Smak, mózg i trochę magii – neurogastronomia dla każdego

Czy dbasz o swój smak? Jak ugryźć zimę w Rzymie?

Czy myślisz czasem o tym, dlaczego niektóre potrawy potrafią przenosić człowieka w czasie i przestrzeni? To nie magia, to neurogastronomia! (co za czasy! 🙂

Przygotuj kubki smakowe, bo dziś zanurzamy się w świat nauki o jedzeniu. Przygotuj się na podanie na tacy kilku inspirujących wątków.

Bo w zasadzie — wszelkie ludzkie działania warte są dogłębnego badania.

jedzenie oczami… to takie pierwszy etap wiadomego spożycia.

Pamiętacie smak babcinych pierogów? Neurogastronomia tłumaczy, dlaczego ten smak tak mocno utkwił nam w pamięci. Okazuje się, że jedzenie to nie tylko zaspokojenie głodu, ale też podróż w czasie i przestrzeni, w elastycznych ramach umysłu. Dzięki smakom i ich konotacjom – możemy przenieść się do czasów dzieciństwa, poczuć ten wakacyjny vibe, czy przypomnieć sobie różne, ważne momenty z życia. Czyż nie jest fascynujące, że coś tak prostego jak jedzenie może mieć tak głęboki wpływ na nasze emocje i wspomnienia?

Czy smak może wpływać na nasze nastroje?

O, tak! Spróbuj zrobić to samo danie w różnych warunkach i zobacz, jak to wpłynie na jego smak. I na nastrój jedzących i gotujących. Może dodaj do przepisu nowy składnik lub zmień sposób podania? Jak CI jest przed? Jak po?

Praktykuj neurogastronomię. 🙂

Neurogastronomia to jak podróż kulinarna w głąb mózgu. To odkrywanie nowych smaków, zapachów i doznań, które otwierają drzwi do nieznanego świata. Do znanego zresztą — też, wiadomo.

To szukanie punktów odniesienia, ale i tak chodzi o moc smaku. Jak dla mnie — to jest mega rozwojowe. Jeśli komuś się wydaje, że fizyka kwantowa pozwala dedukcji skręcać w podejrzane dzielnice – to radzę: owszem, idź tam. To będzie niesamowita wycieczka. Po inne smaki.

Smak – smak smak pozostaje po spotkaniach. Niesmak czasem, albo słodkie drżenie w sercu. Różnie. Smaki są jak kotwice dla łodzi z żywymi wspomnieniami, tymi kapsułami czasu:

Jesz i wiesz. Jesz i czujesz.

Do dziś silnie reaguję na mieszkania, które pachną tak, jakby właśnie moja Babcia robiła tu swoje flagowe ciasteczka. Orzechowe. Nigdy nie zapytałam o przepis. Żal. Więc staję w cudzych drzwiach i zaciągam się głęboko.

Smak łączy antropologię i neurologię, psychologię, biochemię, bromatologię, biologię molekularną (receptory smaki i węchu).

A Twój smak gdzie Cię prowadzi? Do kogo?

mnie prowadzi tu. dokładnie.

Rozwój neurogastronomii zarówno z naukowego, jak i zdrowotnego punktu widzenia – to bardzo sensowna sprawa.

Samo pojęcie po raz pierwszy zostało wprowadzone do świata nauki przez profesora Gordona M. Shepherda w 2006 roku! Pojawiło się w artykule opublikowanym w czasopiśmie „Nature”. A 6 lat po tym wydarzeniu Shepherd wydał książkę „Neurogastronomy: how the brain creates flavor and why it matters”. Podczas badań skupiał się na zagadnieniach, które były związane ze zmysłem węchu i pracował na modelach zwierzęcych. Dzięki temu udało mu się zauważyć wiele praw, którymi rządzi się odczuwanie smaku. A potem – nauka poszła dalej i nie poszła w las.

Generalnie – odczuwanie smaku jest zjawiskiem subiektywnym i zależy m.in. od  rodzaju, składu, struktury, sposobu przygotowania żywności; od  zmian chemicznych i fizycznych produktów, które się gotuje. Dlatego, badając to zjawisko, naukowcy zajmujący się neurogastronomią współpracują ze specjalistami z dziedziny gastronomii molekularnej. Kuchnia molekularna stanowi część gastronomii molekularnej i zajmuje się technologią przetwarzania żywności i częściowo sztuką jej prezentacji.

Uff. Tyle światów i odkryć do ogarnięcia. Wystarczy jeden świadomy, uważny kęs, żeby się zaczęło… 🙂

Przy okazji polecam fragment „W stronę Swanna” Prousta, ten z ciastkami – magdalenkami. Badam ti en aspekt smaku… przy każdej możliwej okazji.

W pierwszej części powieści Prousta, znajduje się taki oto cudowny fragment:

(...) matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (...) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (...). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (...). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (...). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(...)

