na wyobraźnię działam!
Karuzela wygląda jak pozytywka, tylko jest duża. Jest słodka i rozczulająca, ale nie ulegam temu wrażeniu. Bo z drewniano-złotego pochodu wyłania mi się taki obraz ówczesnej, a i współczesnej rozrywki mającej swoje cienie, przy swoich blaskach… (hop słuchawki!)