Melancholia pofestiwalowa…. po latach ;)

Mieliśmy wtedy taką akację wtedy – „W trakcie festiwalu odbywać się będzie „Akcja stolikowa, czyli o poezji w cztery oczy”.
Dziś to taki snobistyczny speed dating by był. Taaak. 2008 rok. Toruń.
A teraz, nagle się zorientowałam (a trwało to chwilę krótką jak trzaśnięcie drzwiami), że nie jestem tamtą sobą, która wymyślała, współorganizowała kolejne Buumy Poetyckie; która bujała się między koncertami i poetyckimi slamamami z determinacją siły organizacyjno-porządkowej. Poezja wylewała się zewsząd, wszyscy wydawali się płynąć na tej fali. Tymczasem, fala wygląda inaczej. Marcin Babko nagle umarł parę lat temu, ale Adam Pluszka jest w literackiej branży, Michał Jacaszek… no wiadomo – piękna światowa kariera; a koledzy, współtwórcy tegoż huraganu poetyckiego: GRZEGORZ GIEDRYS, WOJCIECH GIEDRYS, FILIP ONICHIMOWSKI, WALDEMAR ŚLEFARSKI – wciąż migają mi gdzieś na horyzoncie. Co za ulga. Co za radość. A – i Maurycy Męczekalski – wciąż miesza w kulturze. Ufff.

Czy w ogrodzie, czy…?

Czy w ogrodzie, czy…?

Przez chwilę wydaje mi się, że gdy włożę głowę między rabatki, to zniknę; to słońce — przesiane przez zielone liście i delikatne płatki bladej odmiany hibiskusa — zamieni mnie w Elfę i wyjdę za mąż za ciepły powiew wiatru. Przystojny bardzo. Ale nic z tego. Grawitacja wciąga mnie z powrotem w fotel, a do gardła trafia łyk kawy, czarnej, gęstej jak klej cyjanoakrylowy, oraz gorzkiej jak narzekania w kolejce do lekarza.

Lekarza — specjalisty. Ach, wtedy jest najbardziej gorzko.

Nie narzekam, o zmierzchu wszystko jest tak nasycone słońcem, trawa pachnie podZiemnym życiem tak bardzo, że wystarczy, by przetrwać zimę. Przez chwilę wydaje mi się, że jeśli położę głowę na tej trawie, to wszystkie kanciaste myśli wpełzną pod kamienie i tam zostaną na wieki wieków, a piękne i dobre idee przestaną krążyć w umysłowym chaosie, zostaną ugłaskane spokojem Planety.

Ale nic z tego.

Sama muszę załagodzić wewnętrzne stany zapalne widokiem kwiatów, nocną burzą, zimną kałużą, kroplą rosy. Dopóki niebo nie spada mi na głowę, a czarne dziury w kosmosie są tunelami do 'wszystkiego najlepszego’, których kiedyś ktoś w końcu użyje-będę zasiadać w ogrodzie i przypominać sobie, że mój spokój to ja i nic ponadto. Przez chwilę wydaje mi się, że to poczucie ulgi (spokój) zależy od urody kwiatów, od lekkości motyli, ale — nic z tego. To tak nie działa.

Zresztą, miasto ten ogród ludzi pobudzanych przez światło elektryczne i  zero jedynkowe strumienie informacyjne – wypluwa mnie wciąż w kierunku wsi i przez chwile mi się wydaję, że już zostanę w ogrodzie. na wieki wieków, a mój spokój to ja  – więc mogę być gdziekolwiek, prawda?

Porównajmy!

Podkasterstwo_Debata – dla podkasty.info

Rozmowa wartko płynie, od brzegu podcastowych wariacji, po nowe perspektywy świata dźwięku, wciąż jeszcze niebrzegowe. Impuls dla wyobraźni tu gorąco polecam, oraz artystyczne użycie słów i brzmień. To – jako praktykująca opowiadaczka, współczesna odmiana griota, trubadurka i Szecherezada. Wyjawiam też niektóre meandry tej ciekawej fali, na której powstaje także Dziennik Zmian.

https://www.podkasty.info/katalog/podkast/711-Podkasting_w_Polsce/_171_Mi%C5%82ka_Malzahn_Podkasterstwo_Debata

A wypytuje mnie Borys Kozielski, który jako pierwszy w sieci zauważył moje kreacyjne dźwięki i wyjaśnił, że to jest dziwny trochę, ale jednak podkast. Bardzo jestem mu za to wdzięczna.