Ballada o podlaskich słowach dla Galerii Arsenał

To była radość – pisanie tego tekstu. Dodatkowo równolegle nagrywałam niektóre opowiastki (można zajrzeć do „Dziennika Zmian” w tej sprawie)

Galeria Arsenał w czasie pandemicznym, nie funkcjonuje tak jak zawsze, ale wciąż mamy dostęp do sztuki online. Ewa Tatar, kuratorka wystawy napisała” Wystawa Milk Me Sugar dotyczy języka sztuki, języka jako narzędzia opisu rzeczywistości i artykulacji postawy podmiotowej, dekonstrukcji języka jako systemu opresji, oraz rewolucji godności, która współcześnie egzekwowana jest między innymi poprzez dbałość o poprawność artykulacji spraw.”

https://galeria-arsenal.pl/wystawy/milk-me-sugar-3

Tekst  można przeczytać, klikając tu:          Ballada o słowach podlaskich.docx

a obrazek  ukazujący stan ducha autorki tu:   milk me

 

Ostatni odcinek ballady o podlaskich słowach: a’piać i kacap

Zwrotka 9 – Kacap

Nie lubię tego słowa. Bardzo. Tutejszość używa go w złej wierze, i w złej wierze się ono narodziło. W Rosji zresztą. Ale nie z rosyjskiego. Zaraz wyjaśnię.

Tymczasem Wikipedia uważa, że Kacap pochodzi z ukraińskiego (кацап) i jest pogardliwym określeniem na niegdysiejszego chłopa rosyjskiego, lub na człowieka ograniczonego. W XX wieku tak przyzywano przybyszów z ZSRR. U nas kacapami  są dla niektórych Polacy wyznania prawosławnego. Zawsze jest pejoratywne. Zawsze w jakimś nacjonalistycznym kontekście.

 

Oni – kacapy, ona – kacapka. “Bój się boga, kacapkę se za żonę weźmiesz? – Myślicie, że to jest zdanie sprzed stu lat? Nie. Sama je słyszałam. Nie mam jeszcze stu lat.

Z tym słowem jest też o tyle ciekawie, że w Jidisz ‘kapcan’ oznacza kogoś nieporadnego, niedołęgę jakąś, niezdarę, niedorajdę lub żebraka.  Kapcan jest ubogi (קבצן) i to jest powodem pogardliwego określenia. Kapcan, kacap…  Blisko, prawda? Tak jak przez stulecia blisko siebie żyli ludzie, którym niebacznie zmieszały się języki, jak w wieży Babel, nie przymierzając.

I o tym była ta ballada.

REFREN: I apiać tu takie słowa, wpadną w melodię języka,

kiedy człowiek się zapomni, kiedy życia dotyka,

kiedy zasłyszane zdania, zapomniane dawno temu

nagle wybrzmiewają we mnie,

a ja nie wiem: czemu, czemu?

I chce mi się wtedy śmiać – i a piać – i a piać, i a piać (czyli: znowu)

Ballada o podlaskich słowach – szałaputy pod kordłami

Lubi gwarę, to brzmienie, to wybrzmienie.

Zwrotka 7 – Szałaput

Jeśli z jakiejś dziewczyny był szałaput, to nie pasowała do sarafanu. W ogóle nie pasowała do społeczności!  Podejrzanie była rozstrzepana, zbyt odważne, nieuważna, a może… i swobodna. Mężczyzna – szałaput to tez nic dobrego. Choć szałapuctwo jest wybaczalne… ale robić interesy z gościem i psychologicznym rysie szałaputa? Nie, lepiej nie. W melodii tutejszego języka (przy czym tutejszy język ma mnóstwo linii melodycznych) – akcentuje się szałaputa tak: szałaPUt. Ty taki szałaPUt. No i wszystko jasne. Lecimy dalej

 

Ale zanim gdzieś dalej polecimy, proszę zwrócić uwagę, że cudownie powszechne, i wspaniale brzmiące u nas słowo kordła zamiast kołdra. Uważam, że to jest dość logiczne i nie wiem czemu nie zamieniono kołdry na kordłę na dobre. Szałaput przez nieuwagę lingwistyczną i dla wygody mówiłby kordła.