Bez litości.

Zaczęło się od podejrzenia, że nie mam litości, konkretnie zabrzmiało to tak jak w dźwięku:

I stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą…  Ale co to dokładnie jest… litość?

W języku polskiego katolicyzmu mnóstwo jest zlitowania, ulitowania i litościwości, ale co współcześnie nam się z litowaniem kojarzy?

A- jeszcze oczywisty jest cytat z Bułhakowa, dla mnie – przecudny, ale mistrza i Małgorzatę szalenie poważam

ding dong, cytuję:

„– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(…)

– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus. ”

Michaił Bułhakow z książki Mistrz i Małgorzata

Malownicze, ale w sumie nie na temat, poszukuję bowiem litości. I dla utrzymania powagi tematu sięgam po ’Dżumę’ Alberta Camusa

cytuję:  Człowiek męczy się litością, kiedy litość jest bezużyteczna.

ding dong

Bezużyteczność jest kluczowa. Rozkminiliśmy to sobie skracając pewną i tak nie za długą podróż, ale wyszło, że:

litość jest to uczucie równie przykre dla ofiarowującego, jak i dla przyjmującego. Nic nie wnosi. Nie jest realną pomocą. I jeszcze litościwie toleruje to, nad czym się litujący lituje. Litujący zawsze stawia się jakby wyżej od tego, nad czym/nad kim się lituje. Ktoś jest lepszy, wiadomo

Zatem – niepotrzebna jest litość.

Stoję z mikrofonem w dłoni, nadstawiam ucha, dobieram pytania ostrożnie i z uwagą i nie mam litości.  Aha, jeszcze jedno skojarzenie – dobry film klasy B –  Bez litości to- produkcja 2014 rok – zrobiona na podstawie serialu McCall z drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, teraz – z Denzelem Washingtonem w roli głównej, rzecz o byłym asie amerykańskiego wywiadu próbującym odbić przyjaciółkę z rąk gangu rosyjskiego, poprzez wymierzanie sprawiedliwości  na nich samodzielnie i bez zahamowań

No.. i czy o to w życiu chodzi?

Niech epoka, w której słów litość była potrzebna – wreszcie się skończy!  A film, dla rozrywki można obejrzeć. I wrócić do Mistrza i Małgorzaty. Zawsze!

***

link do mojej kawy –https://buycoffee.to/dziennik.zmian

***

muz. https://www.purple-planet.com

PS. no to… Jak przyjmujesz sytuacje, gdy ktoś się nad Tobą… lituje?

Czy w ogrodzie, czy…?

Czy w ogrodzie, czy…?

Przez chwilę wydaje mi się, że gdy włożę głowę między rabatki, to zniknę; to słońce — przesiane przez zielone liście i delikatne płatki bladej odmiany hibiskusa — zamieni mnie w Elfę i wyjdę za mąż za ciepły powiew wiatru. Przystojny bardzo. Ale nic z tego. Grawitacja wciąga mnie z powrotem w fotel, a do gardła trafia łyk kawy, czarnej, gęstej jak klej cyjanoakrylowy, oraz gorzkiej jak narzekania w kolejce do lekarza.

Lekarza — specjalisty. Ach, wtedy jest najbardziej gorzko.

Nie narzekam, o zmierzchu wszystko jest tak nasycone słońcem, trawa pachnie podZiemnym życiem tak bardzo, że wystarczy, by przetrwać zimę. Przez chwilę wydaje mi się, że jeśli położę głowę na tej trawie, to wszystkie kanciaste myśli wpełzną pod kamienie i tam zostaną na wieki wieków, a piękne i dobre idee przestaną krążyć w umysłowym chaosie, zostaną ugłaskane spokojem Planety.

Ale nic z tego.

Sama muszę załagodzić wewnętrzne stany zapalne widokiem kwiatów, nocną burzą, zimną kałużą, kroplą rosy. Dopóki niebo nie spada mi na głowę, a czarne dziury w kosmosie są tunelami do 'wszystkiego najlepszego’, których kiedyś ktoś w końcu użyje-będę zasiadać w ogrodzie i przypominać sobie, że mój spokój to ja i nic ponadto. Przez chwilę wydaje mi się, że to poczucie ulgi (spokój) zależy od urody kwiatów, od lekkości motyli, ale — nic z tego. To tak nie działa.

Zresztą, miasto ten ogród ludzi pobudzanych przez światło elektryczne i  zero jedynkowe strumienie informacyjne – wypluwa mnie wciąż w kierunku wsi i przez chwile mi się wydaję, że już zostanę w ogrodzie. na wieki wieków, a mój spokój to ja  – więc mogę być gdziekolwiek, prawda?

Porównajmy!