
Od radzieckiej telewizji po „Zaginione skarpetki” – refleksje o bajkach dla dzieci
Ach, to będzie trochę na poważnie, a trochę z tego powodu, że nie chodzę do kina na bajki. Jeśli bajki – to tylko w domu i… najchętniej te stare, i najchętniej radzieckie. Klątwa pokoleniowa taka. Jestem z pokolenia, które nie miało telewizorów u zarania swoich dziejów. Potem miało czarno-białe, ale że mieszkałam przy granicy z ówczesnym CCCP / ZSRR – to odbierała najładniej radziecką TV.
To było normalne na mojej wsi, że się oglądało po rosyjsku – filmy, bajki. Przy szczęśliwych wiatrach – to na szczęście polska tv też była.
No. I te bajki, wzruszające historie – są moim punktem odniesienia dla tego, co teraz dzieci mają w kinach i streamingach. Bo gdy czasem rzucę okiem… to się wzdragam. Sprawdzałam zatem – czy słusznie. W tym odcinku przyglądam się temu, jak dzieci traktują bajki TV, czy istnieje wciąż „magia ekranu”, bo czy wielki ekran naprawdę daje więcej niż mały?




Dla mnie największą magię miał bohater malutkich ekranów – Czeburaszek. Zwierzak, który przypadkiem trafił do obcego miasta, szukał przyjaciół i znalazł krokodyla Gienię. Prosta lekcja bliskości i przyjaźni jak z innego świata. Ok – z innego świata.
Rozmawiam z rodzicami, autorką książek o zaginionych skarpetkach – Justyną Bednarek oraz Urszulą Komstą, szefową kina Helios, o tym, czego szukamy w filmach dla dzieci. Czy chodzi tylko o rozrywkę, czy może o coś więcej? O odwagę, przyjaźń, empatię? A może i Wy odnajdziecie w tych opowieściach kawałek swojego dzieciństwa albo inspirację na rodzinny seans?