Podejrzane radości kwarantanny cz.1

ROŚLINY

przygody początkowe, ale wszystko najwyraźniej przede mną ; )

Schodząc z drogi strażnikom tego miasta, bo wielki szacunek mam, wpadłam w krzaki, a tam…Podagrycznikowe pole! ( taaak, to wolę).A także plantacja młodych pokrzyw. No i, jak to w mieście – okolicznościowy, pozimowy śmietnik. Najwyraźniej jest dobrym kompostem, lecz wolałabym bez plastiku. No trudno. Podagrycznik porządnie wyszoruję, a szacunek samo dobro przynosi, jak widać (nie namawiam do włóczenia się po śmietnikach!) Matka – Natura to idealna apteka.

Wielki cud, ustronne miejsce pokrzywowe, całe zagony młodej rośliny dają mi perspektywę herbatek, nalewek i zup. W zwykłym kwietniu pewnie wymyśliłabym sporo usprawiedliwień. Ale to nie jest zwykły kwiecień, prawda?

Poza tym w porze zakazu wchodzenia do lasu poszukuję drzew. Kucam pod doniczkami w pracy, głaszczę zakurzone liście. I staję się lasem. Państwowym, rzecz jasna, bo państwo to my. A my to także ja Och wiem, że w tym czasie logika nie obowiązuje (tak jakby nie wszystkich), ale i tak… cieszy.