Ej, Mandala!

Lubię mandale, ten powtarzający się wzór, ten ruch obrotowy, ta historia i idea. w zasadzie wiele idei, która za mandalą stoi. Lubię mandale w obrazach, w działaniu, w biżuterii. Jestem w mandalowym loomie, ruchu, koncepcie, który koncentruje moje myśli na żywiołach. Odkrywam w sobie ogień. Odkrywam powietrze, ziemię, wodę.

Trochę medycyna chińska, trochę świat równoległy, dzięki któremu coraz bardziej pojmuję wszystkie światy tego świata. W tej mandali o której myślę chodzi o marzenia, a ktoś mądry kiedyś mi powiedział (i trzymam się tego do dziś) , że nie ma co marzyć o konkretnych rzeczach. Lepiej sobie wymarzyć, zaobserwować, wystarać się o stan. Jeśli jestem zmęczona, to moim marzeniem jest pełne rozluźnienie ciała, przyjemność poczucia totalnego luzu, regenerację skóry, która staje się miękka i gładka. Poczucie pełni i porządku.

– zamiast – ej, chcę wyjechać na Gran Canarię. Oczywiście wyspa byłaby cudowna , ale może dobre wiatry czują dla mnie piękniejsze miejsce , które zadziała jeszcze lepiej. Daję Dobrych wiatrom pełną wolność w doprowadzeniu mnie tam, gdzie potrzebuję, a nie gdzie sobie wydumam. To znaczy – być na fali… Zatem marzę na fali – wiem w jakim stanie chciałabym być, a reszta – nie mnie w tym stanie usadowi! W necie jest taki skrócony poetycki przepis, na marzenie w kręgu mandali, tego ruchu o dwóch twarzach – twarzy marzycielskiej i uśmiechniętej i twarzy medialnej, tracącej pieniądze na nie wiadomo co, na.. marzenia? Ej… zamiast weekendu na Kanarach. Tak, wybrałam marzenia. A tekst pieśni jest w dźwięku. (dzięki Dorotko) * możesz postawić mi kawę – kliknij tu 🙂 https://buycoffee.to/dziennik.zmian

Noc Kupały – obok legend, ale przy ognisku.

Noc Kupały – obok legend, ale przy ognisku

Postanowiłam, że będę świętować, co chcę i kiedy  chcę, ale kuszą mnie dobre stare daty. Noc kupały jest niezwykle kusząca – astronomicznie, pogodowo, to święto – legenda, święto po odkurzeniu   wciąż przynoszące radość tym bardziej aktualną, że w zasadzie zmysłową. O to w tym świętowaniu zawsze chodziło, jeśli wierzyć etnografom. Wprawdzie odtwarzanie przedchrześcijańskiego świata, w mentalu i w zgrzebności obyczaju wydaj mi się dość ryzykownym zabiegiem, ale w każdej bajce jest ziarno prawdy i to akurat przeważnie się po prostu czuje.  I dlatego postanowiłyśmy świętować.

 

 

Bez reguł, bez ram, trochę bajkowo, trochę z szacunku to echa zapomnianej rzeczywistości, które wciąż brzmi w legendach, przysłowiach, ludowych piosenkach i w starych opisach tamtego  świata. To wszystko było i trochę nada jest. I dlatego,  biorąc księżyc na świadka, taki gruby, będący tuż przed pełnią i jasny jak latarnia – świętowałam w świętotwórczym towarzystwie , korzystając z jadła, napitku i poezji. Co do poezji, to wiersz napisała tuż przez Kupalnocką 2021 Basia Goralczuk i wrzuciła na swojego fejsa. Z czego skorzystałyśmy, (technologia by night)  – po to, by chwili dodać splendoru, podążyć za poetyckim obrazem, pomyśleć nad jakąś frazą, zaintonować wspólną myśl.

(wiersz w dźwięku)

Nie, nie wyruszyłyśmy w poszukiwania kwiatu paproci, zostałyśmy przy ognisku, ale „co się odwlecze, to nie uciecze”.  A radości miałyśmy co niemara, a rozmowy trwały do bladego świtu. I o to chodzi w świętowaniu, w zasadzie  – w każdym. Sprawdź  – jakie świętowania nie budzą twojego entuzjazmu… namierzyłam już kilka.  Sprawdź, czy istniały kiedyś radości, które teraz pasowałyby do ciebie?

I… pamiętaj o wierszach.

Letnie Przesilenie, kupalnocka, to nasze słowiańskie noc, kiedy spotykają się boginie Wiosny i Lata to najlepszy czas, by świętować Miłość. Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości, powszechnie obchodzone na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, ale również w podobnym charakterze na obszarach zamieszkiwanych przez ludy bałtyckie, germańskie i celtyckie.

Z pustej trasy i Salomon nie naleje

Z pustej trasy i Salomon nie naleje…
Echo kroków mnie podawaja i potraja.
Nazywam się: My i zdobywamy miasto nocą. Jesteśmy zamaseczkowani, przygotowani na na chłody i trzęsienia. Ale jak zwykle – nie dzieje się nic. Redukuję kroki i wskakuję w pierwszy lepszy serial, do którego nie trafiła żadna ludzka zaraza. Kochanie, już wróciłam…
W mieście mgławo, mdławo, czarna dziura nowiu przepuszcza niewielkie ilości światła. Jestem membraną, a bruk spod cienkiej warstwy śniegu intonuje mętnie brzmiące ooommmm. Podchwytuję. Mruczę w kierunku nieba, ale dźwięk i tak się nie przebije przez warkot wiertarki w mieszkaniu obok. W środku pustego miasta wciąż widzę oznaki wiecznego trwania. Z tym, że teraz to nie o trwanie chodzi….