O szeptusze i ….- czy można tak obfotografować ludowe czary, hę?

Ale serio, no chodź, pokażę Ci szeptuchę… Tu są i sekrety, ale można po prostu skupić się na malowniczej chwili. I też to jest OK.

A wszystko przez fotografów, którzy przyjechali do szeptuchy, obfotografować tę podlaską magię. Zatem chodź, pokażę Ci szeptuchę, moją ulubioną, szeptuchę aktywnie działającą, holistyczną w podejściu do człowieka, filozofującą. Bardzo lubię rozmowy z szeptuchą, ( @elakuc @chromosom33 ) cenię te chwile, dłuższe niż ten odcinek oczywiście, tym bardziej, że teraz mamy właśnie wyjątkową sytuację. Na każdym możliwym polu wchodzimy w czas zmian.

Przez moment, przy stole w jej kuchni, po malowniczym pozowaniu i flitowaniu ze sferą sacrum zaczęłyśmy się zastanawiać nad odchodzeniem starego gwardii szeptuch i nad wizją tego, co być może, Zatem nie mówimy, nie za dużo, po-fotografować można, sfilmować można. powstało już kilka filmów, w niektórych Ela się pojawia.

Czy zdjęcia dotykają tej przestrzeni, w którym zadziewa się proces zmian? W którym pomaga szeptucha? Nie jestem pewna. Ale wiem, że mocna, niesiona na fali tradycji i współczesności szeptucha, będzie wiedziała doskonale, jak i czym działać w tym zmieniającej się rzeczywistości, żeby dobrze się ludziom działo. O!

*** Fot. Marek Zubik i Miłka Malzahn

Co to jest – turystyka intuicyjna?

W czasach pędu i jednocześnie – w czasach ugruntowywania się idei – slow life, potrzebujemy wytchnienia.

Podróżowanie jest sposobem na uzyskanie takiej dobrej zmiany dla ciała fizycznego i mentalnego, ale wtedy, gdy nie jest pędem i zaliczaniem atrakcji. Jest szalenie dużo opcji aktywności turystycznych, lecz zauważyłam i zdefiniowałam taką wersję, która wydaje się być skrojona na te czasy. Nie ma pędu, ale są wyzwania. Jest to pomysł bliski odpoczywaniu w stylu flow, lecz oparty jest raczej o potrzebę przeżywania przygody niż o bujania się w hamaku w rajskiej okolicy. Definicję pomogła mi opracować Monika.

A nasza rozmowa formująca ideę turystki intuicyjnej brzmi tak:

Turystyka intuicyjna to takie podejście do podróżowania, które opiera się na przypuszczeniach i geograficznych fantazjach.

A Monika Piskurewicz (cudowny człowiek kina, tańca i fotografii) a tu udowadnia, że można ograniczyć ruch do nie nazbyt odległych miejsc.

Ostatecznym sprawdzianem tego rodzaju wypoczynku jest przyjemność, jaką można czerpać z mniej spektakularnych atrakcji turystycznych np.: puste plaże poza sezonem, zwykły dzień w zwykłym miasteczku, zachodzące słońce na jednej z zatłoczonych ulic. W praktyce turystyki intuicyjnej decyzje podejmowane są często w oparciu o wewnętrzne przekonania oraz siłę sentymentu. Można to porównać do rzucania kością i jazdy w kierunku, który wskaże los :). Niektóre pozytywy turystyki intuicyjnej to: możliwość odkrywania nieznanych i nieoczekiwanych miejsc Większa swoboda i elastyczność Rozwijanie kreatywności i umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach Poznawanie nowych ludzi i kultur (jak zawsze).

Kobiety z Kiedyś cz 5. Ewa Wysmułek, czyli miłość, niebanalność, Białowieża i zapomnienie.

Rodzinny dom to miejsce żywych wspomnień. Prawie każdy. Często zaczyna się od otworzenia albumu ze zdjęciami. Poszukujemy Ewy Wysmułek, która niedawno odeszła, alei tak …trochę z nami została. *** Ewa, a właściwie Barbara Ewa Wysmułek, dożyła 92 lat, a jej życie posiadało silny, niebanalny Białowieski rozdział.

Należała do grona lokalnej młodej inteligencji, która w latach 70tych – 80tych tworzyła dość wyjątkową społeczność .

Mam przeogromną czułość do tej przeszłości. Wydaje mi się taka… nasza. Podlaska 🙂 taka nasza.. ludzka. I bardzo kobieca. Oto Pani Ewa, która w ogóle była mega kobieca. Odeszła pod koniec grudnia. Zrobiła tu mnóstwo dobrych rzeczy, które właśnie popadają w totalne zapomnienie. Pisała książki np. „Klejnot przyrody. Puszcza Białowieska”, czy bajki – polecam archiwa Przekroju, są dostępne online.

Tekst Ewy: Czarownica z Dziedzinki bajka – w dziale proza – nr 1550-51 (51-52/1974).

Ale jej postać z roku na rok blednie, chociaż była wyjątkowo barwna i szalenie wyróżniała się na tle ówczesnych, tutejszych kobiet. Przeszłość przywołują: moja Mama prof. Elżbieta Malzahn, przyjaciółka dr Ewa Pirożnikow. We trzy, pochylone nad albumem ze zdjęciami wkładamy okulary, wyciągamy lupy i pochylamy się nisko nad zdjęciami. I nad Jej życiem. I – jak to we wspomnieniach – nie mamy stuprocentowej pewności….

PS. miejsca żywych wspomnień, to nie tylko miejsca, ale to my, ludzie – nośniki pamięci. Mam nadzieję, że to wspomnienie zatrzymało, choć na moment, żywy obraz tamtego świata tamtych kobiet.

*** zdjęcia z Dziedzinki Lech Wilczek, zdjęcia grupowe – Przemysław Malzahn (najprawdopodobniej).