Podcast

Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki!

Proste sprawy stają się metaforą. U mnie – to jakaś norma.
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki.

Czyli: poszukuję kogoś, kto by mi od czasu do czasu estetycznie ogarniał bałagan i wyciągał mnie z tumanów kurzu, strzegąc porządku na raczej podstawowym poziomie.
I znienacka ogłoszenie okazało się takim otwierającym serce, meandrycznym apelem (z wizją jakiejś dżumy w finale) ech….

Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik.

Jak imbryczek Andersena!

Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie.

Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki

Potrzebują cudzej, żeby je bez emocji odkurzyła, umyła, przestawiła na dobre miejsce, chociaż  takie, z którego będą miały gorszy widok na pokój.  Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki, żeby je dyscyplinowała.

Teraz rozłażą się jak szalone.  Nigdy nich nie ma tam, gdzie powinny być.

Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik.

Jak imbryczek Andersena!

Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie.

Czy ktoś zna jakąś pomocną rękę, odnóże obce, które pomogłoby ogarnąć nieduże mieszkanie?

I obca ręka będzie bardzo potrzebna, szczególnie jeśli druga fala okaże się w miarę powszechną prawdą…

Miłka Malzahn, pisze powieści, myśli powieści, oraz powiada powieści (ale to tylko na specjalne życzenie tylko). Jest filozofem, dziennikarzem, pisze książki, wykłada na uczelniach i robi czapki na szydełku, bo ma taką fantazję i lubi podążać za nitką.