Czy w ogrodzie, czy…?

Czy w ogrodzie, czy…?

Przez chwilę wydaje mi się, że gdy włożę głowę między rabatki, to zniknę; to słońce — przesiane przez zielone liście i delikatne płatki bladej odmiany hibiskusa — zamieni mnie w Elfę i wyjdę za mąż za ciepły powiew wiatru. Przystojny bardzo. Ale nic z tego. Grawitacja wciąga mnie z powrotem w fotel, a do gardła trafia łyk kawy, czarnej, gęstej jak klej cyjanoakrylowy, oraz gorzkiej jak narzekania w kolejce do lekarza.

Lekarza — specjalisty. Ach, wtedy jest najbardziej gorzko.

Nie narzekam, o zmierzchu wszystko jest tak nasycone słońcem, trawa pachnie podZiemnym życiem tak bardzo, że wystarczy, by przetrwać zimę. Przez chwilę wydaje mi się, że jeśli położę głowę na tej trawie, to wszystkie kanciaste myśli wpełzną pod kamienie i tam zostaną na wieki wieków, a piękne i dobre idee przestaną krążyć w umysłowym chaosie, zostaną ugłaskane spokojem Planety.

Ale nic z tego.

Sama muszę załagodzić wewnętrzne stany zapalne widokiem kwiatów, nocną burzą, zimną kałużą, kroplą rosy. Dopóki niebo nie spada mi na głowę, a czarne dziury w kosmosie są tunelami do 'wszystkiego najlepszego’, których kiedyś ktoś w końcu użyje-będę zasiadać w ogrodzie i przypominać sobie, że mój spokój to ja i nic ponadto. Przez chwilę wydaje mi się, że to poczucie ulgi (spokój) zależy od urody kwiatów, od lekkości motyli, ale — nic z tego. To tak nie działa.

Zresztą, miasto ten ogród ludzi pobudzanych przez światło elektryczne i  zero jedynkowe strumienie informacyjne – wypluwa mnie wciąż w kierunku wsi i przez chwile mi się wydaję, że już zostanę w ogrodzie. na wieki wieków, a mój spokój to ja  – więc mogę być gdziekolwiek, prawda?

Porównajmy!

Ogród mojej Mamy – miejsce nadmagiczne :)

Najtrudniej jest nagrywać rodzinę, wiadomo. Ale pewnego dnia, podczas  radosnej wizyty, przy stole Dorota Sokołowska chwyciła za mikrofon. Spontanicznie. A potem to się podtoczyło. A potem zrobiła taką oto opowieść….

Posłuchaj na stronie internetowej Radia Białystok (link)

OPIS DO REPORTAŻU (ze strony):

Ma bogatą kolekcję roślin, które lubi rozmnażać i podarowywać znajomym. Lubi obserwować rośliny w swoim otoczeniu, wsłuchując się w sposób jaki się ze sobą komunikują. Jej badania pomiaru zanieczyszczeń powietrza w lasach są nieocenionym źródłem dla innych badaczy-przyrodników.
Mieszka w najpiękniejszym domu w Białowieży, z mężem leśnikiem, z którym wiodą zabawne dysputy o tym, jak patrzeć na puszczę- jak na wielki skład drewna czy ekosystem zdolny komunikować się ze sobą w tajemniczym jeszcze dla człowieka systemie, podobnym do ludzkiego.
Profesor Elżbieta Malzahn razem z Simoną Kossak pracowały w Zakładzie Badania Ssaków PAN w Białowieży. Puszcza Białowieska to miejsce wyboru, ale jak podkreśla bohaterka reportażu- to wyjątkowe na ziemi.