To jest taka zachęta do potraktowania kulinariów w sposób wyjątkowy.

A przy okazji: można do tego osobistego badania smaków dodać scenografię Rzymu! Namawiam! 🙂 Można wymyślić sobie inne punkty odniesienia.

A ta rozmowa niech będzie szeroko pojętą inspiracją. Dla mnie była. Do teraz czuję głód. Głód ciekawego menu. Głód podróży. Nawet małej. Niekoniecznie tam… Ale koniecznie z Basią 😉 basiakaminska.pl

O tym gdzie i dlaczego zjeść rzymskie przysmaki opowiada tutaj:

krótko o lecie, bo przecie…

Hej, drodzy czytelnicy, jakie macie kulinarne wspomnienia?

Kobiety z Kiedyś 9. – Miłość, Miasto, Białowieża.

Kolejną opowieść cyklu Kobiety z Kiedyś 9. – Miłość, Miasto, Białowieża – dedykuję wszystkim tym, którzy porzucili wygodne duże miasto, na rzecz mniej wygodnej małej wsi.

Nie tylko teraz, ale i wczasach przedinternetowych i archaicznych transportowo. N,ie nie będzie to rzecz o puszczy, lecz popatrzymy y na wieś, na Białowieżę z innej trochę perspektywy. W centrum opowieści – Kobita z Kiedyś, – Urszula Niedzielska ale okoliczności, w takiej szerszej perspektywie w jakich spędzała swoje białowieskie życie też mają znaczenie.

Jak Kobiety z teraz – poradzą sobie z aktualnymi zawirowaniami białowieskimi nie wiadomo, ale to Kobiety z Kiedyś zbudowały koloryt tego naszego świata.

Żubr story.

Żubr story, to impresja, w której ten stwór z krawędzi światów przypomina, że historia chadza dziwnymi ścieżkami. I przez zaskakujące gęstwiny. A żubr też zaplątany w politykę, bo 1. Białowieża jest strefą buforową. Nieustannie. A teraz, na jakiś czas – ustawowo.

Zakazem przebywania ma być objęte — jak oficjalnie wymieniono — część Białowieży i niektóre szlaki turystyczne w parku. Projekt rozporządzenia MSWiA wywołuje obawy samorządowców i wszystkich, którzy żyją z turystyki, ale ten niepokój pewnie niewiele zmieni. 2. żubr był politycznym wabikiem dla przedwojennych, polujących prominentów. 3. reprezentował moc i sprawczość carów rosyjskich; 4. a naziści próbowali stworzyć mu konkurencję na tych terenach – dzikiego pra-pra-tura! 5. różne rządy, oraz wielkie firmy powołują się na jego wizerunek, głównie dla pozytywnych skojarzeń. Żubr jako gatunek już raz wyginął. A jednak przetrwał. Czy to nie daje do myślenia, hm? 🙂

***

Żubr jest niezbędny nam, ludziom, głównie kulturowo, bo już raz żubr wyginął. I gatunek odtworzono. Widocznie bez żubra ani rusz i już. Żubrów jest coraz więcej, a choć są Genetycznie modyfikowane – – żubr niby stary, a jednak nowy. Jakie to .. współczesne, prawda? Kiedy żubry wytrzebione to oczywiście dało się żyć bez żubra, ale co to za ubogie życie było. Bo żubr to symbol dostatku. Między innymi i samo patrzenie na żubra robi dobrze. Inaczej by tylu ludzi nie jeździło do puszczy białowieskiej i w innej miejsca, żeby stanąć wobec tego cudu przyrody. oko w oko. Mniej więcej. Przypominam, że nie podchodzi się do dzikiego zwierza za blisko. napraw jest dziki . I całkiem zwinny.

Czasem widzę, jak turyści w tym temacie są bezrefleksyjni, idą na żubra jak w transie. Różne historie się z tego biorą ale – dziś pochylam się nad żubrem, bo znowu Białowieża zostaje zamknięta dla turystów (mamy czerwiec 2024) bo wieś tę ponowną izolację zniesie pewnie źle, bo ileż można? A żubry cóż… pewnie da sobie radę. Może warto się do wielkiego żubrzego ducha zgłosić po poradę? onegdaj Ludzie przypisywali mu magiczne właściwości i szanowali go jako ducha lasu. I słusznie. Wizerunek żubra często pojawiał się na herbach, flagach i pieczęciach. Był symbolem siły, niezależności – i słusznie Żubr zdobił monety, banknoty i znaczki pocztowe. Widać ważny był i ważny jest i słuszne, bo także z estetycznego punktu widzenia, bo żubr to majestat. Nawet ten nieco mniejszy żubr. Na hasło żubr, od razu myślimy – Puszcza białowieska. I to jest ze wszech miar słuszne. Bo to tutaj zaczęła się i trwa nadal odbudowa gatunku żubra.