Było. Minęło. – Pożegnanie z przeszłością.

Pożegnanie z przeszłością …nie dotyczy już tylko roku.

I nie dotyczy jakiejś konkretnej przeszłości. Nadeszła pora pożegnania porządku naszego świata. Bardzo konkretnego. Poza tym – żyjemy w nieporządku już od dłuższego czasu. Czas pożegnać wszelką przeszłość. No już…. Niech znikają spokojnie sentymenty historyczne i myślenie, że hen… kiedyś tam, za króla Ćwieczka, albo za Piłsudskiego, albo za Gierka to było dobrze. Kobiety ładne były. Jedzenie smaczne. Sprawiedliwość jakaś lepsza. Dobrobyt jakiś łatwiejszy (filandia….Filandia (wiersz klasyka). Marcin Świetlicki. ) Było, jak było i żeby to pożegnanie nie trafiło w idylliczny sen o przeszłości, przekazany nam przez ukochanych dziadków próbujących wskrzesić swoją młodość; abo przez pierwsze poruszające filmy, pozostające pod skórą na dłużej…. Cofnijmy się w czasie. Nagrywam ten odcinek w Białegostoku, zatem tutaj się cofam.

W tym mieście w roku 1935…. codzienna prasa donosiła że… …….. XXXX były kłopoty… były wyzwania – wszystko już było. żegnam tamten świat. te emocje, schematy działań, niespokojne, codzienność, było, minęło było minęło, od teraz każdy nowy dzień jest jak nowy rok i tworzę nowe dni z nowych, nieużywanych wątków, fabuł, powiązań, nici danych, uczuć.

co chcesz pożegnać/ cokolwiek to jest, zrób to teraz.

**** Ps. pożegnania są wyczerpujące, więc mocną czarną kawę możne autorka postawić. Pod linkiem. Dzięki. *** muzyka – https://musopen.org/music

Rozłupana poganka,

Rozłupana poganka – listopadowe nastroje.

PS. tu nie ma lokowanie produktu, montowałam w dzień zaćmienia słońca i mnie też zaćmiło, program montażowy doznał szoku i zamontował mi znak wodny, choć mam wykupiony bez. I nie chciał sprawy odkręcić. trudno. Wyjątkowa okazja. Proszę zamknąć oczy i po prostu spokojnie posłuchać…. DZIĘKI 🙂

***

Halo, tu listopadowe nastroje… Tymczasem delikatnie zmieniłam koordynaty zaglądając na Litwę i po raz kolejny – zachwyciły mnie pogańskie ścieżki, miejskie parki pełne Światowidów i Mokoszy, kapliczki – ilustracje prastarych archetypowych bajek. Ani przemijanie, ani wiele śmierci, ani polityka – nie wykasowały tego rytmu.. tamtego rytmu – z naszych wspólnych ciał, bo mamy z przodkami bezpośrednie łącze komórkowe. W pewnym sensie mobilne 😉 strumień informacyjny.

O – to przy okazji – tak szumi woda, płynąca jak czas, w parku w Druskiennikach. Siła, moc, pęd i bezkompromisowość jest w tym szumie, w tym przemijaniu. Niech ten szum nam potowarzyszy….. Tymczasem staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, napotkanej na ścieżce edukacyjnej dla dzieci – stoję i się gapię. Czas sprawił, że pękła jej głowa (chyba ze zdziwienia nad współczesnością, na wysokości serca wyrosła jej zgrabna, biała huba – stoję i czuję echo melodii oddechów naszych przodków.

Ten niezwykły szum. Oto Świat rozłupany na pogańskie baśnie i twardy realizm w posypce z religii (którejkolwiek z oficjalnych). Świat mroku i miłości, zbutwiałych krain i przytulnej omszałości. Patrzę w oczy każdej z rzeźb, mających w sobie więcej życia niż… (gryzę się w język i połykam kroplę krwi). Świat rozłupany – i przez przestrzeń międzyrozłupową, oglądam spokojny krajobraz: jeziorko, ściana lasu, mokre jesienne liście, spadające z zasypiających powoli drzew.

I rozumiem każdą z historii tych drewnianych istot, rozumiem… każdym centymetrem skóry, składając hołd pamięci komórkowej i baśniom, tym kluczom do tej prawdy i tamtej historii. Więc patrzę na drewniane postaci, archetypowe charaktery z legend i baśni, którym pozwolono z nami być aż do teraz, które poruszają treści zastygłe w nas na samym początku. Na początku istnienia linii rodowej, której jesteśmy częścią. Czuję się jak kropka nad I, siadając na ławce przypominającej smoka. No dobrze i teraz najważniejsza, najbardziej listopadowa sprawa: te pogańskie legendy wciąż uczą, bawią i tłumaczą co i jak – trzeba tylko podejść do nich z szacunkiem, z wiedzą, ze tą pieśnią praprzodków szumiącą strumieniem krwi w moich żyłach. Pogańscy nieświęci – prawdziwe cienie dawnych prawdziwych ludzi – to takie drogowskazy na bardzo ciekawej i nieoczywistej trasie, po której porusza się moje (i twoje) ciało w czasie. I – przeczytałam kiedyś taką istotną myśl, że nasze ciała są w bardzo niewielkiej części naprawdę, naprawdę nasze. Stanowią wypadkową DNA wszystkich, (baaaardzo wielu) przodków.

