Prawdziwy wulkan, białostocka Etna, bulgocząca złowrogo otchłań, boję się wyłączyć gaz, żeby to się nie wkurzyło.

i nie wszędzie tak jest w pierwszym rzędzie….
I w najlepszym momencie uniosła się i zawisła po sufitem. Wszystkim się wyrwało wielkie, zduszone: aaaaach. Patrzyła na nas z dezaprobatą i gdyby tylko mogła przebiłaby sufit i odleciała zupełnie. Czekaliśmy na to co zrobi, albo co powie. A ona milczała. To było naprawdę straszne, bo wkrótce każdy przesuwał w swojej głowie coraz bardziej ponure monologi i scenariusze wydarzeń. Czego od nas chciała…? Mógł to wiedzieć tylko on. Rozczapierzyła palce, ubrane w ciężkie pierścienie pełne tajemniczych znaków i po mniej więcej dwudziestu minutach znowu usiadła w pierwszym rzędzie. Ale nic już nie było takie jak przedtem.
