Dalej niż bliżej do wspomnienia…

Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli. Bawię się w chowanego ze wspomnieniami, ale czasem znajduję takie..,, że ho ho ho ho ho ho

W tym wspomnieniu ciesze się tym momentem (zresztą odejchany jest, stoją na dachu filharmonii w wielkim męskim cylindrze. To moja radość, ale kapelusz nie był mój. A przy okazji chętnie przygarnę podobny! Zresztą czuję, że lato spędzę w kapeluszach, w cylindrach, w maskach, a opalać będę tylko te nieszerokie plecy i prawą kostkę u nogi. Bo, czemu niby nie?

Mam też od rana wrażenie, że nie wiem wszystkiego o moim własnym świecie, lecz tylko dlatego, że nie stawiam sama sobie pytań. Pytam na lewo i prawo… jak zagubiony przechodzień. A przecież to moja rzeczywistość. Własna. Osobista.

Jest mi dalej niż bliżej do tego wspomnienia, które mam na myśli.  Zatem  pytam – czy skoro jest mi dalej niż bliżej, to mam powód od smutku? Odpowiedź: Jeśli zmierzasz z punktu A do punktu B (i masz chęć w tym punkcie B hasać do woli), to przecież im dalej jesteś od punktu A, tym bliżej celu!

Uuuuuuuf….   Życie jest, kurcze, w sumie proste, prawda?  Uchylam kapelusza. Nawet jeśli nie był mój.