
Świat dźwięków, świat klików i inne światy. Bez presji – poezja dźwiękowa.
Czy warto tworzyć, gdy jednak nie chodzi o popularność i virale?
Poezja dźwiękowa – czy warto ją robić, nawet jeśli nie jest viralowa?
W tym świecie, gdzie wszystko kręci się wokół klików i szybkich efektów, czasem zastanawiam się: czy w ogóle warto tworzyć coś, co nie „wybucha” popularnością, ale jest jakoś prawdziwe i po prostu płynie we mnie silnym nurtem?
Ja z tym nie umiem walczyć. Próbowałam 😉
Poezja dźwiękowa to dla mnie przestrzeń, w której słowo łączy się z dźwiękiem, co samo w sobie nie jest odkrywcze, ale to coś więcej niż tylko zwykły tekst. W słowa wplatam scenografie brzmieniowe, interpertuję, bawię się kontekstem, jestem szczera na maksa i mieszam nie tylko języku (tu języki pomieszałam. Taki eksperyment typu – “wieża Babel” w wersji basic.
“Bez trudu” jest zaproszeniem do zatrzymania się, wsłuchania w siebie i świat, i ostatecznie nie chodzi o liczbę odsłon, tylko o to, kto wysłucha. I dlaczego.
Swoją drogą, chciałabym to wiedzieć 😉
To nie jest moja pierwsza dźwiękowa poezja, ale ta jest najnowsza, do tego wprowadziłam takie nowum – wersję polsko-angielską! Miałam ku temu powody, ale nie są jużaktualne. Ale utwór i tak powstał. Nauczyłam się nie zatrzymywać tej fali, która prowadzi do stworzenia czegokolwiek, nawet na już-teraz-na chwilę. 🙂 Jeśli płynie wartko, łatwo mi się wymyśla, to uważam takie flow za priorytetowe. Chociaż może to nie jest perfekcyjna strategia?
Potrzeba stworzenia czegoś w rodzaju rodzaju afirmacji, czegoś co może rozpocząć wewnętrzny monolog, czegoś co może przekirwoać na miłe tory rozmowę samej ze sobą – wydaje mi się wciąż kurząca.
Będą kolejne podróże przez słowa i dźwięki.
Nawet jeżeli nie okaże się hitem, no wiadomo 🙂
Czy poezja dźwiękowa jest nowa? Hm…. No nie, choć chcę wierzyć, że moje produkcje są subtelnie nowatorskie.
Poezja dźwiękowa to forma sztuki, która łączy słowo z dźwiękiem, mocno wykraczając poza tradycyjne czytanie poezji. Nie jest to tylko recytacja – to kreowanie dźwiękowego świata, w którym tekst, głos, naturalne odgłosy i muzyka współistnieją, tworząc taką immersyjną przestrzeń artystyczną.
W historii poezji dźwiękowej są korzenie w tradycji ustnej, performans i awangarda, zwłaszcza w futuryzmie i eksperymentach lat 70. i 80. XX wieku.
Ostatecznie Mickiewicz lubił freestyle przy winie. Wierszowanie ludzie mają we krwi.
Ale artysta dźwiękowy nie polega tylko na swoim DNA. Często traktuje tekst jako „partyturę”, którą realizuje w przestrzeni dźwiękowej. Frazy nie służą tylko do odczytania. W poezji dźwiękowej ruch, artykulacja i fonostylistyka także mają ogromne znaczenie – to nie tylko słowa, ale brzmienie i fizyczna forma tworzą przekaz. I nastrój.
Tak, “ta chwila” odbioru jest najważniejsza.
To poezja momentu :). To moment poezji.
Festiwale i wydarzenia poświęcone poezji dźwiękowej odbywają się na całym świecie, chociaż oczywiście są to często niszowe imprezy, skierowane do odbiorców odważnych, poszukujących nowych doświadczeń artystycznych. Czyli przeważnie jest bezviralowo!
W Polsce można znaleźć zarówno koncerty, performanse, jak i instalacje dźwiękowe, które eksplorują granice między literaturą, muzyką i sztuką dźwięku. Brzmi elegancko, wygląda… różnie.
Sama zagrałam poetyckie podcasty live, odebrano je jako wielce interesującą ciekawostkę.. i tyle ;). Idea nie pofrunęła w świat, za to było naprawdę satysfakcjonująco.