A Twój przepis na poranek?

A, i możesz zaprosić mnie na poranną kawę 😉 https://buycoffee.to/dziennik.zmian

***

Na progu maja, heeeej. Dni pogodne, dni wolne (dla wielu:)… heeej. Dobrze jest takie 'hej’, zacząć tak, że hej! Ale z porankami różnie bywa. Naprawdę, mam coś do poranków. Nie da się ukryć. Więc nie ukrywam, a nagrywam i podejrzewam, że ten kluczowy moment każdej doby to nie jest tylko moja fobia *** Coś mam do poranków. I chyba nie ja jedna. To takie kluczowy moment… akord który zaczyna dzień, zaczynający się często od budzika. Głośnego. I to nie harmonizuje mi krajobrazu. Kawa trochę pomaga. Ale od budzika do kawy – to trzeba się przeturlać.

O to naprawdę jest wyzwanie. Dla mnie. Znam takich dla których to bułka z masłem. A – bułka z masłem och na to przyjdzie czas dużo duuużo późnej. Tymczasem, siadam, jest rano, czajnik już na gazie To w pewnym momencie zaczyna wyglądać podobnie każdego dnia. Wysysam poranek z szarego nieba, z wyblakłych bloków, zapijam kawą. Potem obrabiam ten materiał w sobie, precyzyjnie, nieśpiesznie. I tak poranek rośnie w siłę, zaczyna się kręcić jak dyskotekowa kula i puszcza po ścianach jasne 'zajączki’. A kiedy już świeci na dobre – zamieniam w światło cały dzień! Proste! Proste. No chciałabym. Proste – ta takie abrakadabra.. czary mary i już któregoś razu zapytałam w tzw. social mediach , – jak sobie inni radżą . No na pewno lepiej i Jolanta Czemiel dorzciła swój przepis: Mój poranek wstał cicho. Skradał się zza framugi, wskoczył na parapet i nie zaśpiewał. Niebo zaszumiało. Przepis Hanny: Hanna Bogoryja Zakrzewska– przepis na poranek to: Świetny tekst. Dobra rozmowa przy porannej kawie, to mój przepis. Czasem z mężem, a czasami na messengerze ze znajomymi. Dziś tak własnie zaczął mi się dzień od krótkiej rozmowy z Anna Dudzińska i było pysznie.

 

Gdy koniec życia pewnej ryby staje się początkiem…

To banalne, ale koniec zawsze staje się początkiem.

 

 

Strasznie to jest banalne, ale oto – koniec jest początkiem. Zawsze. Gapię się na rybę, która już skończyła żywot I jest krojona na dzwonka (tak się odmienia poprawnie. Chyba). Dzwonka są solone. Dzwonek to dzwonek. Wracam do ryby – koniec jej indywidualnej egzystencji właśnie przeobraża się w początek obiadu. Tak… a początek obiadu wiadomo, jak się skończy. Flaki i marcheweczka…. zęby I łazieneczka. Czy jakoś tak. Ścieżka żywieniowe jest taka sama dla nas wszystkich.

Gapię się na rybę i czuję jak ważny, wielemówiący jest ten widok. I żadna metafora nie ujmie tego lepiej, niż to, co teraz widzę.

A ty co  widzisz w tej chwili. Co to do Ciebie przemawia?

I czym jest koniec czym  początek?

I czym jest koniec czym początek?

I czym jest koniec  czym początek?

I czym jest koniec czym początek?