To jest początek wyprawy. Zaczynam od wąchania bazyli na grobie Petyra Dynowa. Ale grób Petyra Dynowa to nie tylko grób Petyra Dynowa – to miejsce, w którym krzyżują się ścieżki tak bardzo różnych ludzi. Niektórym może się to wydawać dziwne. Ale jestem takim dziwnym człowiekiem i nie dziwię się niecodzinnym sytuacjom: ot – godzinę temu, przy śniadaniowym stole piękna Cweta po prostu zagrała na flecie, który (urywając nagle zdanie) wyciągnęła z szafki. Jeszcze przed śniadaniem zatańczyliśmy pneurytmię, a potem było jeszcze ciekawiej. Pierwsza, luźna bułgarska impresja tu:
I to dopiero krótki początek tej niezwykłej opowieści… CDN