Blog

Niemoc. Moc.

Moc mieszka w niemocy. Ale czy już lubisz swoją niemoc?

A raczej niemoc jest trampoliną mocy. To jasne. Wystarczy wyciszyć – to ‘nie’, które nam się przydarza. Albo je usunąć. Wystarczy w ogóle zminimalizować „nie” nie zgodę, nieakceptację, niechęć, niewiarę, niejasność – i podnosi się nagle taka mgła pełna nerwowych wyładowań izawisa gdzieś wysoko, potem przegania ją wiatr „pójścia po rozum do głowy” – i o – już dokładnie widać horyzont. Widać to, co jest blisko, dokładnie i z kontekstem. Nie jest to czcza metafora. To efekt prostego doświadczenia. Mojego własnego. Wystarczy w kwietniu przeżyć śnieżycę, 24-godzinne opady ciężkiego mokrego śniegu, które stworzą tzw. śniegołom. Wystarczy postawić samochód pod wysokimi krzewami, żeby po 8 godzinach te krzewy leżał na samochodzieprzykryte grubą czapą śniegu, a dookoła, do wysokości okien (np.. prawie) pięknie układały się śniegowe wydmy.

Wystarczy, żeod doby na wsi nie będzie prądu i telefonii komórkowej. U mnie łapało Białoruś, ale to spore finansowe ryzyko, wiadomo. Oczywiście w takich warunkach ogrzewanie zaczyna wysiadać, a zanim się rozpali w analogowym kominku, w jednym tzw. dużym pokoju (średnio trzymającym temperaturę) – to robi się tak, żę koc. I jeszcze jeden koc się przyda. Zmierzch przy świeczkach? jest taki romantyczny, ale przez hm.. 2 godziny, bo z czytaniem… niewygodnie. no ale…. na szczęście gaz jest tu tylko z butli….. Ciepła herbata na stole.

Zatem gdy komfort codzienności nagle się załamuje z powodu nadmiaru piękna… śniegowego krajobrazu, białej czapy wyciszającej dźwięki tej cywilizacji – to wpada się w różne stany. A zapomniałam, że nagłemu uderzeniu zimy w kwietniu towarzyszyły ptasie śpiewy, świergolenia, wiosenne zamieszanie. Dysonans taki krajobrazowo dźwiękowy. Wysokie śniegi, łamiące się drzewa i ptaszęta….

Co tam ptaszęta, samochód przygniecione krzaczorami i śniegiem czeka na ratunek!

Więc próbując wyciągnąć auto spod krzaków, wykopć koła ze śniegowych zasp, zakręcić się, rozpędzić i dotrzeć przynajmniej do bramy wyjazdowej

ach… mrzonki, biały welon optymizmu!

Nie udało się. Zakopałam się na pierwszym metrze, nie wykręciłam w dobrą stronę, a wręcz przeciwnie, oraz uświadomiłam sobie, że nawet nie mogę zadzwonić po pomoc. Bo telefony nigdzie nie działają.

Cisza. Oraz szybki oddech osoby, która przekopywała śnieg przez dobrą godzinę.

Zdejmuję czapkę, bo jest mi za gorąco, a wciąż pada śnieg i mam mokre włosy, w butach  chlupocze rozpuszczona, pośniegowa woda.

Niemoc.

Totalna niemoc.

Która płynie przez głowę.

I w tej sekundzie decyduję, żenie będzie to głośny wodospad zdenerwowania, oraz chaotyczne poszukiwania wyjścia z tej niewyjściowej sytuacji.

Postanawiam zatrzymać tę niemoc z głowie, gdzie momentalnie robi się cicha przestrzeń, oko cyklonu, idealny spokój, absolutne zrelaksowanie. Jestem w punkcie , w którym jest wielkie zatrzymanie, ato tak słodkie i przytulne, że chciałabym więcej i więcej

Więcej  niemocy

Co za doświadczenie

Będzie co będzie – nie jako zgrabne powiedzonko, ale jako realna informacja, nie zabarwiona emocjonalnie. Intymna wiadomość dla mojej głowy, która gotowa była na huragan opcji. Będzie co będzie. Będzie co będzie.

Nic.

nic jest wystarczające.

W niemocy mieszka moc wygadania tego, co nie potrzebne.

Moc wystarczalności.

Moc wszystkiego dobrego, na które robi się miejsce.

Nic nie jest „na nie”, każda opcja jest na tak.

Zostawiam samochód wbity w zaspę, pokracznie, na środku podwórka i idę pobyć w niemocy. Jak przyjemnie!

Czy już lubisz swoją niemoc?

jeśli ta opowieść cię jakoś umocniła – możesz zaprosić mnie na taką kawę. Link www.buycoffee.to/dziennik.zmian

Miłka Malzahn, pisze powieści, myśli powieści, oraz powiada powieści (ale to tylko na specjalne życzenie tylko). Jest filozofem, dziennikarzem, pisze książki, wykłada na uczelniach i robi czapki na szydełku, bo ma taką fantazję i lubi podążać za nitką.