Gdy pada hasło – zagrożenie…

Czym jest stan zagrożenia? Ale tak naprawdę: czym jest zagrożenie dla ciała i dla mentalu?

Z doświadczenia wiem, że poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj – jestem człowiekiem niezagrożonym. W sumie… zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia. Wybór należy do mnie,  wybór punktu widzenia. I wybór mojej reakcji.  I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru, że nieustanna, męcząca czujność, to wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem życia… w relaksie! W relaksie. Serio?

Kiedy pada hasło: zagrożenie, (w zagrożeniu, zagrażający ludziom ludzie, ludzi)– w ciele pojawia się spięcie. To naturalne. Zagrożenie wzmaga czujność. Nawet kiedy pytanie jest natury refleksyjnej –  I tak ciało czuje niepokój. Bo co to jest – czlowiek w zagrożeniu, cóż … najłatwiej wpaść w tony patetyczne; epidemia buum, podstępna technologia buum, utonięcie w serialach netfliksa buuum, uzależnienie od kokainy, kofeiny,cukru –  buum – depresja poporodowa – buum –  otyłość, gry komputerowe, starość – buum

Smog, kurz, nieuważny myśliwy w lesie, wiecznie pijany sąsiad, strome schody – buum

Ejże!

Na każde buum mogę znaleźć przykład oraz kontrprzykład. Kontrbuum.

Gdy pytam: czym jestem zagrożona ja-  człowiek – jakieś zagrożenie natychmiast mi się wyświetli pod powiekami. Tyle wiem. Tyle widziałam w kinie. O tylu słyszałam, czytałam.  Możliwości jest nieskończenie wiele;

Wszystko, co groźne jest potencjalnie możliwe, ale równocześnie tego groźnego nie ma teraz w moim realnym życiu: bliscy mają się dobrze, dalecy, mają się raczej dobrze, a jeśli mają się niedobrze, to w podobnie bywało 10 lat temu I 20 lat temu I 100 lat temu. Ktoś miał wypadek. Ktoś stracił miłość, przegrał majątek, zabił kota. Życie w każdej możliwej odsłonie.

Czemu mamy się ciągle dzielić obrazami, konceptami, przykładami potencjalnych zagrożeń a o piękne wydarzenia dodające sił I chęci –  mało kto pyta? Mało kto bierze to na serio. Poranne wiadomości zawsze są pakunkiem z zagrożeniami.  A na przykład… literaturze relaksacyjnej się nie ufa. Filmy z happy endem mają rzesze fanów, lecz  i wielce średnie recenzje. Jakby nasze mózgi były wytrenowane w rzucie piłką smutku do kosza głowy.   No, wtedy – to sama prawda, sedno egzystencji. Tysiące wizji bólu, A jak kwiatki I motylki – to kicz.

Ok, czasem kicz. Często kicz. Poszukiwania zagrożeń zawsze skończą się pomyślnie, dlatego, od wczoraj – Jestem człowiekiem niezagrożonym.

W pełni świadoma okoliczności, w jakich funkcjonuję, rozumiejąca zależności I nauczona  zarządzania tym, co jest moją rzeczywistością – nie rozglądam się nerwowo, nie wytężam słuch i wzroku, oczekując zagrożeń. I – nie interpretuję jako zagrożenie wszystkiego, co wydaje się problematyczne.

Pandemia – a jeśli to szansa, by inaczej zrozumieć zdrowie, zadbać o siebie, o świat po nowemu, popatrzeć na wszystko z innej perspektywy, zbliżyć się do bliskich, oddalić się od dalekich – buuum

A jeśli strata majątku – to może realna szansa na zmianę , nowe pasje, święty spokój? Odkrycie na nowo pojęcia  wolności.

Iluż to życiowych fenisków odradzało się z popiołów!  Miliony biografii  – buuum

Na pewno znasz kogoś takiego, komu – coś się bardzo nie udało, a potem udało się bardzo.

Człowiek zagrożony to -albo każdy w każdej chwili – albo  nikt, nigdy,

Zagrożenie śmiercią (końcem) – mamy od urodzenia (początku), zagrożenie dyskomfortem – jakże to umowna kwestia.

Wybór należy do mnie,  wybór punktu widzenia I wybór mojej reakcji.

I najbardziej zagrażający wydają mi się ludzie, którzy sugerują, że nie mam wyboru I że nieustanna, męczące czujność, wypatrywanie zagrożeń będzie źródłem  życia w relaksie

Kiedy pada hasło ”zagrożenie” – najpierw sprawdzam- co czuję I co chce czuć.

Jestem człowiekiem niezagrożonym. Po prostu. I ciebie też do tego namawiam.