i to nie była rozmowa o rzeczach, chociaż w oparciu o książkę „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Fabuła tej rozmowy przeniosła nas w świat PRL-owskiego 'designu”, rozumianego jako język tamtego świata, skręciła w stronę głębszych pokoleniowych historii i zakończyła się na znaczeniu strajku nauczycieli.
Książka jest świetna. Lektura z serii tych, które wnikają do środka zanim się zorientujemy.
***
a tylko dla smaku, fragment jego poprzedniej książki, uwielbiam go przez najtrafniejsze na świecie dookreślenie urody urn:
„Uczucie bezradności dopadło mnie kilka dni później, kiedy w zakładzie pogrzebowym przeglądałem błyszczący katalog z urnami.
Wszystkie modele wyglądały jak skrzyżowanie greckiej wazy i chińskiego termosu. Połyskiwały brokatem. Mieniły się chromem. Były złote, biało-złote, malachitowe i czarne. Miały ozdobne rączki i uchwyty. Niektóre wyglądały jak staroświeckie weki z drucianym zamknięciem.”
#MarcinWicha