I jakoś silnej czuję ten wiatr…

I teraz jakoś silnej czuję ten wiatr, który pomaga wzlatującym, w oczy nie wieje, a delikatnie opukuje plecy. Gdybym była postacią z rysunku, to pękłabym wzdłuż kręgosłupa i bym wysunęła skrzydła: silne, piękne, lśniące w słońcu. Otrzepałabym się, machnęłabym nimi kilka razy. Tylko dla efektu, dla poczucia, że są.

Nie odleciałabym daleko. Ot, spojrzenie z góry na drogę, na plac, na dom, na pole – gdzie w tym roku zakwitną chabry, takie pole jest czyste – a to już wystarczy. Zmieniam perspektywę – cały świat to rozumie. Podniebne ścieżki rozwijają się same, kierunkowskazy z chmur prezentują mi tysiące możliwości, i nagle ziemskie drogi zaczynają snuć się w innym tempie, inną frazą rozchodzą się w inne strony.

Mogę schować skrzydła. Ale nie muszę. Mogę ruszyć w drogę, ale to nie jest konieczne, żeby silniej poczuć ten wiatr, który pomaga wzlatującym.
#wiatr