Idziemy w miasto! Przedsylwestrowo.

Idziemy w miasto! Warszawa.

https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Z prowincji, przybywszy do miasta dnia szarego — jednak zrozumiałam. Zrozumiałam  pandemiczne wycofanie, przycięcie towarzyskich krawędzi, zaokrąglenie społecznych ścieżek, wybranie niewielu z wielu – sprawiło, że zobaczyłam Warszawę po raz pierwszy. Stało się to po raz którychś, lecz tym razem (tym razem?)
Znowu po raz pierwszy. Ach. Z zimowej mgły wyłoniły się tłoczne, jasno  oświetlone ulice, które prowadziły mnie wprost pod wieżowce – biurowce, sprowadzające na manowce. O godzinie 16, czyli nocą grudniową ciemną – wtłoczyłam w siebie atmosferę przyśniętego nieco Tokio. Te światła. Te ginące w mroku ostatnie piętra. Te ciasne uliczki w okół budynków. Ta stara fabryka Norblina, gdzie można było odetchnąć, ogrzać się, lekko się zgubić i oprzeć o ścianę, pamiętającą powstanie warszawskie. Wypić. Miejsce snobistyczne i wychuchane, że tak powiem. Przesiaduję w tłumie, który zaraz zrzednie, bo wiadomo… wirus, święta, święta wirus (święta, święta).

Zatem tak,  idziemy w miasto! I powygłupiałyśmy się, nikt nas tu nie zna… wiadomo.

Idziemy w miasto!

***

Weryfikuję tu też  takie miniutwór, który wiele lat temu nagraliśmy z Jacaszkiem. I nie wydaliśmy, ale to zupełnie inna niewarszawska historia.

Tymczasem weryfikacja miasta – z człowiekiem wypadła pozytywnie. A ty, z co właśnie weryfikujesz?

***

https://freemusicarchive.org i Jacaszek. Słowa – Miłka 😉

Norwid. W Weronie. Przemoc. Śniadanie.

Postanowiłam sięgnąć po wieszcza. Zinterpretować wieszcza. Mieć go w głowie podczas śniadań, mieć frazę poetycką w sobie, w trakcie najzwyklejszego ze zwykłych dni. Nie zachwycić się. Nie speszyć. Ale i nie zawiesić wieszcza na wieszaku. Ożywić i wprowadzić konflikt Capulettich do kuchni.

I w dodatku głosem Andrzeja Mastalerza. Legalnie. – https://nck.pl/projekty-kulturalne/aktualnosci/konkurs-norwid-za-patrzenia

A ty kiedy i gdzie czytasz sobie Norwida?

Ps. Znam na pamięć ten wiesz, od czasów liceum i zawsze, zawsze mi się podobał najbardziej :), ale dotychczas z szacunkiem recytowałam go patrząc w okno gdy padał deszcz. Ale koniec z tanim romantyzmem. Poezje do życia! Życie zaś zaczynają dobre śniadania…; )

***

Nad Kapuletich i Montekich domem,

Spłukane deszczem, poruszone gromem,

PrzemijanieŁagodne oko błękitu

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

5

Na wywrócone bramy do ogrodów,

I gwiazdę zrzuca ze szczytu.

NaturaCyprysy mówią, że to dla Juliety,

I dla Romea łza ta znad planety

Spada i w groby przecieka;

10

NaukaA ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie łzy są, ale że kamienie,

I że nikt na nie nie czeka!

DoWOLNOŚĆ świętowania niech się święci!

W tym choinkowym filmiku nie gadam.
Daję tylko wyraz tegorocznej potrzebie, by nie wpaść w stare świętowania tory.
Po kilkuset latach ceremoniałów, zgodnych z wyznaczonymi przez kogoś datami, czuję przesyt. 🙂 Wystarczy. Wszystko było. W każdym sensie.
DoWOLNOŚĆ świętowania niech się święci! Nareszcie!
Tak sobie myślę, powoli (bardzo powoli) szykując dom do wigilii :). Człowiek to istota paradoksalna, lecz prawdą jest, że jakoś nie czuję tych świąt. I nie jestem pewna, czy mnie to zasmuca, czy zachęca do rewolucji? 🙂
***
Czuję się jak w filmie o ogranych motywach, o zbyt patetycznej muzyce, która żongluje zbyt wymuszonymi emocjami. To ciekawe, jak bardzo już to reżyserowane świętowanie nie ma sensu.  Jeszcze tylko serdeczne gesty mają znaczenie, jeszcze tylko prawdziwe życzenia są ważne… ale to można – zawsze. I takie zawsze chcę od teraz ćwiczyć.