mJAsto – sztuka napisana po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta.

Cenię teatr, piszę rzeczy na scenę, oto czytam „mJAsto”, sztukę napisaną po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta! I to dotyczy wszystkich mieszczan tego świata!

A było to tak – lecę sobie i patrzę: I każde miasto, widziane z wysokości lecącego samolotu, wygląda nocą jak podzespoły połączone światłowodami, jak mechanizm służący jakiejś wyższej racji. I to jest prawda.

Poza miastem – to stan przejściowy. Nawet jeśli mieszkamy na 'rubieży wszystkich rubież’, jakieś miasto odgrywa ważną rolę w naszym funkcjonowaniu. A to duży sklep. A to lekarz. A to kawa na mieście. A to… A to – prowadzi do procesów, które są niezmiernie magiczne. Taka teatralna magia tu

To informacja o ludzkim życiu. Miasto – ten żywy organizm, posiada serce, płuca i arterie pulsujące przepływającą krwią, esencją życia – ludzkimi komórkami, oraz sumą i efektem komórek mieszkalnych. W tej sztuce zaczynam opowieść z innej perspektywy i podążam za pewną młoda kobietą, próbującą wpisać się w miasto. Jak wielu z nas. Sztuka nie miała swojej wersji scenicznej, jestem otwarta na pomysły; a została opublikowana w szacownym miejscu

https://poledwumiesiecznik.com/?page_id=2375 F

Fajnej lektury!

mJAsto POSTACIE: Ona Przechodzień Pani Tereska Miasto Kosz na śmieci Zmięty papierek po batonie Świnka Blok Latarnia Drzwi Miotła

***

Ach, teatr! Czasem piszę rzeczy na scenę, bo mało kto wie, że jedna ścieżka edukacyjna zaprowadziła mnie onegdaj do dyplomu instruktorki teatralnej 😉. Dramatyzowanie drzemie w mojej naturze, więc to wykorzystuję. Oto fragment sztuki – mJAsto. Czytam, bo miejskość wciąż ewoluuje i warto się temu poprzyglądać, a przy okazji – czytam: starając się powtrzymać „mJAsto” przed śmiercią poprzez nieczytanie.
Czytam „mJAsto”, bo po odkryciu, że mój ludzki organizm zamieszkuje organizm miasta – co dotyczy wszystkich mieszczan tego świata! – niczego w mieście nie widzę tak samo.
PS. Niniejszym Autorka jest otwarta na współprace z różnymi, cudownymi cenami.
PS. zdjęcia robione z punktu widzenia widowni, nie są moimi publicznymi czytaniami, a zachwytem scenicznością i swoistym komentarzem

[…] miasto to środek do celu, jakim jest pewien określony styl życia. Jako takie, może być odzwierciedleniem tego, co w nas najlepsze. Może być wszystkim, czym tylko zapragniemy. A także może się zmienić, i to diametralnie. „Miasto szczęśliwe”, Ch. Montgomery 2015 PROLOG ONA Mapa jest bardzo, bardzo daleko. Widzę plątaninę linii, kolory niewyraźne. Miasto jest punktem, który jeszcze nie urósł. Urośnie, kiedy się zbliżę. Albo kiedy zbliży się miasto. Jeszcze nie wiem, co się stanie. Wysłałam w jego stronę wyraźne „chcę cię poznać” i nie wiem, jak miasto odpowie. Daję mu czas. Daję sobie czas. Miasto nadal jest kropką. Dlatego to ja robię ruch. Mapa nabiera kolorów, drogi wiją się niespokojnie, drzewa szumią, a tafla wody drży niecierpliwie. Kropka rośnie, gęstnieje i poszerza się. Nabiera głębi i wyskakuje do przodu. Miasto jest nieruchome. Miasto jest niesamowicie aktywne. Chcę je poznać. Chcę do środka. Do miasta.

A potem już po swojemu, w stronę siły, w kierunku dobra, ciepła, tego, co napędza miasto i – co wyraźnie czuję – jest też we mnie. Rozpoznanie jest tuż za firanką. Rozpoznanie wymaga jedynie większej ilości światła. Ruszam. Wyruszam. Wstaję. Celuję w sam środek. Wprawdzie moja ambicja napędzana jest strachem i determinacją, ale nie mam powrotu.

Opuszczone miasta wydają mi się puste, szare, bez życia. A ja chcę żyć. Chcę urosnąć jak miasto. Chcę sama siebie dopełnić tak, jak potrafiło to zrobić miasto złożone z wielu ludzkich żyć. Miasto musi przecież utrzymać trwałość założeń, budynków i snów mieszkańców. Na to trzeba siły. Nie chcę być już szara, zwykła, skurczona – a barwna, klimatyczna, rozrośnięta i wypełniona życiem. Po brzegi. Chcę, żeby moje brzegi współgrały z granicami miasta.