Druga anglojęzyczna publikacja!! Juhuuuuuuu! Opowiadanie zatytułowane „Trwoga” czujnie przetłumaczyła Urszula Humienik-Dworakowska), a znalazło się w Przeglądzie 'Versopolis’, który zebrał 15 historii poetyckich o zwyczajach wielu narodów europejskich. U mnie: szeptuchy ! (ktoś się zdziwił?:)
State of Trepidation
Poles like to say, “When in trepidation, go to God.”[1] For hundreds of years. Centuries ago, there were certainly more of these gods, which doesn’t change the fact that at some stage of trepidation they helped determine what next.
I was in a state of trepidation of the second degree. Just about. For a couple of months. The first degree can usually be pacified by doctors who get at the effects of the problem. Those afflicting the body. Thus, the effects disappear with time, and in the meantime the reason for the affliction goes into „stand by.” It’s somewhat better. The problem’s somewhat gone.
Łooooooj jak dobrzeeeee – to taka fraza, która nie zawsze ma miejsce na wybrzmienie 😉 W bloku, na balkonie – no, nie zabrzmi, choćby nie wiem co. Choćby i w bloku na balkonie dobrze było – to nie zabrzmi.
Na ganku u szeptuchy – zabrzmi. Choćby nie wiem co 😉
Siedzimy z Szeptuchą na ganku. Uprawiamy medycynę ludową, herbata z miodem i ciastka. Może Nie uleczą, ale zawsze są OK. Uprawiamy medycynę ludową – szepczemy , co tam, gdzie tam i dlaczego. Jest środek upalnego lata, słońce ma się ku zachodowi i w tej złotej godzinie obie wyglądamy ładnie. Rysy złagodzone miękkim światłem, uśmiechy rzeźbione przedwieczorną porą, lata co za nami świecą przykładem i doświadczeniem. Żyć nie umierać. Poza tym ta Szeptucha umie też leczyć śmiechem, wyliczamy więc różne opcje ludowej rozrywki, i w akcie nawiedzenie absurdem podejrzewamy, że mogłaby dostać propozycję tańca na rurze. – tylko pokażcie mi tę różę – mówi Szeptucha i lądujemy ze śmiechu pod stołem. Ej wesoło jest na ganku. Swoją drogą Szeptucha , tradycyjnie też ceremonię „spalania róży” może zrobić. Bardzo skuteczną.
Siedzimy z Szeptuchą na ganku i kiedy kończą nam się ciastka, zaczynamy rozmowę o sprawach nieziemskich, nagle pojawia się wiatr, który sprawia, że komary tracą trajektorię lotu i nie gryzą nas już po kostkach. Wiatr szeleści liśćmi jabłoni i też szepcze. Udatnie.
Oj, noc za naszymi plecami rozpościera prześcieradło, na którym każda z nas wyświetli sobie własne sny. A kolorowe będą. I na temat.
Dobrze, naprawdę dobrze jest posiedzieć z Szeptuchą na ganku.