Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki!

Proste sprawy stają się metaforą. U mnie – to jakaś norma.
Moje rzeczy potrzebują cudzej ręki.

Czyli: poszukuję kogoś, kto by mi od czasu do czasu estetycznie ogarniał bałagan i wyciągał mnie z tumanów kurzu, strzegąc porządku na raczej podstawowym poziomie.
I znienacka ogłoszenie okazało się takim otwierającym serce, meandrycznym apelem (z wizją jakiejś dżumy w finale) ech….

Potrzebują ręki, która spokojnie oceni ich przydatność i jeśli ocena nie wypadnie dobrze – przeniesie je na śmietnik.

Jak imbryczek Andersena!

Ja nie mogę. Nie dam rady. Serce mi pęknie.