Planety. Czyj to Kosmos?

Planety, ach, planety, ale czy to Twój Kosmos? Och, tak.

Możesz ułożyć tu swój.

Ale czy masz już swoją ulubioną planetę? Ja bym szukała po brzmieniu. Pomogą najprawdziwsze nagrania. NASA. Free licence, oczywiście. Tao oto wędrujemy w kosmosie. Ale żeby nie zachowywać się jak bezmyślny turysta – chwyćmy cienkie nici wiedzy. Bo w sumie – wciąż więcej nie wiemy, niż wiemy o kosmosie. Zaczynamy! Aha, to będą takie trzy części: zanurzenie w muzyce sfer (św. Hildegardę przy okazji, polecam. Serio. Warto sprawdzić); będzie część krótka, acz teoretyczna, potem rozmowa z moją ulubioną malarką Dorotą Roszkowską, która maluje planety. I wystawia. Ostatnio w Białymstoku w „Kwestii Czasu” www.instagram.com/restauracjakwestiaczasu (PS. Zawsze smakowicie!) Potem wiersz. Uprzedzam. To mi, jak nic, zetnie zasięgi, ale przysięgam że Kosmos wymaga poezji. Od każdego z nas. Nie tylko tej napisanej, ale szczere westchnienie zachwytu – to poezja, pokazanie palcem komuś – to iście poetycki gest. Wracając do wiedzy: Planety….

W starożytności planety rozumiano jako „gwiazdy błądzące”, które poruszały się po niebie względem stałych gwiazd. Starożytni Grecy i Rzymianie nazywali planety imionami swoich bogów, takich jak Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn. Cud, że bogowie okazali się na tyle solidni, że dotrwali do dziś w tych nazwach.

Oczywiście starożytni nie obawiali się astrologii, wręcz przeciwnie: ustalali zależności, przeliczali trajektorie. A astronomowie, tacy jak Arystoteles, Ptolemeusz i Hiparch, próbowali wyjaśniać ruchy planet za pomocą modeli geocentrycznych, czyli Ziemia w centrum wszechrzeczy, a planety krążyły po złożonych orbitach zwanych epicyklami. Elegancko, ale już nieaktualne. Sto lat temu planety rozumiano już jako ciała niebieskie, okrążające Słońce w modelu heliocentrycznym, – Kopernika, Galileusza i Keplera.


A W 1930 roku odkryto Plutona, (polecam historię dzikiego plemienia Dogonów, w Afryce, którzy przed wiekami ustalili, że pluton jest i u zarania dzieją miał się dobrze). Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby przyznać Dogonom racę. Dzikusy, wiadomo. Wiec po odkryciu Plutona uznano za dziewiątą planetę, ale później zdegradowano do rangi planety karłowatej. A potem pojawiły się teleskopy, sondy kosmiczne i satelity, aby badać planety i odkrywać nowe fakty o ich budowie, atmosferze, klimacie, geologii, magnetosferze i księżycach. I wtedy pojawia się Dorota Roszkowska… tadam tadam!!! -powiedziałabym cala w bieli, ale Dorota jest cała w złocie, i chodzi tu o planety!

I tak dzięki planetom możemy skomponować swój kosmos, bo kto powiedział, że kosmos nie jest nasz? Calutki. Kto powiedział, że my jesteśmy maluścy, a planety są duże? Kwestia perspektywy. No a teraz wiersz.

Dźwięki: NASA oraz freesound.org

Kosmos.

Kosmos to….

Powiedziano nam, że kosmos jest gdzieś, tam. Powiedziano nam, że jeśli czegoś nie widać, nie czuć, to… pewnie tego nie ma. Ale przecież oko rejestruje tylko pewne pasmo fotonowe, a mózg to interpretuje. Gdyby poszerzyć parametry widzenia… zoptymalizować mózgowe oprogramowanie deszyfrujące to…. Kosmos. Po prostu kosmos! Bo ani nasze oko nie działa jak soczewka kamery, ani nasza siatkówka nie działa jak matryca, ani nasz mózg nie działa jak dysk twardy. Mechanizm interpretacji obrazu zakodowany w mózgu wyewoluował i nadal to robi.

Uwielbiam te optyczne kwestie, bo mi przypominają, jak bardzo nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to, co postrzegamy, mocno różni się od tego, na co patrzymy. Hm… popatrzmy w kosmos…. Zobaczmy co tam…

Powiedziano nam, że w kosmos trzeba polecieć, żeby obadać I zrozumieć czym jest, kim my jesteśmy. Wielki krok dla ludzkości… taaaaa; ale – a to prosta życiowa logika – przecież jesteśmy kosmosem. Żyjemy w symbiozie z planetą i w jakiejś niejasnej jeszcze relacji z innymi, z Drogą Mleczną itd., Tworzymy kosmos, będąc jego częścią. Dużą, czy małą – to nieistotne. Jesteś składową kosmosu. Zasady działające w tobie, dla Ciebie są tożsame z kosmicznymi prawami. Nie oddzielnie. Nie da się iść pod ten prąd. To nie kwestia wiary czy nie wiary, tylko danych, takich matematycznych, fizyka kwantowa inne nauki…

Kosmos to my. Literalnie.

Co to za szaleństwo każe nam pędzić gdzieś na zewnątrz, żeby czerpać wiedzę o tym, co jest nami w środku? Co to za szaleństwo pcha nas hen, hen, zamiast zapytać, czy na pewno wiem co i jak działa tu, blisko, najbliżej? Czy ogarniam, chociażby pole magnetyczne swojego serca? A przy okazji wszystkie żywe organizmy promieniują, to można zbadać. To nie tylko biologiczne termodynamika, to jest promieniowanie mitogeniczne, zbliżone do promieniowania nadfioletowegoto co badał m.in. prof. Fritz-Albert Popp, czołowy ekspert od biologicznie emitowanych fotonów z Międzynarodowego Instytutu Biofizyki w Niemczech. Te badania są super informacją o tym czym jesteśmy, jak to, czyli ja działa…? Lecz prędzej poekscytujemy się promieniowaniem kosmicznym! Nie mam nic przeciwko, żeby to wiedzieć, lecz … w każdej szkole ważna była informacja o promieniowaniu kosmicznym, nie do sprawdzenia na lekcji fizyki, a o tym, że człowiek promieniuje w — mało który uczeń wie. A to można sprawdzić od ręki. I jest to wiedza przegłęboka i skutkująca uświadomieniem sobie ważnych spraw, to jest wielki krok konkretnego człowieka. Czyli ludzkości, bo każdy z nas.. to ludzkość.

Powiedziano nam, że kosmos jest kluczem, tajemnicą, odpowiedzią, naszą przyszłością. No, serio?

***

dźwięki https://mixkit.co, muz. www.purple-planet.com