Popatrz jak zbudowane jest drzewo genealogiczne…. I powiększ je w wyobraźni… milionkrotnie. Z tego wielkiego, z tych gałęzi przeżyć, – jest to moje ciało. Historie, opowieści, strachy, radości odziedziczone po przodkach są w tym DNA , cale sterty cudzych sposobów na życie, które próbujemy wyekstrahować, albo które wręcz uważamy z własne, bo.. z dziada pradziada. Te emocje i oceany myśli. Kiedy umiera ciało – reszta człowieka nie unicestwia się, nie znika, jest dostępna kolejnym pokoleniom. Logicznie. Jest na łączach, na niciach DNA i w pamięci komórkowej. No i staję naprzeciwko drewnianej rzeźby pięknej kobiety, jak przed pomnikiem nagrobnym tego co już było, i przez szparę w jej rozłupanej przez czas i naturę głowię widzę spokój, widzę siebie, widzę przodków, których niniejszym – żegnam na wieki. Ja to ja. Oni to oni. Ja to ja. Oni to oni. Listopadowy nastrój tworzy przedtakt takiej małej, cichej rewolucji.

Stare pieśni mogą wzruszać, ale już na mnie nie działają. (szum) A ty o czym myślisz w okolicy 1 listopada?

*** myślę także o kawie, żeby mnie kawą wesprzeć, kliknąć można tutaj – www.buycoffee/dziennik.zmian

Co naukowiec nastrajkuje? Białowieża i Solidarność 4.

Białowieża i Solidarność – rodzinny punkt widzenia 4

Co naukowiec nastrajkuje?

Uwielbiam to pytanie. – co naukowiec nastrajkuje? Jest głęboko humanistyczne i w zasadzie zamyka dyskusje. Pomiędzy światem systemowych zależności, mechaniką naszego funkcjonowania społecznego a światem nieskrępowanego myślenia – metafizyką naszego bycia w społeczności – nie ma prostej ścieżki. I są tacy, którzy te zależności lekceważą. Często jest to władza, która lekceważy, jak w PRL-u…

Człowiek jeśli nie da go się przeliczyć na pieniądze, jedzenie, pracę produkującą materialne dobra -jest mniej uchwytny. Człowiek, który macha flagą, robi swoje (coś bardzo swojego), rozmawia o ideach, zmienia rzeczywistość mentalną swojego świata, realizuje swój sposób bycia w świecie – to istne zagrożenie. Czy moi rodzice, w talach 80 tych aktywnie działając w małym, wiejskim, solidarnościowym środowisku – byli tymi, którzy wcielają w życie swoją wolność, własną osobistą, pełną, czy…nie?

Punkt widzenie mojego taty Przemka: jest jasny, Mama, Ela w zasadzie uważa, że ich rola polegała na edukacji i wcielała to też długo po narodzinach solidarności, na zupełnie innych płaszczyznach. Poza tym – to ona należała do grona naukowców (pracowała wtedy w białowieskim oddziale Państwowej Akademii Nauk), a tata jako leśnik produkował drzewo. I (oddajmy sprawiedliwość ówczesnym porządkom) – dbał o szeroko pojętą gospodarkę leśną.

***

Taki konspiracyjny skarb wciąż jest do odnalezienia, ale umówmy się – nie ma to żadnego znaczenia. Tani artefakt innej epoki, udowadniający, że się władzy obawiano oraz — że, w imię uwalniających treści – podejmowano ryzyko (to uwolnienie zaczynało się od wolnego wyrażania wolnych idei – proszę zauważyć).najpierw aktywowana strefa to głowa!. Ile takich skarbów jest pochowanych w całym kraju. Skarbów z różnych okresów niepokojów i lęków i co one nam tak naprawdę mówią?

W tej opowieści jest mowa o nieżyjącym już artyście, szalenie barwnym człowieku — Leszku Wilczku. Zresztą przeciekawych osobowości u mnie na wsi naprawdę nie brakuje. Także teraz. W gruncie rzeczy kampania o wolność wciąż jeszcze trwa, tylko wygląda inaczej.

Na moment zmienię perspektywę: Fiodor Dostojewski napisał Jedyna wolność, to zwycięstwo nad samym sobą.

Ot co