Gdy Szachrajka nie wychodzi za mąż… za Winnetou.

Pchłę Szachrajkę” jestem w stanie cytować do dziś. Ale to była lektura na której zafiksowałam się tak, jak to czasem robią kilkuletnie dzieci. Znałam każdy wers i chciałam słyszeć tę historię na dobranoc, rano przed wyjściem do przedszkola i po południu.

Przynajmniej zwrotkę. Teraz się zastanawiam: czy pchła była moją guru od relacji społecznych? Oby nie. Ale jej stylem, oraz towarzyską odwagą wciąż się zachwycam. Oto urocza kobieta pozbawiona atutu urody i pochodzenia, która „miała życie ułożone znakomicie” – rządzi swoim światem! I ta poetycka, lekka fraaaaza Brzechwy. Pchła – marzycielka, konfabulantka „ale przy tym Polka” – bohaterka mojej dziecięcej wyobraźni. Ach! Za to niedawno zapytałam o lekturę dzieciństwa moją koleżankę, psycholożkę Magdę Sadłowską (polecam!). I tutaj pojawiła się nieco zwodnicza lektura.

…. Pośmiałyśmy się, a ja wychodziłam za mąż za Winnetou mając lat jakoś jedenaście. Ale raczej widziałam go w roli guru, bo to była jedna z książkowych evergreenów mojego Taty, i na półce wciąż jest. Chociaż do Karola Maya nie wracam. Do szachrajki – tak. Co swojąrogą jest ciekawe. Jacy bohaterowie z dzieciństwa wydaja się Tobie dziś aktualni. Na wszelki wypadek odśwież sobie Pchłę szachrajkę.

Manifest towarzyski.

Manifest literacki miał wielkie znaczenie w dziejach kultury pierwszych zwłaszcza dekad dwudziestego wieku, co miało związek z działalnością artystycznych grup awangardowych. W Polsce przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia XX wieku manifestowano znakomicie. W szerszej perspektywie warto wspomnieć manifest Filippo Tomasso Marinettiego (opublikowany w 1909 roku w „Le Figaro”), rosyjski – „Policzek powszechnemu smakowi” (Władimira Majakowskiego i Wielimira Chlebnikowa), polski „Nuż w bżuhu” – wszystko to były niemałe skandale, do tego posługiwano się retoryką rozkazu i łamano konwencje. Nasz manifest nie zapisze się w historii literatury, ale.. może ulepszy Twoje życie towarzyskie?
Opowieść zmieściła się w siedmiu minutach
To ostatnia odsłona cyklu – życie bardzo towarzyskie. To pewnie nie jest moje ostatnie słowo w tym temacie, bo temat  wydaje mi się super ważny i bynajmniej nie rozrywkowy jakość naszej cywilizacji zależy od życia towarzyskiego. No serio! Gdybyśmy byli towarzyscy w sposób świadomy, jakościowy, budujący, harmonijny, równoważący emocje, przynoszący satysfakcję i szczęście – to… no wiadomości życie towarzyskie tworzy relacje, nas tworzy, wspomaga balansowanie emocji, a to jest super ważne. Niedanowo przeczytałam, że: (…) główne nurty psychiatrii i psychologii, ale też i ruch samopomocowy bazują na niesłusznym założeniu, że nasze dobre samopoczucie wymaga opanowania umiejętności samodzielnego radzenia sobie z emocjami. Fachowcy twierdzą, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie doprowadzić własnych emocji to równowagi; w dobrym towarzystwie udzielając się mądrze towarzysko – to jest prostsze.
Zatem w dobrym towarzystwie próbowałam ustalić najistotniejsze kierunki budowania swojej, NASZEJ towarzyskości.
W tym spotkaniu rozmawiałyśmy byłyśmy kameralnie: ja , Olga Dorota i Madzia, ale byłoby fajnie porozmawiać o idealnych spotkaniach towarzyskich w większym gronie. Tymczasem oto nasz mały  manifest, oprócz spotkań na wspólną relaksacyjną drzemkę – zawiera też takie punkty bum! Spotykamy się po to, by było nam fajniej po – niż przed doceniamy wspólne zainteresowania i nie obawiamy się łączenia w tematyczne grupy; lubimy się, wszyscy, choć na rożne sposoby w rozmowach szukamy inspiracji, a nie porównywania; poruszamy także tematy abstrakcyjne traktując codzienność, jak trampolinę, a nie jak platformę z wątkami narzekaniotwórczymi; stawiamy na wymianę i towarzyską różnorodność nie obawiamy się sięgać na gry, te planszowe i nieplanszowe niczego nie wymuszamy, szczególnie na sobie mamy odwagę wychodzenia poza dotychczasowy towarzyski schemat patrzymy sobie w oczy z przyjemnością pogłębimy wiedzę o sobie, a nie o innych, ale jesteśmy towarzysko empatyczni Bum! Co jeszcze uważasz za ważne, dla fajnego życia towarzyskiego? Bum! I możesz zaprosić mnie na pokoleniową kawę 😉
https://buycoffee.to/dziennik.zmian Bum! muz. www.purple-planet.com

A Twój przepis na poranek?

A, i możesz zaprosić mnie na poranną kawę 😉 https://buycoffee.to/dziennik.zmian

***

Na progu maja, heeeej. Dni pogodne, dni wolne (dla wielu:)… heeej. Dobrze jest takie 'hej’, zacząć tak, że hej! Ale z porankami różnie bywa. Naprawdę, mam coś do poranków. Nie da się ukryć. Więc nie ukrywam, a nagrywam i podejrzewam, że ten kluczowy moment każdej doby to nie jest tylko moja fobia *** Coś mam do poranków. I chyba nie ja jedna. To takie kluczowy moment… akord który zaczyna dzień, zaczynający się często od budzika. Głośnego. I to nie harmonizuje mi krajobrazu. Kawa trochę pomaga. Ale od budzika do kawy – to trzeba się przeturlać.

O to naprawdę jest wyzwanie. Dla mnie. Znam takich dla których to bułka z masłem. A – bułka z masłem och na to przyjdzie czas dużo duuużo późnej. Tymczasem, siadam, jest rano, czajnik już na gazie To w pewnym momencie zaczyna wyglądać podobnie każdego dnia. Wysysam poranek z szarego nieba, z wyblakłych bloków, zapijam kawą. Potem obrabiam ten materiał w sobie, precyzyjnie, nieśpiesznie. I tak poranek rośnie w siłę, zaczyna się kręcić jak dyskotekowa kula i puszcza po ścianach jasne 'zajączki’. A kiedy już świeci na dobre – zamieniam w światło cały dzień! Proste! Proste. No chciałabym. Proste – ta takie abrakadabra.. czary mary i już któregoś razu zapytałam w tzw. social mediach , – jak sobie inni radżą . No na pewno lepiej i Jolanta Czemiel dorzciła swój przepis: Mój poranek wstał cicho. Skradał się zza framugi, wskoczył na parapet i nie zaśpiewał. Niebo zaszumiało. Przepis Hanny: Hanna Bogoryja Zakrzewska– przepis na poranek to: Świetny tekst. Dobra rozmowa przy porannej kawie, to mój przepis. Czasem z mężem, a czasami na messengerze ze znajomymi. Dziś tak własnie zaczął mi się dzień od krótkiej rozmowy z Anna Dudzińska i było pysznie.