Czy szepty będą nadal sztuką życia, pomocy, alternatywy systemowej, powrotu do tego co naturalne, instynktowne i mistyczne – okaże się za parę lat. Warto uważnie i z czułością dotykać tego tego tematu. Ludzie obawiają się czarnej magii bardziej niż czarnego charakteru, niektórych swoją drogą często popularnych ludzi . A przy okazji – szept wymaga ciszy, nie zgiełku.
A Wielkie sprawy wymagaj a wielkich ceremonii, albo odwrotnie. W każdym razie często tak, gdzie nie pomagają systemowe rozwiązania – szepty dają radę. Prawdą jest, że ludzie szukają szeptuch, czasem po omacku, bez wyczucia, bez rozeznania, po to żeby zapytać – ale jak żyć, no jak żyć? Znam szeptuchę, która się naprawdę zna na rzeczy Ela Kuc – szepcze tuż nad Bugiem, i myślę że siła jej małych przekazów ma wytrwałość wody i tak sobie skapuje tym, którzy są otwarci, czujni i potrzebujący. I tak patrzę na te wszystkie publikacje, książki, poradniki, ogłoszenia zdejmowania klątw, rozmaite próby i sposoby podpinania się pod spuściznę kojarzoną z kobiecością, z bliskim kontaktem z naturą, z pogańskim, w rozumieniu nieco bajkowym i rytualnym traktowaniem życia – tak, teraz to jest żywioł. I trend. Na fali pewnego podejścia do feminizmu – także. I dlatego warto porozmawiać z szeptuchą o tym, czym szepty być mogą i jak to wygląda poniekąd od środka. Niedawno zasiadłam przy kawie z szeptuchą i zapytałam…
Pogadałyśmy i zadumałyśmy się, bo taka perspektywa wymaga zadumy. Muszę przyznać, że świadomość pewnej błahości codzienności, a jednocześnie możliwości jakie codzienność ze sobą niesie – jest niesamowita. Żeby to odczuć, bo zrozumienie to tylko część przyjemnością dobrze jest sobie o tym porozmawiać. A tymczasem najnowsze dane są takie, że szeptuch w Polsce jest coraz mniej.